Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

track seven; lana del rey — love

   Leo zaparkował samochód pod niewielką rezydencją otoczoną uroczym ogródkiem. Bez namysłu opuścił pojazd, nie fatygując się nawet na jego zamknięcie, a po pokonaniu kilku schodów prowadzących do drzwi wejściowych, zapukał w nie dwukrotnie. Nie musiał czekać długo, aż drewniana powierzchnia ustąpiła, a w przejściu stanęła Antonella.

— Cześć, wchodź — rzuciła tylko, po czym zniknęła z pola widzenia Argentyńczyka. — Thiago ma jeszcze korepetycje z angielskiego, ale zaraz powinni kończyć — oznajmiła gdzieś z głębi domu. — A Mateo nigdzie nie wyjdzie, jeśli nie zje obiadu.

— Mamo! — jęknął oburzony, zakładając ręce na piersi.

Leo uśmiechnął się na widok swojego syna, który siedział jakby za karę przy stole w jadalni. Przed nim leżał talerz z prawie że nietkniętym jedzeniem.

— Nie chcę tego jeść, chcę gofry — powiedział.

— Niepotrzebnie mówiłam mu, że zabierasz ich na miasto — kobieta wywróciła oczami, wzdychając cicho.

— Tak, to nigdy dobrze się nie kończy — mruknął Messi, spoglądając przelotnie na Anto, po czym znowu na Mateo. — No dalej. Chyba nie chcesz, żeby mama była smutna, co?

— Mama sprawia, że ja jestem smutny, bo nie mogę zjeść gofrów.

Piłkarz parsknął i pokręcił głową rozbawiony.

— Zostawiam Ci go, a ja idę ogarnąć Ciro — Antonella poklepała go po ramieniu, po czym ruszyła w kierunku schodów.

Lionel odprowadził ją wzrokiem, a kiedy tylko zniknęła na piętrze, pochylił się nad stołem i chwycił widelec od Mateo. Nabrał sobie na niego trochę jedzenia, następnie ładując je do ust.

— Twoja mama robi najlepsze jedzenie pod słońcem, nie powinieneś wybrzydzać — stwierdził.

To była akurat prawda; Antonella była świetną kucharką, przez co nigdy nie potrzebowali zatrudniać prywatnego kucharza. Problem przychodził wtedy, gdy Leo zostawał sam i nie potrafił nic ugotować. Wtedy najczęściej zamawiał gotowe jedzenie, ale nie zawsze było to dobre dla ich dzieci.

— Chcę gofry — powtarzał Mateo.

— Dostaniesz gofry, ale najpierw... — podsunął widelec z kolejną porcją jedzenia pod buzię swojego syna. Ten jednak odwrócił głowę w drugą stronę. — Nie? Okej — mruknął jedynie, po czym znowu postanowił zjeść za małego.

I tak za każdym razem. Leo próbował przekonać Mateo, aby zjadł chociaż trochę, ale gofry za bardzo zawładnęły jego umysłem, aż w końcu to właśnie Lionel sprzątnął cały jego obiad. Przeżuwając jeszcze ostatnią porcję, usłyszał szybkie stąpanie po schodach, dlatego jak najbardziej starał się ukryć to, że gdyby nie on, to Mateo nadal modliłby się nad talerzem pełnym jedzenia.

Antonella stanęła przed dwójką z Ciro na rękach, który na widok Messiego zaczął się wyrywać z jej ramion.

— Widzisz? Zjadł — powiedział Leo, uśmiechając się niewinnie.

— Leo! — westchnęła poirytowana, stawiając Ciro na podłodze, aby ten mógł przytulić się do nogi swojego ojca.

— Oh, no co? Już zdążyłaś powiedzieć mu o gofrach, dobrze wiesz, że by tego nie zjadł.

— Gofry! — krzyknął uradowany Mateo.

— Jasne, teraz to moja wina — powiedziała, wywracając oczami, po czym sprzątnęła pusty talerz ze stołu i włożyła go do zmywarki.

— Tego nikt nie powiedział — mruknął Leo, podnosząc do góry najmłodszego.

— Nie może się żywić tylko słodyczami — Antonella oparła się o blat i skrzyżowała ramiona na piersi, piorunując wzrokiem byłego męża.

Lionel westchnął. Cóż, miała rację i wiedział, że powinni w jakiś sposób sprawić, aby Mateo polubił też inne rzeczy niż same słodycze.

— Wiem, wiem — kiwnął głową. — To już się więcej nie powtórzy.

— Mówisz tak zawsze — wywróciła oczami.

Leo uśmiechnął się tym razem przepraszająco.

— Idziemy? — w pomieszczeniu rozległ się głos ich najstarszego syna, Thiago, który najwidoczniej skończył już korepetycje.

— Tak, idźcie się ubrać — odparła Anto, a po jej słowach cała trójka rzuciła się w stronę korytarza, aby przygotować się do wyjścia.

Kiedy tylko dzieciaki zniknęły z pola widzenia dorosłych, Messi spojrzał na kobietę, która jeszcze przez chwilę krzątała się po kuchni. Zapakowała jeszcze kilka innych naczyń do zmywarki, po czym ją włączyła i przetarła stół, przy którym jeszcze przed chwilą siedział Mateo.

— Dałbyś radę popilnować ich za tydzień? — zapytała wreszcie, a kiedy skończyła sprzątać, chwyciła za szklankę z wcześniej nalanym sokiem i zerknęła na mężczyznę.

— Będę na wakacjach z Cristiano — oznajmił, zagryzając wargę.

Anto westchnęła, jednak kiwnęła głową, a wtedy zapadła między nimi niezręczna cisza. Leo nadal bał się poruszać temat jego związku z Portugalczykiem przy byłej żonie, ale nic dziwnego. Kobieta jednak zapewniała go, że pomimo tego, co stało się w ich małżeństwie, nie chciała, aby Lionel był nieszczęśliwy i akceptowała jego wybór. Co prawda nadal trzymała się zdania, że do końca mu nie wybaczyła, a na pewno nigdy tego nie zapomni, ponieważ do samej orientacji Leo nic nie miała, ale chodziło o sam fakt tego, co się stało. Zdradził ją. Zdradzał przez wiele lat. Gdyby wcześniej powiedział, że nie interesowały go już kobiety, byłaby załamana, to jasne, ale nie mogłaby go przecież siłą zmienić. Chodziło więc tylko i wyłącznie o zdradę.

— Wybacz — powiedział cicho Argentyńczyk. Mimo wszystko nadal czuł się z tym wszystkim niepewnie.

— Nie, nie, w porządku, zadzwonię do rodziców, powinni się zgodzić — uśmiechnęła się lekko. — Co u niego?

— Huh?

— Co u Cristiano? Jak Ci się z nim układa? — sprostowała.

— Oh... u Crisa wszystko w porządku i jest mi z nim dobrze. Bardzo dobrze — mruknął nieśmiało, mimowolnie się uśmiechając. Każda wzmianka o Ronaldo tak na niego działała.

— Cieszę się — skinęła, upijając łyk soku. — Czyli u Ciebie też jest okej?

— Cóż... — westchnął, również opierając się o blat. — Nie do końca.

— Co? Dlaczego? Coś się stało?

Antonella była kolejną osobą, która nie wiedziała o tym, że Leo pozostał bez klubu. Byli w stałym kontakcie, głównie ze względu na dzieci, jednak rzadko rozmawiali głębiej o tym, co działo się w ich życiach codziennych.

— Zmieniam klub — oznajmił.

— Że co? Przecież Barcelona to Twój dom! Dlaczego odchodzisz? — brzmiała tak, jakby to była decyzja Leo.

— Nie robię tego, bo chcę — powiedział. — Nie przedłużyli ze mną kontraktu przez problemy finansowe.

— Nie mogli nie przedłużyć komuś innemu?

— Podobno nie jestem jedyny, który odchodzi, ale nie wierzę w to — wzruszył ramionami. — Próbowałem temu zapobiec, powiedziałem, że mogę obniżyć swoją pensję, a nawet grać za darmo, ale regulamin La Ligi tego zabrania, dlatego... muszę odejść — zagryzł policzek od środka.

— Oh, Leo... — Antonella wyglądała na wyraźnie przejętą całą sytuacją, dlatego niewiele myśląc, przyciągnęła byłego męża do silnego uścisku.

Messi westchnął głęboko, obejmując mniejsze ciało kobiety i niemal natychmiast zaciągnął się jej znajomym zapachem. Nie byli razem już rok, a Anto nadal pachniała tak samo.

— Gdzie pójdziesz? — zapytała, ale to jeszcze nie był moment, w którym się od niego odsuwała.

— Nie wiem — odpowiadał jak za każdym razem.

Bo nie wiedział, a nawet można było powiedzieć, że nie chciał wiedzieć. Niczego bardziej na świecie nie był pewien jak tego, że nigdzie nie będzie mu tak dobrze jak w Barcelonie.

— Dostałeś już jakieś propozycje? — w końcu odsunęła się od mężczyzny i spojrzała na jego twarz.

— Tak, mam kilka — kiwnął głową. — Póki co Paris Saint–Germain wydaje się być najlepszą opcją — mówił z wielkim bólem serca.

Antonella westchnęła cicho i pokręciła głową.

— Zatęsknią za Tobą, Leo.

Lionel uśmiechnął się smutno, spuszczając wzrok. Nie był co do tego przekonany. Miał wrażenie, że pozbycie się go przyszło im z ogromną łatwością.

— Idziemy?! — przerwał im zirytowany głos Mateo.

— Tak, chwila! — zawołał mężczyzna.

— Trzymaj się, Leo, podejmij dobrą dla siebie decyzję — powiedziała Antonella, uśmiechając się delikatnie do niego.

— Oboje wiemy, że żadna decyzja, która nie jest związana z Barceloną, nie będzie dobra — odparł.

— Więc wybierz najmniejsze zło, a być może kiedyś uda Ci się wrócić do Barcy.

Chciałby tego. Już jako dziecko marzył o grze dla Barcelony i teraz jako prawie trzydziestopięcioletni mężczyzna, nadal o tym marzył. Miał nadzieję, że jego marzenie znowu się spełni.

— Tatoooooo — Mateo w jednej sekundzie znalazł się przy nodze Leo i pociągnął go za rękę. — Chodźmy.

— Idźcie już, bo Mateo prędzej umrze z głodu — zaśmiała się Anto i poklepała Messiego po ramieniu. — O której wrócicie?

— Przed ósmą powinienem ich odstawić — mruknął.

— Świetnie, bawcie się dobrze — pomachała im jeszcze na pożegnanie, aż wreszcie Leo z trójką swoich uradowanych pociech opuścił dom byłej małżonki.

Ich dzieci różnie przeżywały rozstanie swoich rodziców. Thiago, bo był najstarszy, rozumiał całą sytuację, dlatego powiedział, że przepłakał cały proces ich rozwodu. Mateo, który był środkowym dzieckiem, nie do końca wiedział, co się działo, ale również płakał, głównie dlatego, że nie był w stanie zaakceptować faktu, że nie będą mieszkać już wszyscy razem. Natomiast Ciro był za młody, żeby to zrozumieć. W trakcie rozprawy miał dopiero trzy lata, był beztroskim dzieckiem, które nie widziało świata poza spaniem i zabawkami. I nawet teraz, rok później, nadal nie było to dla niego nic dziwnego. Jednak Leo i Antonella wiedzieli, że gdy cała trójka dorośnie, będą musieli przysiąść z nimi i o wszystkim porozmawiać. Thiago znał wersję, że „mama i tata przestali się kochać", co było po części prawdą, ale to nie był główny powód ich rozstania. Ani Thiago, ani Mateo, ani Ciro nie wiedzieli, że ich ojciec nie był heteroseksualny, czego zapewne młodsza dwójka nawet by nie zrozumiała, ponieważ byli za młodzi, aby znać znaczenia takich słów. Ale Leo nie chciał robić z tego wiecznej tajemnicy, jednak nie było to dla niego takie łatwe. Chciał być szczery ze swoimi dziećmi, ale chciał też, aby dorośli do takich tematów.

Cała czwórka spacerowała przez park, przez który chcieli udać się na miasto. Leo co jakiś czas musiał powstrzymywać Ciro przed odstraszaniem gołębi i gonieniem za nimi, podczas kiedy Mateo nadal gadał o gofrach i o tym, z czym chciałby je zjeść. Thiago natomiat szedł niedaleko starszego mężczyzny i zrywał kwiatki, tworząc z nich jakąś niezidentyfikowaną rzecz.

— Co robisz? — zapytał wreszcie Lionel, podchodząc bliżej.

— Wianek — odparł.

— Mama Cię nauczyła?

— Nie, Carmen.

— Ah, tak, Twoja dziewczyna — uśmiechnął się lekko, mierzwiąc mu włosy.

— To nie jest moja dziewczyna — jęknął lekko oburzony.

Leo zaśmiał się na zirytowanie swojego syna. Do klasy Thiago doszła w tym roku szkolnym nowa uczennica, z którą od razu się zaprzyjaźnił, potem przez jakiś czas nie porafił przestać mówić na jej temat, a teraz upierał się, że wcale nie lubił jej w taki sposób.

— A tak poza tym, nadal mnie z nią nie poznałeś — zauważył.

— Bo Ciebie praktycznie nie ma — odparł dość suchym tonem głosu, a Leo poczuł nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej.

Odkąd rozstał się z Antonellą, miał wrażenie, że jego relacje z Thiago znacznie się pogorszyły. To fakt, że był mniej obecny w jego życiu, ale zawsze tak było przez jego karierę sportową. Kiedy tylko mógł, zabierał gdzieś ze sobą dzieciaki, czy to na spacer, do wesołego miasteczka, czy na kilka dni do innego miasta czy kraju. Nie można było powiedzieć, że po rozstaniu mniej obchodziły go jego dzieci.

— Może Ty powinieneś opowiedzieć o swojej nowej dziewczynie? — rzucił nagle Thiago, a Messi nigdy nie widział go tak rozdrażnionego.

— Nie mam nowej dziewczyny, Thiago, a to co mówisz, jest nie na miejscu — mruknął.

— Więc tak po prostu zostawiłeś mamę?

— Thiago! — podniósł ton głosu. — To była nasza wspólna decyzja, czasami uczucie wygasa, ale zrozumiesz to dopiero, jak dorośniesz.

— Mama nadal Cię kocha, dlatego nie kłam, że oboje przestaliście coś czuć — powiedział po krótkiej chwili, tymi samym sprawiając że Leo przystał w miejscu.

Nie miał jednak czasu na przemyślenie słów swojego syna, ponieważ chwilę później w parku rozległ się płacz dziecka, który Leo od razu rozpoznał. Rozejrzał się wokół, dostrzegając leżącego na ziemi Ciro i westchnął ciężko. Podszedł do niego, pomógł mu wstać i otrzepał jego ubranie z brudu. Problemem natomiast było jego skaleczone kolano.

— Widzisz, powinieneś się słuchać taty — mruknął. Milion razy powtarzał mu, aby przestał ganiać za ptakami.

— Co się stało? — zapytał zmartwiony Mateo.

— Ciro się przewrócił. Masz chusteczki? — spytał, ponieważ Mateo miał ze sobą niewielki plecaczek.

— Chyba tak — powiedział, po czym wygrzebał z torby paczkę chusteczek i podał ją Lionelowi.

Ten cicho podziękował i wyjął jedną chusteczkę, aby następnie przyłożyć ją delikatnie do kolana najmłodszego. Ciro płakał jeszcze przez chwilę, kiedy Leo opatrywał mu ranę, a potem płakał coraz mniej i mniej, aż zaczął tylko pociągać nosem.

— Już lepiej? — spytał.

— Boli — wymamrotał, przecierając zapłakane oczy piąstkami.

— Przynajmniej nie będziesz już biegał za gołębiami — uśmiechnął się lekko, poprawiając sobie Ciro na rękach. — Zaraz będziemy na miejscu, to gofry Cię uleczą.

Droga do jednej z kawiarni zajęła im niecałe dziesięć minut. Kiedy byli w środku, Thiago i Mateo zajęli miejsca, a Leo udał się do łazienki z Ciro, aby tam jeszcze przemyć jego ranę. Gdy już to zrobił, wrócili do reszty, a najstarszy z synów miał już wybrany deser dla siebie.

— Ja chcę bąbelkowego gofra — powiedział Thiago. — O smaku oreo.

Leo kiwnął głową.

— A Ty? — spytał Mateo.

— Nie wiem, za duży wybór — stwierdził. — Hmm... może gofra z bitą śmietaną, truskawkami i kolorową posypką? I lody! Lody balonowe.

— A my weźmiemy gofra bąbelkowego z owocami, hm? — spojrzał z uśmiechem na Ciro. Wiedział, że nie będzie w stanie zjeść całego, dlatego Messi miał zamiar mu w tym pomóc, ponieważ sam jakoś nie miał ochoty na cokolwiek. — Okej, zaraz wracam — mruknął, kiedy Ciro pokiwał potwierdzająco główką i wstał od stołu, aby złożyć zamówienie.

W kawiarni spędzili blisko godzinę, zajadając się smakołykami. Leo przez cały czas trzymał Ciro na swoich kolanach, karmiąc go gofrem i co jakiś czas rozśmieszał go, robiąc tak zwany „samolocik", kiedy nabierał trochę owoców na widelczyk i kierował go do jego ust. Przy tym oczywiście rozmawiali. Messi wypytywał starszych, jak radzili sobie w szkole i jak wyglądała sytuacja z ocenami na koniec roku. To był pierwszy rok Mateo w podstawówce, dlatego miał nadzieję, że szkoła przypadła mu do gustu i nie miał żadnych problemów z zaklimatyzowaniem się. Chociaż tego drugiego był więcej niż pewny. Jego środkowy syn był duszą towarzystwa, był energiczny i był absolutnie wszędzie. Lubił zawierać nowe znajomości, lubił kiedy coś się działo, kiedy inne dzieci były wokół niego. Był zupełnie innym dzieckiem, niż był Leo. Argentyńczyk od zawsze był wycofany i nie zależało mu na tym, aby ktoś go lubił. Wolał spędzać czas sam. Więc tej cechy Mateo na pewno nie odziedziczył po ojcu, ale podobnie jak on, miał czasem swój świat.

Z Thiago jednak rozmowa nie kleiła się tak dobrze. Ciągle odpowiadał na pytania Lionela jakby z przymusu i nawet nie patrzył przy tym na mężczyznę. Jedyne, co udało się zrozumieć Messiemu, to to że po raz kolejny kończył klasę z samymi dziesiątkami* na świadectwie. W przeciwieństwie do Leo, Thiago był dobry ze wszystkich przedmiotów. On za to ledwo zdawał na czwórki, które były najniższymi ocenami oznaczającymi zaliczenie, a jedyne, w czym był naprawdę świetny, to wychowanie fizyczne. Leo nie miał nawet matury, ale na szczęście jego życie potoczyło się tak, że ten papierek nie był mu do niczego potrzebny. Miał jednak nadzieję, że jego dzieci nie pójdą w jego ślady, jeśli chodziło o edukację szkolną.

Zaczęli wracać chwilę po siódmej, ponieważ Messi obiecał odstawić dzieciaki przed ósmą, aby mogły jeszcze na spokojnie się wykąpać i pójść spać. Był pewny, że Ciro padnie od razu po jedzeniu, a tymczasem dreptał ku jego boku, tym razem grzecznie i bez gonienia gołębi. Mateo natomiast szedł jako pierwszy, a Thiago z kolei szedł na samym końcu, co nieco martwiło Leo, dlatego postanowił przystać na moment i poczekać, aż chłopiec dorówna mu kroku. Kiedy już to zrobił, zaczął iść obok niego.

Przez kilka pierwszych sekund szli w kompletnej ciszy. Thiago kopał po drodze kamyk, ręce miał schowane w kieszeni spodni, a głowę spuszczoną.

— Kiedy mama powiedziała, że nadal mnie kocha? — zapytał nagle Leo.

Odpowiedź ze strony jego syna jednak nie nastąpiła zbyt szybko. Z początku Lionel myślał, że ten nie chciał mu odpowiedzieć i po prostu go zignorował, ale wtedy usłyszał jego cichy głos.

— To było z jakiś tydzień temu — wzruszył ramionami. — Mateo obudził się w środku nocy z płaczem, chyba miał jakiś koszmar — mówił dalej. — Mama poszła go uspokoić, a ja chciałem zobaczyć, czy czuje się już lepiej, więc stanąłem pod drzwiami, a wtedy Mat zapytał, czemu już z nami nie mieszkasz.

Leo zagryzł policzek od środka. Niczego w życiu nie bał się tak bardzo, jak szczerej rozmowy na ten temat ze swoimi dziećmi.

— Mama próbowała mu to jakoś delikatnie wytłumaczyć, aż Mateo spytał, czy nadal się kochacie.

Argentyńczyk jednak nic nie odpowiadał, tylko pozwolił kontynuować Thiago.

— Powiedziała, że nie wie, czy Ty ją kochasz, ale ona zawsze będzie kochać Ciebie — zakończył, wzdychając cicho.

Leo nie miał pojęcia, co powinien odpowiedzieć. Nie był przygotowany na tą sytuację, był pewien, że spędzi ze swoimi pociechami miłe popołudnie, bez żadnych komplikacji. Nie chciał sam podejmować się takiej rozmowy, nie chciał mówić czegoś za Antonellę.

— Dlatego nie wierzę, że rozstaliście się przez to, że nic już do siebie nie czujecie — wyjaśnił.

— Wiesz, Thiago... — westchnął. — Ja też wciąż kocham Twoją mamę i zawsze będę kochał. Chodzi o to, że spędziliśmy razem większość życia, znamy się w końcu od dziecka i zawsze będziemy dla siebie kimś wyjątkowym, kimś, kto ma specjalne miejsce w naszych sercach. To teraz miłość bardziej... przyjacielska i myślę, że o to samo chodziło mamie.

Nie kłamał. Antonella zawsze będzie kimś ważnym w jego życiu, jedną z najważniejszych osób. Ich małżeństwo nie wyglądało tak, jak powinno, ale to nie przekreślało ich dobrych relacji. Leo nadal ufał jej bezgranicznie i wiedział, że z każdym problemem mógł się do niej zgłosić, a ona nie będzie go oceniać. Była cudowną kobietą; cieszył się, że ją poznał.

   Między Leo a Thiago znowu nastała cisza. Piłkarz zerknął w kierunku reszty jego pociech, aby upewnić się w tym, że nadal szły przed nimi i nie straciły się gdzieś po drodze.

— Przepraszam, nie chciałem być taki niemiły — powiedział nagle Thiago.

Messi uśmiechnął się lekko, po czym przyciągnął chłopca do swojego boku.

— W porządku, rozumiem Cię — odparł. — Niełatwo jest być dzieckiem rozwiedzionych rodziców.

Ten tylko kiwnął głową.

— A ja przepraszam, jeśli faktycznie czułeś się zaniedbany przeze mnie — westchnął mężczyzna.

— Nie, nie... przesadziłem, mówiąc to. Po prostu... nie chcę, żeby ktoś był ważniejszy od nas — przyznał nieśmiało. — Dlatego gdybyś miał jakąś dziewczynę, pewnie bym jej nie polubił — dodał po chwili.

— Nie mam dziewczyny — zaprzeczył od razu.

Bo nie miał. Miał chłopaka, ale nie takie było pytanie.

— Okej — kiwnął głową. — Przepraszam, naprawdę.

— Nie przepraszaj mnie już, wszystko jest w porządku — potarł jego mniejsze ramię i uśmiechnął się ponownie. — A jak jest w końcu z tą Carmen? Jesteście parą?

— Tato! Nie — fuknął, a Leo zachichotał.

— A będziecie?

— Nie wiem — mruknął. — Nie gadajmy o tym.

— Dobra, dobra — wywrócił oczami. — Gramy w berka?

— Gonisz! — zanim się obejrzał, Thiago odskoczył od niego i zaczął biec przed siebie najszybciej, jak potrafił.

Lionel zaśmiał się na głos. Chyba zapomniał, że jego ojciec był profesjonalnym piłkarzem.

   Argentyńczyk rzucił kluczykami od auta na szafkę w korytarzu, kiedy tylko przekroczył próg swojego domu. Podróż tutaj zajęła mu pół godziny, ponieważ Antonella z dzieciakami przeprowadziła się do miasta obok. Westchnął cicho, zaczynając wlec za sobą nogi i marząc tylko o rzuceniu się na kanapę w salonie. Zanim jednak to zrobił, zgarnął ze stolika kawowego niewielki pilot z kilkoma guzikami i niemal kładąc się na miękkiej sofie, włączył ledy ukryte pod wnękami pod sufitem. Zmniejszył moc światła, chcąc aby oświetlały salon jak najsłabiej, a przy tym nadawały miłej atmosfery. Potem odłożył pilota na bok i przymknął powieki. Był kompletnie wykończony. Dzisiaj z rana miał samolot z Hiszpanii do Argentyny, ponieważ jeszcze wczoraj wypoczywali z Cristiano w Barcelonie. Natomiast jutro, podobnie z samego rana, oboje mieli lot na Bali. Leo teoretycznie powinien już spać, ponieważ musiał jeszcze pokonać kilkugodzinną drogę na lotnisko, a nie wziął nawet prysznica. Na szczęście udało mu się spakować już dzień wcześniej, a Cristiano miał tylko za zadanie nie zapomnieć jego walizki z domu, kiedy sam będzie wyjeżdżał na lotnisko.

Otworzył oczy, kiedy w pomieszczeniu rozległ się dźwięk jego telefonu. Bez pośpiechu wyjął go z kieszeni spodni i nawet nie patrząc na ekran, odebrał połączenie.

— Halo?

— Cześć, śpisz już? — to był Cristiano.

Leo poprawił się na kanapie i westchnął.

— Nie, nie, dopiero wróciłem do domu — przyznał.

— A spałeś cokolwiek po przylocie do Argentyny?

— Nie.

— Leo... — usłyszał zmartwiony głos Portugalczyka po drugiej stronie słuchawki.

— Jest okej, Cris, nie byłem nawet aż tak zmęczony — skłamał. Po prostu nie chciał, aby za bardzo się przejmował. — Zaraz pójdę spać.

— Dobrze, w porządku — odparł spokojniej. — O której musisz jutro wyjechać?

— O czwartej — na samą myśl już mu się nie chciało.

Lecieli swoimi osobnymi samolotami, ponieważ Leo nie dałby rady przedostać się z powrotem do Hiszpanii, a następnie na Bali. Dlatego zabukował lot z Argentyny i razem z Cristiano mieli spotkać się dopiero na lotnisku. Lionel nie mógł się już doczekać, aż będzie na miejscu i będzie mógł przez najbliższy tydzień ignorować telefony od wszystkich. Przez te siedem dni miał zamiar skupić się tylko na Ronaldo i nie zakrzątać sobie głowy nieprzyjemnymi myślami. Najpierw jednak musiał przebyć męczącą podróż.

— Faktycznie powinieneś już iść spać — stwierdził Cris. — A jak się czujesz? Jak dzisiaj było z dzieciakami?

— Dobrze — mruknął, bawiąc się rąbkiem swojej koszulki. — Tylko Ciro rozwalił kolano, a Thiago... chyba nadal nie potrafi się pogodzić z tym, że ja i Antonella nie jesteśmy już razem.

— Dlaczego? Coś się stało?

— W zasadzie to nic ważnego — powiedział i powoli podniósł się z kanapy. — Możemy porozmawiać o tym jutro? Masz rację, powinienem już spać — zaśmiał się cicho.

— Jasne, kochanie. Napisz mi, kiedy już wyjedziesz, okej?

— Napiszę. A ty nie zapomnij mojej walizki — zachichotał. Gdyby to zrobił, chyba by go ukatrupił.

— Jest już spakowana w bagażniku — oznajmił Cris. — Śpij dobrze.

— Ty również — zagryzł wargę. — Dobranoc, kocham Cię.

— Ja Ciebie też kocham, do jutra — Leo mógł usłyszeć, że Cristiano uśmiechał się przez słowa, a później połączenie zostało przerwane.

Messi odsunął telefon od ucha i odrzucił go na kanapę. Przetarł zmęczoną twarz i kierując się w stronę schodów, pomyślał o tym, że to będą jego najlepsze wakacje w życiu.

_____

wybaczcie bardzo za komplikacje z tym rozdzialem, ale nie moglam nawet przysiasc i go przeczytac, ewentualnie cos poprawic przez natlok rzeczy. tym razem spojrzenie na cala sytuacje z troche innej strony, relacja leo i anto i relacja z jego dziecmi. mam nadzieje, ze wam sie podoba!

z racji tego, ze niewiele w tym rozdziale crisa i leo, nastepny rozdzial wrzuce w sobote, a co do godzinki bede jeszcze informowac!!

*system edukacji w argentynie wyglada tak, ze w szkole oceny sa od jeden do dziesiec, z tego jedynka, dwojka i trojka to niezaliczenie, zalicza sie dopiero od czworki, a dziesiatka to najlepsza ocena.

twitter: @ smieszkujemy

hasztag: #pchełkicristiano

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro