Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Monsters under your bed - 8

-to pra stara roślina, drzewo rosnące w naszym lesie, którego kiedyś strzegli indianie w postaci pół...- próbował wytłumaczyć ale łowcy szybko domyślili się o jaką postać chodzi

-Wendigo-  wysyczał Liam

-dobrze, więc strzegli go Wendigo, ale teraz kiedy już nie żyją znalezienie tego drzewa jest niemożliwe- westchnął zrezygnowany lekarz

-jak nazywało się to drzewo?

-Mlango Kuzimu- powiedział z trudnością lekarz

-co to do cholery znaczy? -warknął Payne

-Skąd mam wiedzieć? Ucze się leczyć łowców na własną rękę!- warknął lekarz

-dobra...- Zayn spojrzał na plakietkę lekarza- Cody, ktoś taki jak ty na pewno nam się przyda, poszukamy drzewa a gdyby coś się zmieniło z Harrym natychmiast dzwon

Lekarz przytaknął i każdy rozszedł się w swoją stronę. Dla Louisa zajaśniała nadzieja. Może Harry przeżyje i uda im się również odnaleźć i odbić Nialla. 



-Niall, nie jesteśmy tu bezpieczni- powiedział Toni w postaci wilka, którego pysk i sierść przy szyi była cała od krwi Wendigo

-Toni!- krzyknął wystraszony Niall

Mulat przemienił się w swoją ludzką postać a mały blondyn mógł z ulgą stwierdzić że jego opiekun nie jest nigdzie ranny. A skoro nie jest, a na jego ciele jest tyle krwi... kto ucierpiał? Zamiast zadać to pytanie na głos wolał jednak wtulić się w dość brudnego mężczyznę. Gdyby Toni zginął... cokolwiek robił... Niall pozostałby sam, bezbronny i załamany. Po kolei każdy z nich wziął kąpiel nim Toni odważył się sam wytłumaczyć co miało miejsce w tym przeklętym lesie. Powiedział o przebrzydłym Wendigo, którego nie powinno być. Powiedział że w takim razie stwór musiał zostać przywołany przez jakiegoś demona. Nie pominął nawet spotkania z jego byłym przełożonym. Jedyne czego wolał nie mówić to siła jaką bierze ze znajomości demona i blondyna. Niall co raz bardziej zakochiwał się w demonie a przeklęty pies coraz bardziej pragnął siły, która czerpał od mniejszego chłopca. W ten sposób miały się wypełnić słowa legendy. I mimo że Louisa przy nich nie było, młody łowca wyczuł że coś jest nie tak jakby wyczuł intencje nieświadomego niczego Toniego. Las zaszumiał cicho niosąc do łowcy wiadomość o nowym miejscu pobytu Nialla i jego demona

-Vermont

-co?- spytał zdziwiony Louis obracając się dookoła, wyraźnie usłyszał

-Co jest Lou?- spytał Zayn nie zrozumiale

-mówiliście coś- powiedział oskarżycielsko łowca z lekkim wyzwaniem w oczach

-Liam mówiłeś coś? bo ja nie- zaprzeczyli obaj

-nie słyszeliście nic?- spytał teraz już przerażony łowca, aż w końcu do niego dotarło- las... las wyszeptał Vermont

-las? co ty bredzisz?!- krzyknął Liam roześmiany, Louis zwariował niemal chciał przez to powiedzieć ale Zayn uciszył go gestem dłoni

-to specjalna zdolność łowców wampirów, las może im szeptać to co chcą wiedzieć ale o tym nie wiedzą, dla łowców wilkołaków za to zawsze jest segment lasu z tojadem, gotowy jest on wyrosnąć w pięć minut jeśli łowca tego potrzebuje- tłumaczył mulat- więc usłyszałeś Vermont?- skierował pytanie tym razem do Louisa

-tak, dokładnie

-a o czym ostatnio myślałeś, może to wskazanie, gdzie jest Mlan...

-o Niallu- przerwał mu zawzięcie- a Mlango Kuzimu to bramy piekieł- powiedział a towarzyszyło mu zakrztuszenie się Liama i Zayna

-skąd...

-las- odpowiedział nie mal od razu na jeszcze nie zadane pytanie - porzućmy plany ratowania Harrego i znajdźmy Nialla, mam złe przeczucia- powiedział a żaden z pozostałych dwóch łowców nie kwestionował jego polecenia, nie tym razem


Jeszcze tej samej nocy, kiedy to Liam padł pierwszy na karimatę. Nie wiedział czemu był tak śpiący ale podejrzewał, że ten przeklęty las chce mu coś utrudnić. W tym czasie Zayn i Louis poszli na ostatni patrol w lesie. Wszystko tętniło życiem, więc chyba nie było tu już śladu po niebezpieczeństwie. Jednak dla Louisa to była tylko przykrywka, aby porozmawiać z mulatem na poważnie. Aby wyznać mu coś czego nie miał mówić. Lousi mimo że nie chciał pogodził się już ze stratą loczka. Tyle lat bez niego... wampiry prawdopodobnie zdążą go sprzątnąć, już w tym wieku co raz ciężej się mu na nie poluje a młodszy już niestety nie będzie.

-Zayn, muszę ci coś powiedzieć...

-mów śmiało

-Liam... on... nie jest taki za jakiego się podaje- nie widząc reakcji u Zayna kontynuował- on... ja... wkradłem się na jego komputer kiedy poprzedni się pieprzyliście- i w ten sposób Zayn poznał całą prawdę



Niall i Toni zatrzymali się przed wielkim jeziorem. Toniemu niezbyt podobało się to miejsce ale nie chciał niepokoić Nialla kolejną przeprowadzka. To już trzeci stan, który nie jest dla nich bezpieczny. Toni szybko zajmie się grasującym tu... czymś, i będzie bezpiecznie, chyba. Jeśli nie, zaraz będą tu łowcy. Demon na prawdę miał wrażenie że ci go prześladują, śledzą albo po prostu Bóg nie chce pozwolić na to pozostali sami. Pieprzony egoista.



Następnego dnia łowcy wynajmowali już motel w stanie o którym szeptał las. I owszem, Zayn już na wjeździe poczuł niebezpieczeństwo w tym miejscu. Przesiąknięty śmiercią stan. Przesiąknięty morderczym żywiołem wody, jak wyczytał z gazet. Jest tu tylko jedno jezioro, na którego dnie są już niezliczone ilości szczątek. A ostatnio ciągle ich przybywa. Ostatnio żywioł zaatakował tam pewną rodzinę, paradoksalnie córki szeryfa. Przeżył tylko jego mały wnuczek, jednak od tamtej pory wcale się nie odzywa i unika kontaktu z jakąkolwiek woda, nie zależnie czy w wannie czy w szklance. Przerażające

-najpierw trzeba pogadać z tutejszymi

-czy ktoś chociaż przeszukiwał te wody, albo czy się domyślają co to

-ja obstawiam żywiołaka - zaśmiał się Liam

-jeśli masz racje, powinniśmy znaleźć coś o nim w tutejszych legendach... Louis sprawdź tutejsze biblioteki, Liam ty udasz się na komisariat a ja popytam ludzi- spojrzał na zegarek- za trzy godziny z powrotem tutaj, będzie już wieczór, a jeśli to żywiołak lepiej nie grasować po mieście po ciemku- stwierdził Zayn i chłopcy rozeszli się, każdy w swoja stronę



Zayn wszedł do pokoju razem z Liamem, w środku czekał już na nich zapłakany Louis. Jego oczy były czerwone a pod nimi miał sine napuchnięte cienie, musiał płakać od bardzo długa bo nie miał już nawet czym. Mulat wystraszony szybko do niego podbiegł i objął ramionami

-hej spokojnie Lou... shh... co się stało?- pytał zmartwiony

-nie żyje!- wyszlochał a łowca serce podeszło do gardeł, niall?-Harry nie żyje!- krzyczał mimo zdartego gardła.

 Zayn z ciężkim oddechem pozwalał mu płakać w swoje ramie. Obaj wiedzieli już kto był odpowiedzialny za jego śmierć, nawet jeśli Liam udawał załamanego bardzo rzetelnie, obaj znali prawdę. Liam zabił Harrego. Nie, to już nie był ich Liam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro