Niech wypuszczą stado gończych psów - 5
Lasy New Hampshire ciągną się kilometry i kilometry w każdą stronę, jakby nie miały końca. To właśnie dlatego mnóstwo dzieciaków przyjeżdża tutaj na koniec wakacji by oderwać się od nudnej szkoły, napić się i co dla demonów najważniejsze nagrzeszyć. Las po tylu dekadach był przesiąknięty kłamstwami, zdradami, seksem... ale również śmiercią. Kanibalizmem. Las wpuszczał śmiałków do swojego centrum ale ich nie wypuszczał. Sprawy zniknięć zostawały najczęściej wyciszone a na następny rok młodzieży było dwa razy tyle. Tym razem do lasu przyjechał jednak chłopak, tak dobry, tak czysty, niegrzeszny że las musiał go usunąć.
-Hej Katie, tutaj twój starszy brat Scott, znowu praca? Po co pytam, zawsze kiedy jesteś w pracy nagrywam ci się na pocztę głosową- zaśmiał się- u mnie wszystko w porządku, wczoraj mieliśmy ognisko i okey może wypiłem jedno piwo ale proszę nie mów nic rodzicom. Co by tu jeszcze... u nas nic ciekawego, chłopacy zarywają do tutejszych dziewczyn ale wiesz... ja wole poczekać z tym do ślubu razem z Amy.- mówił, a bestia zalewała się krwią słysząc to wszystko. On nawet nie planuje grzeszyć!
Kiedy połączenie się zakończyło bestia zaczęła działać. Biegała pośród placów biwakowych, zabijała każdego po kolei aż z gardła jednej kobiety uciekł krzyk. To na to czekał potwór. Krzyk wywabił ludzi z ich namiotów. Również jego... Pseudo aniołek wyszedł z namiotu i to był idealny moment by rozerwać go i jego przyjaciół na strzępy...
-Mamy wezwanie do New Hampshire- powiedział Liam
-a co się tam stało?- spytał znudzony Zayn, ostatnio nie mieli żadnego zadania ale tak długa droga też mu się nie opłacała
-ludzie mówią że biwak zaatakował niedźwiedź, jednak sądząc po zdjęciach musiał mieć jakieś trzy metry, a wszyscy dobrze wiemy że aż tak wielkie stworzenia nie istnieją- wyjaśniał Liam i pokazał zdjęcia całkiem zniszczonego, rozerwanego namiotu, powyginanych w różne strony metolowych części i ciał, masy nagich ciał, porozrywanych na części.
-skoro to niedźwiedź to chyba to nie nasza sprawa- prychnął Malik nawet nie patrząc na zdjęcia, które zdecydowanie zainteresowały pozostałych
-umówiłem nas już na rozmowę z pewnym mężczyzną, jako jedyny wyszedł z tamtego jak to ujął przeklętego lasu, historia wydaje się ciekawa - powiedział Liam gorzko, on chciał dowiedzieć się co się tam stało
-niby dlaczego- powiedział Zayn, nadal broniąc się przed wyjazdem
-włamałem się do ich bazy danych, ludzie wjeżdżają do tego parku ale nigdy nie wyjeżdżają a prasa milczy, to pierwszy odzew napadu, podobno zainteresowała się tym jakaś Katie, siostra jednego z zaginionych- mówił dalej Liam i tym razem złamał Malika
-dobra pojedziemy tam- warknął mulat
W ten sposób na drugi dzień czterech łowców, nie wyspanych przez te szaloną drogę znalazło się w New Hampshire. Małej miejscowości obrośniętej dookoła lasem. Podobno tutaj byli bezpieczni i Harry również to wyczuł. Całe miasto było chronione jakąś aurą. Liam zaparkował przed małym domkiem, który aż przygniatał łowców swoją ochroną. Na ścianach pełno było blokad przed każdym chyba demonem. I tym razem Zayn przyznał racje Liamowi. Tu działo się coś bardzo niepokojącego.
-dzień dobry, Liam Payne, dzwoniłem do pa...
-łowcy!- zakrzyknął starszy mężczyzna łapiąc chłopców za nadgarstki i wciągając chłopców do swojego domu.
-niech pan puści- powiedział Zayn mrocznie a jego oczy szalały zmieniając barwę na czarną i z powrotem brązową, w głowie mu dudniło. No tak, sam był pół demonem a te wszystkie tarcze wcale mu nie pomagały. Wkrótce z jego nosa zaczęła sączyć się krew.
-demon!- krzyknął mężczyzna- zabijcie go!- krzyczał do pozostałej trójki
Harry złapał Zayna pod ramię i opuścili dom aby organizm Zayna mógł się uspokoić. W tym czasie Liam i Lousi zaczęli rozmowę ze starszym mężczyzną. Po godzinie opuścili dom i jakże nawiedzonego staruszka.
-i czego dowiedzieliście się od tego psychola?- spytał Zayn kiedy krew przestała mu się lać z nosa
-może być przydatny, powiedział że to stworzenie, które zaatakowało jego rodzinę lata temu, było jak człowiek z nadludzką siłą i szybkością, w dodatku pożerał ludzi, on sam nie wie czemu przeżył ale od tamtej pory bada to wszystko...
-mam wrażenie, że masz dla nas same złe wieści- powiedział Harry kiedy kierowali się do samochodu
-z opisu wynika że to Wendigo... ale to nie wszystko- westchnął siadając za kierownicą- od kilku dni on zauważył tu krążącego demona śmierci, według moich odczytów to...- przerwał
-nawet nie wasz się wymawiać jego imienia!- warknął Malik
-i wyczuł tu jeszcze kilka demonów oraz coś, co promieniowało dobrem...- mówił tym razem już z uśmiechem, chyba wszyscy wiedzieli o kogo może chodzić
-Niall- szepnął Louis- póki jest tu Wendigo, on nie jest tu bezpieczny
-proszę cie ten jego demon an pewno go uratuje- prychnął Malik nadal wściekły
-Wendigo to pupile Lucyfera, żaden demon by się nie odważył...- powiedział chłodno Louis- a ty powinieneś o tym wiedzieć najlepiej
-oh, na prawde? nadal jesteś zły o tamto? a może tak ma być? może Niall powinien zdechnąć?!- wykłócał się mulat
-zamknij się!- krzyknęła na raz pozostała trójka
-odbijemy go czy ci się to podoba czy nie- warknął Louis
-nie podoba misie to miejsce- warknął demon- czuć tu śmiercią na kilometr
-spokojnie Toni, nic nam nie będzie- uśmiechnął się Niall
-pójdę... lepiej pójdę zbadać teren- mruknął mulat
-Toni! Tylko nie zjedz kogoś kogo zniknięcie zauważą!- krzyknął za nim Niall
Blondyn w tym czasie rozłożył mały namiot dwuosobowy nie wiedząc że w tych lasach dochodzi do tak licznych zabójstw i on nawet z Tonim u boku nie jest tu bezpieczny. A bestia już wyczuła nową krew w swoim lesie. Chociaż krew to źle powiedziane... wyczuła potęgę pewnego chłopca, tak wielką, że mogłaby ona zniszczyć bramy jednego ze światów. Wendigo zapragnęło posiąść te moc na własność.
-Mój Panie, nie obawiasz się, że Malik nas tu odnajdzie- spytała zakapturzona postać
-nie, Toni... jego moc po przybywaniu z Niallem wzrasta codziennie, niedługo za wszystko co zrobię będzie odpowiadał ten kundel- prychnął potężny demon- Malik rozpocznie na niego polowanie, ten blondyn się w nim zakocha i odda mu siebie w łózku
-a wtedy nasz Władca opuści piekło bo bramy otworzą się z ofiary Nialla i Toniego
-dokładnie Javaad, a teraz idź i namieszaj trochę w planach twojego brata. Toni potrzebuje jeszcze czasu... dużo czasu- westchnął już niezbyt zadowolony demon, cierpliwość nie była jego mocną stroną, a póki co musieli grać na czas.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro