Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Rozamunda

Przystanęłam przed drzwiami. Dobra weź się w garść. Sięgnęłam za klamkę i weszłam do pokoju. Było strasznie ciemno, nic nie słyszałam odetchnęłam z ulgą. Gdy zrobiłam krok odezwał się przeraźliwy głos.

- Od kiedy wraca się tak późno.- W tedy zapalił lampę. Siedział w fotelu i patrzył się na mnie z gniewem.

- Byłam u twojego ojce. On strasznie to przeżywa, więc...

- A ja.- Odparł zimno. Wstał z fotel, popatrzył się na mnie chwilę po czym podszedł do łóżka i się na nim ułożył.- Przebież się i choć. - Normalnie z prędkością światła pobiegłam do łazienki. Oparłam się o drzwi i westchnęłam. Szybko wzięłam jakąś koszule nocną.

Postanowiłam się opanować. Podeszłam do łóżka i położyłam się jak najdalej od niego. Ale on chyba miał inne plany. Przyciągnął mnie do siebie.

- Kochanie.- szepnął mi do ucha.- Cały dzień spędziłaś pocieszając mojego ojca, teraz spróbuj pocieszyć mnie.- Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach. Odwróciłam się do niego że teraz nasze twarze się prawie stykały.

- Przepraszam.- Popatrzył na mnie zmieszany. To jedyny sposób by odwrócić jego uwagę, a więc dobrze.- Nie chciałam Cię zostawiać.- Przesunęłam ręką po jego ramieniu.- Ale twój ojciec wydawał się tak strasznie rozbity w przeciwieństwie do Ciebie.- Położył się na plecach, postanowiłam kontynuować. - Teraz wiem że się myliłam. Po prostu dobrze ukryłeś to co tak na prawdę czujesz. Wybacz mi.- tego co zrobił się nie spodziewałam. Przytulił się do mnie. Wiedziałam że targają nim emocje. Zaczęłam gładzić go po włosach. Wydawało by się że zaczął się uspokajać.- Cii. wszystko będzie dobrze.

- To ja powinienem Cię przepraszać Różo. Nie chce żebyś się mnie bała.

- Ja też nie.

- To dobrze. Postaram się być w stosunku do Ciebie mniej grubiański.


Gabriel

Obudziłem się, ale obok mnie nie było Róży. Pewnie miała mnie już dość. Myślałem że po wczorajszym będzie lepiej jednak widzę że wcale nie. Nagle ktoś wszedł do komnaty. Była to Róża, niosła tace ze śniadaniem.

- Pomyślałam że Ci przyniosę. -Podeszła do mnie i podała tace.

- Dzięki.

- Nie ma za co.-Gdy chciała już odejść złapałem ją za nadgarstek.

- Zostań.- poprosiłem. Usiadła na brzegu łóżka koło mnie. Jedną ręką jadłem a drugą trzymałem jej dłoń jakbym bał się że ucieknie. Gdy zjadłem zabrała rzeczy i wyszła. Potem znowu się położyłem, mam jeszcze trochę czasu. Pomyślałem o moim aniele. Dziś jak co dzień wyglądała zjawiskowo. Choć ubrała się na czarno, by pokazać że jest w żałobie.

Rozamunda

Po tej nocy postanowiłam być dla niego bardziej wyrozumiała. Gdy już zjadł postanowiłam zajrzeć do teścia czy ten też już uporał się z posiłkiem. Gdy zobaczyłam że wszystko zjadł postanowiłam pochwalić.

- Chyba smakowało, skoro zjadłeś. Oby tak dalej.

- Oj dziecino. Myślisz że jak dajesz takie śniadanie to ktoś choćby okruszek zostawił.- Zaczęłam się śmiać, a on mi przytakiwał.

- Cieszę się że było dobre. Musisz więcej jeść.  Wybacz że to powiem, ale z Ciebie sama skóra i kości a niedługo ości ja nie będziesz się odpowiednio odżywiał.

- Wiem, wiem.- Spojrzał się na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Gdy już stałam w progu usłyszałam go.- Różo? Pójdziemy dzisiaj na space?- widać było że jest zmieszany. Nie ma żadnego przyjaciela z którym mógłby spędzać czas. Wiedziała że ta prośba trudno mu przyszła więc postanowiła się zgodzić.

- Oczywiście, a po spacerze moglibyśmy pójść do koni.- doszły ją słuchy że Kristofer uwielbia przebywać wśród koni. Podobno była to kiedyś jego pasja.

- Znakomicie.-Klasnął w dłonie, rozradowany i mi udzielił się jego entuzjazm.























Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro