Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

track six; cage the elephant — cigarette daydreams

   Ponieważ wakacje właśnie się rozpoczęły, Leo i Cristiano wrócili następnego dnia do Hiszpanii. Na początku swojego związku niemal natychmiast zdecydowali, że chcą mieszkać razem na tyle, na ile jest to możliwe przez ich kariery sportowe. Cris nadal grał w Juventusie, dlatego większość czasu spędzał we Włoszech, podczas kiedy Messi praktycznie całe życie spędził w Hiszpanii i nawet teraz, kiedy nie wróci już do Barcy i najpewniej nie zwiąże się z żadnym innym hiszpańskim klubem, nie chciał stąd wyjeżdżać. Cristiano nie miał nic przeciwko temu, aby częściej przebywali w Barcelonie, ponieważ sam uważał, że jest znacznie ładniejsza od Turynu, w którym mieszkał przez ostatnie kilka lat.

To jednak nie wykluczało faktu, że w mieszkaniu Portugalczyka we Włoszech były rozrzucone rzeczy Messiego.

   Przez pierwsze dwa dni oboje leżeli plackiem, wreszcie nie musząc się niczym przejmować, przynajmniej na tą chwilę. To znaczy... Leo powinien się zainteresować swoją przyszłością w kwestii klubu, ale naprawdę nie chciał teraz o tym myśleć. Chciał odpocząć, zrelaksować się, cieszyć bliskością Cristiano i tym, że przez kilka następnych dni nie musiał wychodzić dalej niż na ogródek swojego domu. Wiedział, że wkrótce będzie musiał podjąć decyzję, ale nie teraz. Potrzebował trochę więcej czasu. To, gdzie zagra w przyszłym sezonie, miało zmienić jego życie, jego miejsce zamieszkania, otoczenie. Nie mógł zbyt pochopnie zadecydować, co często miał w zwyczaju.

Niestety, za każdym razem, kiedy tylko odpalał Internet, media przypominały mu o jego największym koszmarze. Z jakiegoś powodu pojawiły się plotki i spekulacje, że miał opuścić Barcelonę, a Leo nawet nie wiedział dlaczego. Przecież nikt nigdzie nie pisnął ani słówka na ten temat, a tym bardziej sam Argentyńczyk. Jedyną informacją w Internecie była ta o fatalnej sytuacji finansowej katalońskiego klubu. Zmarszczył brwi, kiedy na końcu nagłówka jednego z artykułów, dostrzegł drukowanymi, wręcz krzyczącymi literami ZOBACZ VIDEO. Zagryzł wargę, ale wszedł w link i po przedarciu się przez milion reklam po drodze, wreszcie odnalazł filmik, a na miniaturce mógł dostrzec znajomą twarz Laporty. Jak się okazało, musiał udzielić wywiadu na jakiejś konferencji, o którym Messi nie miał pojęcia. Cóż, możliwe... tych spekulacji było za dużo, że aż czasami zaczynała go boleć od tego głowa i wyłączał laptopa.

Leo odtworzył video, jednak przez pierwsze kilka sekund Laporta nie powiedział nic ciekawego, a na pewno nic, co mogłoby go zainteresować. Dopiero pod koniec jego wypowiedzi, Messi mógł stwierdzić, że to przez to wszyscy na świecie mogli pomyśleć, że Barcelona nie będzie mogła przedłużyć z nim kontraktu.

— To nic nowego, że nawet jedne z najlepszych klubów na świecie mogą mieć problemy finansowe, ale z ciężkim bólem serca muszę przyznać, że Barcelona jest na samym szczycie tej góry. Zadłużenie, które rosło przez ostatnie kilka lat, niestety wymknęło się spod kontroli i aby wrócić do stabilizacji, może nam to zająć nawet parę następnych lat. Będziemy musieli podjąć druzgocące, ale odpowiednie kroki — powiedział do mikrofonu.

— To znaczy? Co Pan rozumie przez „druzgocące kroki"? — jeden z reporterów wyrwał się do pytania.

Laporta wziął głęboki oddech, po czym z żalem na twarzy pochylił się nad stołem i powiedział:

— Będziemy musieli zrezygnować z kilku piłkarzy.

Na sali rozległy się zszokowane reakcje, a dziennikarze zaczęli się przekrzykiwać:

— Czy klub zdecydował już, kto to będzie?

— Ilu piłkarzy będzie musiało odejść?

— Kiedy klub wyda oficjalne oświadczenie?

— Czy jednym z tych piłkarzy będzie Leo Messi?"

Leo zagryzł wargę na to pytanie, z niecierpliwością czekając na odpowiedź prezesa klubu.

— Nie wiem, miejmy nadzieję, że nie. Klub na pewno zrobi wszystko, aby tego uniknąć.

— Ale nie wyklucza Pan takiej opcji? Jeśli sytuacja będzie tego wymagać, Leo Messi będzie musiał odejść? — dociekali.

— To będzie okropny dzień dla świata futbolu, ale... jeśli nie zdołamy tego przeskoczyć... tak, Leo Messi będzie musiał wtedy opuścić Barcelonę — westchnął Laporta."

Argentyńczyk widział z jakim udawanym smutkiem mężczyzna odpowiadał na te wszystkie dotyczące go pytania. Mówił o tym w taki sposób, jakby jeszcze nie podjęli o niczym decyzji! A przecież Leo już od kilkunastu dni wiedział, że nie zagra nigdy więcej dla Barcelony. Grali na czas, robili wszystko, aby wyjść dobrze w oczach innych, że próbowali, że robili wszystko, co w ich mocy, aby zatrzymać ich najlepszego zawodnika, ale niestety, nie udało się im. Czy nie prościej było im się po prostu już przyznać? Po co była ta cała szopka?

— Co oglądasz? — z myślenia wyrwał go głos Cristiano, który wszedł właśnie do salonu, gdzie Leo leżał rozłożony na kanapie.

Położył na szklanym stoliku dwa pomarańczowe soki, które wcześniej świeżo wycisnął.

— Nic — odparł krótko, zatrzymując video i odłożył laptopa na bok.

Cris jednak odwrócił ekran w swoją stronę i westchnął cicho na widok zatrzymanego wywiadu z prezesem FC Barcelony.

— Co mówił?

— Że Barcelona ma większe problemy finansowe od innych klubów i muszą pozbyć się kilku piłkarzy — wzruszył ramionami.

— Oh... a powiedział coś o Tobie?

— Cóż, na pewno nie powiedział, że mnie zdążyli się już pozbyć — wywrócił oczami, po czym wstał z kanapy i skierował się w stronę drzwi balkonowych prowadzących na taras.

Zostawiając Cristiano samego, wyszedł na świeże, ciepłe powietrze. Był środek czerwca, dlatego w Hiszpanii słońce wręcz parzyło. Oparł się o balustradę i westchnął ciężko. Dlaczego to wszystko musiało być takie trudne? Dlaczego akurat z niego musieli zrezygnować? To nie tak, że innym piłkarzom życzył źle, ale... jaki był, do cholery, powód? Dlaczego on? Czy prócz niego, ktoś jeszcze miał odejść?

— Wiesz, jak to działa, Leo. Robią dobrą minę do złej gry. To kwestia czasu, aż wydadzą oficjalne oświadczenie, ale najpierw chcą jeszcze poudawać, że próbują temu zapobiec. Poza tym... być może zarząd jeszcze nie dogadał wszystkiego z Twoim ojcem — stwierdził Ronaldo, który po chwili wyszedł za mniejszym piłkarzem na taras.

— Nie wiem... ale ludzie już spekulują. Boję się, że zaraz wszyscy zaczną do mnie wydzwaniać i pytać o szczegóły, a ostatnie, na co mam ochotę, to rozmawianie o tym, jak Barcelona mnie wyrzuciła — na początku nie chciał tego określać w ten sposób, ale teraz nie umiał inaczej. — Jak mogli? — Leo odwrócił się w stronę Portugalczyka. — Poświęciłem dzieciństwo na ten klub, dałem im wszystko, nie wiem, czy jakikolwiek inny piłkarz na świecie jest tak lojalny wobec swojego klubu, jak ja wobec Barcy — zacisnął szczękę.

Wiedział, co mówił. Wiedział, że na całym świecie nie było nikogo bardziej lojalnego od niego, jeśli przychodził temat sportu. Nawet Cristiano nie był lojalny wobec Realu czy United. Odszedł, bo chciał, bo dostał lepsze oferty. Leo także dostawał; w innych klubach miał zarabiać jeszcze większe pieniądze, ale Barcelona była jego domem. Od zawsze była i myślał, że na zawsze.

— Nie umiem Cię pocieszyć w tej sytuacji, ba, nawet wiem, że nie ma nic, co mogłoby to sprawić, bo futbol czasami jest niewdzięczny i brutalny. Czasami są rzeczy, których nie da się przeskoczyć, a Barcelona na pewno nie zrezygnowała z Ciebie dlatego, bo chcieli. Uwierz, że byłeś ich najlepszym zawodnikiem i do samego końca będą Cię wspominać — powiedział spokojnym tonem głosu, chcąc uspokoić Leo. — Wiem, że to dla Ciebie ciężkie i być może nigdy tego nie zaakceptujesz, ale niestety... będziesz musiał przynajmniej nauczyć się z tym żyć.

Messi zagryzł policzek od środka i odwrócił wzrok w drugą stronę. Pomimo że wiedział, że nigdy tego nie zaakceptuje, to był prawie pewien, że równie nigdy nie nauczy się żyć z tym, że nie był już piłkarzem Barcelony.

— Jestem tylko ciekaw, czy ktoś jeszcze?

— Huh?

— Czy ktoś jeszcze będzie musiał odejść? Co jeśli tylko mnie wyrzucili?

— Powiedzieli o kilku piłkarzach, prawda? — Ronaldo uniósł brew.

— Tak, powiedzieli też, że jeszcze nie podjęli żadnej decyzji w moim przypadku, dlatego im nie ufam — mruknął i z powrotem odwrócił się tyłem do swojego chłopaka.

Założył ręce na oparciu balustrady i spojrzał w kierunku ogródka. Po chwili jednak poczuł, jak silne ramiona oplatały się wokół jego talii, a delikatny, dwudniowy zarost starszego mężczyzny połaskotał go w szyję. Zagryzł wargę, nieświadomie wtulając się w tors Cristiano, z którym następnie stał w kompletnej ciszy.

— Co z PSG? — zapytał nagle Cris przy jego uchu.

Messi zadrżał i przymknął na moment oczy.

— Nie wiem — powiedział. — Jestem w stałym kontakcie z ojcem i wydaje się, że Paryż proponuje mi najlepsze warunki, ale... nie wiem. Boję się życia w innym kraju. Wiem, że tak działają transfery, wiem, że nie jestem jedyną osobą, która musi zmienić klub, ale... wstydzę się do tego przyznać, ale mam z tym ogromny problem. Nie lubię się socjalizować, zawierać nowych znajomości, być w otoczeniu, którego nie znam. Czuję się wtedy niekomfortowo, czuję się źle, mam ataki paniki. Tam na dodatek będę z tym kompletnie sam.

— Będę przy Tobie na tyle, na ile będę mógł, Leo.

— Sęk w tym, że będę Cię potrzebował cały czas — westchnął. — Boże, to takie żałosne... jestem dorosłym facetem, zaraz kończę trzydzieści pięć lat, a nawet nie potrafię sobie sam poradzić w życiu codziennym, jeśli wszystko wokół mnie jest nowe — pochylił się nad balustradą i schował twarz w rękach.

— To nic złego — zapewniał go Cristiano. — Nie masz się czego wstydzić. To normalne. Musisz zmienić klub po prawie dwudziestu latach. Dorastałeś w Barcelonie, to jasne, że czujesz się tu dobrze. Zaklimatyzowanie się w nowym miejscu będzie ciężkie, ale dasz sobie radę.

— To nie chodzi już tylko o to, że w Barcelonie jestem od zawsze — mruknął. — To moje głupie skrzywienie umysłowe.

— O czym Ty mówisz, Leo?

— Nie udawaj, że nie wiesz — wymamrotał cicho.

— Nie udaję. O co chodzi?

— Gdybym nie miał Aspergera, to byłbym zupełnie innym człowiekiem, a tak nie potrafię sobie poradzić w normalnych kontaktach międzyludzkich i narzekam, że prędzej zginę we Francji niż się tam zaklimatyzuję.

— Kochanie — Cristiano westchnął, po czym odwrócił siłą Leo w swoim kierunku. — To nadal nic złego, rozumiesz? Nie patrz na siebie tak krytycznie, tylko dlatego, że chorujesz na...

— To nie choroba, Cristiano.

— Racja... racja, przepraszam — powiedział z wyraźnym zrozumieniem.

Messi kiwnął głową.

— Chodzi o to, że pomimo tego wszystkiego, pomimo Aspergera, pomimo problemów ze wzrostem, które udało Ci się przezwyciężyć, jesteś inspiracją dla wielu.

— Co to ma do tego, że nie dam rady się odnaleźć w nowym mieście?

— To, że na pewno ktoś Ci w tym pomoże, jeśli mnie nie będzie w pobliżu. Ludzie na całym świecie Cię kochają, a w PSG na pewno Cię polubią i pomogą Ci się zaklimatyzować — sprostował. — Chociażby Neymar. Przecież Neymar zawsze był przy Tobie, jesteście najlepszymi przyjaciółmi. A Ángel? Albo Leandro? Nie będziesz tam sam.

— Tak, ale raczej nikomu nie chce się niańczyć dorosłego faceta — mruknął. To nie tak, że od nich wszystkich nie dostał nigdy wsparcia. Sęk w tym, że przecież nikt nie będzie go pilnował przez całą dobę, żeby mieć pewność, że zaraz nie zwariuje. — Nieważne... czy możemy o tym nie rozmawiać? Póki co nie chcę jeszcze podejmować żadnej decyzji. Wiem, że wreszcie będę musiał to zrobić, ale na razie mamy wakacje — uśmiechnął się słabo.

— Okej... okej, w porządku — Cris skinął, odwzajemniając uśmiech Leo. — Chcesz się rozluźnić? Co powiesz jeden na jeden?

— Znowu chcesz przegrać? — prychnął Messi.

Jego humor niesamowicie szybko się poprawił, a to tylko dzięki Cristiano. Przy nim nie umiał się smucić w nieskończoność.

— Nie bądź taki pewny siebie — odsunął się od mniejszego mężczyzny. — Chodź — pociągnął Messiego za sobą.

W kilka sekund pojawili się na ogródku. Po obu stronach znajdowały się niewielkie bramki, których musieli bronić, aby drugi nie zdobył gola. Ustawili się na środku małego boiska i zagrali w papier, kamień, nożyce, co miało rozstrzygnąć to, kto zaczynał grę. Ronaldo posłał w kierunku Argentyńczyka zwycięski uśmieszek, pokazując papier w tym samym momencie, kiedy Leo wyciągnął przed siebie zaciśniętą pięść. Mniejszy piłkarz wywrócił oczami i cofnął się w tył.

— To jedyna rzecz, w której wygrasz — rzucił przekonany, a do jego uszu dobiegł śmiech Cristiano.

— Zobaczymy — puścił mu oczko i przytrzymał piłkę, którą kopnął w jego kierunku Leo, po czym zdjął koszulkę, zostając w samych spodenkach.

Lionel jęknął zrezygnowany.

— Nie możesz prowokować, to wbrew zasadom! — powiedział, lustrując umięśnioną sylwetkę swojego kochanka.

— To wcale nie było w mojej intencji — odparł. — Jesteś profesjonalistą, Leo, musisz się skupić na grze.

Messi parsknął na jego słowa. Skoro Cristiano tak bardzo chciał ponieść porażkę, to ją poniesie.

Portugalczyk zaczął więc pierwszy. Z początku ostrożnie podchodził z piłką do mniejszego piłkarza, całą swoją uwagę skupiając na futbolówce, podczas kiedy Leo czekał tylko na odpowiedni ruch. Mocną stroną Cristiano były sztuczki z piłką, zmylanie dzięki tym przeciwnika, ale Lionel wiedział, jak go zatrzymać.

Tym razem jednak mu się nie udało.

Chcąc wypchnąć piłkę z jego nóg, Cris bezbłędnie przeczytał jego grę i cofnął ją w tył, aby następnie wyminąć mężczyznę i chwilę później zdobyć gola.

— Jeden zero — powiedział z uśmiechem na twarzy i chwycił piłkę pod pachę.

— Nie ciesz się. Daję Ci fory na początku — stwierdził Leo.

— Jasne — cmoknął w jego kierunku. — Zaczynasz — podał piłkę partnerowi.

Messi złapał futbolówkę i ułożył na wyznaczonym miejscu, a potem poczekał na Cristiano i zanim ten się obejrzał, ruszył z piłką. Posłał ją między jego nogami, nie dając szansy starszemu na reakcję, a już niedługo później strzelił pierwszą bramkę na swoje konto.

— Musisz się szybciej orientować — powiedział, uśmiechając się cwano.

— Zaczynasz mnie irytować.

— Nie trudno Cię sprowokować, co? — zachichotał Leo, kopiąc piłkę pod nogi Crisa.

Przez kilka następnych rund szli łeb w łeb. W trzeciej partii to znowu Messi zdobył gola, ale w czwartej i piątej Cristiano udało się wyrównać wynik. A potem co rundę zdobywali punkty, niemal przez cały czas remisując. Słońce świeciło wystarczająco mocno, aby na twarzy Leo pojawiły się pierwsze krople zmęczenia, a nagi tors Cristiano również pokrył się potem.

W pewnym momencie oboje stwierdzili, że zagrają ostatnią, decydującą rundę, aby następnie odpocząć.

— Gotowy? — spytał Messi z uniesioną brwią, kiedy czekał, aż będzie mógł rozpocząć grę na nowo, po tym jak Ronaldo poprzednim razem strzelił gola.

— Gotowy na Twoją porażkę — rzucił Portugalczyk.

Jednak Leo nie miał zamiaru przegrać. Ogólnie nie lubił przegrywać, nawet w zwykłą „pokopankę", kiedy nie grał o nic szczególnego. Ale Cristiano był zbyt pewny siebie, a Lionelowi bardzo zależało na tej wygranej.

Dlatego niewiele myśląc, ruszył z piłką przy nodze w kierunku bramki, której bronił Cris. Kiedy ten zagrodził mu drogę, chcąc wykopać futbolówkę spod jego stopy, Leo skutecznie się wybronił i zatrzymał w miejscu, chcąc przemyśleć swój następny ruch. Uważnie obserwował Ronaldo i jego zamiary, pragnąc sfinalizować plan, który utworzył sobie w głowie. Myśląc, że zmylił swojego przeciwnika, chciał go wyminąć, jednak wtedy Cristiano odebrał mu piłkę, z czym Lionel nie mógł się pogodzić, a tym bardziej nie mógł pozwolić Portugalczykowi na strzelenie decydującego gola.

Tak więc zwinnie znalazł się tuż przed wyższym piłkarzem, próbując odzyskać piłkę, a kiedy po dłuższej walce w końcu udało mu się to zrobić, bez zbędnego myślenia postanowił z tej odległości, w której się znajdował, oddać strzał. I mimo że Cristiano nie był najlepszy w bronieniu, a na boisku podczas ważnych meczów był głównie od zdobywania punktów, ten rzut akurat udało mu się wybronić. Leo zupełnie nie przewidział takiego scenariusza, dlatego zaskoczony nie potrafił zapanować nad swoim ciałem i potknął się o wystawioną nogę Ronaldo, którego w locie pociągnął za ramię, a następnie oboje wylądowali na twardej trawie.

— Czerwona kartka! — oburzył się Argentyńczyk, celując palcem wskazującym na mężczyznę leżącego na nim.

— Trafiłem w piłkę, a nie w Twoje nogi. Nie moja wina, że nie potrafisz utrzymać równowagi — prychnął Cristiano.

— Jasne, po prostu przyznaj, że zrobiłeś to specjalnie, bo inaczej nie dałbyś rady mnie pokonać — mruknął pewny siebie Leo.

— Gdybym grał na poważnie, zdobyłbyś okrągłe zero punktów.

— Okłamujesz sam siebie — powiedział młodszy z nich. — To niby czemu nie grałeś na poważnie?

— Bo to była tylko zabawa — wzruszył ramionami, nadal nie ruszając się ze swojego miejsca.

— Jesteś cienias i tyle — stwierdził Messi.

Cris zaśmiał się i pokręcił głową z rozbawieniem, po czym pochylił się bardziej nad mniejszym piłkarzem, chcąc cmoknąć jego usta. Leo jednak przechylił głowę w bok, nie pozwalając mu na to.

— Będziesz udawał teraz obrażonego? — zapytał Portugalczyk.

— Przyznaj mi rację, że byłem od Ciebie lepszy i wtedy możesz mnie pocałować.

— Hmm... chyba przeżyję — odparł Cris, uśmiechając się przy tym.

— Oh, tak? Myślę, że dużo osób chciałoby być na Twoim miejscu — rzucił prowokacyjnie.

— To już nieczysta gra — stwierdził starszy.

— Więc powiedz to.

Cristiano wywrócił oczami.

— Okej, byłeś ode mnie lepszy — powiedział. — Czy teraz przestaniesz zgrywać obrażoną księżniczkę i wywoływać we mnie zazdrość?

— Mooooże...

Ronaldo wykorzystał moment zawahania swojego chłopaka i wreszcie udało mu się skraść słodki pocałunek. Pieszczota trwała kilka sekund, podczas której Cris zdążył przedrzeć się przez wargi Messiego do jego ust i sprawić, że ten mruczał i ulegał mu z każdym kolejnym cmoknięciem. Kiedy w końcu się od siebie odsunęli, Cristiano przeczesał wilgotne włosy partnera i posłał mu czuły uśmiech.

— Wody? — zapytał Ronaldo.

— Poproszę — skinął głową Leo, a kiedy Portugalczyk wreszcie z niego zszedł, podniósł się do pozycji siedzącej.

Cris zmierzył szybko w stronę rezydencji, podczas kiedy Messi przymknął swoje oczy i schował twarz w kolanach wyczerpany grą. Odpoczywał tak przez kilka następnych sekund, aż nagle w kieszeni jego spodenek zadzwonił telefon. Westchnął cicho, będąc prawie pewny, że to jego ojciec, który znowu chciał na niego naciskać i zmuszać go do podjęcia jak najszybszej decyzji w sprawie przyszłości, dlatego zdziwił się, kiedy na ekranie zobaczył numer Neymara. Niewiele myśląc, odebrał połączenie i przyłożył telefon do ucha.

— Cześć, Ney — zaczął.

— Hej, Leo, przeszkadzam? — usłyszał znajomy, brazylijski akcent.

— Nie, nie — odparł, kręcąc sam do siebie głową.

— Jak się czujesz? Wszystko w porządku?

— Tak, jest okej. Właśnie zacząłem wakacje, odpoczywam z Cristiano w Hiszpanii, a niedługo lecimy na Bali — uśmiechnął się lekko. To miały być jego pierwsze oficjalne wakacje z Cristiano jako jego chłopakiem.

— Oh! Pozdrów go ode mnie — powiedział. Neymar chyba jako jedyny z jego przyjaciół najbardziej zmienił swoje zdanie na temat Ronaldo. Leo mógł powiedzieć, że bardzo go polubił. — A... uh, bo... czytałem artykuł, w sumie to nawet nie jeden, a chyba z dziesięć, że odchodzisz z Barcy. To prawda? — spytał dość niepewnym tonem głosu.

Oh. Leo musiał przyznać, że to pytanie go zaskoczyło, chociaż spodziewał się, że ktoś wreszcie zapyta. Prócz niego, jego ojca, Cristiano i zarządu klubu nikt nie wiedział, jak potoczy się jego przyszłość w Barcelonie.

A raczej nie potoczy się w ogóle.

— To pewnie jakieś głupoty, co nie? Co roku piszą, że masz odejść z Barcelony — Neymar parsknął.

Cóż...

— Wybacz, nie było pyta...

— Tak — przerwał mu w połowie i westchnął ciężko.

— Co?

— To prawda — sprostował.

— Żartujesz? — Neymar brzmiał, jakby nie dowierzał.

Chciałby. Oddałby wszystko, tylko żeby ta cała szopka okazała się nieśmiesznym żartem.

— O Boże, Leo, ale... jak? Jakim cudem? Dlaczego? — dopytywał.

— Nie wiem — mruknął cicho. — Znaczy... Barcelona ma problemy finansowe, podobno zignorowali wcześniejsze zadłużenia, aż w tym roku wymknęło się to spod kontroli i... muszą zrezygnować z kilku piłkarzy, chociaż mam wrażenie, że jestem jedyny, który będzie musiał odejść.

— Tak, słyszałem o tym, ale myślałem, że wyrzucą jakichś mniej ważnych zawodników! — jęknął. — Znaczy... no wiesz, takich, co dużo nie grają, nie są kluczowi, ale nie Ciebie! Cholera... jak się trzymasz?

— Teraz jest już w miarę okej — powiedział. — Na początku było mi ciężko i w zasadzie nadal jest, nadal się z tym wszystkim nie pogodziłem, ale wiem, że nie stanie się magiczny cud, który pozwoli mi zostać w Barcelonie — westchnął. A chciałby, żeby to tak działało. — Mam wsparcie od Cristiano, dlatego jakoś sobie radzę, ale przeraża mnie wizja, że od przyszłego sezonu mam zagrać gdzieś indziej.

— To jasne — zgodził się Ney. — Tak mi przykro, Leo...

Messi uśmiechnął się smutno sam do siebie, zaczynając skubać trawę, aby zająć czymś ręce.

— Wybrałeś już klub?

— Nie — mruknął. — Mam kilka propozycji, ale to ciężka decyzja. PSG złożyło mi ofertę.

— Oh... mielibyśmy znowu zagrać razem? Jestem na tak.

— A ja jestem na nie — odparł, ale kiedy zrozumiał, jak bardzo źle to zabrzmiało, uderzył się mentalnie w twarz. — To znaczy, chciałbym znowu z Tobą grać, uwielbiałem nasz duet w Barcelonie, ale... przeraża mnie Paryż. W zasadzie to przeraża mnie każde inne miasto, kraj, w którym miałbym zagrać.

— Jeśli się zdecydujesz, dobrze wiesz, że Ci tutaj pomogę — zapewniał go jego przyjaciel. — W PSG są świetni ludzie! Jest Ángel, Leandro i na pewno polubisz się z Kylianem i Marco! Marco jest cudowną osobą i czasami przypomina mi Ciebie, i nie tylko dlatego, że oboje jesteście niscy — zaśmiał się.

Leo parsknął.

— Ney, sam nie jesteś najwyższy.

— Nadal wyższy od Ciebie — zachichotał. — Tak czy inaczej... wyobraź sobie, ja, Ty, Kyky w ataku.

— Kyky?

— Kylian. To jego ksywka — sprostował.

— Oh — kiwnął głową. — Cóż, sam nie wiem... szczerze, to na razie najlepsza oferta, jaką dostałem. PSG to dobry klub, a ja chcę grać w Europie, nadal rywalizować z najlepszymi i wygrać kolejną Ligę Mistrzów.

— Z Tobą na pewno uda się nam wygrać! — stwierdził Brazylijczyk. — Przemyśl to, Leo. I nie martw się niczym, będziesz mógł nawet ze mną zamieszkać, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej.

Lionel uśmiechnął się tym razem szczerzej. Zawsze otrzymywał maksimum wsparcia od Neymara. Być może zbyt pochopnie ocenił swoje możliwości w zaklimatyzowaniu się w nowym miejscu, myśląc że nikt mu nie pomoże, ale nadal nie był do końca przekonany.

— Mam jeszcze trochę czasu na decyzję — powiedział w końcu. — Ale dziękuję za te słowa. Na pewno to przemyślę.

— Nie zmuszam Cię, ale skoro Paryż złożył Ci najlepszą ofertę to... zapraszamy. To gra z najlepszymi.

W to akurat Leo nie wątpił. Neymar, Mbappe, jego przyjaciele z reprezentacji, o Verrattim też sporo słyszał, przeciwko Hakimiemu i Navasowi grał, kiedy Ci byli jeszcze w Realu. O każdym mógł powiedzieć coś dobrego, bo każdy był dobry na swój sposób.

— Przemyślę to — powtórzył.

— Okej, okej... w porządku, Leo, chyba nie będę Cię już męczył, skoro odpoczywasz — mruknął nagle Ney. — Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy i masz koniecznie pozdrowić ode mnie Crisa.

— Tak, wiem, pozdrowię — zaśmiał się.

— Świetnie. Więc do zobaczenia.

— Cześć, Ney — pożegnał się z nim z lekkim uśmiechem na ustach, a kiedy połączenie zostało przerwane, westchnął cicho.

Odrzucił telefon na bok, a w oddali dostrzegł wracającego Ronaldo, który trzymał w jednej ręce dwie butelki wody. Kiedy wreszcie znalazł się u jego boku, podał mu jedną.

— Rozmawiałeś z kimś? — zapytał.

— Z Neymarem. Masz pozdrowienia — mruknął, uśmiechając się.

— Oh, super. O czym rozmawialiście? — usiadł obok niego i odkręcił wodę, od razu upijając kilka łyków.

— Pytał, czy plotki o tym, że odchodzę z Barcelony są prawdziwe, a potem próbował przekonać mnie do PSG — wzruszył ramionami.

— Ah — kiwnął głową, zagryzając wargę i przez parę następnych sekund oboje milczeli, aż Cristiano zdecydował się znowu zapytać: — I co?

Leo znowu wzruszył ramionami.

— To dobry klub — stwierdził. — Ale nie wiem, czy będę tam pasował.

— Jasne, że będziesz. Gdziekolwiek byś nie poszedł, pasowałbyś tam. Wystarczy Ci tylko podać piłkę, a Ty już wiesz, co z nią zrobić. Nie potrzebujesz nawet konkretnego planu — stwierdził, przyglądając się z trudem Messiemu. Słońce zbyt go raziło.

— Cóż... na pewno to przemyślę — powiedział. — I znowu rozmawiamy o czymś, o czym nie chcę rozmawiać w wakacje.

Cristiano zaśmiał się.

— Jasne... więc nie rozmawiajmy — skinął. — Chyba mamy pojedynek do rozstrzygnięcia, co?

— Naprawdę chcesz przegrać?

— Tym razem zagram na poważnie i zobaczymy, co powiesz — puścił mu oczko, po czym wstał i wyciągnął rękę w stronę mniejszego piłkarza. — Więc jak? Czy może oddajesz walkowerem?

— Chyba w Twoich snach — mruknął, aby następnie również wstać. — Już nie mogę się doczekać, aż zedrę Ci ten uśmieszek z twarzy.

— A ja nie mogę się doczekać Twojej porażki — puścił mu oczko.

Oboje ustawili się na środku małego boiska. Cristiano był oczywiście tym, który zaczynał, ale zanim to zrobił, spojrzał w oczy Argentyńczyka i uśmiechnął się pewnie.

— Powodzenia, pchło — rzucił, po czym rozpoczął grę.

A skoro nazwał Leo pchłą, a nie pchełką, to oznaczało, że faktycznie wziął ten pojedynek na poważnie.

_____

spoznilam sie 2 minuty z rozdziaem, ale to prawie jak na czas XD i nie wiem czy go betowalam XD nie pamietam po prostu, ale chyba jest w miare okej. kolejny powinien pojawic sie jakos w przyszlym tygodniu, bo jest koniec roku i musze sie wziac do roboty, zeby mnie nie wyrzucili haha. komentujcie!!

twitter: @ smieszkujemy

hasztag: #pchełkicristiano

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro