*35*
Rozkojarzona Amara podążała za Daryl'em. Niczego do tej pory nie znaleźli. Coraz bardziej ciemnowłosa myślała nad tym, że dziewczynka już przepadła i jej nie odnajdą. To było przykre dla niej, a nie mówiąc już co mogła czuć jej matka. Rogers usłyszała szelest i obróciła głowę w kierunku jego źródła nadal idąc przed siebie. Ptaki wzbiły się w powietrze, to one narobiły hałasu, który zwrócił uwagę kobiety. A to nie było dla niej korzystne bo nie zauważyła, że Daryl zatrzymał się przez co wpadła prosto na jego plecy. Stęknęła gdy w niego uderzyła po czym upadła do tyłu na tyłek. Miała pecha bo gdy próbowała zamortyzować upadek rękoma jedna z jej dłoni natrafiła na kamień z szorstkimi zakończeniami. Rozcięła sobie nim wierzch dłoni. Syknęła i złapała się za nią przyciskając ją do klatki piersiowej. Przyjrzała się rozcięciu, które zaczęło już krwawić. Rana nie była aż tak poważna aby było trzeba ją zszyć, ale i tak piekło jak cholera.
-Co ty do cholery wyprawiasz?- brązowowłosy odwrócił się do niej zirytowany. Ale kobieta nie spojrzała na niego.
-Nic mi nie jest.- wyprzedziła zanim zdążył zapytać skąd ta krew.- Zagapiłam się.
Jego wyraz twarzy złagodniał gdy zauważył że jest ranna, choć to niewielkie draśniecie. Ukucnął przed nią, wziął jej skaleczoną dłoń w swoją i wyjął z tylnej kieszeni bandanę. Zaczął obwiązywać jej ranę aby zatrzymać krwawienie. Amara była zaskoczona jego troską oraz tym jak bardzo był przy tym delikatny. Obserwowała jego skupioną twarz lekko się uśmiechając i z rumieńcem na twarzy spowodowany jego bliskością. Gdy skończył podniósł swój wzrok i spotkał jej ciemnobłękitne tęczówki, które były cały czas skupione na nim.
-Co?- zapytał nie rozumiejąc czemu się tak szczerzy, ale gdy zauważył jej lekko zaczerwienione policzki zdał sobie sprawę, że są cholernie blisko siebie. Puścił jej dłoń i wstał cofając się o krok. Odchrząknął i wyciągnął w jej kierunku dłoń. Ciemnowłosa chwyciła go zdrową ręką, a on podciągnął ją i pomógł jej wstać.
Amara zerkała na niego idąc z nim ramie w ramie gdy ruszyli dalej w drogę. A gdy ich spojrzenia skrzyżowały się oboje szybko odwrócili wzrok.
-Oprócz polowań, które jak sądzę lubisz, czy jest coś jeszcze co sprawia ci przyjemność?- zapytała po paru minutach ciszy ciemnowłosa mając nadzieje na rozpoczęcie jakiejś rozmowy. Chciała bliżej go poznać, a za wiele o nim nie wie, właściwie to prawie nic. Tylko to że miał brata Merle, który podobno był typkiem spod ciemnej gwiazdy.
-Patroszenie zwierząt, a później ich jedzenie.- właściwie to nie był zbyt chętny do prowadzenia tej rozmowy.
Ciemnowłosa uniosła brwi, ale i tak się uśmiechnęła. Może to trochę dziwne, ale ważne że przyznał że coś lubi, to już jakiś postęp.
-Fajnie, a jest coś jeszcze?
-Strzelanie z kuszy i nieirytujący ludzie.
-Mam nadzieje że nie jestem z tych co cie irytują.- trąciła go zaczepnie ramieniem. Daryl spojrzał na nią z ukosa.
-Może.- powiedział i dalej milczał.
-Powiedz coś jeszcze.- poprosiła go.- Rozumiem że jesteś trochę introwertyczny i nie jesteś typem, który lubi dzielić się tym co myśli, ale ja nie gryzę i nie osadzę cie jeśli powiesz coś więcej niż kilka słów, nawet jeśli mi się to nie spodoba.
-Lubie cisze wiec daruj sobie tą gadkę, nie jesteśmy psiapsiółkami.- przyspieszył kroku.
-Ah, ale ty masz ciężki charakter.
-Jeśli coś ci nie pasuje możesz sobie iść.
-Dobra.- powiedziała i zatrzymała się, on też to zrobił i spojrzał na nią z miną czy ona mówi poważnie.- Żartowałam, nigdzie się nie wybieram. Ale skoro lubisz cisze, uszanuje to i będę milczeć. Zadowolony? Nie chce się z tobą kłócić.
Kusznik skinął głową i ruszyli dalej. Wewnętrznie uśmiechnął się sam do siebie. Ta kobieta jest na prawdę trudna do zrozumienia, ale podoba mu się, pomyślał. Nie chciał jej do siebie zrażać, ale jakoś nie wychodziła mu rozmowa. A nie miał tak na prawdę niczego do zaoferowania. Miał beznadziejne życie, nie chciał jej tego mówić. To mogłoby ją jedynie odepchnąć i mogłaby zrozumieć że jest nic niewartym prostakiem, którego nikt nigdy tak na prawdę nie kochał. Bo przecież nikt nie kocha Dixon'a.
~~~~
Amara poczuła dobrze jej znaną przyjemną woń. Podążyła za nią i zobaczyła rozłożysty krzew z zielonkawymi gałązkami liśćmi oraz białymi obfitymi kwiatami. Zbliżyła się do rośliny i zerwała kwiat po czym zaciągnęła się ich zapachem, który tak bardzo lubi. Właściwie to uwielbia tą roślinę najbardziej z wszystkich kwiatów.
Daryl podszedł do niej nie rozumiejąc co ona wyprawia. Amara zerknęła na niego z lekkim uśmiechem.
-To moje ulubione kwiaty.- wyjaśniła, a mężczyzna skinął lekko głową rozumiejąc już.
Ruszyli dalej, a ciemnowłosa dalej trzymała w dłoni zerwany kwiat.
W pewnym momencie natknęli się na cześć lasu gdzie był nieduży spadek w dół oraz gdzie u podnóża znajduje się koryto rzeki, które prawie wyschło tworząc błoto. Daryl postanowił że pierwszy powoli zejdzie, a później zrobi to Amara. Gdy ostrożnie stanął już na dole przy brzegu spojrzał w górę i skinął głową dając znak, że ciemnowłosa może zacząć schodzić. Po czym spojrzał na drugą stronę gdzie drzewa były znacznie przerzedzone i były niższe. Rozglądał się szukając sposobu by nie musieć przechodzić przez koryto aby nie upaprać się w błocie, nie że mu to by jakoś specjalnie przeszkadzało. Nigdy jakoś nie dbał o swój wygląd, w sumie nie musiał, a w takim świecie jak teraz tym bardziej go to nie obchodziło. Był zbyt zajęty obserwacją i nie zauważył że Amara miała trudności z ostrożnym zejściem z wzniesienia. Nagle przyspieszyła kroku nie mogąc zatrzymać się albo chociaż spowolnić. Nie kontrolowała tego gdy zaczęła zbiegać z góry i była pewna że będzie miała twarde lądowanie oraz prawdopodobnie wpadnie prosto w koryto rzeki.
-Daryl!- zawołała spanikowana, a gdy kusznik obrócił głowę by spojrzeć czemu go nawołuje ciemnowłosa wbiegła centralnie w niego i oboje wylądowali twarzami w błocie.
Amara podniosła się na łokciach i zaczęła wycierać twarz z błota aby móc zobaczyć cokolwiek. Usłyszała obok siebie jak brązowowłosy ciężko wypuścił z siebie powietrze jakby próbował się uspokoić. Ciemnowłosa zerknęła na niego, a ten posłał jej zirytowane i gniewne spojrzenie. Posłała mu przepraszający uśmiech po czym spróbowała się podciągnąć. Miała z tym trudności ponieważ gdy podtrzymywała się rękoma one wtapiały się w niestabilną powierzchnie jakby błoto ją wciągało. Gdyby ktoś z boku ich obserwował to miałby niezły ubaw widząc jak nieporadnie próbują wstać.
-Co ty odwalasz?!- warknął w jej stronę.- Jesteś dzisiaj ofiarą losu.
Prychnęła oburzona na jego określenie i niemiły ton.
-Uprzedziłam cie, wiec miałeś czas aby zrobić unik zanim na ciebie wpadłam, palancie.- spojrzała na niego spod byka po czym bez namysłu wzięła garść błota i rzuciła nim mu prosto w twarz. Zaśmiała się widząc jego minę i niedowierzanie że naprawdę to zrobiła.
-Zapłacisz za co.- zagroził. Wiedziała że nie zrobi jej krzywdy, ale mimo to z trudem podniosła się i próbowała biec choć przez sięgające jej do kolan błoto wyglądało to jak ruchy w zwolnionym tępię, jak wyścig żółwi. Daryl też podniósł się i próbował sięgnąć ją rękoma. Wyglądało to naprawdę komicznie. Ciężko było zrobić jakikolwiek krok do przodu nie ryzykując przy tym upadku ponownie w błoto.
Ale w końcu się udało. Amara wygramoliła się jako pierwsza na brzeg po czym zaczęła biec, ale długo to nie trwało bo Daryl złapał ją za łydkę i pociągnął przez co upadła.
-Nigdzie się nie wybierasz.- warknął i odwrócił ją przodem do siebie. Kobieta nie mogła powstrzymać się, zaczęła śmiać się jak opętana. Brązowowłosy właściwie to nie przemyślał co miał zamiar zrobić jej by się jej odwdzięczyć za tamto wiec po prostu puścił ją i usiadł kręcąc głową na boki, a uśmiech błądził mu po twarzy. Patrzył jak ciemnowłosa leży i się śmieje.
Tkwili tak kilka minut w jakże nie poważnej sytuacji. Aż w końcu Amara uspokoiła się i podniosła się do siadu nadal patrząc na kusznika z rozbawieniem.
-Miałaś zły sen.- stwierdził Daryl. Radość na twarzy ciemnowłosej prysnęła jak bańka mydlana. Kobieta westchnęła i przytaknęła głową.
-Wybacz za tamto, jestem dzisiaj jakoś rozkojarzona.- wyjaśniła.
-Twoja nieporadność potrafi być urocza.- Amara spojrzała na niego uważnie czy aby na pewno się nie przesłyszała. Daryl zbystrzał po chwili gdy zdał sobie sprawę co właśnie powiedział.- Ja... -zaciął się próbując wybrnąć z tej jakże dziwnej dla niego sytuacji.
-W porządku, nie tłumacz się.- wyprzedziła go posyłając mu przyjacielski uśmiech.- Za dużo błota się najadłeś.- zażartowała. Daryl zaśmiał się nerwowo dziękując jej w myślach że nie musiał ciągnąć tego, a ona obróciła to w żart.
Podnieśli się w końcu z ziemi. Mimo że Amara zażartowała z tamtej sytuacji to i tak czuć było napięcie miedzy nimi. Ciemnowłosa czuła że Dixon stał się spięty po tym co powiedział wiec zaproponowała że mogą już wracać na farmę, a i tak na dzisiaj wystarczająco dużo przeszukali terenu. Należy im się odpoczynek i doprowadzenie siebie do porządku. Daryl był przychylny jej słowom wiec ruszyli w drogę powrotną, ale tym razem ominęli koryto rzeki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro