Lata współczesne. IMPREZA.
-Od zawsze , czółam się inna. Dziękuje że powiedzieliście mi prawde, i że jej się dowiedziałam od was. Zawsze będę wam za to wdzięczna , że kochaliście mnie i wychowaliście. ....-ucichła na moment
-Ale, bo zawsze jest jakieś ale.
-Nie tym razem, kocham was i nie gniewam się o to. Bo daliście mi wszystko co człowiek może dać z miłością. Poprostu muszę, zastanowić się dzień , lub dwa nad tym wszystkim czego się dowiedziałam. Tobie Kiro również dziękuje, że pomogłaś w moim ukryciu. A teraz wybaczcie , ide się naszykować do klubu. Prawda że mogę, umówiłam się z przyjaciółką. Obiecuje że nie będziemy długo, w razie czego zadzwonie bądz napisze. Nie bójcie się , ze stratą cnoty jeszcze poczekam, jakoś mnie do tego nie ciągnie . Nie wiem dlaczego.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
-Pewnie że możesz iśc.-odpowiedział tato, a mama się tylko rozpłakała.
-Oj, mamusiu. Nie płacz, naprawde nic się nie stało.
-Ja myślałam , że będziesz krzyczeć, wybiegniesz z domu . Nas znienawidzisz, i złamiesz mi serce. Tak bardzo się bałam że ciebie strace córeczko.
-Mamo nie masz powodu do obaw, tak by zrobiła zwykła nastolatka która was nie zna. A wy daliście mi dobre cechy, wychowaliście nalerzycie. Jestem co prawda troche skołowana , informacją że nie jestem tylko człowiekiem i zagraża mi mój rodzony wujek. Ale ja niestety jestem inna, kocham was nawet za to że mnie przygarneliście, taką mała nie sierotke. Nigdy mnie nie stracicie i nigdy nie złamie wam serca, bo to wasza miłość mnie przepełnia.
Uścisneła rodziców i pobiegła do pokoju, na schodach zatrzymała się i odwróciła w strone rodziców i elfki.
-Nie bójcie się , nie powiem nikomu tego czego dowiedziałam się o sobie. Jeszcze ktoś by pomyślał że zwarjowałam. A co do nauki i innych żeczy które muszę umieć do obrony, to Kiro ty mnie nauczysz?
- Skąd... nie ważne , ale tak . Za zgodą twoich rodziców , zabioręciebie na wakacje tak jakby do siebie. Ale to potem. Izis czy coś ciebie trapi?
-Troche,.....-zamyśliła się- mianowicie śnią mi się czarne jak węgiel, lśniące oczy. Ale pewnie to nic takiego. Oki uciekam zaraz będzie Heder.
Czerwonowłosa brała prysznic kiedy do drzwi frontowych zadzwonił dzwonek. Nie schodziła na dół bo miała pewność że otworzą rodzice i się nie pomyliła.
-Dziędobry państwu.-przywitała się z mamą i tatą przyjaciółki, oraz z ich gościem.
-Cześć Heder, Izi jest u siebie. Możesz iść na góre.
-Dziękuje.
Dziewczyna krocząc po schodach ,wspinała się do pokoju Izi.
Po zapukaniu i otrzymaniu odpowiedzi, weszła do środka. Gdzie stała w ręczniku jej najlepsza przyjaciółka.
-Ty jeszcze nie gotowa, Boże Izi . Zanim się naszykujesz minie godzina.-spuściła ramiona.
-A co, ty myślisz że ja będe się stroić. Daj spokuj , gdyby było jeszcze dla kogo. Nie mam zamiaru ,szykować się dla oślinionych, podnieconych i zalanych w sztok czy też naćpanych samców. Co to, to nie.
-Oki, rozumiem. Izi...-zamyśliła się- kim jest ta dziwnie wyglądająca Pani. Wygląda jakby wyszła ze strony książki o Hobbicie, widziałaś ją.
-Aha, Heder powiem Tobie kiedyś kim jest ta Pani. Najpierw musze jej spytać czy mogę to zrobić.
-Żartujesz?!
-Nie . Wiesz że kocham ciebie jak siostre . Ale nie mogę tobie tego teraz powiedzieć, dla twojego i swojego bezpieczeństwa. Zaufaj mi tak będzie lepiej.
Milczyły całą droge do klubu. Każda patrzała w drugą strone, Izis nie czóła się dobrze ukrywając prawde przed najleprzą i jedyną przyjaciółką . Ale również martwiła się o nią, tak samo jak o siebie samą. Niewiedziała czy wyjawienie prawdy , o swoim pochodzeniu nie zaszkodzi nikomu. Narazie i tak musi się ukrywać.
-Hed...-zaczeła niepewnie- nie gniewasz się na mnie prawda?
-Izi, nie gniewam się. Tylko boli mnie to, że nie mówisz mi prawdy. Czuje się tak jakbyś przestała mi ufać.
-Brednie gadasz. Nie przestałam , ale to naprawde zostawmy na inny moment.
-Dobrze.
Uśmiechneły się do siebie. Wysiadły na miejscu, zapłaciły za kurs , taksówkarzowi i podeszły do dużej kolejki. Stanąć i czekać na swoją kolej. Dwadzieścia minut później, weszły do środka.
-Oki, czas na szaleństwooooooo!!!!!!!!-krzykneły jednocześnie i wybuchły śmiechem.
Wzrokiem poszukały wolnego miejsca, dwa wolne były przy barze. Więc zajeły miejsce. Zamówiły drinki i zaczeły wodzić wzrokiem po lokalu.
Po jakimś czasie , podszedł do Izis jeden koleś.
-Witajjjj, skarbie.Jak się nazywasz, czerwonowłosy skarbie?
Izis zerkneła na przyjaciółkę, która wybuchła śmiechem. Odwróciła się do kolesia i powiedziała dość głośno.
-Jeszcze raz nazwiesz mnie skarbem , a pożałujesz. Mojego imienia nie zdradzam , napalonym , zapijaczonym, naćpanym i niezrównoważonym samcą. Jak nie masz gdzie umoczyć, to twój problem. Spadaj.
Ggy osoby koło niej wybuchły , panicznym śmiechem. Izi zaóważyła.
"O! Razny. To te oczy" otrzepała się z tego , ale ten chłopak dalej stał w tym samym miejscu pod filarem , wpatrując się w siedzące dziewczyny.
W momencie kiedy Izi sięgała po swojego "drina " On . Zniknął.
Kto to był, kim on był.? Miała wiele podobnych pytań , a jedyną osobą która co kolwiek może o nim powiedzieć to Kira.
Teraz przestała się tym martwić. Chciała spędzić z przyjaciółką jak najwięcej czasu,. Nie wiedziała jak jej powiedzieć że musi wyjechać, bez niej na dwa miesiące. Nigdy na wakacje się nie roztawaliśmy, nie wiedziała jak jej ma to przekazać najdelikatniej.
O drógiej wróciły do domu. Heder nocowała u Izi, bo ta samej nie puściłaby jej w takim stanie do domu. A trzeźwe to One raczej nie były.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro