Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przez niemal całkowicie zasłonięte okno przebijało się lśnienie księżyca. Pomimo środka nocy, dla niej było wystarczająco jasno. Leżała w łóżku szczelnie przykryta kołdrą w postać z popularnej kreskówki. Poszewka od poduszki była zupełnie z innego zestawu, ale nie przykładała do tego zbytniej uwagi.

Na jej bladą twarz padał blask zciemnionego na maksa ekranu telefonu. Nie mogła zasnąć przez nagromadzone myśli, nie mogła zbytnio nic na to poradzić. Przeglądała media społecznościowe, by odetchnać od nich, pomimo faktu iż powinna już od kilku godzin spać. Choć powinna już do tego przywyknąć. Gdyby przyjrzeć się z bliska jej twarzy, można byłoby ujrzeć spore cienie pod oczami, przekrwione oczy oraz suche usta wyrażające smutek.

Odłożyła telefon z powodu bólu, który męczył ją już od dłuższego czasu, ale ignorowała go. Przymknęła oczy, ale tylko gdy to zrobiła myśli zaatakowały ją ze zdwojoną siłą. Otworzyła powieki, a w kącikach oczy zebrały się słone łzy. Chwyciła dłonią za skrawek materiału piżamy, tuż przy sercu, które właśnie biło jak szalone. Oddech także przyspieszył.

Nie wie ile czasu jej zajęło uspokojenie, ale podejrzewała, że sporo, choć ostatnio ma problemy z percepcją czasu.

Już chciała zamknąć oczy, ułożyć się w końcu do snu, ale przeszkodziły jej głosy, które z każdym dniem stają się głośniejsze oraz wyraźniejsze.

"Nigdy nie chciałam mieć dzieci.."

"Byłaś wpadką"

"Jesteś bezużyteczna"

"Przez ciebie trafię do psychiatryka!"

"Naprawdę jesteś debilem. Czemu choć raz nie możesz się postarać?"

"Na drugie imię masz przypadek"

"Doprowadzisz mnie do kurwicy i nerwicy!"

"Prosiłam cię o jedną rzecz, a ty i tak zrobiłaś to źle.."

"Naprawde nic nie potrafisz"

"Inni jakoś sobie radzą i jeszcze są lepsi od ciebie!"

"Jesteś głupia!"

"Psujesz wszystko co dotkniesz"

"Nie masz powodu by czuć się zmęczoną, tylko wymyślasz. Jak zwykle"

"Jesteś beznadziejna"

"Odłóż to, bo jak zniszczysz"

"Jakim cudem tego nie rozumiesz? Jak można być takim matołem?"

"Przestań się tak zachowywać, bo umówię cię z psychologiem"

"Zachowuj się normalnie"

"****** mówiła, że zachowujesz się dziwnie, ogarnij się"

"Terapia ci nawet już nie pomoże"

Zacisnęła powieki i chwyciła się za głowę. Spod powiek wydobywały się wodospady łez. W pomieszczeniu było słychać cichy szloch. W palcach plątała niezwiązane włosy i pociągała wyrywając niektóre kosmyki.

Nagle zaburczał jej brzuch. Zdziwił ją owy fakt, ponieważ poprzedniego dnia zjadła o wiele więcej niż powinna. Postanowiła zignorować głośne dźwięki wydobywające się z jej brzucha i obróciła się na bok, ale dźwięki wydobywające się z brzucha nie ustały. Przerwały one jedną fale głosów, ale przerodziły w inną.

"Coś ostatnio przytyło ci się"

"Masz rozstępy? Ja dopiero nabawiłam się ich po twoim urodzeniu"

"Ja ważyłam tyle jak byłam w ciąży"

"Powinnaś jeść mniej"

"Nie kupię ci nowych ciuchów, wystarczy, że nie będziesz tyle jadła i będą na ciebie dobre"

"Nie obchodzi mnie, że nie jesteś głodna. Zrobiłam obiad to jedz!"

"Nic nie jadłaś, powinnaś coś zjeść"

"Znowu jesz?"

"Zjedz to bo sie zmarnuje. Nie interesuję mnie, że jesteś pełna."

"Jakim cudem tyle przytyłaś?"

"Powinnaś zacząć ćwiczyć, bo będziesz ulana"

"Ćwiczysz? Nie żartuj"

"Jak zwykle nie ruszasz się, wystarczyło by ci odrobina ruchu"

"Idziesz biegać? Haha nie wierzę.."

Teraz zamiast głodu poczuła zbierające się wymioty. Brzuch zaczął boleć. Przeniosła dłonie z głowy i umiejscowiła je na brzuchu. Z każdym dźwiękiem wydanym przez brzuch czuła się gorzej i gorzej. Jedną dłoń zacisnęła na materiale, a druga zasłoniła usta.

Przymknęła z całej siły oczy, a łzy dalej spływały. Miała dość, po raz kolejny, ale bała się. Strach otulił jej osobę, przez co przeszły ją dreszcze. Myśl o zatrzymaniu tego wszystkiego brzmiała zachęcająco, ale bycie niezdarą odpychała ją od coraz realniejszych planów.

W pewnym momencie wszystko ustało, tak nagle, że cisza w sypialni dobijała ją.


Spojrzała po raz kolejny tej nocy na godzinę i westchnęła. Upewniła się znów, czy ustawiła budzik na rano: alarm zaplanowany za 2 h 41 min.

Zastanawiała się czy opłaca się w ogóle zasypiać. Jak zwykle plusów i minusów było tyle samo. Odłożyła smartfon, ponieważ i tak wszystko przejrzała, więc nie miała co robić. Obróciła się na plecy, przy czym delikatnie odkryła się. Momentalnie pożałowała tego. Jej wygodna pozycja przepadła oraz było potwornie chłodno. Poprawiła kołdrę by znów być przykrytą pod sam nos. Jej wzrok spacerował po całym pokoju lustrując wszystko jakby po raz pierwszy znalazła się w tym pomieszczeniu. Nie myślała o niczym, po prostu badała sypialnie.

Jeszcze nie nastał dzień, a była już zmęczona. Miała już dość nadchodzącego dnia. Czuła się fatalnie, ale powinna już być przyzwyczajona. Zastanawiała się czy warto wziąć leki, w końcu tyle już ich brała, że niektóre przestały działać w tak małych dawkach.

Po pewnym czasie jednak zdecydowała się wstać. Przeszedł ją dresz po tym jak odkryła się i wstała. Podeszła do szafki, na której miała tabletki. Nie potrafiła rozpoznać, która jest którą, ale przez jej umysł przeszła jedna, dość kusząca, myśl.

Po co mi ta wiedza.. Wystarczy, że wezmę wszystkie.

Przy tym zaświeciły się jej delikatnie oczy. Ciężko stwierdzić czy to blask księżyca odbijający się od nagromadzonych łez, czy coś innego. Rozejrzała się czy znajduje się u niej w pokoju jakiś napój. Zauważyła iż w jednym ze sterty kubków jest niedopita kawa. Sięgnęła po niego. Wszystkie tabletki, które znalazły się w jej dłoni powoli łykała. Było ich dość sporo, ale według niej nie wystarczająco. Zerknęła na buteleczki z prawdopodobnie syropami. Zapomniała o fakcie, że niektóre owe buteleczki nie zawierały w sobie płynu do stosowania doustenego, a zewnętrznego.

Po wypiciu całej zawartości, pierwszy raz od długiego czasu pojawił się na jej twarzy szczery uśmiech, choć nie wyglądał tak ślicznie jak kiedyś. Był przepełniony bólem oraz strachem. Łzy dalej spływały po wytoczonych ścieżkach, ale tym razem ze szczęścia. Położyła się spowrotem w łóżku i wyczekiwała skutków jej jak zwykle impulsywnych działań. Odziwo po chwili zasnęła.

NA WIEKI

¡¡¡¡¡¡¡

937 słów.

Króciutkie opowiadanie, które kurzyło się niedokończone od długiego czasu.

Uznajmy to za mały, zaległy prezencik na 200 obserwujących ^^° Pomińmy fakt, że już ponad 300 osób zagościło na tym profilu, za co niezmiernie dziękuję ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro