Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Gabriel

Przycisnąłem ją mocniej do siebie i zacząłem iść po schodach na górę. Gdy już byłem w komnacie i chciałem postawić Róże zauważyłem że zasnęła. Wyglądała pięknie. Skąd ja to wiem? Po prostu czuję. Odkryłem pościel i delikatnie położyłem ją na łóżku. Sam położyłem się po drugiej stronie. Teraz jesteśmy małżeństwem, więc nie powinno być w tym nic niezwykłego że śpimy razem. Popatrzyłem się na mojego aniołka. Raz kozie śmierć. Przybliżyłem się do niej i objąłem ręką w pasie, po czym pocałowałem w czoło. Ona tylko coś zamruczała po czym się we nie wtuliła. Było mi tak dobrze, jak w niebie. Z tym przeświadczeniem zasnąłem.

Rozamunda

Chciałam się przekręcić na drugi bok, ale coś mi to uniemożliwiało. Było mi poza tym strasznie gorąco. Nie chciało mi się otwierać oczu. Może lepiej żebym tego nie zrobiła, bo to co zobaczyłam po prostu zwaliło mnie po prostu z nóg. Patrze się i co widzę? Gabriela!  Zastanawiam się przez chwilę co się wczoraj wydarzyło! Ale tak poza tym było mi przyjemnie koło niego. Czekaj, stop. O czym ja w ogóle myślę.

~ Jak widać jednak myślenie nie jest twoją mocną stroną.- zaśmiała się moja wilczyca. No nie tylko nie ona.

Próbuję wyplątać się z jego objęć ale on wcale mi tego nie ułatwia. Burknął coś przed nosem i jeszcze bardziej mnie do siebie przytulił. Postanowiłam działać. 

- Gabrielu.- powiedziałam. Nie zadziałało.

- Gabrielu!.- Krzyknęłam. Też nic. Sam się oto prosić.

- Gabrielu! Kradną mnie!- Od razu wyskoczył z łóżka jak oparzony. Patrzył się na wszystkie strony zdezorientowany. Potem jego wzrok spoczął na mnie. Był strasznie zbulwersowany, na co ja się zaśmiałam.

- Co to ma znaczyć?- spytał. Podchodząc do mnie.

- Jak to co. Nie moja wina że mnie przygniotłeś i nic do Ciebie nie docierało. Było mi strasznie gorąco.- Spojrzał się na mnie tym swoim czarującym uśmiechem.

- Mogę sprawić że będzie Ci jeszcze bardziej gorąco.- Od razu się zaczerwieniłam i odwróciłam głowę w inną stronę. Postanowiłam zmienić temat. Najlepiej przejść do ataku.

- A właściwie co ty tutaj robisz?

- Mieszkam. Tymczasowo.

- Nie oto pytam.- Powiedziałam butnie. - Chodzi mi o mój pokój. Skąd się tu wziąłeś.

- Nie uważasz że to oczywiste.

- A co w tym takiego oczywistego? Mhm?

- Przecież jesteśmy małżeństwem. - Po chwili jego głos stał się uwodzicielski. A on sam zaczął podchodzić w moją stronę.- Nie masz się czego wstydzić skarbie.- Za nim zdążył cokolwiek zrobić pobiegłam do łazienki i zaryglowałam drzwi. Towarzyszył mi przy tym jego śmiech. Postanowiłam jak najszybciej się przebrać.

Postanowiłam że ta suknia będzie odpowiednia. Wyszłam z łazienki. Ku mojemu zdumieniu był tam też Gabriel. Ubrany w czarny garnitur, widać że był odświeżony. Ale jakim cudem.

Gabriel

Czułem jej obecność, odkąd weszła do komnaty. Co dziwne przy  niej w ogóle nie czułem się skrępowany.

- Czemu nadal tu jesteś.- Spytała mnie nie ufnie.

- Rano już chyba to przerabialiśmy, a może chcesz żebym Ci to wytłumaczył bardziej szczegółowo. Dla mnie nie ma problemu. To jak kotku?

- Nie dziękuje.- bąknęła. Ja za to ruszyłem do drzwi. Otworzyłem je by ją przepuścić. Ale ona się na mnie tylko patrzyła. Uśmiechnąłem się do niej, po czym odchrząknąłem.

- Chyba czas na śniadanie, nie sądzisz? Chyba nie chcesz by zaczęli plotkować. Chodź mi to wcale, a wcale nie przeszkadza.

- O czym ty znowu pleciesz?

- Ja? O niczym skarbie.- Prychnęła na te słowo i wyminęła mnie w drzwiach. Zaśmiałem się z jej zachowania.



































Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro