6
Wpadłam w silne ramiona Jackson które uwolniły mnie przed upadkiem. Spojrzeliśmy na siebie patrzyliśmy sobie w oczy dość długą chwilę. Aż Sus nie zaczęła krzyczeć, że chce popcorn.
- Miki zanieś jej j wróć chce z tobą porozmawiać.
- Jasne - mówi i wychodzi wracając po chwili - To o czym chcesz rozmawiać?
- Ostatnio gdy się spotkaliśmy tu po raz pierwszy. Powiedziałeś, że wiesz dlaczego odeszłam .
- Bo Debie cię nękał i nasłała zbirów.
- Skąd o tym wiesz?? - dopytuje.
- Śledząc ciebie i ją.
- Czyli o wszystkim wiedziałeś.
- Tak.
- To dlaczego nic nie powiedziałeś ? Dlaczego wtedy mnie nie zatrzymałeś ? Nie rozumiem.
- Bo to była twoja decyzja.
- I co z tego kochamy się.
- W końcu mówisz z sensem.
- Znaczy kochaliśmy..
- Ty wciąż mnie kochasz nie udawaj.
- Michael ale co z tego ? Masz nową kobietę która w zasadzie przed chwilą tu była. Nie rozumiesz, że ona ma też uczucia ? Widzi co się dzieje. Z pewnością nie jest głupia...
- A ty ? Gdzie w tym wszystkim co powiedziałaś jesteś ty i twoje uczucia ?
- Moje uczucia zabiłam..
- Ach to skoro tak to powiedz mi prosto w oczy, że mnie już nie kochasz.
Spojrzałam na niego spot łba i spojrzałam w podłogę.
- Widzisz nie potrafisz bo kochasz mnie tak samo mocno jak ja ciebie - mówi do mnie trzymając mój podbródek tak bym mogła spojrzeć mu w oczy.
On ma rację nie potrafię mimo tego całego bagna ja nadal go kocham.
- Mamusiu! - krzyczy z pokoju.
Oderwałam wzrok od oczu Michaela i poszłam do salonu. Wróciłam a Michael stał dokładnie w tym samym miejscu.
- Co będziemy robić z tym wszystkim? - odezwał się.
- Nic Michael nie chce znów zostać sama na lodzie bez nikogo. Przez to wszystko rodzice się ode mnie odwrócili. Myśleli, że sama od ciebie odeszłam. Wyrzucili mnie z domu tylko dlatego, że nie byłam z tobą. Postanowiłam już więcej się do nich nie odzywać a Sus myśli, że niema dziadków.
- Sela ja nie wyobrażam sobie życie bez ciebie...
- Przestań proszę cię przestań..
- Dlaczego? Chce ten ostatni raz spróbować o nas zawalczyć - mówi podchodząc bliżej mnie.
- Nie zbliżaj się..
- Dlaczego? Boisz się ? - mówi robiąc kolejny krok w moją stronę.
Chciałam uciec lecz złapał mnie za ramię przyciągając do siebie.
- Wiem, że mnie kochasz po co się upierasz.
- Nienawidzę siebie za to, że tak bardzo cię kocham.. - mówię patrząc mu w oczy.
Wtedy stało się wszystko bardzo szybko Jackson pocałował mnie do domu ktoś wszedł i odskoczyliśmy od siebie szybko. Odwróciłam się w stronę hałasu. To byli moi rodzice we własnej osobie. Michael pochylił się całując mnie w zagłębienie szyji mówiąc - Niespodzianka.
- Mamo, tato co wy tu robicie - odzywam się po przeżytym szoku.
Wtedy do kuchni wbiegła Susane patrząc raz na mnie raz na Jacksona i rodziców.
- Mamusiu kto to jest.. - pyta.
- To są twoi dziadkowie a moi rodzice.
Stała z otwartą buzią patrząc na moich rodziców. Którzy z szoku teraz się ocknęli. Klękając przy niej i wyciągając ręce w jej stronę. Mała okazała się być mądrzejsza ode mnie. Przybiegła do dziadków tuląc ich szyję bardzo mocno. Spojrzeliśmy na siebie z Michael'em który objął mnie w pasie.
- Nie pozwalaj sobie - szepce i odeszłam kilka kroków dalej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro