Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Minęło kilka dni Jackson nie pokazywał się wcale. Niekiedy go z okna widziałam jak wysiadał z limuzyny i szedł do domu. Raz go widziałam z jego nową kobieta szli trzymając się za ręce. A we mnie się aż gotowało. Wszystkie te moje podglądania zaobserwowała mama. Która właśnie stała w progu kuchni obserwując mnie.

- Tęsknisz za nim? Nie chcę ci nic mówiąc ale Susane widzi twój niepokój - odezwała się.

- Wiem, że zauważyła.

- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

- Bo nie mam na nie odpowiedzi.

- Jak to ? Była pani redaktor nie ma odpowiedzi to ci ciekawe.

- Mamo przestań okej? Wiem, że z ojcem nie lubicie mojej pracy ale to ja kieruje swoim życiem zawodowym tak samo z prywatnym..

- Prywatnym ? Właśnie widzę jak łamiesz sobie kark by zobaczyć mężczyznę którego kochasz z inną.

Tego było już za wiele za wiele szpilek mi wbiła w jednej wypowiedzi. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami za sobą. Ruszyłam przed siebie obejrzałam się za siebie widząc matkę w oknie pokiwałam jedynie głową. Wtedy wpadłam na coś lub na kogoś.

- Przepraszam - mówię odwracając głowę.

Spojrzałam na mężczyznę przede mną mogłam się domyśleć dlaczego matka się tak szczerzyła.

- Jackson..

- Wiesz moi rodzice ochrzcili mnie Michael ale skoro wolisz po nazwisku Gomez.

- Ech - pokiwałam głową i chciałam go wymknąć.

Złapał mnie za ramię cofając spowrotem.

- Co się stało ? Że wyszłaś taka oburzona.

- Pytasz jak by cię to interesowało.

- Wierzysz czy nie ale interesuje mnie wszystko co dotyczy mojej córki i ciebie.

- Pokłóciłam się z matką.

- Poważne.

- Taa..

- Pamiętaj jestem dobrym słuchaczem.

- Twój słuch zostaw sobie twojej nowej kobiecie.

Mówię idąc przed siebie jednak zatrzymał mnie jego głos.

- Więc o to chodzi.. zazdrość to zły doradca.

Odwróciłam się i spojrzałam na niego podchodząc bliżej.

- I ciebie to bawi? Z czego się cieszysz? Że cierpię każdego dnia nie będąc obok ciebie ? - dopiero po chwili doszło do mnie co właśnie powiedziałam dodałam szybko - Susanne cię potrzebuje pyta o ciebie ja już nie mam wymówek na jej pytania.

- Tylko Susanne potrzebuje czy tu tez by choć z daleka mnie widzieć ? - mówi podchodząc niebiezpieczne blisko.

Cofnęłam się opierając plecy o drzewo za mną a on podchodził bliżej zatrzymał się kilka centymetrów od moich ust. Poczułam jego zapach, perfumy jego ciepły oddech.

- Wiem, że mnie kochasz tylko bronisz się przed tym jak tylko potrafisz.. - powiedział oddalając się podniósł rękę i przejechał palcami po moich ustach - Nie wiesz jaką mam ochotę cię pocałować.

- Bredzisz - mówię wracając na ziemie spuszczając wzrok z jego ust.

- Ile jeszcze będziesz się mną bawić ? Widzisz, że kocham cię jak wariat.

- Mi to nie wystarczy nie jestem teraz sama mam córkę o której muszę myśleć.

- Co chcesz przez to powiedzieć ?

- To, że nie chce by się zawiodła. Michael spójrzmy na to logicznie jesteś sławną osobą. Zaczną się trasy koncertowe ciebie nie będzie rok, dwa a co ja w tym czasie mam mówić córce? Co z tego, że cię kocham ? Miłość nie sprawi, że to wszystko rzucisz bo ty to uwielbiasz...

- Starczy... - przerwał mi patrząc na mnie gniewnie - Nie chce nic więcej słyszeć - mówi po czym po prostu odszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro