ROZDZIAŁ PIĄTY
Po niespełna dwudziestu minutach całą piątką stali już przed dziesięciometrowymi drzwiami z marmuru. Gdyby nie Piper i Annabeth chłopcy z pewnością wpakowaliby się do środka cudem unikając uderzanych w nich piorunów. Dziewczyny postanowiły zapukać, ale nie słysząc odpowiedzi weszły do sali obrad, w której była większa część głównej Dwunastki, a także Hades i kilku innych niezidentyfikowanych gości, którzy chodzili w tą i z powrotem wymieniając się uwagami.
Jason odchrząknął zwracając na siebie uwagę Aresa i Hefajstosa, którzy dyskutowali pomiędzy sobą o jakiejś rzeczy, którą bóg wojny nazwał „odjechaną".
- Ach, dzieciaczki! Jak ja was nie lubię! - westchnął wyżej wspomniany. Poprawił swoje przyciemniane okulary, po czym zdejmując skórzaną kurtkę usiadł na tronie obsypanym czaszkami. A Nico myślał, że tylko jego ojciec ma takie upodobania.
- Yyy... Przyszliśmy w sprawie tych dziwnych burz i chcieliśmy zapytać, czy... - zaczęła Piper, ale przerwał jej Zeus, który zasiadłszy na swoim krześle (tylko tym córka Afrodyty mogła określić dziwnie wystrojony, obity skórą fotel z tu i ówdzie wystającymi piórami) ze zirytowaną miną zaczął mamrotać do siebie różne przekleństwa w co najmniej trzech językach, na co Hera zakryła sobie usta w szoku i wyszła nie chcąc tego słuchać.
- Wszystko na mnie, tak? To nie moje pioruny, do jasnej...! Czemu nie zrzucicie tego na Hekate? Przecież ona swoją magią może zrobić wszystko. - warknął zakrywając dłonią oczy.
- Bo, ojcze, to nie jej wina. Już ci mówiłem... - powiedział wysoki blondyn z niesamowicie niebieskimi oczami. Siedział na ziemi i flirtował z brunetką o zielonych oczach, która prawdopodobnie byłą Afrodytą.
- Ty i te twoje przepowiednie. - burknął Pan Nieba.
W tym samym czasie Atena (wysoka blondynka z oczami w kolorze burzy, niesamowicie przypominająca Annabeth) zerwała się z miejsca i razem z sową lecącą tuż za nią podeszła do niego. Wyszeptała mu coś do ucha, na co ten spojrzał na nią jak na wariatkę.
- Jesteś pewna? - powiedział dobitnie, a ona energicznie pokiwała głową. - Dobrze, w takim razie... Apollinie, moja męczyduszo – westchnął – Jaka jest ta przepowiednia?
Bóg sztuki odchrząknął i wstając na równe nogi pociągnął za sobą również Afrodytę.
- To nietypowe, bo... Chodzi o to, że znam tylko strzępki zdań, pojedyncze słowa takie jak: miłość, śmierć, demony, Dylan... O'Brien, góry, południe, Chaos, siódemka... i Juliett Catharsin... Ale nie mam pojęcia, o co chodzi. - mruknął, na co Zeus wydał z siebie zduszone przekleństwo, narzekając na niepotrzebne zawracanie głowy.
- Hej, ale ja przecież znam Juliett! - krzyknęła nagle rozpromieniona Afrodyta. - Bardzo miła dziewczyna! W dawnych czasach, niech pomyślę... trzy tysiące lat temu? Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, ze względu na to, jak wiele nas łączy. I, och, chyba wiem, o co może chodzić w tej „przepowiedni"... - urwała ze zrozpaczoną miną – Julieth jest demonem o dość dziwnej mocy... jednej z najsilniejszych. Jako jedną z nielicznych można przypisać ją do grupy „dobrych", a także zachowała swoje własne ciało, z którym się, jakby to powiedzieć, urodziła.
Widząc niezrozumiałe miny herosów Atena pośpieszyła z wytłumaczeniem.
- Zazwyczaj istoty mroku ogarnięte są rządzą władzy i chaosu. Większość z nich ginie, a ich „śmierć" i „odnowa" trwa około siedem dni, przez co po tygodniu wychodzą z otchłani (to coś jak Podziemie, ale nie strzeżone. To zwykła pustka). Opętują przypadkowe osoby, lub osoby mające do tego predyspozycje, by mogli poruszać się po ziemi. Zazwyczaj ich celem jest jak największe zadanie bólu, choć są też takie, które praktykują rozdawanie życia czy pomaganie w reinkarnacjach. Oczywiście, nie za darmo. Demony zazwyczaj chcą zapłaty lub przysługi. - na koniec blondynka odchrząknęła. Poprawiła swoją fryzurę i zasiadając na swoim tronie (czytaj: stosie książek z małym stoliczkiem obok) spojrzała wyczekująco na półbogów.
- Skoro są tacy niebezpieczni to czemu się nimi nie zajmiecie, lub chociażby my, żeby zatrzymać ich w tej... Otchłani. Można by ich tam uziemić i po kłopocie, bo rozumiem, że to oni są zagrożeniem, zgadza się? - wytknął Jason, jakby to wszystko było oczywiste.
Do pomieszczenia wszedł dobrze wszystkim znany dyrektor obozu.
- Gdyby to było takie łatwe, bachory, to po pierwsze nikt by nie istniał, bo to oni dzięki swojej wyobraźni to wszystko stworzyli (tak mówią legendy), a po drugie było by tutaj nudno. Poza tym, bogowie nie mieszają się w sprawy demonów, bo są one niemożliwie potężne. Wolimy się od nich... odseparować. - Dionizos przeszedł obok nastolatków i zniknął im z pola widzenia wchodząc do jakiegoś pomieszczenia po lewej.
Piper pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Czyli... Co? Co mamy robić? Przecież oni są niebezpieczni!
- Kotku, nie zakładaj od razu najgorszego. - odezwała się ze spokojem matka dziewczyny - Juliett to bardzo mądra dziewczyna. Jest opiekunką inteligencji, zdrady, słabości, grzechu, namiętności, zdrady, pokusy... i okrutnej prawdy. I nawet ja muszę przyznać, że jest niezwykle piękna. - westchnęła z utęsknieniem – Jest nieco szalona, więc uważajcie na nią. Pierwsza zasada przetrwania w jej obecności to kulturalne przywitanie się i bycie uprzejmym. Na samym początku, oczywiście, bo z tego, co wiem to ona lubi ludzi sarkastycznych.
Leo oblizał usta z namysłem. Nie miał ochoty iść na tą misję, ale charakter Juliett opisywany przez Afrodytę brzmiał nieźle. Miał ochotę spotkać tą osobę.
- A co z tym... Dylanem O'Brien'em? To jest też demon? - zapytał wreszcie. Męczyła go też sprawa słowa „Chaos" zawartego w przepowiedni. Ani trochę mu się ono nie podobało.
- Och, nie mam pojęcia. Powinniście najpierw udać się do Catharsin, a potem po tego Dylana. Wątpię, by to on był waszym wrogiem. Gorzej z Chaosem...
- Racja, od dawna miałem wrażenie, że szykuje się kolejna wielka wojna i rozlew krwii... - przerwał bogini miłości Ares, na co ta skwitowała to zniesmaczonym prychnięciem.
- Taa..., tracę kontrolę na Tartarem. - dodał ponuro Hades – Być może Pierwotny się wybudza, a wy macie go powstrzymać? To by tłumaczyło te katastrofy przyrodnicze.
Jason zmarszczył brwi i poprawił okulary na swoim nosie, posyłając bogowi umarłych nieufne spojrzenie.
- Jakie katastrofy? Chodzi ci o te błyskawice i...
- Ależ nie. - przerwał mu Hefajstos, który zawzięcie oglądał plany jakiegoś budynku i całkowicie nie zwracając uwagi na rozmowę toczącą się na około niego. Można powiedzieć, że słuchał tylko jednym uchem – Artemida musi biegać po lasach ze swoimi Łowczyniami i szukać nimf, a także namawiać zwierzęta do wyjścia z kryjówek. Posejdon przyjmuje pod swój, obsypany glonami dach Nereidy i pomniejsze boginki wody, a Demeter cały czas przesiaduje w Podziemiu uspokajając swoją córkę, gdy jakiś potwór wbiega do jej ogrodu z miną „Zamierzam Ciebie zgwałcić!", przez co rośliny na ziemi nie chcą rosnąć.
Wyliczył wzruszając przy okazji ramionami. Zwinął swój projekt i oparłszy się o jedną z metalowych części swojego tronu, zamknął oczy. Hades pod koniec jego monologu (w momencie, w którym bóg kowali wspominał o gwałcie) wstał jakby Posejdon wrzucił mu za kołnierz jego czarnej koszuli żywą rybę i przeniósł się cieniem do, jak można się domyśleć, krainy umarłych.
- Dobrze... Skoro omówiliśmy już najważniejsze sytuacje... - powiedział z chłodnym dystansem Zeus – Przejdźmy do planowania waszej wyprawy.
- Och, ja to z chęcią zrobię! - zaoferował się Apollo, na co bóg piorunów westchnął cierpiąco i uniósł ręce jak do modlitwy błagając o siłę od istot wyższych. - Musicie udać się na południe, w góry, gdzie znajdziecie demonicę, a ona zaprowadzi was do tego Dylana. Myślę, że właśnie wtedy przyjdzie czas na powstrzymywanie Chaosu przed zniszczeniem świata, no ale... Na tą misję będziecie musieli wyruszyć w siódemkę. Jason, Leo, Percy, Nico i Piper, a później dojdą jeszcze Dylan i Juliett.
- Co?! Nie możesz sobie wybrać kogoś innego tylko mojego syna tam wysyłasz?! Już raz umarł! - oburzył się Hefajstos. Valdez jedynie się zaśmiał na dobór słów ojca.
- Przykro mi. Tak ma być, wyczuwam to w swojej lirze. Wyczuwam w niej także pomysł na haiku! - rzucił z szerokim uśmiechem bóg słońca.
Właśnie ten moment herosi wybrali sobie na dyskretne wyjście z Olimpu w akompaniamencie przekleństw innych bóstw na beznadziejną sztukę Apollina i szybkie udanie się w stronę schroniska Ernie'ego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro