Lata współczesne.WATAHA BLACKA.
-Ej, stary co ty tak się martwisz. O co chodzi?
-Taj , daj mu spokuj. Męczy go to czekanie na tą głupią Alfe. Bo nie wie czy kiedyś przyjdzie a on tak się przez nią męczy.
-Maju, nie obrażaj własnej Alfy, Black zakochał się w niej . Są sobie pisani i nic tego nie zmieni. Musisz zrozumieć brata, my jesteśmy tylko Betami. A on jest naszym Alfą zakochanym. Czeka aż wypełni się jego przeznaczenie.
-Taj nawet nie wiesz jak to mnie boli. On jest moim bratem, kiedy rodzice umarli przyżekłam że będę dbać o niego. A patrząc się jak nasz Alfa marnieje, nic nie je , nic nie pije. On przez tą dziewuche w oczach ginie.
-Zamilcz Majka , czy wy zdajecie sobie sprawe że ja tu jestem i słyszę co mówicie o Izis i o mnie. Powiedziałem że będę czekał aż sama do mnie przyjdzie. I się doczekam.
-Ale w jakim stanie ,bracie.
-Black ,Black szybko. Mamy intruzów na terenie. Młody jest w potrzasku, zaskoczyli nas przy zachodnich granicach lasu.
-Kto taki, kto śmiał na nasz teran wejść. Czego oni mogą chcieć.
-Nie wiem,ale nie są negatywnie nastawieni. Kobieta piękna, i jakaś dziewczyna, no i elfkado tego . Kobieta nazywa się Aisza. I mówiła że chce rozmawiać z naszym Alfą.
-Imbecylu , trzeba było je przyprowadzić. Dalej tam stoją czy już odeszły?
-Stoją, ta dziewczyna z młodym się biła. Nie wiem czy to wrogowie czy przyjaciele.
-Prowadz szybko w to miejsce. A wy się nie ruszacie z miejsca, dopuki nie wrócimy.
Gdy Black wyszedł z domu przemienił się w czarnego wilka, i pognał przez las. W kierunku gości, wyczół zdaleka Heder,Kire , lecz trzeciego zapachu nie rozpoznał. Mimo iż coś mu go przypominał. Dostrzegł w oddali zarys kobiecych postaci. Przystanął i spowrotem się w postać ludzką , przemienił.
Przywitał się grzecznie z Kirą, Heder. Lecz gdy odwrócił się w stronę trzeciej kobiety z podziwu i zaskoczenia wytrzeszczył oczy.
-Pani wybaczy za mą reakcje, jest pani zapewne rodzoną matką mojej wybranki.
-Co ciebie młodzieńcze tak zszokowało we mnie?
-Bo Izis wygląda jak , młodsza siostra Pani. Jak skóra ściągnięta z ciała , tylko kolor włosów i oczów inny przywdziała.
Czy wiecie coś o Izis, o kobiecie mego serca. O bogini mej duszy i umysłu. Nie wiem gdzie jest i czy kiedyś wróci. Nie wyczówam jej a to strasznie mnie boli.
-Żyje i jest cała i zdrowa, tyle mogę tobie zdradzić. Lecz nie martw się jest bezpieczna nic jej się nie stanie. Nikt jej nie wyczóje, wytropi , nie znajdzie. - podeszła do Blacka Aisza i na ucho mu szepła - Wokół niej jest czar obronny , więc jest bezpieczna i ma dobrą kryjówke.
-Ale za to się płaci, dość dużą cene. Nikt o zdrowych zmysłach , nie zgodziłby się na to. Dlaczego to zrobiła?
-Zacytuje ci jej słowa jak pamiętam" za bezpieczeństwo bliskich i drogich mi osób, jestem gotowa oddać część siebie, jestem tego świadoma" Tak mi powiedziała ta kobieta u której Izis o pomoc prosiła.
-Rozumiem teraz, źle ją oceniałem. Pomyliłeś się myślałem co do niej, myślałem że wystraszyła się i zwiała.
A co panie do mnie sprowadza?
-Chciałam ciebie osobiście Black poznać. Chcę widzieć kto jest pisany mej córeczce, z kim stado założy i pokuj stwoży.
Black okręcił się wokół swej osi , i przystanął przed Aiszą nisko się kłaniając.
-I jak , droga Pani. Widok się podoba, mam nadzieję że tak. Bo innej serca już nie oddam.
Na to Kira z Heder się zaśmiały. Przyjaciółka odezwała się do zgromadzonych kierując słowa bezpośrednio do chłopaka.
-Izi powiedziałaby, byś przestał pajacować. I jesteś idiotą , który zgrywa boga.
-Ciekawe porównanie, dziękuję Heder. Ale wątpie by tak powiedziała wątpie że wogule by się do mnie odezwałam.
-Bym coś powiedziała , ale nie chcę robić tobie złudne nadzieje. Gdy Izis wróci sam się od niej dowiesz. Teraz możemy pomyśleć że jest na długich wakacjach , w ciepłych krajach. I podrywa jakiś pół nagich atletów.
-Tylko bez atletów, niech grzeje się na słonku. I niech wypoczywa ale niech nikogo tam nie podrywa.
Black zrobił zniesmaczoną minę, a elfka , wilczyca i łowczyni,wraz z wilkami wybuchli śmiechem.
Black zaprosił kobiety w swoje skromne progi, skożystały z zaproszenia po tak długiej drodze padały ze zmęczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro