Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

track nine; 5sos — ghost of you

   Leo i Cristiano korzystali ze swoich wakacji w najlepsze. Korzystali też z tego, że teren wokół nich był zamknięty, a nieproszeni goście nie byli tutaj mile widziani. To coś, czego im brakowało od początku ich związku, a może nawet relacji. Czasami nie chcieli powstrzymywać się z okazywaniem sobie uczuć, ale musieli to robić ze względu na światła reflektorów ze wszystkich stron.

Tutaj, na Bali, wreszcie nie musieli.

Nie chodziło o czułe obściskiwanie się, wpychanie sobie języków do gardeł czy rzucanie w swoim kierunku sprośnymi tekstami. Nie. Chodziło o noc pod gwiazdami, piknik na plaży, kąpanie się w oceanie czy spacer późnym wieczorem trzymając się za ręce. Zupełnie tak jak teraz.

   Obaj spacerowali wzdłuż brzegu wody, nie przejmując się niczym wokół. Szli blisko siebie, plącząc ze sobą palce swoich dłoni i nawet za dużo nie rozmawiali, ale to nie wydawało się być niezręczne dla któregoś z nich. Czuli się komfortowo w swoim związku, dlatego też w ich relacji nie było czegoś, co miałoby to zburzyć. Przez te kilka miesięcy nauczyli się bardzo dużo i nadal się uczyli. Uczyli się, jak tworzyć zdrowy związek, jak utrwalać więź między nimi, jak rozwiązywać problemy, jak rozmawiać o problemach. Cristiano nie był Antonellą, aby Leo nie musiał go poznawać na nowo i wiedzieć, co siedziało mu w głowie, a z kolei Leo nie był Georginą. Byli różni, a jeszcze różniejsze było to, że tworzyli parę. Ich partnerzy się zmienili i to jasne, że zmieniły się również potrzeby i wymagania. Ale z tym także nauczyli się żyć.

Woda co jakiś czas muskała ich gołe stopy, kiedy fale podpływały do brzegu, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Była letnia, przyjemna dla skóry, a w dodatku powietrze było ciepłe, dlatego mężczyźni nawet przez chwilę nie czuli zimna. Nadal szli w ciszy, trzymając się nieprzerwanie za ręce i wsłuchując w odgłos natury. Spokojny szum oceanu, a gdzieś w oddali, w krzakach, można było usłyszeć świerszcze. I tylko oni sami.

Nic więcej nie było im trzeba.

— Siądziemy na chwilę? — zapytał nagle Leo, a kiedy Cris na niego spojrzał, dodał: — Bolą mnie nogi.

— Jesteś profesjonalnym piłkarzem i bolą Cię nogi? — parsknął śmiechem.

— Mam prawie trzydzieści pięć lat, mają prawo mnie boleć — również prychnął, po czym puścił dłoń Cristiano i pozwolił sobie usiąść na piasku, tak aby woda go nie dosięgła.

Chwilę później Portugalczyk usiadł obok niego i cicho westchnął, kiedy oparł ciężar swojego ciała na rękach i spojrzał przed siebie. Leo siedział podobnie, podpierając się na przedramionach z nogami wyciągniętymi do przodu i zachwycał swoje oczy widokiem pełnego księżyca przed nimi. Takie momenty go cieszyły. Lubił, kiedy wspólnie robili coś, co nie wymagało dużo wysiłku, co było odizolowane od ludzi, co nie drażniło jego wrażliwego umysłu, a wręcz przeciwnie — zadowalało go. Uważał, że nie był zbyt wymagającym człowiekiem, ale nie wszystkim odpowiadała taka forma rozrywki. Cristiano nie miał nic przeciwko temu, co podobało się Leo. To nie tak, że ich relacja była podporządkowana Messiemu; raczej skupiała się na obu mężczyznach i ich potrzebach. Nie mieli żadnego problemu, aby czasem wyjść ze swojej strefy komfortu i zadowolić drugą połówkę.

— Za bardzo mi się tutaj podoba, żeby stąd wyjeżdżać — powiedział nagle Ronaldo i zerknął na Leo, którego oczy błyszczały od odbijającego się światła księżyca.

Lionel również spojrzał na Cristiano i uśmiechnął się lekko.

— Mi też — odparł.

Na Bali było bardzo ładnie, mimo że ich wakacje ograniczały się tylko do prywatnej plaży. Okolica jednak zapierała dech w piersiach, a w dodatku tutaj nie musieli się niczym martwić. Nawet specjalnie nie korzystali ze swoich telefonów, ponieważ nie czuli takiej potrzeby. Nie mieli obowiązków odbierać połączeń w wolnym czasie; używali ich jedynie do robienia zdjęć. Tak poza tym, nic ich nie obchodziło. Oboje nie chcieli, aby ich wyjazd dobiegł końca.

— Jestem tu taki szczęśliwy z Tobą — nie odrywał od niego wzroku, a Leo lekko się zarumienił. — Ogólnie jestem z Tobą szczęśliwy i przepraszam, jeśli nie mówię i nie udowadniam tego zbyt często — zagryzł wargę.

Cristiano miał problem z wyrażaniem delikatnych uczuć. Radość czy złość przychodziły mu z dużą łatwością, ale smutek, a szczególnie miłość to coś, co było dla niego trudne do pokazania. Ale Leo zauważał u niego poprawę i czuł się przez niego wystarczająco kochany, żeby praktycznie o tym nie myśleć.

— Udowadniasz to każdego dnia, Ronnie — oznajmił, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy ze swoim partnerem. On też czasem miał problem z wyrażaniem emocji; to było normalne.

— Ja po prostu... mam chyba inne formy okazywania miłości, wiesz? — westchnął.

Messi to wiedział. Nie znali się od wczoraj. Znał go jak własną kieszeń. Ale mimo to, pozwolił mu kontynuować.

— Od zawsze łatwiej mi to przychodziło i zawsze bałem się, że w końcu zrobię coś nie tak, co mnie kompletnie skreśli — przyznał, przerywając nagle ich skrzyżowane spojrzenia. — I w sumie... nieraz tak było. Nieraz rozmawiałem o tym z Iriną czy Geo, ale prócz tego, że przestawałem na kilka dni, nie umiałem przestać na zawsze. Potem o tym zapominałem i znowu robiłem to samo. A potem kolejna rozmowa — monologował. — Nie chcę, żebyśmy my musieli o tym rozmawiać.

— Spokojnie, Cris — powiedział Leo, przysuwając się bliżej Portugalczyka. — Rozumiem Cię, ale rozmowy też są ważne, wiesz o tym. Jeśli będziemy musieli kiedyś o tym porozmawiać, zrobimy to, ale będę wyrozumiały. Wiem, że będziesz chciał dobrze i wiem, że masz problem z wyrażaniem emocji. Rozumiem to — kiwnął głową.

Nawet przez chwilę o tym nie pomyślał. Dostawał wystarczająco dużo miłości od Cristiano i jeszcze nigdy nie poczuł się przez to zraniony, bo okazał ją w inny, nietypowy sposób. Kłócili się o inne rzeczy, jak wszyscy inni ludzie w związkach, ale nigdy o to, że jeden drugiemu wyznał miłość inaczej niż do tej pory.

— Będziesz ze mną szczery, jeśli kiedykolwiek zrobię coś nie tak? — zapytał cicho, wyglądając na bardzo przejętego, kiedy znowu na niego spojrzał.

Był taki słodki.

— Tak, nie musisz się o to martwić — uśmiechnął się Leo. — Szczerość to podstawa w związku i ja chcę być z Tobą szczery, cokolwiek się będzie działo — powiedziałby mu absolutnie wszystko. Nie chciał przed nim niczego ukrywać.

— To dobrze — skinął. — Nie chciałbym Cię nigdy zranić. Już i tak to zrobiłem.

— Cris... — westchnął Argentyńczyk.

Dlaczego nagle odpalił mu się ten dziwny nastrój? To było dawno, nie musieli do tego wracać, a Leo nawet nie chciał do tego wracać.

— To już nie ma znaczenia — powiedział i będąc już bardzo blisko mężczyzny, pozwolił sobie splątać ich nogi i oprzeć głowę o jego ramię. — Dużo złego wydarzyło się między nami i to tylko sprawiło, że nasza więź jest tak silna, ale nie wracajmy do tego, proszę. To był okropny czas — przyznał.

Fakt, głównie dzięki temu byli teraz razem, ale Leo wolał, żeby ich związek rozpoczął się zupełnie inaczej. Bez żadnych zdrad, bez kłamstw, załamań psychicznych, kłótni...

— Przepraszam, Leo — wymamrotał i objął mniejszego piłkarza w pasie, chowając twarz w jego szyi. — Przepraszam, nie chciałem zaczynać tego tematu — westchnął, a Messi nie mógł się powstrzymać od cichego chichotu, kiedy kilkudniowy zarost Cristiano połaskotał jego skórę.

— Nie przepraszaj mnie, kochanie — uśmiechnął się. — Jest okej. Było, minęło. Najważniejsze jest tu i teraz. Kocham Cię — dodał szeptem.

Te dwa słowa stanowiły teraz jego codzienność. Myślał, że nigdy nie powie ich Cristiano, a kiedy już w końcu powiedział, był pewien, że to pierwszy i ostatni raz. Ale ich los na szczęście potoczył się inaczej. Teraz słyszał regularne „kocham Cię" od mężczyzny, w którym był zakochany po uszy, a on także nie potrafił przeżyć dnia bez wypowiedzenia ich w jego kierunku.

— Ja Ciebie też — wymruczał Cris, zaczynając obsypywać szyję Leo mokrymi cmoknięciami. — Tak bardzo, że czasem mam wrażenie, że wybuchnę z miłości do Ciebie — mówił, nieprzerwanie łaskocząc go swoim zarostem.

— Cris, łaskoczesz mnie — zaśmiał się, próbując odepchnąć od siebie piłkarza.

— Oh, tak? Przeszkadza Ci to?

— Trochę? Tak. Nie, Cris, nie! — pisnął, kiedy Cristiano nie miał zamiaru przestawać, a zamiast tego zaczął to robić z premedytacją.

Tym razem Leo próbował się wyrwać z mocnego uścisku Portugalczyka, podczas gdy ten nie dość, że łaskotał jego szyję, tak zaczął całe jego ciało. Dłonie starszego wbijały się w jego brzuch, który był najbardziej wrażliwy na łaskotki i ani trochę nie przeszkadzało mu to, że Lionel w pewnym momencie zaczął krzyczeć, mieszając krzyk ze śmiechem, chociaż tak naprawdę nie było mu do śmiechu.

Czy on chciał, żeby umarł?!

— Cris! Cristiano, przestań! — śmiał się, a w kącikach jego oczu nagle pojawiły się łzy.

Przysięgał, że jeszcze chwila i to on wybuchnie, ale nie z miłości.

— Cristiano! — w ciągu dalszym próbował go powstrzymać i nawet nie zorientował się, kiedy Portugalczyk zawisnął nad nim.

W końcu łaskotki ustały, a Leo otworzył oczy i leżąc pod Crisem, spojrzał na niego, oddychając nierównomiernie, a piasek miał absolutnie wszędzie.

— Jesteś okropny — stwierdził Lionel, odgarniając z czoła swoje rozczochrane włosy.

— Kochasz mnie — zacmokał Cris.

– Tak, ale to nie wyklucza tego, że jesteś okropny — wywrócił oczami. — Chyba powinniśmy o tym porozmawiać — powiedział poważnie, ale nie mógł długo utrzymać tej powagi i mimowolnie się uśmiechnął.

— Oh, tak, „szczerość to podstawa" — powiedział Ronaldo. — Więc, co Ci nie pasowało?

— To, że nie lubię, gdy ktoś mnie łaskocze. Poza tym jesteś silniejszy, szanse nie były wyrównane i to było nie fair — mruknął żartobliwie. Oczywiście nie miał zamiaru robić mu o to problemu, to byłby absurd. Ale lubił się droczyć.

— Mhm — Cristiano wymamrotał jakby zupełnie go ignorując.

— I nie przestawałeś. A krzyczałem, byś przestał — dodał.

— Ojej, to przykre — odparł starszy.

— Naprawdę jesteś okropny — Leo zmarszczył nos. Zachowywał się czasem jak dzieciak.

— I co z tym robimy? — Ronaldo niewzruszony pochylił się nad Argentyńczykiem i oblizał usta.

— Jeśli nadal taki będziesz, będę musiał się obrazić.

— Tak? Ale to później — zamruczał, po czym bez słowa sięgnął jego ust, niemal od razu wpychając do nich swój język.

Messi sapnął lekko zaskoczony, jednak odwzajemnił pocałunek. Zignorował to, że nie było części ciała, gdzie nie miałby piasku i położył dłoń z tyłu szyi Cristiano, przyciągając go bardziej do siebie. Ich pieszczota była słodka, tak jak zawsze, ale nie należała do najdelikatniejszych. Ronaldo chciał wyraźnie zdominować pocałunek. Co jakiś czaś pogłębiał go, przygryzał wargi mniejszego piłkarza, a jego język był silniejszy i stanowczy. Na jednej z rąk podtrzymywał swój ciężar, aby całkowicie nie opaść na Lionela, a drugą zaciskał na jego biodrze. Oboje mruczeli w swoje usta, domagając się więcej i więcej, ale to nagle Cristiano przerwał ich pocałunek, a kiedy odsunął się od Messiego, mógł dostrzec jego różowe policzka, nawet w tak kiepskim świetle. Jego oczy były rozszerzone, co akurat mógł zobaczyć przez odbijające się w nich światło, a klatka piersiowa jak wcześniej unosiła się w szybkim tempie, tak w ogóle nie przestała.

— Gdybym tylko mógł, wziąłbym Cię tu i teraz — wyznał niespodziewanie Cris.

Leo parsknął śmiechem rozbawiony i przetarł twarz rękoma.

— To jest ta Twoja inna forma okazywania miłości? — uniósł brew z uśmieszkiem.

— Może — odwzajemnił uśmiech, wzruszając ramionami.

— Mógłbym Ci pozwolić na wszystko, ale o seksie w miejscu publicznym zapomnij — to było za duże ryzyko. Chyba musiałby stracić wszystkie szare komórki, żeby do tego dopuścić. Nawet na jakiejś prywatnej plaży.

— Chyba nie myślisz, że jestem aż tak pojebany?

— Cristiano — Leo westchnął cicho, spoglądając na niego jakby błagalnym wzrokiem. — Myślę.

Portugalczyk przewrócił oczami, ale zaśmiał się.

— Dobrze, że Ty jesteś normalny — powiedział Cris.

— Z naszej dwójki? Jestem normalniejszy — to akurat była prawda. To była rzecz, której Cristiano po prostu nie mógł zaprzeczyć.

Ronaldo znowu nie mógł powstrzymać się od wywrócenia oczami, a to tylko utwierdziło Messiego w tym, że miał rację.

— W czymś musisz być lepszy, prawda? — puścił mu oczko, jak zwykle odznaczając się swoją pewnością siebie.

— Jasne, Panie Idealny — prychnął. — Mam wszędzie piasek — powiedział nagle.

— Wszędzie?

— Tak, wszędzie — kiwnął głową. Nie żartował. — I to Twoja wina, bo zachciało Ci się łaskotek — wymierzył palcem w Crisa.

— Potrzebna Ci kąpiel — stwierdził Portugalczyk, po czym wstał na proste nogi i podał rękę mężczyźnie.

— Tak, chyba powinniśmy już wracać do domu — mruknął, po czym wstał z pomocą swojego chłopaka.

— Po co wracać? Możemy to załatwić w szybszy sposób.

— Co? — Leo nie do końca rozumiał, o co chodziło Cristiano, który wciąż nie puszczał jego dłoni, ale wystarczyła dosłownie chwila, aby dowiedzieć się, co siedziało w głowie starszego. — Cristiano! — krzyknął, kiedy ten zaczął ciągnąć go w stronę wody.

I znowu próbował się wyrwać, ale znowu to Ronaldo był silniejszy. Chyba powinien zacząć spędzać na siłowni tyle samo czasu, co Cris, aby dorównać mu sile.

   Sprzeciwy Messiego zdały się na nic, ponieważ już za chwilę ocean przykrył całe jego ciało, kiedy oboje potknęli się, wchodząc do niego. Leo niemal natychmiast stanął na nogi, odgarniając mokre włosy do tyłu i przecierając twarz. Cristiano zrobił to samo, śmiejąc się przy tym jak głupi, dlatego Argentyńczyk popchnął go lekko w ramię, tak że ten zachwiał się do tyłu, prawie znowu upadając.

— Jesteś nienormalny! — pisnął Leo. Cristiano udowadniał to z każdym następnym dniem.

— Nie jesteś przecież z cukru — parsknął śmiechem Ronaldo i posłał mu głupkowaty uśmiech.

— Ah, tak? Podobno jestem tak bardzo słodki — wywrócił oczami, sam się uśmiechając. Nie mógł się złościć na Crisa. Poza tym bawił się tak dobrze, że chyba nic nie było w stanie teraz tego zepsuć.

— No dobra, masz mnie — zachichotał. — Ale najwidoczniej jesteś odporny, bo nadal żyjesz.

— Zaraz Ty nie będziesz żył — mruknął. — Cris, nie dość, że nadal mam piasek w dupie, to jeszcze jestem mokry.

Wyższy z nich wybuchnął śmiechem.

— Nie wierzę, że to powiedziałeś.

— Co?

— Że masz piasek w dupie.

— Powiedziałem prawdę — wzruszył ramionami, śmiejąc się.

To, jak komfortowo czuł się przy Cristiano, było dla niego niesamowite. Zawsze bał się, że nikt, prócz Antonelli go nie zrozumie, nie polubi jego prawdziwego „ja" i nigdy nikogo tak bardzo nie pokocha. A jednak. Cristiano był jego wszystkim.

— Kocham Cię — powiedział ponownie Cris.

— Słyszę to już setny raz w ciągu tego dnia — zachichotał. Oczywiście nie narzekał. To były najpiękniejsze słowa, jakie mógł usłyszeć.

— I jeśli będzie trzeba, powiem kolejne sto razy — jego figlarny uśmiech przekształcił się w czuły, delikatny, taki jak Leo lubił najbardziej.

Ronaldo położył swoje dłonie na biodrach młodszego piłkarza, przysuwając się bliżej niego, a Lionel zarzucił mu ramiona na szyję i spojrzał w oczy. Nigdy nie sądził, że gdzieś na drugim końcu świata będą patrzeć sobie w oczy, stojąc po pas w wodzie i wyznawać sobie miłość. To brzmiało jak sen.

— Kocham Cię — wymruczał znowu i nachylił się nad Argentyńczykiem.

Najpierw musnął jego czoło, potem nos, a na końcu usta, przyciągając go do silnego uścisku. Robił absolutnie wszystko, co sprawiało, że Leo zakochiwał się w nim jeszcze bardziej.

— Kocham — uśmiechał się lekko, kiedy przerwał ich krótki pocałunek i oparł swoje czoło o to Lionela.

— Ja Ciebie też kocham — wyszeptał w odpowiedzi. — Nawet nie wiesz jak bardzo.

— Chyba wiem — zachichotał.

— Raczej nie — na jego usta pojawił się malutki uśmiech. — Nawet ja nie potrafię tego pojąć.

Cristiano uśmiechnął się jeszcze bardziej, pokazując szereg swoich białych zębów. Leo chciałby kiedyś pokazać mu, jak ogromna była jego miłość, ale on sam nie umiał tego zrozumieć. Nie miał pojęcia, czy była na świecie rzecz, dzięki której mógłby to wyrazić. To było zakorzenione głęboko w nim, sprawiając, że tylko on wiedział, jak bardzo kochał Ronaldo, ale jednocześnie nie był w stanie tego wyrazić w stu procentach. To była po prostu za duża rzecz.

— Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało — przyznał.

Nie wiedział, czy powinien tak mówić i przede wszystkim – czy te słowa były na miejscu, ponieważ poznał Antonellę i to w niej po raz pierwszy się zakochał. Kochał ją przez wiele lat, byli parą, potem małżeństwem, mieli trójkę dzieci... Ale Cristiano kochał tak samo bardzo i tak samo dziękował Bogu za to, że pojawił w jego życiu. Czasami nadal przyłapywał się na myśleniu, że to wszystko, to była abstrakcja. Nigdy nie sądził, że rzeczy potoczą się w taki sposób.

Miał spędzić całe życie z Antonellą, swoją pierwszą miłością, a skończył ze swoim odwiecznym rywalem.

— Przy Tobie wszystko jest takie... łatwiejsze — mówił dalej. — Gdyby nie Ty... to znaczy, mam przyjaciół, którzy mnie wspierają, ale mam wrażenie, że ich wsparcie różni się od wsparcia, które dostaję od Ciebie. Czasem po prostu potrzebuję, żeby ktoś mnie przytulił, poleżał ze mną w ciszy, pocałował, powiedział coś, czego przyjaciel mi nie powie — westchnął cicho, wpatrując się w błyszące oczy Cristiano. — I Ty dajesz mi to wszystko. Jestem tak bardzo wdzięczny za to, że Cię mam — uśmiechnął się subtelnie.

Chciałby to kiedyś ogłosić światu. Chciał, ale bał się i wiedział, że to mógłby być przełom w jego życiu i sam nie potrafił powiedzieć, czy dobry, czy zły. Ludzie zareagowaliby różnie, to jasne. Byli znani na całym świecie, a spora część społeczeństwa nadal była zamknięta na odmienne orientacje i nie dopuszczała do siebie myśli, że ktoś w ich otoczeniu nie był heteroseksualny. Leo nadal nie wiedział, czy był gejem czy kobiety nadal w jakiś sposób go pociągały, ponieważ jedynymi osobami, do których czuł coś więcej niż przyjaźń, była Anto i Cristiano. Nigdy wcześniej nie zakochał się w żadnej innej kobiecie i zawsze myślał, że to Antonella jest tą jedyną, a o związkach z facetami nawet wtedy nie śnił. Ale teraz ma podobne odczucia, będąc z Crisem. Nie myślał o innych kobietach.

Nigdy nie sądził, że określenie swojej orientacji seksualnej będzie dla niego takim wyzwaniem. Ale z drugiej strony nie czuł takiej potrzeby. Zakochiwał się w człowieku, a nie w płci. Być może takie myślenie czyniło go osobą biseksualną, ale nie był w stanie do końca tego stwierdzić.

— Przez ten cały czas, kiedy tutaj jesteśmy, na wakacjach, razem, zdala od całego otaczającego nas do tej pory świata, nawet przez chwilę nie pomyślałem o tym, co mnie trapi — powiedział, bo tak właśnie było. Nie miał powodów, żeby o tym myśleć. — Twoja obecność sprawia, że jakoś łatwiej radzę sobie z tym, że muszę opuścić Barcelonę i podjąć decyzję co dalej. To nadal brzmi jak szaleństwo i czuję się jeszcze trochę zagubiony, ale dzięki Tobie mam nadzieję, że uda mi się z tym oswoić.

— A Ty znowu o tym — Cristiano jęknął jakby niezadowolony i przetarł twarz.

Leo zmarszczył brwi, nie mając pojęcia, o co chodziło jego partnerowi.

— Co? Powiedziałem coś nie tak? — spytał zdumiony jego reakcją.

— Po prostu... po co znowu o tym wspominasz? Jesteśmy na wakacjach, Leo, nie chcę po raz kolejny słyszeć o Barcelonie i o tym, że będziesz musiał wybrać nowy klub. Poza tym sam mówiłeś, że to temat, którego nie chcesz poruszać, szczególnie podczas czasu dla siebie — rzucił, a Messi poczuł dziwne ukłucie w klatce piersiowej. — Cieszę się, że pomagam Ci to przezwyciężyć, ale, cholera, ile można? — wywrócił oczami.

Lionel nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Czy naprawdę tak bardzo miał dość tego tematu? Co niby Leo miał na to poradzić?

— Żartujesz sobie, prawda? — miał nadzieję, że żartował.

Przed chwilą zachowywali się jak najbardziej zakochana para na świecie, a teraz...

— Nie, nie żartuję — mruknął, a jego ton głosu się zmienił.

Po chwili Cristiano wyszedł z wody i stając na brzegu, zaczął mówić dalej:

— Przez te kilka dni nie słyszałem o tym ani słowa i myślałem, że już Ci przeszło, a Ty znowu zaczynasz.

— Zostałem wyrzucony ze swojego ukochanego klubu, z domu, Cristiano — powiedział równie niemiło i podążył za nim. — Nie masz pojęcia, jak to jest.

— Mam. Chyba mam, bo mówisz o tym tak dużo, że sam zacząłem to odczuwać.

— O czym Ty w ogóle mówisz? — zaśmiał się sucho.

— Mówię o tym, że zwyczajnie zaczyna mnie to męczyć. Zrozumiałem za dziesięcioma pierwszymi razami, że Ci smutno z tego powodu — prychnął, przeczesując mokre włosy palcami. — To jest piłka, Leo. Tutaj rzeczy nigdy nie są pewne.

— Jak możesz, co? Czyli nigdy nie dostałem od Ciebie stuprocentowego wsparcia w tej sprawie? — nieprzyjemne uczucie powoli zaczynało ściskać jego gardło.

— Dostałeś i dostajesz nadal. Po prostu gadanie o jednym i tym samym jest męczące — mówił to tak, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.

A nie była.

— Bo to boli, Cristiano! — podniósł głos. — Kocham ten klub, rozumiesz? I nie chcę go opuszczać. Wychowałem się w nim i w nim chcę zakończyć karierę, nigdzie indziej! Czego nie potrafisz zrozumieć? Dlaczego musisz być tak oschły, jeśli jakiś problem nagle nie dotyczy Ciebie?

— Co? — Portugalczyk uniósł brew do góry.

— To, że jesteś pierdolonym egoistą — warknął, zaciskając usta w cienką linię.

— Jesteś niemożliwy — roześmiał się, kręcąc głową. — Mówisz tak tylko dlatego, że powiedziałem Ci w końcu prawdę, którą powinieneś usłyszeć już za dwudziestym razem, kiedy opowiadałeś mi tą samą regułkę.

— Nie, mówię tak dlatego, bo przerosły Cię moje problemy, a do tej pory tylko udawałeś, że Cię obchodzą, które tak naprawdę miałeś je w dupie przez ten cały czas — powiedział.

— Słyszysz, jak głupio to brzmi?

— Wiem, co mówię, Cristiano. Pokazałeś mi w tym momencie Twój egoizm i brak empatii. Jeśli problem nie dotyczy Ciebie, stajesz się egoistycznym dupkiem — nie miał zamiaru się hamować. Był zdenerwowany, smutny i rozczarowany jednocześnie.

Dlaczego? Dlaczego wcześniej mu tego nie powiedział? Nie robiłby wtedy ze siebie debila i ofiary, za którą pewnie uważał go Cristiano, mówiąc mu takie rzeczy.

— Ja jestem egoistą? To Ty wszystko bazujesz na swoim odejściu z Barcelony. To jest teraz Twoja osobowość — syknął.

— Ile razy mam Ci powtarzać, że to nie jest łatwe, co?! — krzyknął w końcu, a w jego oczach natychmiast pojawiły się łzy. — Dlaczego uważasz to za tak wielki problem dla Ciebie?!

— Bo mnie to wkurwia! Do wakacji nie słyszałem NIC prócz tego, że Barcelona nie przedłużyła z Tobą kontraktu. Wieczne humorki, wieczny płacz, czytanie na siłę tych wszystkich pierdolonych artykułów, dołowanie się jeszcze bardziej, ciągłe gadanie o jednym i tym samym — wymieniał, a Leo kręcił głową w międzyczasie. Co w tym było takiego złego? — Myślałem, że w końcu mogę od tego odpocząć, ale nie, Ty znowu musiałeś do tego wrócić.

Messi zagryzł wargę do bólu, patrząc na Portugalczyka załzawionymi tęczówkami. Nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. To brzmiało tak nierealnie. Nigdy by nie powiedział, że jego problemy aż tak denerwowały jego chłopaka. Był pewien, że go wspierał. Mylił się.

— Nie wiesz, jak to jest — powiedział znowu Lionel. — Nie masz pojęcia. Odszedłeś z Realu, bo dostałeś lepszą propozycję od Juventusu, lepszy zarobek. Poszedłeś za pieniędźmi i co z tego, że żałowałeś, skoro teraz najpewniej nie ma to żadnego znaczenia? Ciebie obchodziły pieniądze, a mnie obchodzi lojalność, rozumiesz?

— Myślisz, że zarzucanie mi takich rzeczy polepszy sytuację? Zastanów się nad tym, co mówisz, Lionel — rzucił nieprzyjemnym głosem.

— Jebie mnie to, czy polepszy, czy nie! — krzyknął ponownie. — Mówię prawdę. Jeśli to wszystko tak bardzo Cię przerosło, mogłeś powiedzieć mi o tym wcześniej, a nie udawać, że cokolwiek Cię to obchodzi!

— Racja, mogłem — syknął. — Żałuję, że tego nie zrobiłem — dodał po chwili i odwrócił się na pięcie, zaczynając iść przed siebie.

— Co robisz? — Leo ściszył głos, przecierając mokre policzka.

Zostawiał go?

— Idę do domu — mruknął. — Tam przynajmniej nie będę musiał Cię słuchać, dopóki nie postanowisz wrócić.

Oh.

Serce Leo chyba dawno nie bolało tak bardzo.

— Dlaczego taki, kurwa, jesteś? Co Ci zrobiłem, Cristiano, huh? — zapytał łamiącym się głosem, ale odpowiedź ze strony jego partnera nie nadeszła i chyba nigdy nie miała nadejść, bo Cris oddalał się od niego coraz bardziej. — Pierdol się! Mam nadzieję, że beze mnie poczujesz się lepiej! — zebrał jeszcze siły, żeby krzyknąć ostatni raz, a kiedy Cristiano był już wystarczająco daleko od niego, rozpłakał się jak małe dziecko.

Co się stało? Dlaczego nagle zaczęli się kłócić? Dlaczego Cristiano przestał mu powtarzać, jak bardzo go kochał, a zaczął narzekać na jego problemy? I dlaczego udawał, że cokolwiek go obchodziło? Leo nie chciał myśleć o nim jako o egoiscie, ale nie potrafił inaczej. Nie w tym momencie.

   Usiadł na piasku, nie będąc w stanie utrzymać dłużej ciężaru ciała na swoich nogach. Płakał, nie zważając nawet na to, jak bardzo i jak głośno. Kto niby miał go usłyszeć? Był sam na jakiejś pierdolonej, ogromnej plaży, daleko od domu, bo Messi nawet nie wiedział, gdzie był. Nie wiedział, ile kilometrów od domku był, nie wiedział, w którą stronę miał iść. Cristiano zostawił go samego i nawet nie chciał, aby poszedł z nim. Chciał zostać sam, miał go dosyć, nie chciał go już dłużej słuchać, a Leo... Leo właśnie teraz najbardziej go potrzebował. Nie chciał zostawać sam, chciał usłyszeć kojący głos swojego chłopaka, który powie mu, że nic się nie działo, że wkrótce wszystko będzie dobrze, że przy nim był i będzie. W tym momencie jednak było to niemożliwe, dlatego Lionel rozpłakał się jeszcze bardziej.

Nie miał pojęcia, ile czasu spędził na kuleniu się na środku opustoszałej plaży i płakaniu w swoje kolana, ale kiedy podniósł wzrok do góry, jedyne, co napotkał to silnie świecący księżyc. Wokół nie było nic. Było ciemno, a Leo nawet gdyby chciał wrócić do domu, nie wiedział, którą stroną miał iść. Im dalej, tym było mroczniej, a to tylko sprawiało, że strach i lęk ogarniał Argentyńczyka jeszcze bardziej.

Nie mógł uwierzyć, że Cristiano zostawił go tutaj samego.

Powoli podniósł się na drżących nogach i rozejrzał jeszcze raz w obie strony, ocierając policzka z łez. Nie pamiętał nawet, w którą stronę poszedł Ronaldo. Był zagubiony, dosłownie i w przenośni. Nie pozostawało mu nic innego, jak iść przed siebie i desperacko szukać ich domu. Nie miał nawet przy sobie telefonu, żeby zadzwonić do Crisa i płacząc, poprosić go, aby po niego wrócił. Jeśli nie dostanie ataku paniki na środku ciemnej plaży, to będzie jego największe zwycięstwo. Niestety, był prawie pewien, że była to tylko kwestia czasu, jeżeli szybko nie znajdzie ich tymczasowego miejsca zamieszkania.

Wybierając w końcu jedną z dróg, zaczął iść bez zupełnego celu. Chciał tylko wrócić do domu. Nie musiał nawet rozmawiać z Cristiano, jeśli tak bardzo tego nie chciał, ale pragnął tylko wrócić. Zamknąłby się w sypialni, wypłakał, potem zasnął i następnego dnia... sam nie miał pojęcia, co miało być następnego dnia. Cris go nie wspierał, a on nie chciał być nie–wspierany.

Szedł tak przez kilka następnych minut, a domu jak wcześniej nie było na horyzoncie, tak teraz było podobnie. W oczach Leo znowu pojawiły się łzy. Nie chciał spędzić nocy na plaży. Z tego całego stresu zrobiło mu się chłodno, cały się trząsł, a w głowie zaczął tworzyć sobie najmniej przyjemne scenariusze. Był zupełnie sam i to przerażało go najbardziej.

Nie wiedział, co robić. Stanął w miejscu i spojrzał za siebie, a potem znowu przed siebie. Wszystko wyglądało tak samo i był pewien, że szedł w złym kierunku. Zgubił się jeszcze bardziej, niż był zgubiony.

Dlaczego go zostawił?

Próbował powstrzymać płacz, ale nie był w stanie. Rozpłakał się na nowo, upadając znowu na piasek i schował twarz w dłoniach. Chciał wrócić do domu, chciał być blisko Cristiano, chciał go przeprosić za wszystko, za to, że go męczył, że czuł się obciążony jego problemami, chociaż to nie była jego wina. I wiedział to, ale umysł w tym momencie podpowiadał mu inaczej.

Płakał nieprzerwanie, jego myśli były niespójne, głowa powoli zaczynała go boleć. Czuł się źle, okropnie. Chciał być tylko bezpieczny, co mógł odczuć kilka sekund później, ponieważ silne ramiona owinęły się wokół jego skulonego, drżącego ciała, a Leo niemal od razu rozpoznał, do kogo one należały. To ciepło poznałby wszędzie.

— Przepraszam — usłyszał. — Przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam, kochanie — Cristiano płakał. — Przepraszam, że Cię zraniłem, n–nie chciałem. Przepraszam — powtarzał.

Messi bez słowa wtulił się w ciało Portugalczyka, nie przestając szlochać.

— Przepraszam — wyszeptał znowu, ściskając mocniej mężczyznę w swoich ramionach, a jego usta przycisnęły się do czubka jego głowy. — Tak bardzo...

Leo z czasem płakał coraz mniej, aż w końcu przestał i od tamtej pory siedzieli w zupełnej ciszy, przytulając się do siebie. Młodszy z nich nadal miał zamknięte oczy, a głowę opartą o klatkę piersiową Cristiano i próbował unormować swój oddech. Czuł się kompletnie wyczerpany. Nie był nawet w stanie powiedzieć, ile czasu minęło, odkąd został sam i zaczął panikować.

— Leo...

— Zabierz mnie do domu, proszę — przerwał mu nienal natychmiast. Nie chciał teraz o tym rozmawiać. Jedyne, o czym marzył, to sen.

A Cristiano nic więcej nie powiedział, tylko wstał jako pierwszy i bez problemu wziął Argentyńczyka na ręce, przyciskając go do swojego torsu, tak aby nie spadł. Leo westchnął drżąco, wtulając się w niego ponownie i modlił się w głębi duszy, aby jak najszybciej znalazł się w ciepłym łóżku z Ronaldo obok. Nic więcej nie było mu trzeba.

Nawet jeśli oboje powiedzieli o kilka słów za dużo.

_____

dzis bez notki, po prostu komentujcie hihi🤭

twitter: @ smieszkujemy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro