10
Wstałam z kanapy poprawiając swoje ciuchy. Byłam pewna, że Michael zacznie ją przepraszać. Jednak tak nie było on stanął złapał mnie za rękę mówiąc :
- Wiedziałaś wszystko dalej wiesz.. - mówi do niej.
- Wiedziałam ale byłam pewna, że ci nie wybaczy.. - mówi z żalem w głosie.
- Ja was zostawię - mówię idąc w stronę drzwi.
Wyszłam szybko zatrzaskując je za sobą. Czułam złość na sama siebie nie wiem dlaczego przecież sama go całowałam nikt mnie nie zmusił. Zrobiłam kilka kroków w stronę domu. Usłyszałam głos za sobą:
- Poczekaj Gomez!
- Czego chcesz Jackson - odwróciłam się w jego stronę.
- Ona wiedziała, że chce do ciebie wrócić to wszystko miało być grą.. - tłumaczy.
A mnie krew zalała jasna przysięgam.
- Czyli się mną bawiliście ? Fajnie było? - zapytałam sarkastycznie.
- Nie.. - odpowiedział drapiąc się po karku.
- Hm to życzę dalszej zabawy - mówię i odwracam się na pięcie odchodząc.
Weszłam do domu trzaskając drzwiami od razu pojawiła się mama i Susanne z laką w ręce.
- Mamusiu! Już wróciłaś z pracy - język słodko jej się płatał.
- Tak kochanie - mówię i uśmiecham się do niej.
Mama zmierzyła mnie wzrokiem odsyłając Sus do salonu. Podeszła do mnie i pociągnęła za łokieć do kuchni.
- Pogadaliście ? - zapytała niemalże od razu.
- W pewnym sensie - mówię i mimo wszystko uśmiecham się pod nosem.
- Ten uśmiech coś mi mówi.
- No co ? Pogadaliśmy i tyle - mówię i mijając ją.
Ruszyłam do salonu Sus siedziała na kanapie bawiąc się lalką. Mama nie dała za wygraną wyszła za mną.
- Czyli się pogodziliście ?
- W pewnym sensie tak lecz tylko dla Susanne.
- Rozumiem - wymruczała i poszła.
Wtedy do domu zadzwonił dzwonek mama jak z procy wyskoczyła z kuchni. Otworzyła drzwi z uśmiechem wiedziałam, że to pewnie Michael i się nie myliłam. Wszedł do domu idąc w prost w moją stronę ciągnąć mnie za sobą.
- Jeżeli się teraz nie dogadamy wyjeżdżam na stałe nie będzie mnie w twoim życiu co dopiero w mojej córki i mówię to całkiem poważnie.
- Nie rozumiem
- Czego ty znowu nie rozumiesz ? - zapytał gniewnie - Tłumaczyłem ci czego chce powtórzę raz jeszcze chce spokojnego, życia u boku twoim i naszej córki nic więcej.
- A jak ja tego nie chce ? Boję się, że ktoś znów nas rozdzieli. Znów będę cierpieć zostanę sama i jeszcze do tego Susanne która codzienne będzie mnie pytać gdzie jej tata a ja co mam jej mówić? Gdy znów znikniesz albo się znudzisz?
- Za kogo ty mnie właśnie masz ?
- Za kretyna który nie potrafi obrać swojej drogi życiowej.
- Poważnie?
- Tak! - mówię z irytacją w głosie.
Podszedł do mnie bliżej pochylił się do mojego ucha i szepnął.
- Nie wierze ci - po czym jego pocałunek spoczął na mojej szyi.
- To jest chore wszystko żałuje, że wtedy dałam się na mówić na ten pieprzony wywiad i tego, że dałam się ponieść.
- Wciąż ci nie wierze - mówi prostując się - A wiesz dlaczego ? Znam twoje spojrzenie pełne miłość wciąż tak na mnie patrzysz kochasz mnie i będziesz kochać do końca! Wiec teraz wybieraj albo walczymy dalej albo ja odchodzę znikając z twojego życia. Ja przeżyje gorzej będzie z tobą będziesz tęsknić a nasza córka będzie ci o mnie przypominać codziennie gdy na nią spojrzysz. Wybieraj.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro