Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Wstałam z kanapy poprawiając swoje ciuchy. Byłam pewna, że Michael zacznie ją przepraszać. Jednak tak nie było on stanął złapał mnie za rękę mówiąc :

- Wiedziałaś wszystko dalej wiesz.. - mówi do niej.

- Wiedziałam ale byłam pewna, że ci nie wybaczy.. - mówi z żalem w głosie.

- Ja was zostawię - mówię idąc w stronę drzwi.

Wyszłam szybko zatrzaskując je za sobą. Czułam złość na sama siebie nie wiem dlaczego przecież sama go całowałam nikt mnie nie zmusił. Zrobiłam kilka kroków w stronę domu. Usłyszałam głos za sobą:

- Poczekaj Gomez!

- Czego chcesz Jackson - odwróciłam się w jego stronę.

- Ona wiedziała, że chce do ciebie wrócić to wszystko miało być grą.. - tłumaczy.

A mnie krew zalała jasna przysięgam.

- Czyli się mną bawiliście ? Fajnie było? - zapytałam sarkastycznie.

- Nie.. - odpowiedział drapiąc się po karku.

- Hm to życzę dalszej zabawy - mówię i odwracam się na pięcie odchodząc.

Weszłam do domu trzaskając drzwiami od razu pojawiła się mama i Susanne z laką w ręce.

- Mamusiu! Już wróciłaś z pracy - język słodko jej się płatał.

- Tak kochanie - mówię i uśmiecham się do niej.

Mama zmierzyła mnie wzrokiem odsyłając Sus do salonu. Podeszła do mnie i pociągnęła za łokieć do kuchni.

- Pogadaliście ? - zapytała niemalże od razu.

- W pewnym sensie - mówię i mimo wszystko uśmiecham się pod nosem.

- Ten uśmiech coś mi mówi.

- No co ? Pogadaliśmy i tyle - mówię i mijając ją.

Ruszyłam do salonu Sus siedziała na kanapie bawiąc się lalką. Mama nie dała za wygraną wyszła za mną.

- Czyli się pogodziliście ?

- W pewnym sensie tak lecz tylko dla Susanne.

- Rozumiem - wymruczała i poszła.

Wtedy do domu zadzwonił dzwonek mama jak z procy wyskoczyła z kuchni. Otworzyła drzwi z uśmiechem wiedziałam, że to pewnie Michael i się nie myliłam. Wszedł do domu idąc w prost w moją stronę ciągnąć mnie za sobą.

- Jeżeli się teraz nie dogadamy wyjeżdżam na stałe nie będzie mnie w twoim życiu co dopiero w mojej córki i mówię to całkiem poważnie.

- Nie rozumiem

- Czego ty znowu nie rozumiesz ? - zapytał gniewnie - Tłumaczyłem ci czego chce powtórzę raz jeszcze chce spokojnego, życia u boku twoim i naszej córki nic więcej.

- A jak ja tego nie chce ? Boję się, że ktoś znów nas rozdzieli. Znów będę cierpieć zostanę sama i jeszcze do tego Susanne która codzienne będzie mnie pytać gdzie jej tata a ja co mam jej mówić? Gdy znów znikniesz albo się znudzisz?

- Za kogo ty mnie właśnie masz ?

- Za kretyna który nie potrafi obrać swojej drogi życiowej.

- Poważnie?

- Tak! - mówię z irytacją w głosie.

Podszedł do mnie bliżej pochylił się do mojego ucha i szepnął.

- Nie wierze ci - po czym jego pocałunek spoczął na mojej szyi.

- To jest chore wszystko żałuje, że wtedy dałam się na mówić na ten pieprzony wywiad i tego, że dałam się ponieść.

- Wciąż ci nie wierze - mówi prostując się - A wiesz dlaczego ? Znam twoje spojrzenie pełne miłość wciąż tak na mnie patrzysz kochasz mnie i będziesz kochać do końca! Wiec teraz wybieraj albo walczymy dalej albo ja odchodzę znikając z twojego życia. Ja przeżyje gorzej będzie z tobą będziesz tęsknić a nasza córka będzie ci o mnie przypominać codziennie gdy na nią spojrzysz. Wybieraj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro