Rozdział 17
Gabriel
Gdy ksiądz ogłosił nas mężem i żoną wydawałoby się że jest po wszystkim. Potem spojrzałem na Róże. Co mam zrobić. Pocałować? Nie mogę przecież zdjąć jej welonu. Wziąłem jej twarz w dłonie i pocałowałem moją oblubienice w czoło. Oczywiście przez ten materiał. Chwilę później rozniosły się wiwaty. Pierwszy podszedł do nas Rodryk.
- Mam nadzieję że będziecie szczęśliwi. Życzę wam wszystkiego dobrego.- Podszedł do córki i ją przytulił a mnie podał rękę. Potem była jego żona. Stanęła przy Róży i ją objęła.
- Niech się wam wiedzie drogie dzieci.- Potem uściskała także mnie. Trochę mnie to zaskoczyło, ale oddałem uścisk. Gdy się oddaliła, przybyli moi rodzice.
- Różo to jest mój ojciec Kristofer i matka Izabella.- Mój tatuś jak zawsze bardzo wylewny. Czujecie tą kpinę. Za to mama widać że naprawdę się ucieszyła. okazywała dużo zrozumienia, choć nie wiedziała co się tak na prawdę wydarzyło. Nagle ktoś klepnął mnie po plecach. To był Max a za nim cała reszta.
- Pewnie wyda się wam to już monotonne ale życzę wszystkiego najlepszego.- Oboje się zaśmialiśmy.
Rozamunda
To już koniec. Zaraz następnego dnia wyjadę stąd. Wjadę z mego domu, mego ustronia. mej oazy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę ile to wszystko dla mnie znaczy. Ale jak to mówią dopóty tego nie stracisz dopóki nie docenisz. Właśnie tak było ze mną. Trudno nie wolno się już oglądać wstecz, trzeba patrzeć w przyszłość. Tylko coś niewyraźnie się ona rysowała.
Nadszedł czas na pierwszy taniec państwa młodych. Gabriel poprowadził mnie na środek sali. jedną ręką trzymał moją dłoń, a drugą położył na mej tali. wywołało to dziwny dreszcz we mnie. Czułam się dość dziwnie, nie powiem. Przyciągnął mnie bliżej do siebie. Jego twarz zbliżyła się do mojej.
- Wyglądasz jak anioł. Od dziś będziesz moim aniołem, cara mija. - Spłonęłam rumieńcem gdy to usłyszałam. Nie spodziewałam się takich słów z jego strony. Zmieszałam się odrobinę. Nie wiedziałam co powiedzieć więc milczałam.Za to on zaczął mówić dalej.- Od teraz jesteś mym słońcem, mą duszą, mym światłem. Jesteś dla mnie jak najwspanialszy klejnot, który rozbłyśnie swym blaskiem tylko w mojej obecności. Jesteś promykiem w ciemne noce. Ciepłem w zimne. Będziesz mym sensem, mą jedyną, mą prawdziwą na zawsze.- W tedy muzyka przestała grać, a ja czuje że jestem czerwona jak piwonia. Boże Święty. Nie sądziłam że on okaże się romantykiem i poetą, a może to jest tylko wybieg. Nie ważne, nawet jeśli nie. Nic mnie to nie interesuje. Teraz zaczęłam tańczyć z ojcem. Musiałam uspokoić skołatane nerwy. Potem nadszedł czas na ojca Gabriela. Trochę się denerwowałam. Po chwili już stał przede mną. Ukłonił się lekko i wyciągnął dłoń.
- Mogę prosić?
- Oczywiście.- Podałam mu rękę i już tańczyliśmy. Widziałam z jaką intensywnością mi się przyglądał, dlatego odwróciłam wzrok w inną stronę.
- Bardzo się cieszę że mój syn znalazł wreszcie kobietę z którą postanowił spędzić resztę życia.
- Dziękuję.
- Pochodzisz z rodziny królewskiej. Czy popełnię nietakt jeśli spytam dlaczego wybrałaś Gabriela. Na pewno nie był on jedyny starający się o twoją rękę. Tylko odpowiedz mi szczerze proszę Cię oto.- Nie wiem czemu ale czułam że mogę mu zaufać. Postanowiłam nie kłamać, bo czyż ktoś kazał mi milczeć. Nie! Więc postanowiłam obdarzyć mojego teścia zaufaniem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro