Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ DRUGI

W niedzielę, dwa dni po niespodziewanej i zdecydowanie podejrzanej burzy, a także utraty przytomności przez Rachel Elizabeth Dare do obozu przyjechali ambasadorzy z Nowego Rzymu z kilkoma gośćmi, którzy chcieli się spotkać ze swoimi greckimi przyjaciółmi lub po prostu kogoś odwiedzić. W skład przedstawicieli wchodzili Frank Zhang, Hazel Lavesque i Jason Grace, na którego widok najbardziej ucieszyła się najbardziej Piper – najmniej wyniosła i samolubna z córek Afrodyty.

Jeszcze tego samego dnia odbyła się narada grupowych włącznie z przybyłymi Rzymianami, która wyjątkowo miała miejsce w szpitalu polowym ze względu na stan wyroczni. Nico zajął wtedy miejsce na krześle tuż obok niej i wpatrując się w nią jakby to miało jej przywrócić zdrowie lub jakby nie był zdecydowany, czy chwycić ją za rękę, ale nikt nie zawracał sobie nim głowy. Pozostali, w tym także Pan D który wyjątkowo wykazał jakąkolwiek chęć przebywania w tym miejscu, rozsiedli się na około, przez co Will Solance, lekarz nadzorujący, a także grupowy domku numer 7 ciągle narzekał, że siedząc tu przeszkadzamy w odpoczynku pacjentki, a także uniemożliwiamy jej szybki powrót do zdrowia, ale nikt za bardzo się nim nie przejmował. Niemal każdy zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, choć byli tacy, którzy zamiast słuchać wykładu Chejrona na temat nowego zagrożenia woleli sprawdzać czy 30 wyżutych gum przyczepionych do butów da radę utrzymać ich ponad ziemią pod niemożliwym kontem wychylenia.

- TRAVIS, CONNOR! Wytłumaczcie mi, o czym mówiłem? - zirytował się centaur.

Bliźniacy wymienili rozbawione spojrzenia, po czym odpowiedzieli w równym czasie.

- Ależ, panie Kotlecie. Skoro pan to powiedział, to naturalnie powinieneś to pamiętać, czyż nie? - na słowo „kotlet" większość osób parsknęła śmiechem do swoich kubeczków z oranżadą rozdanych parę minut wcześniej przez Katie Gardener, grupową domku Demeter, która w tym momencie jako jedna z nielicznych wzdychała z politowaniem.

- Chłopcy, bądźcie poważnie chociaż przez 10 minut... - zaczęła Annabeth, która była na tyle przytłoczona sytuacją, że nie mogła wysilić się choć na mały uśmiech, patrząc na to, jak Stole'owie odsłaniają na nadgarstkach zegarki i ustawiają stoper - ... Lub po prostu siedźcie cicho.

- Chejronie, co z tymi notatkami? Możesz powtórzyć? - zapytała Piper z miejsca tuż obok Clarisse la Rue, córki Aresa, która chyba po raz pierwszy nie wymachiwała swoim sztyletem na naradzie, a jedynie patrzyła nieufnie na oranżadę odstawioną na pobliski stoliczek. Nie tknęła picia, a jej mina mówiła „Jeżeli misja mnie nie zabiła, to z pewnością zrobi to ta trucizna wypalająca komórki mózgowe".

Centaur westchnął i spojrzał kontem oka na wichurę szalejącą bezustannie za oknem. Z racji na pogodę zajęcia w ostatnich dniach zostały zawieszone, z czego większość się cieszyła (oprócz Jasona i Percy'ego – oni mieli ochotę powalczyć na miecze na arenie).

- Dwa dni temu Nico przyniósł mi notatki, jakie zrobił spędzając większość czasu u Rachel. - tu wszyscy jednocześnie spojrzeli na Nica, który zdawał się nie słyszeć rozmowy, a jedynie zajmował się obserwowaniem dziewczyny leżącej tuż obok niego. Wzrok Piper i bliźniaków był chyba najbardziej dwuznaczny a Annabeth jakby badawczy. - Przejrzałem je i doszedłem do wniosku, że Elizabeth nie świadomie rysowała obrazy i mówiła słowa kluczowe do przepowiedni. To musi być naprawdę groźny przeciwnik biorąc pod uwagę to, jak niepokoi się duch Delf. Na razie nie jestem pewny, co mamy zrobić, ale przydałaby się pomoc boga Apollina.

Gdzieś nad nimi w kopułę trafił piorun.

- Niektórzy bogowie spotykają się na Olimpie, omawiając te dziwne warunki pogodowe. - powiedział jakby od niechcenia Dionizos – Bo pioruny z pewnością nie są Zeusa. Nie widzieliście? Jak się im przyjrzycie możecie dostrzec bardzo jasny fioletowy odcień.

Wszyscy jak na zawołanie obrócili się w stronę okna, a piorun uderzył kilka sekund później tuż nad polem truskawek, tworząc niebezpieczne pęknięcia w kopule. Annabeth widząc to od razu zerwała się z miejsca i ruszyła w stronę drzwi.

-Trzeba ewakuować Obóz! Jeszcze trochę a burza przedrze się do nas, a jesteśmy jej głównym celem! Potrzebujemy ochrony! - krzyknęła, ale zagłuszył ją wiatr nagły deszcze po wyjściu z lecznicy.

- Czekaj! Mnie też gdzieś schowaj. - rzuciła niemrawo Clarisse i pobiegła za nią odprowadzana zdziwionymi spojrzeniami. Wszyscy zdawali się mieć takie samo pytanie. Córka Aresa prędzej rzuciłaby się przed błyskawice niżeli się ukryła.

- Dobrze, w takim razie wszyscy ewakuują Obóz i przewożą ich... eee... Chejronie? Dokąd ich przewożą? - zapytał Will. Wstał ze swojego krzesła i zaczął pakować wszystkie swoje przyrządy medyczne w międzyczasie prosząc Percy'ego o zawołanie jego współmieszkańców.

- Jeżeli panna Chase ma rację i herosi są głównym celem tej burzy to musimy was ukryć pośród śmiertelników. Najlepiej by było, by ukryć wasz zapach. Ellen, mogłabyś takie coś zrobić z rodzeństwem? Na bazie mgły. - zwrócił się do grupowej domku Hekate, dwudziestego, Lou Ellen.

Ta chwilę się zastanowiła mrużąc oczy, po czym wstała i biegiem ruszając w stronę swojego domku, który był praktycznie po drugiej stronie Obozu. Po drodze zdążyła jeszcze kiwnąć potakująco.

Chejron wydał rozkazów, czyli między innymi taki, by Jason spróbował okiełznać błyskawicę poza terenem obozowiska, ale gdy tylko podjął próbę, został porażony. Zazwyczaj nie robi mu to różnicy, ale teraz czuł się dziwnie otumaniony i najprawdopodobniej nie doszedłby do swojego domku, żeby się spakować, bez pomocy swojej dziewczyny, Piper.

Zaraz po powrocie syna Posejdona do szpitala polowego wraz z dziewięciorgiem synów Apolla (dziewczyny zostały, by spakować siebie i chłopaków w domku) Will rozkazał swojemu rodzeństwu przenosić pacjentów do VAN-a Argusa, który miał odbyć pierwszą turę z chorymi w stronę hotelu najbliżej położonego przy Empire State Building. Mieli mało czasu a taka podróż zajmie im ponad godzinę, więc postanowili większość umieścić w samochodzie, a reszta przemieściłaby się po lądzie na pegazach, które mimo pogody mogły by tam dobiec lub dzięki rydwanom poszczególnych domków (mgła załatwiłaby swoje).

Oczywiście, musieli czekać jeszcze na Lou Ellen i jej siostrę Mirandę, które miały przynieść wywar mgielny w formie perfum, który mógłby zakłócić ich zapach, ale nie całkowicie usunąć.

Nico w trakcie gdy wszyscy się zbierali zdążył pobiec do swojego domku i spakować w plecak wszystkie swoje rzeczy (od czasu wojny z Gają ma ich bardzo mało z racji, że większość zginęła w cieniu). Potem pobiegł również do jaskini Rachel, żeby wziąć jej sztalugi, farby i ubrania, a gdy już to zrobił, stwierdził, że nigdy w życiu nie będzie już biegać, więc wolnym truchtem ruszył w stronę VAN-a, do którego spakowana była już wyrocznia. Pomimo tego, że śmiało mógłby przenieść się cieniem, bo półroczna przerwa w używaniu mocy przyniosła skuteczne odnowienie jego sił życiowych, a także wzrost jego umiejętności, co było widoczne również na jego ciele i twarzy (urósł parę centymetrów i zniknęły jego wory pod oczami); nico wolał pojechać samochodem tłumacząc się tym, że konie nie lubią dzieci Hadesa, a jego domek nie ma rydwanu. A Will Solance nie narzuca się swoim dawnym pacjentom zwłaszcza, gdy w grę wchodzi użycie mocy, która niegdyś mogła zabić di Angelo. Poza tym, lubił patrzeć jak na twarzy tego bladego nastolatka wkracza uśmiech, a oczy z zainteresowaniem śledzą ruchy Rachel Dare.

Po dwudziestu minutach w ciągu których Miranda Viride zdążyła wypsikać wszystkich obozowiczów ohydnymi perfumami o zapachu ostrej lawendy, Argus w końcu wyjechał w stronę miasta, a za samochodem pędziły dwa pegazy z ekwipunkiem medycznym, który nie zmieścił się w aucie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro