can we get familiar- 7
To była dla Louisa ciężka noc pełna przemyśleń i zmartwień. Nie spał ani minuty tej nocy. Z samego rana obudził pozostałych Malik, który odnalazł w sobie nową siłę i energię na szukanie blond włosego chłopca, którego kiedyś tak bardzo pragnął pieprzyć
- wstawać śpiochy! Jeśli chcemy znaleźć Nialla musimy ruszyć w las już teraz, póki bestia śpi- tłumaczył- macie pół godziny i zaszywamy się na zniszczone obozowisko, nie zapomnijcie podróbek kart z ochrony środowiska!
I Louis oraz Zayn usłyszeli jęki sprzeciwu pozostałej dwójki. W końcu była dopiero 4 rano, chociaż słońce już zaczynało wchodzić. Chłopcy szybko spakowali się w mniejsze plecaki. Jeden z wodą i jedzeniem, jeden z bronią i jeden z mapami, kompasem i innymi bzdetami jak to zwykli nazywać. A Zayn w rekach cały czas miał bestiariusz z egzorcyzmami. Szybko ruszyli na zniszczone ostatnio miejsce w artykule. Stwierdzili jednogłośnie że bestia ma trzy metry lub nawet więcej, ma wielkie szpony i kły. Opis całkowicie odpowiadał z opisem Wendigo. Problem pojawiał się w tym że wszystkie Wendigo zabił Kolumb. Był jednym najlepszych łowców na te bestie, i zabił wszystkie, przez lata łowcy to sprawdzali. Nie powinien przeżyć żaden z nich. A to z kolei znaczy że ktoś w mieście przed lasem dopuścił się do kanibalizmu w specjalnym rytuale.
-nie podoba mi się ta myśl o rytuale, jakiś demon musiał ją przeprowadzać, nikt normalny nie popełnił by samobójstwa w taki sposób
-te przemyślenia to sobie zostaw na wieczór z Liamem- prychnął Harry- jak je zabić?
-srebro... lub spalenie
-idealnie, spalmy cały ten las, wtedy nawet jeśli jest ich więcej wszystkie zgina- powiedział z zadowoleniem loczek
-NIE!- usłyszał trzy wzburzone głosy
-Niall gdzieś tu jest- warknął Zayn idąc na przód
Każdy z nich postanowił zbadać inną część obozu. Zayn chciał wiedzieć czy Niall był tutaj, czy coś mu zagrażało, czy... czy jeszcze jest szansa że żyje. Zayn wszedł do namiotu zdecydowanie jakiś dziewczyn, co stwierdził po masie szminek tuszów i bóg wie czego jeszcze. Louis wszedł do namiotu pełnego skórzanych ubrań i czerni. Nie, Nialla tu nie było. Liam zajrzał do najbardziej zniszczonego namiotu, po którym zostały właściwie tylko strzępki... i prezerwatywy. A Niall był prawiczkiem. Harry...
-Aaaaaaa- usłyszeli krzyk i pobiegli w tamto miejsce
Wendigo biegło z Harrym przed siebie. Zayn szybko użył nawigującego przekleństwa jego demona by nie zgubili potwora. Biegli za nim ale był on oczywiście dużo szybszy i niedługo nawet już nie słyszeli krzyków Harrego. Mulat jako jedyny widział drobną zieloną strużkę magii piekła prowadzącą go do celu. Nie zwalniali tempa aż znaleźli się przy starej, opuszczonej kopalni.Louis nie myśląc wiele wbiegł do środka w poszukiwaniu męża a pozostała dwójka łowców wystraszona brakiem jakiegokolwiek planu wbiegła za nim.
-Harry! Harry!- krzyczał Louis
W końcu zauważył nieprzytomnego mężczyznę przykutego do prowizorycznego sufitu kopalni łańcuchami. Podbiegł do niego próbując uwolnić a w tedy zza pleców wyrósł mu Wendigo. Nim Zayn lub Liam zdążyli się ruszyć Wendigo padł na ziemię przygnieciony przez wielkiego wilka którego długie pazury błyszczały się jakby były ze szczerego srebra. Długie kły i srebrna śmiertelna dla Wendigo broń przeorała mu twarz i wdarła się do środka miażdżąc mu głowę a potem demon jakby w amoku zaczął wypróbować mu flaki aż zmienił się w znaną im osobę- Toni. Zayn kazał zachować Liamowi i pozostałym łowca ciszę kiedy obok Toniego pojawił się rozwścieczony inny demon, ich największy wróg, ten, który chce otworzyć bramy piekieł.
-Oszalałeś?! To był Wendigo! Pierwszy od pięciu wieków- krzyczał demon
-Nie dbam o to
-Gówno prawda, będziesz skowyczał z bólu- warknął próbując coś zrobić demonowi ale ten nawet nie mrugnął, a czegokolwiek użył ten gorszy z demonów Zaynowi poleciała krew z nosa, więc zaklęcie musiało być na prawdę silne
-Zagrażał Niallowi, musiałem
-spójrz na siebie! Srebro? Jest dla większości śmiertelne, co chcesz niby robić po otwarciu piekła? Staniesz się łowcą?!- wyśmiał go
-ja mam na siebie spojrzeć? Nie wiem czym jest Nial ale jestem pewny że z łatwością mógłbym teraz zając toje miejsce
-nie bądź tak pewny siebie- wydusił tylko demon i zniknął
-Nie budzi się- lamentował Louis w drodze do szpitala
-Spokojnie Lou- próbował go zrozumieć Zayn kiedy Liam łamał chyba wszystkie przepisy drogowe pędząc do najbliższego szpitala
-przepraszam, że nie znaleźliśmy Nialla, to moja wina, prze ze mnie teraz też Harry umiera- płakał i krzyczał łowca
-nic nie jest twoją winą Louis, to był wypadek, często zdarzający się łowcą- przyznał Zayn
Liam zaparkował przed samymi drzwiami do szpitala. Pokazali wytatuowane znamiona łowców i lekarz natychmiast ich przyjął. Harrego zabrali na badania a Louis czekał przed drzwiami do tego pomieszczenia z trudem powstrzymując łzy. Mulat chwilowo wyszedł kupić coś do jedzenie dla siebie i pozostałej dwójki, w razie czego miał wziąć jeszcze zupę gdyby Harry się obudził. Louis został sam z umięśnionym brunetem i niemal od razu zaczął na niego warczeć
-to wszystko twoja wina! zaplanowałeś to!- krzyczał i już chciał rzucić się i pobić Liama ale ten mocno go przytrzymał
-Shhh- wyszeptał mu do ucha- nie mam z tym nic wspólnego, gdybym wiedział że to się wydarzy nie pozwoliłbym na powstanie Wendigo- tłumaczył- nadal jestem łowcą i mi na was zalezy
Louis wtulił się w silne ciało bruneta zanosząc się płaczem. Strata osoby którą kochał bardzo go bolała. Niemal czuł jak jego serce krwawi. Nie zwrócił uwagi na słowa Liama "nie pozwoliłbym". Nie zwrócił uwagi że jego przyjaciel był w to wmieszany. Liczyła się tylko ta bolesna strata.
-p- przepraszam- wyszlochał
Kiedy Louis już trochę się uspokoił wrócił Zayn. I to w samą porę bo lekarz akurat wyszedł do czekających łowców. Jego wieści były z jednej strony dobre ale z drugiej strony złe. Widząc zapłakanego Louisa zaryzykował by zacząć od dobrej wieści.
-z waszym przyjacielem nie jest aż tak źle, przeżyje to i jego stan nie powinien się pogarszać- zaczął, ale przecież zawsze jest jakieś ale- ale... jest on w śpiączce i nie wiemy kiedy się wybudzi- tłumaczył lekarz- nie znamy bestii z którymi walczycie ale coś tak jakby pożarło jego wspomnienia z najbliższych 10 lat i on w głowie musi przejść przez to wszystko jeszcze raz
Zayn sapnął przerażony. Dziesięć lat czyli czasy kiedy zaczynali treningi na łowców. Najgorsze lata jakie pamiętał. Harry spędził je bardziej łaskawie ale równie często trafiał na stół operacyjny. Różnica była taka -Harrego raniły potwory na które polował, Zayna jego własny ojciec.
-staramy się przyspieszyć ten proces, każdy lekarz ma coś takiego... wiecie, od waszych przodków- próbował to wytłumaczyć lekarz, w dodatku dość młody lekarz, a to że wiedział o łowcach i magicznych zdolnościach niektórych rzeczy tylko utwierdziło trójkę mężczyzn w przekonaniu że stoi przed nimi przyszły lekarz łowców może w połowie szkolenia
-jak możemy jeszcze bardziej przyspieszyć ten proces?- spytał Louis z nadzieją
UWAGA!UWAGA! NIESTETY ALE WYJEŻDŻAM NA DWA TYGODNIE NA WAKACJE A CO ZA TYM IDZIE, ROZDZIAŁ NIE POJAWI SIĘ SZYBCIEJ NIŻ PO 20 LIPCA. DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ I PRZEPRASZAM!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro