Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Scena XI

 Scena XI

(Ionia, Nisa, Lucjusz, Książę Darrus, Geralt, Edlin, Trelis, Żak, Kuternoga, Strażnicy)

Lucjusz z córkami w wielkiej komnacie wyczekują księcia

Ionia:

Ależ pięknie, śpiew muzyka

Wielce się za tym stęskniłam

Przez tę wojnę mus żyć skromniej

Lecz dziś odbijemy sobie

Dajcie wina!

Lucjusz:

Opanuj się moja miła

Rychło książę tutaj wkroczy

Głowę spuść, odrzuć warkoczyk

Ręce spleć, łzy nie przecieraj

Pozwól jemu siebie wspierać

Niech zna, że go potrzebujesz

Wnet pocieszy ciebie czule

A od tego droga prosta

Zaprowadzi was pod ołtarz


Mężczyźni tako już mają

Tam gdzie sami nie dostają

Potrzebują mieć niewiastę

Musicie być od nas słabsze

By gdy wśród swoich zawodzą

Zawsze mogli mieć pod sobą

Niewiasty słabe, markotne

Nisa:

do siebie

Okropne...

Lucjusz:

Gdy w rodzinę wielką wejdziesz

Słynną wielce damą będziesz

Ród nasz wprowadzisz na szczyty

Mąż taki jest znakomity

A gdyby się okazało

Że jednego w łożu mało

Wnet dla wojny cię opuści

W drzwi swoje innego wpuścisz

Mosiężne drzwi otwierają się dźwięcznie, wchodzi Książę Darrus w karmazynowej zbroi, z mieczem przy pasie i tarczą na plecach

Lucjusz:

szeroko rozkłada ramiona, podchodzi, kłania się

Dobrodziej zawitał w progi!

Dzień ten wszystkim nam tak drogi

Radzi my, że z wojny strasznej

Zdrów powracasz z bożej łaski

Książę Darrus:

Bądź pozdrowion mój wasalu

Cieszę się że na tym balu

Po dniach walki i cierpienia

Zaznam ciepła, ukojenia

Wpatruje się w skuloną Ionię

Zasłyszałem już po drodze

Żeś jest teraz w wielkiej trwodze

Mąż twój przepadł, jakieś wieści?

Co tropiciele donieśli?

Ionia:

Z płaczem

Znienacka się trop urywa

Uważają, że parszywa

Latająca to gadzina

W szpony chwyciła Edlina

I zaniosła, Bóg wie gdzie

Gdzieś, gdzie pewno gniazdo jej

By nakarmić nim swe młode

To straszne, na Wieczny Ogień!

Książę Darrus:

Nie płacz, proszę, moja miła

Ból twój w sercu mym jak igła

Mus nam wspierać się w niedoli

Zasiądź obok mnie przy stole

Wchodzi Geralt, Książę gniewnie

Cóż to jest za oberwaniec?!

Lucjusz:

wściekle

Wiedźmin wrócił, niech go licho

Nakazałem mu stąd zniknąć

Córkę mą chciał zbałamucić

Wygnałem go, ale wrócił

Nachodzi nas wbrew mej woli

Lecz straż rychło go pogoni

Brać go!

Wbiega dwójka strażników, kierują halabardy w stronę Geralta

Geralt:

Sam odejdę, ale najpierw

Rad bym zobaczyć zapłatę

Lucjusz:

Za co niby?!

Geralt:

Odnalazłem twego zięcia

Lucjusz:

Kazałem ci się nie mieszać!

Geralt:

Nie na twoje polecenie

Lecz wykonałem zlecenie

Wchodzi Edlin o kulach, Lucjusz, Ionia i książę spoglądają na niego gniewnie. Nisa uradowana

Nisa:

Wrócił! Chwałą ci wiedźminie

Nagroda cię nie ominie

Lucjusz:

Spogląda na nią gniewnie

Tyś go wynajęła córko?!

Książę Darrus:

Dosyć tego! Czy ktoś raczy

Powiedzieć co to ma znaczyć?

Geralt:

Mogę wszystko wytłumaczyć

Lucjusz:

Ani słowa! W moich progach

Nie będę cię tolerował

Zabrać go!

Strażnicy zbliżają się, ale Książę powstrzymuje ich gestem ręki

Książę Darrus:

Dajcie mu się wypowiedzieć

Lucjusz:

Ale przecież to odmieniec!

Jego nie lza wysłuchiwać

Czarem zechce nas wykiwać

Sam wzrok jego wielce groźny

Nie lza słuchać jego mowy!

Książę Darrus:

Spogląda na niego zimno

Sam wiem, kogo chcę wysłuchać

Wzrokiem czarów się rzuca

Skoro Edlina odnalazł

Niechże mówi, byle zaraz!

Geralt:

Edlina gonił widłogon

Takie tu nie żyją mnogo

Równiny nie ich siedliskiem

Góry, wzniesienia im bliskie

Jednak tako się złożyło

Że w dworku ich dwoje było

Złapane, do walk szkolone

Posłuszeństwa wyuczone

Posłuszeństwa wobec Hrabi

Jednego trafili diabli

Zniknął, przypadkiem w tym samym czasie

Gdy Edlina miał stwór zasiec

Książę Darrus:

Skąd to wiesz?

Geralt:

Powiedział mi mistrz areny

Dawał mi wielkie oreny

Bym bestię sprowadził w mury

Zanim się kto zorientuje

Trelis:

Wchodzi skulony, spogląda na Hrabię, na Księcia

Prawda to

Geralt:

Jako profesjonalista, wykluczam aby Edlina

Ugodziła bestia dzika

Widłogon bije w tętnice,

w szyję, brzuch lub potylicę

Tymczasem rana dziedzica

Była inaczej zadana

Widzisz Książę, na arenie

Wielki biznes wciąż się dzieje

Bestia tak jest tresowana

By tłum syty był – a owca cała

Bestia była wyuczona

Żeby tak bić gladiatora

Aby cios nie był śmiertelny

Wój to wszak nabytek cenny

Żal kiedy ginie kolejny

Wyuczona bestia była

Aby wroga nie zabijać

To dlatego zamiast głowę

Edlin ma zszarpaną nogę

Książę słucha z lekko wzniesioną brwią, z rękoma skrzyżowanymi na piersi

Wreszcie, rzecz niespotykana

Rana niezinfekowana

Szpony z wskazanych powodów

Czyści się na czas zawodów

Rzecz taka jest niemożliwa

Gdyby bestia dzika była

Książę podchodzi do Edlina, zrywa mu opatrunki z nogi, przygląda się zszytej już ranie

Rana ta ma trzy tygodnie

Gdyby....

Książę Darrus:

Przerywa ostro

Wiem, co powiesz

Nie tyś jeden widział rany

Albo i rdzą cios zadany

Po tym czasie, pewność wielka

Nieunikniona śmierć człeka

Geralt:

Edlin trafem mariaż zdobył

Sam pod topór się podłożył

Szlachcianka i mieszczuch zwykły

Ionia traciła zmysły

Że przez wymogi tradycji

Bogaty ożenek prysli

Hrabia zabić zechciał zięcia

By za męża wzięła Księcia

Książę Darrus:

Co wy na to?

Lucjusz:

Kłamca zwykły, degenerat

W domu będzie mnie oczerniał!

On z zawiści jest zrodzony

Przez świat cały potępiony

Zły za niechętne spojrzenia

Rzuca w świat ziarno zniszczenia

Poróżnić chce, ojca z córką

Męża z żoną, mnie z lennikiem

Harmonii on przeciwnikiem

Cokolwiek zarządzisz Książę

Pomnij wieszcza słowa mądre:

Tam gdzie walczą dobrzy ludzie

Cichcem zło zatriumfuje

Ionia:

Cóż za farsa, w dom się wkrada

I oszczerstwa opowiada

Ale nic to, próżne słowa

Na nic twoja harda mowa

To za nami stoi prawda

To mój ojciec szukać kazał

Wielkie złota skrzynie wylał

By odnaleźć swego syna

Były speców całe setki

Temu nie zdołasz zaprzeczyć

Geralt:

Ślady walki są zatarte

Wozem ktoś odjechał dalej

Trop zatarty, krew zmazana

Tak by łowcy posyłani

Odnaleźć go nie zdołali

Gdym ja przybył, przepędzili

Bo się srodze przerazili

Że tam gdzie zawiedli ludzie

Wiedźminowi lepiej pójdzie

Lucjusz:

Słowa, słowa, próżne trudy

Na nic czary twe, obłudy

W cywilizowanym świecie

Dowody są ważne przecież

Geralt:

Mam i je

Wchodzi Żak, kłania się Księciu

Żak:

Mości Książę, jako szlachcic

Dopomóc mam tobie zaszczyt

I wyznaję, wiele razy

Blaty czyszcząc i obrazy

Zasłuchałem przez w drzwiach szpary

Jak we dwoję rozprawiali

By Edlina zgładzić zmyślnie

Czekali, aż z żyć ich pryśnie

Wieczorami przychodziłem

W dziurkę od klucza patrzyłem

Planowali miesiącami

Aż już myślałem czasami

Że to tylko ich marzenia

Ale w końcu wyszły z cienia

Sprawa ta jest wielce przykra...

Książę Darrus:

Więc czemuś milczał dotychczas?

Żak:

Słowo same nic nie znaczy

Z wiedzą musiałem się zaszyć

Czekałem tak, aż za chlebem

Zjechał do nas wiedźmin jeden

Neutralny, osławiony

Na łapówki niewzruszony

Pokierowałem go zmyślnie

By wykrył czyny zawistne

Lucjusz:

Zdrajca! Upadły to magnat

Syn mu majątek postradał

Liczy, że pogrąży mnie

I nagrodę poweźmie

Marzy mu się wielkie życie

Pijać anyż, jadać sycie

Zasmakował w tych rozkoszach

Widzicie błysk w jego oczach?

Książę Darrus:

Starczy tego, szkoda Hrabio

Liczyłem na dobre jadło

Śpiewy, tańce, sztuki modne

Zamiast widzę plany podłe

Ktoś pod moją nieobecność

Gdy ja przeżywałem piekło

Intrygi snuł dla pieniędzy

Przyznam, wielce mnie to mierzi

Zabrać ich

Lucjusz:

Nas?!

Książę Darrus:

A i owszem, oskarżenia są zbyt wielkie

Bym sprawy zaniechał przecież

Chcę czegoś, co mnie przekona

Wiedźminie, znajdź widłogona

Geralt:

Znajdę. Bestia jest udomowiona

W tym sensie: upośledzona

Nie da rady przeżyć w dziczy

Musi być gdzieś w okolicy

Strażnicy Zbliżają się do Lucjusza, Ionia ściska go za ramię. Hrabia wycofuje się z gniewnym spojrzeniem

Lucjusz:

Ha, wasze niedoczekanie!

Wszyscy tu zginiecie marnie

Gwiżdże, na scenę z rykiem wpada widłogon. Trelis, Żak, Edlin, Nisa i Strażnicy padają na ziemię i kryją się po kątach, Książę i Geralt dobywają mieczy. Widłogon tnie pazurem poziomo, Geralt uskakuje, Książę zasłania się trójkątną tarczą. Doskakują, tną z dwóch stron. Tryskający krwią widłogon wznosi się w powietrze, przelatuje nad widownią, wraca na scenę spadając z dużym impetem. Książę okrąża go, szerokim mieczem tnie w udo, potwór traci na chwilę równowagę, Geralt doskakuje, ciosem z półobrotu odrąbuje mu głowę.

Książę Darrus:

Dysząc

Zabrać ich

Strażnicy wychodzą z ukrycia, zabierają ze sceny Lucjusza i Ionię. Nisa wstaje, rzuca się w ramiona Edlinowi.

Nisa:

Och mój miły, tyle czasu

Ranny, sam pośrodku lasu

Tak się cieszę że już jesteś

Bez ciebie to straszne miejsce

Edlin:

Obejmuje ją w pasie

Nic takiego, las mi bliski

Ze mnie wszak myśliwy zwykły

Książę Darrus:

podchodząc

Teraz jesteś mym wasalem

Panem na Dwerckow się stajesz

Edlin po chwili zmieszania klęka przed Księciem, składa mu hołd. Darrus gestem nakazuje mu powstać

Czas chyba wreszcie najwyższy

Zrobić po cośmy tu przyszli

Napełnić kieliszki!

Na scenę wchodzi wsparty na kuli Kuternoga. W drugiej ręce trzyma tacę z kieliszkami. Wszyscy po kolei biorą po jednym, ustawiają się w szeregu, kłaniają jednocześnie publiczności.

Koniec






:D :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro