*37*
Grupa wpatrywała się się w martwe trupy leżące przed nimi. Carol wciąż płakała, a reszta nadal nie doszła do siebie po tym co tu się niedawno wydarzyło.
-Mamo!- Beth z rozpaczą podbiegła do jednego z ciał i kucnęła przy kobiecie, którą przyciskało inne zwłoki. Chciała dotknąć ją, ale nagle trup ocknął się i złapał Beth za ramie. Dziewczyna zaczęła krzyczeć i próbowała czołgając się do tyłu wyrwać z uchwytu jej martwej matki, ale sztywny ciągnął ją do siebie. Jason szybko zareagował i podbiegł do blondynki. Wbił nóż w czaszkę trupa po czym objął Beth odciągając ją od tego miejsca. Maggie podeszła do swojej siostry i wzięła ją w objęcia prowadząc ją w stronę domu by ją uspokoić oraz aby nie musiała już patrzeć na to wszystko.
Shane doskoczył do Hershel'a oskarżając go, że przez ten cały czas wiedział gdzie jest dziewczynka. Starszy mężczyzna zaprzeczył i wyjaśnił, że to Otis prawdopodobnie umieścił ją w stodole zanim umarł i tylko on to wiedział. Po czym starszy mężczyzna ze złością oznajmił, że grupa Ricka ma opuścić farmę i to jak najszybciej. Rick posłał przyjacielowi mordercze spojrzenie oskarżając go, że to przez niego muszą teraz stąd odejść. Shane jedynie zakpił z jego nieudanej dyplomacji oraz spytał czy on na serio zgodziłby się by jego grupa musiała spać przy stodole pełnej chodzących trupów tylko po to by udobruchać Hershel'a aby pozwolił im tu zostać. Skrytykował jeszcze jego decyzje o kontynuowaniu poszukiwań Sophie kiedy on mówił że nie warto już tego było robić. Zaczął wyśmiewać jak byli głupi i naiwni myśląc, że dziewczynka może nadal być żywa, że mogła tyle czasu przeżyć w lesie sama. Rick patrzył na przyjaciela nie dowierzając w to co on mówi, nie potrafił zrozumieć kim on się teraz stał, nie poznawał go.
Grupa zdecydowała się pochować Sophie oraz matkę Beth, a resztę ciał spalić. Wykopali groby niedaleko domu i zebrali się by uroczyście pożegnać zmarłych. Później po pogrzebie gdy wszyscy się rozeszli Andrea razem z Tdog'em wzięli jeepa i wywieźli resztę ciał wystarczająco daleko aby spalić je i nie przyciągnąć tym sztywnych na farmę.
~~~~
-Martwię się o Beth.- Jason spojrzał w kierunku domu Grenne'ów opierając się o drzewo. Amara spojrzała na niego z smutkiem.
-Idź, zobacz jak się czuje.- poradziła ciemnowłosa. Jason spojrzał na Amare, która pokiwała głową zachęcając go by to zrobił po czym chłopak odepchnął się od drzewa i poszedł w kierunku domu Green'ów. Amara odprowadził go spojrzeniem aż zniknął za drzwiami budynku.
Rogers przeniosła swój wzrok na kampera gdzie w środku siedzi Carol. Tyle czasu i poświecenia w próbie odnalezienia Sophie poszło na marne. Ale Amara nie żałowała tego i zrobiła by to ponownie gdyby dało to chociaż płomyczek nadziei na znalezienie małej.
-Amara!!
Od strony domu dobiegło nawoływanie jej imienia. Kobieta odwróciła się i zobaczyła jak Jason gestem reki macha do niej by przyszła do domu. Wyraz twarzy piwnookiego był poważny, coś musiało się stać.
Gdy Rogers poszła sprawdzić o co chodzi, okazało się że Beth nagle zemdlała. Nie wołali by do tego Amary, ale Hershel gdzieś nagle zniknął i nie wiedzieli co zrobić. Rick z Glenn'em postanowili wyruszyć aby poszukać starszego mężczyzny. Postanowili wybrać się do miasta gdzie mógłby się udać i spróbować go tam znaleźć aby móc zabrać go na farmę.
Beth dostała gorączki, oraz kilku innych ciężkich objawów. Amara zbadała ją i stwierdziła że dziewczyna dostała szoku. Położyła ją na boku gdyby doszło do jakiś napadów. Zapytała Maggie oraz Gadriel'a czy mają jakieś środki uspokajające czy cokolwiek o podobnym składzie, nawet antydepresanty nadałyby się oraz czy mają coś na gorączkę i na wzmocnienie organizmu. Maggie zaprowadziła ciemnowłosą do innego pokoju, w którym jej ojciec trzyma tu swoje rzeczy. Najstarsza z córek Hershel'a miała nadzieje, że Amara coś pomocnego tu znajdzie bo sama nie potrafiła rozeznać się w tego typu rzeczach. Niestety mimo przeszukania wszystkiego ciemnowłosa niczego co mogłoby się nadać nie znalazła. Dlatego nakazała by przynajmniej jedna osoba czuwała przy dziewczynie i gdyby coś się działo niech położą ją na boku z lekko zgiętymi kolanami. Maggie roztrzęsiona zapytała ciemnowłosą czy życiu jej siostry coś zagraża. Kobieta uspokoiła ją mówiąc, że blondynce nic nie będzie, a ona zajmie się nią. Po czym ciemnowłosa opuściła dom aby pójść do lasu i poszukać roślin, które mogłyby pomóc dziewczynie.
-Hej, co z Beth? - zaczepiła ją Lori.
-Jest w szoku. Nie mają żadnych lekarstw by jej pomóc wiec idę do lasu czegoś poszukać.
-Nie zapomnij zabrać ze sobą broni. Uważaj na siebie.- powiedziała szczerze kasztanowłosa, a Amara skinęła ze zrozumieniem głową po czym szybkim krokiem poszła do swojego namiotu aby wziąść potrzebne rzeczy, torbę, pistolet oraz nóż po czym wyruszyła do lasu.
Amara przebiegła obok drzew gdzie Daryl oddalony od reszty ma rozbity tu swój namiot. Mężczyzna jest zły, że wszelkie poświecenia w poszukiwaniu Sophie poszły na marne. I to go dobijało, dziewczynka cały czas była w stodole i była martwa. Kusznik zauważył jak niedaleko przebiegła Amara i wbiega prosto do lasu. Zastanawiał się co się stało i po co poszła do lasu. Zerknął w kierunku domu Greene'ów, a później ponownie w miejsce gdzie zniknęła miedzy drzewami ciemnowłosa. Bił się z chęcią podążenia za nią, ale został w miejscu. Miał dosyć szukania ludzi, inni nie doceniali jego wysiłków. Jedynie Carol była wdzięczna mu za to co robił dla jej córeczki nawet gdy został przez to ranny. Była jeszcze Amara, ale uznał że ona po prostu jest miła, nic więcej. Bo czemu miałaby go doceniać?
Zanim Rogers znalazła odpowiednią roślinę minęło trochę czasu i oddaliła się naprawdę spory kawał od farmy, znacznie dalej niż do tej pory się zapuściła, nawet gdy była z Daryl'em. Martwiła się, że zdrowie Beth mogło się jeszcze bardziej pogorszyć. Szybko spakowała do torby rośliny i truchtem zaczęła biec przez las w stronę drogi powrotnej na farmę. Gdy przyspieszyła i przebiegała obok blisko rosnących ze sobą drzew nie zdążyła zarejestrować gdy sztywny, który leżał pod drzewem wyciągnął swoje ręce słysząc jak ona się zbliża i złapał ją za kostkę. Kobieta krzyknęła zaskoczona i upadła na ziemie. Sztywny zaczął ciągnąć ją za nogę aby wgryźć się swoimi zepsutymi zębami w jej ciało. Ciemnowłosa przeniosła się na plecy i zaczęła wierzgać nogami. Sztywny charczał mocno ją trzymając. Amara widząc że nie da rady oswobodzić swoich nóg z jego stalowego jak na umarlaka chwytu wyciągnęła z kabury broń i strzeliła mu prosto w głowę. Puścił ją, a ona mogła powoli wstać.
-I co palancie?- zapytała trupa z zwycięskim uśmiechem na twarzy po czym odwróciła się i chciała kontynuować drogę powrotną. Ale gdy się odwróciła zobaczyła jakiegoś faceta, który był tuż za nią. Zanim zareagowała ten zamachnął się i ją uderzył. Jedynie co ciemnowłosa poczuła to okropny ból głowy oraz że upada, a później następuje ciemność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro