Rozdział 3
Wzdycham i weszłam do domu wdrapuje się po schodach na górę i wchodzę do pokoju córki.
- Sus choć porozmawiamy.
- Mamusiu czy to był mój tata ?
- Tak skarbie to właśnie był twój tata. Wrócił z trasy tak jak ci tłumaczyłam wcześniej.
- Dlaczego sobie poszedł? Nie będzie z nami mieszkał.
- Twój tata mieszka w tamtym domu choć popatrz.
Mówię zabierając ją i pokazując jej wille przed nami.
- Duży dom my też się tam zmieścimy. Dlaczego nie mieszkamy z nim?.
- Skarbie twój tata jest bardzo znana osobą...
- Zna go cały świat ?
- Tak właśnie. I my jak na razie nie możemy z nim mieszkać ani on z nami.
- To ja nie chcę by wszyscy go znali chce by tata był z nami - mówi mając zły w oczach - Zawołaj go chce by przyszedł.
- Skarbie to nie możliwe.
- Dlaczego?
Boże jak ja mam jej to wszystko wytłumaczyć. Muszę to przemyśleć czy chce by on znów namieszał w moim życiu. Zrobić nadzieję i znów wszystko w co wierzyłam stracić. Ale prawdy nigdy się nie dowie dlaczego wtedy go zostawiłam. Nie może się dowiedzieć. Z rozmyśleń wyrwał mnie odgłos zamykanych drzwi. Rozejrzałam się lecz obok mnie nie było Susane. Zeszłam do razu na dół lecz tam też jej nie było. Cholera poszła do Jacksona. Niech to jasny szlak. Mówię sama do siebie i wychodzę z domu. Przebiegłam przez ulicę w ostatnim momencie powstrzymując Sus od zamiaru zadzwonienia dzwonkiem.
- Kochanie choć do domu - mówię trochę surowym domem.
Lecz ona tylko spojrzała na mnie i szybko zadzwoniła dzwonkiem. Uderzyłam się z otwartej ręki w czoło. Mam nadzieję, że jego partnerki nie będzie w domu. Drzwi otworzyły się a w nich stanęła właśnie pani Presley.
- Przepraszam a wy co kogo ?
Popatrzyłam na nią podnosząc jedną brew ku górze.
- Ja do Michaela - mówię patrząc na córkę by nic się nie odzywała.
Ona jedynie schowała się za moimi nogami.
- Chwileczkę.
Weszła do wnętrza zostawiając drzwi otwarte. Słychać było jak go wola krzycząc na pół domu kochanie masz gości. Po czym zaprosiła nas do środka lecz ja nie miałam zamiaru wejść i dalej stałam w progu. Po chwili naszym oczom ukazał się Michael.
- Selena ? - pyta nie wiem czy mnie czy siebie.
- Możemy porozmawiać ?
- Jasne wejdź - mówi chcąc nie chcąc musiałam wejść bo Susane już przy nim stała.
Weszliśmy do środka wyprowadził nas do ogrodu za domem. Tam był ogromny basen co spodobało się mojej córce. Weszliśmy do altany a zaraz za nami pojawiła się młoda dziewczyna.
- Co podać ? - pyta patrząc na mnie.
- Dla mnie nic dziękuję mojej córce możesz przynieść sok.
Po czym przeniosła wzrok na Michaela.
- Nic możesz iść.
Po czym dziewczyna odeszła od nas a ja miałam zacząć rozmowę lecz zaczęła ją Susane.
- Jesteś moim tatą ?
- Tak skarbie.
- Dlaczego tak długo cię nie było?
- Byłem w pracy wiesz - mówi patrząc na mnie pokiwałam jedynie głową.
- Teraz wróciłeś ? Dlaczego nie mieszkasz z nami? Kim jest ta pani? Dlaczego ona tu mieszka ? Czemu nas zostawiłeś ?
Tyle pytań zero odpowiedzi tak jak by zastanawiał się co ma odpowiedzieć tak mądrej pięciolatce.
- Wiesz skarbie w życiu nie można mieć wszystkiego.
- Ty masz nawet to jezioro - mówi pokazując na basen.
Na co oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Sus to nie jezioro lecz basen wiesz.
- Widzisz masz nawet jezioro.
Pokręciłam na nią głową jedynie.
- Teraz obiecuje, że nigdy cię nie zostawię ale będę mieszkać w osobnym domu. Chyba, że namówisz mamę by przeprowadziła się tutaj.
- Nie chce mieszkać z tą panią która drzwi nam otwierała.
- Wiesz ta pani to moja partnerka.
- To nie kochasz mamy? To ja nie kocham ciebie! Nie chcę cię. - krzyczy uciekając spowrotem.
Westchnęłam jedynkę piorunując spojrzeniem Michaela. Po czym pobiegłam za córka. Co za kretyn mówię sama do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro