Koniec Lat Współczesnych
CZERWIEC.
Dokładnie minął miesiąc , od spotkania Izis i Kevina. Zastanawiała się nad tym , co jej powiedział o swoim ojcu.
Czy naprawde, zabiłby własnego syna?
Tylko dlatego że z nią zawarł sojusz.
Czy żeczywiście Kevin, zdołałby zabić ojca, w jej obronie?
Czy oczy które dalej, ją przywołują, teraz wraz z postacią pełną, jest jej przeznaczeniem?
Kim jest, jej przyjaciel?
Nie wyjaśnił jej kim jest. Powiedział że nadejdzie dzień w którym , wszystkiego się dowie. I musi mu zaufać , że nie chce jej skrzywdzić. Pomaga jej w dalszym treningu.
Z miesiąca na miesiąc, z dnia na dzień , czerwonowłosa staje się lepsza, robi się nie pokonana, silniejsza. Lecz co jej po tym, skoro czuje się samotna. Bez rodziny i najlepszej przyjaciółki.
Czy żyją? Czy nic im nie jest?
Tyle pytań ją nurtuje, na które nie zna odpowiedzi.
Jeszcze troche , a będzie mogła wrócić. Opóści wtedy swą bezpieczną przystań, ten rajski azyl.
I będzie musiała stawić czoła , realnemu życiu. Pokonać wrogów, zawrzeć pokój, sojusze, żuć. I co dalej, po tym wszystkim?
Co ją zastanie?
STADO KAJA MROCZNEGO
I SOJUSZNICY.
CZARNY KIEŁ(pierwszy sojusznik wilkołaki przewodzi im TORNAX)
NIEZNISZCZALNI(drudzy sojusznicy wampiry przewodzi nimi XAVIR)
MIESZAŃCY(trzeci sojusznicy zmieszani przewodzi nimi MAGNUS)
NARADA:27 CZERWCA
KAJ
-I co, znaleźliście, tą dziewóche?
TORNAX
-Nie, szukaliśmy na północy. Sam pustka, zostały po nas , tylko zgliszcza i trupy. Nigdzie nie było, tej dziewóchy.
XAVIR
-My to samo, nic Kaj. Zupełna pustka, jakby ją wcieło. Nie ma jej na całym wschodzie. Po nas zostali tylko, przemienieni,martwi lub zbiedzy. Którym udało się uciec.
KAJ
-Po co, zeście przemieniali, słabych ludzi. Jeszcze więcej problemów , mi teraz trzeba.
XAVIR
-Nie , problemów Kaj lecz sprzymieżeńcoów. Teraz więcej nam ich trzeba, gdyż mordujesz każdego. Wszyscy uciekają, bo się ciebie obawiają. A kto stanie do walki, gdy nadejdzie ten czas?
KAJ
-Może i dobrze gadasz, Xavir że nam sprzymieżeńców trzeba.
A ty Magnus. Czy znaleźliście jej trop, na zachodzie?
Czy wyczóliście kogoś?
MAGNUS
-Tak Kaj, wyczóliśmy. Ale to nie dziewczyna. Wyczóliśmy twojego syna. Jego się spytaj , czy jej nie widział.
Uważaj by niczego nie ukrywał, bo wiesz jak oni. Zawżą rozejm między sobą. I znajdą tego benkarta Blacka, to nie będziemy mieli szans, zginiemy, pokonają nas.
KAJ
-Magnus , przestań bredzić. Mój syn pierworodny, by mnie nie zdradził. Nie wieże w to, jest rozsądnym chłopakiem.
MAGNUS
-Jak uważasz. Ale Kaj pamiętaj, może Ciebie zdradzić, twoja własna rodzina. Tak jak ty , przed laty zdradziłeś , swoich . Ojca i Matke.
Czy Tony zna prawde, że zabiłeś ojca i matke? Tylko dlatego, by zasiąść w jego stadzie.
KAJ
-Zamknij morde, Magnus. Bo wiesz co mogę.
MAGNUS
-Nie boję się ciebie. Kaj Mroczny to przeszłość, tak będzie niebawem. Gdy tej dziewuchy i dwójki Alf nie pokonamy. Wiemy wszyscy przy tym stole. Co wtedy się stanie, oni nie będą życzliwi. Za to co żeśmy , my zrobili.
Po naradzie sojusznicy, wyruszyli do swoich stad , do swoich ras.
Kaj wezwał do siebie Kevina, przepytał go , czy swej kuzynki nie widział.
Ten zaprzeczył, powiedział że sam starł się ją znaleść i przyprowadzić do ojca.
Lecz nigdzie nie mógł jej znaleść, nie wyczół jej ani tropu, jej nie wyśledził.
Kaj Mroczny , denerwował się tym. Że nie miał już haka, żadnego na tą dziewczyne. Bo Tony i Black , wszystkich odbili, pod jego nieobecność.
LIPIEC
Kira rozmawiała z Baazylim o tym, że martwi się stanem Aiszy, nie chce jeść, nie chce spać, nie chce polować. I stoi przy oknie, całymi dniami, tygodniami, miesiącami i patrzy się w dal, za oknem. Ginie w oczach, blednie, chudnie.
Bazyli starał się, rozmawiać z Tonym, lecz on również nie przekonał swojej żony.
Rozmowie przysłuchiwała się, adopcyjna matka Izis, łowczyni jedna. Zapukała i po odezwie zaproszenia weszła .
-Witajcie, Bazyl i Tony. Przepraszam, przechodząc usłyszałam , o czym rozmawiacie.
Jeżeli pozwolicie, to porozmawiam z Aiszą na osobności. Mimo iż jestem. Adopcyjną matką , Izi. To potrafię zrozumieć co, matka czuje.
-Nie szkodzi że słyszałaś, może ty pomożesz. Bo jak tak dalej pójdzie, to ani Aisza, ani ja. Nie doczekamy, widoku naszej córki. I waszej oczywiście, też jesteście , jej rodzcami. Za ci wam będę, dozgonnie wdzięczny. Chodz, zaprowadze ciebie, do mojej żony.
Tiny poprowadził Jane przez wielki dziedziniec, prowadzący do strony mieszkalnej.
Weszli po schodach na poddasze, po otworzeniu drzwi. Jane zobaczyła Aisze. Stojącą w oknie, bladą, chudą, nieruchomą w zwiewnej sukience. Co bardzo ją zdziwiło?
Gdyż ty u góry, wydawało się zimno, a nie duszno. Jak na tą pore , przystało.
-Tony, proszę. Zostaw nas same. Damy rade, wrazie czego zawołamy.
-Jane, dobrze. Proszę, tylko proszę, namów ją , by wróciła.
Kobieta tylko pokiwała głową, a wilk odszedł, zostawiając je same. Jane podeszła do wampirzyco-wilczycy. Odwróciła ją w swoją strone, za ramiona i przytuliła, mocno do siebie, mówiąc te słowa.
-Wiem co czujesz, wiem jak serce tobie krwawi. Lecz wiem i zapewniam , że Izis, wróci cała, zdrowa, to także moja córka. I znam jej upór. Nigdy się nie poddaje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro