Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

track thirteen; taemin — criminal

   W ostatnich dniach jedynym piłkarzem, o którym było aż za głośno, był nikt inny jak Leo. Najpierw oficjalne ogłoszenie ze strony Barcelony, że nie przedłużyli kontraktu ze swoim najlepszym piłkarzem, a teraz na całym świecie było już wiadome, że Messi rozpoczął przygodę piłkarską w nowym klubie, jakim było Paris Saint–Germain. Jego telefon wariował od kilku dni; otrzymywał wiadomości od dalszych znajomych, ale od tych bliższych również. Jedni życzyli mu powodzenia, drudzy zastanawiali się, jak to się stało, a Agüero wysłał mu linka jednego z artykułów o tym, że Leo dołączył do PSG i podpisał „współczuję". Musiał przyznać, że sms od jego argentyńskiego przyjaciela go rozśmieszył, ale z drugiej strony nieco przeraził. Paryski klub był znany z wygrywania we francuskiej lidze, jednak na arenie międzyświatowej nie wypadali najlepiej.

Messi chciał wierzyć, że osiągnie z nową drużyną coś więcej niż wygranie Ligue 1, ale wbrew pozorom nie był aż tak naiwny. Oczywiście z całym szacunkiem do Paris Saint–Germain.

Leo poznał już piłkarzy, którzy mieli zostać jego nowymi kolegami i niektórzy wydawali się być w porządku. Argentyńczyk miał problem z wyczuwaniem ludzi, musiał ich poznać nieco bliżej, żeby uznać kogokolwiek za swojego kolegę, a już na pewno za przyjaciela, chociaż był prawie pewien, że nie stworzy tutaj żadnej nowej przyjaźni. Pierwszy raz jednak stanął twarzą w twarz z Mbappé i zamienił z nim więcej niż dwa słowa. Ich spotkanie podczas mundialu w Rosji nie należało do najprzyjemniejszych. Życzyli sobie jedynie powodzenia, potem Francja zniszczyła bezsilną Argentynę i wyrzuciła ich z walki o mistrzostwo, a na sam koniec Kylian powiedział „przykro mi, Leo". Messi nawet nie zdążył cokolwiek odpowiedzieć, w zasadzie to nie wiedział, co powinien w takiej sytuacji zrobić. Cóż, powinien pogratulować wówczas dwudziestoletniemu Francuzowi, ale tego nie zrobił.

Teraz ich rozmowa wydawała się być dużo przyjemniejsza i żaden z nich nie pamiętał już tego, co stało się w 1/8 Mistrzostw Świata.

   Leo musiał przyznać, że dużo słyszał na temat Mbappé i często nie były to przyjemne rzeczy. Ludzie mówili, że był arogancki i zbyt pewny siebie, z za wysokim ego, „zupełnie jak jego idol", którym był Cristiano. Podobno nawet cały układ paryskiego klubu był podporządkowany pod młodego napastnika, ale to brzmiało dla Argentyńczyka zbyt absurdalnie. Mimo tego wszystkiego, czego zdążył się nasłuchać przez te kilka lat, Kylian nie wydawał się być taki zły, jak go opisywali. W zasadzie był bardzo miły, powitał go z ciepłym uśmiechem na twarzy i z jeszcze cieplejszym uściskiem. Poza tym przyjaźnił się z Neymarem, który nigdy na niego nie narzekał i ani razu nie powiedział o nim żadnego złego słowa. Leo nie pozostawało nic innego, jak uznać to wszystko za zwykłe plotki.

   Messi nie został jeszcze oficjalnie zaprezentowany przed tłumem kibiców paryskiego klubu jako ich nowy piłkarz, ale i na to w końcu musiała przyjść pora. Na szczęście nie był w tym sam. Paris Saint–Germain przecież podpisało jeszcze kilku innych zawodników, w tym właśnie Ramosa. Ich dwójka i pozostali piłkarze mieli wyjść na stadion pełny ludzi, zanim rozpoczną sezon ligowy. A Leo nie chciał tego bardziej niż czegokolwiek teraz na świecie.

Przerażała go myśl wyjścia do obcych kibiców i przedstawienia się im jako ich nowy nabytek. Zapewne nie ominą go pytania, na które podobnie nie będzie chciał odpowiedzieć. Bał się, że go wygwiżdżą, nie przyjmą tak ciepło, jak wszyscy do tej pory zakładali i nie zrobi na nich dobrego wrażenia. Na tyle dobrego, żeby nie skrytykować go w mediach. Podobno francuskie media potrafiły być bezlitosne, a Messi miał dość czytania oszczerstw na swój temat. Przynajmniej na jakiś czas.

Jednak niestety nie był w stanie tego przeskoczyć.

   Stał przed lustrem w swoim hotelowym pokoju, w którym mieszkał już jakiś czas, ponieważ nadal nie znalazł żadnego domu, który mógłby kupić bądź wynająć na okres tych dwóch lat. Nawet jeszcze nie zaczął szukać. Ale nie to było teraz problemem.

Problemem była cholerna koszulka z napisem „WE ARE PARIS" i nadrukiem pięciu piłkarzy z wypisanymi numerkami, z którymi będą grać w nowym klubie, na ich koszulkach. Zupełnie na nim nie leżała, nie pasowała mu. Leo odczuwał ten sam dyskomfort, który towarzyszył mu, podczas gdy nosił strój PSG. W tym klubie wszystko wydawało mu się takie... niewygodne. Nie miał pojęcia, czym było to spowodowane. Może to przez jego nastawienie? Sam nie wiedział.

— Wyglądasz dobrze, kochanie, przestań się już tym zamartwiać — powiedział w końcu Cristiano, podchodząc do małego Argentyńczyka od tyłu.

Cris postanowił opuścić jeden z treningów, aby towarzyszyć Messiemu podczas jego prezentacji. Nie chciał, aby był z tym sam, wiedząc doskonale, jak bardzo stresowała i dobijała go cała ta sytuacja.

— Po prostu... coś mi tutaj nie pasuje — westchnął cicho. Sam już nie wiedział co.

— Może to Ramos na Twojej koszulce? — zachichotał cicho, obejmując talię swojego chłopaka i oparł podródek na jego ramieniu.

Leo parsknął cicho śmiechem i wywrócił oczami.

— To na pewno — mruknął z uśmiechem. — Ale jest coś jeszcze.

— Wiem, że to nie jest koszulka Barcelony i że za kilka dni rozpoczniesz zupełnie nowy rozdział w życiu, zdala od swojego domu i nie chcę tego mówić, ale dobrze wiesz, że będziesz musiał nauczyć się z tym żyć, prawda? — powiedział, nie przestając przytulać Leo.

— Tak, tak, wiem... wszyscy mi to mówicie — westchnął. — Staram się. Po prostu teraz... kiedy to wszystko stało się faktem... to takie dziwne.

— Wiem, Lio, ale będzie dobrze, pamiętaj. Cały świat Cię uwielbia, dasz sobie radę, zawsze dajesz.

Lionel momentami czuł się tak głupio, jak jakiś mały dzieciak, który nie potrafił sobie poradzić ze swoimi emocjami. Czasami współczuł jego najbliższym niańczenia go i powtarzania tych samych słów, żeby go podbudować i podnieść na duchu. Zdawał sobie sprawę z tego, jak irytujące mogło to być.

Zresztą już raz Cristiano mu to uświadomił.

Ale nie chciał już o tym myśleć.

— Rozchmurz się, pchełko — wyszeptał Ronaldo, muskając delikatnie skórę na jego szyi, co wyrwało go z myślenia. — Jesteś o wiele ładniejszy, gdy się uśmiechasz — wymamrotał.

Leo uśmiechnął się mimowolnie, ponieważ tak właśnie działał na niego Portugalczyk.

— Dobry chłopiec — powiedział cicho, sam się uśmiechając i nie przestając składać mokrych cmoknięć na skórze mniejszego piłkarza.

Messi sapnął cicho w odpowiedzi, sam nie wiedząc, czy to reakcja na słowa Ronaldo czy na jego pocałunki.

— Nie mów tak, to żenujące — odparł nagle.

— Co?

— No... to — zarumienił się lekko.

— To, że nazwałem Cię dobrym chłopcem?

Leo skinął głową nieco zawstydzony, a Cristiano zaśmiał się cicho, tym samym łaskocząc szyję swojego chłopaka.

— Nazywam rzeczy po imieniu — mruknął, przenosząc swoje ręce na biodra Argentyńczyka i delikatnie zacisnął na nich palce. — Chyba że jesteś niegrzeczny, hm? — uniósł brew i przyszczypał zębami skórę Lionela.

— Cris... — sapnął znowu, odchylając głowę w drugą stronę i tym samym dając mężczyźnie więcej pola manewru.

— Odpowiedz.

— Cris, to serio jest żenujące — przyznał cicho. Nie lubił takiej gry słów i doskonale o tym wiedział. — I, uh... nie powinniśmy, zaraz powinienem wyjeżdżać — dodał, czując jak jego biodra zostały przyciśnięte do tych Ronaldo. — Cristiano... — wymamrotał niemalże błagalnie, kiedy starszy z nich powędrował rękoma do guzika od jego spodni.

— Potrzebujesz rozluźnienia, kochanie — stwierdził Cris. — Ale jeśli nie chcesz, przestanę — wyszeptał do jego ucha i przygryzł je, rozpinając powoli zamek. — Chcesz, żebym przestał? — zapytał zmysłowym głosem. Wiedział, że jeśli Leo się zgodzi, nie zrobi nic przeciwko niemu, ale wiedział także, że Argentyńczyk nie był w stanie mu odmówić.

I wcale się nie pomylił, kiedy Messi pokręcił głową, jednocześnie wypinając się bardziej w jego stronę.

Cristiano musiałby być głupi, żeby pomyśleć, że Leo nie będzie chciał z nim uprawiać seksu. Przestałby oczywiście, jeśli faktycznie by zaprzeczył, ale to jeszcze nigdy się nie wydarzyło. Cris zawsze umiał wyczuć moment, w którym mały piłkarz pragnął zostać przez niego dotknięty.

— Głupie pytanie, co? — parsknął cicho, nadal będąc blisko jego ucha i flegmatycznymi ruchami udało mu się zsunąć spodnie Leo z jego bioder.

— Cze–czekaj... zdejmę koszulkę — szepnął Messi. — Nie mam czasu jej znowu prasować.

— Bez obaw, kochanie — zaśmiał się. — Wypieprzę Cię tutaj, przed lustrem. Twojej koszulce nic nie grozi.

— Co? — sapnął. Dlaczego chciał uprawiać z nim w takiej pozycji, kiedy obok nich dosłownie było łóżko?

— Chcę nas widzieć — przyznał z uśmiechem, a motylki zwariowały w podbrzuszu Leo. — Chcę, żebyś widział siebie, jaki jesteś piękny, kiedy oddajesz mi się w całości, kiedy prosisz mnie o więcej i jesteś całkowicie bezsilny — zamruczał, ściskając jego pośladki w swoich dużych dłoniach.

Lionel jęknął nieco głośniej, przymykając powieki. Musiał przyznać, że to, co mówił Cristiano, było podniecające, a widok ich pieprzącej się dwójki musiał być równie... bardzo ciekawy.

— Co Ty na to, skarbie? Pozwolisz mi?

— Tak, proszę — wyjęczał Leo.

Nie był w stanie mu odmówić. W takiej sytuacji i tak już nie myślał racjonalnie. Każde intymne zbliżenie z Portugalczykiem odbierało mu trzeźwe myślenie, dlatego nie był nawet zdziwiony, gdy tym razem było tak samo. Odchodząc od zmysłów, nie zorientował się nawet, w którym momencie bokserki wylądowały u kostek jego nóg. Sapnął na dotyk mokrych palców, które przedzierały się teraz przez jego pośladki, a jęk zamarł mu w gardle, gdy jeden z paluszków wsunął się do jego wnętrza. Wiedział, że musieli zrobić to szybko, aby Leo mógł jeszcze zdążyć doprowadzić się do ładu i pojechać na stadion. W zasadzie to powinien odmówić, a tym bardziej skarcić Cristiano za ten cholernie głupi pomysł, ale nie potrafił tego zrobić.

Chciał teraz tylko jednego.

Chciał, aby Cris go przeleciał.

— W porządku? — usłyszał cichy głos Ronaldo. — Otwórz oczy, Leo, patrz na siebie — rozkazał mu.

Młodszy z nich tylko kiwnął głową i uchylił powieki, aby spojrzeć na ich dwójkę w odbiciu lustra. Oddychał ciężko, przyglądając się im już lekko zamlonym wzrokiem. Podtrzymywany przez Cristiano, Lionel przyjmował jego palce najlepiej jak mógł, czyli tak jak zwykle. Wyższy piłkarz opierał swój podbródek na ramieniu Messiego, jedną ręką obejmując go w talii, aby nie upadł, a drugą pracował między jego pośladkami. W szybkim tempie doszedł do rozciągania swojego chłopaka trzema palcami, wywołując u niego najsłodsze dźwięki, jakie mógł słyszeć w całym swoim życiu.

Ronaldo budował stały rytm, ocierając opuszkami palców prostatę przy każdym ruchu swojego nadgarstka, patrząc przy tym, jak Leo wyginał się i wił. Argentyńczyk chciał patrzyć na ich odbicie, ale jego oczy same wywracały się do tyłu, mimo że nie nadeszła jeszcze najlepsza część całej sytuacji.

— J–już... już, proszę — wyskomlał cicho. Chciał jak najszybciej poczuć Cristiano w sobie.

— Pośpieszasz mnie, bo boisz się, że się spóźnisz, czy jesteś już wystarczająco rozciągnięty? Wiesz, że nie chcę Cię skrzywdzić — powiedział i, oh, nawet czując się tak zniszczony, nie umiał nie pomyśleć o tym, jak bardzo kochał Crisa i jego potrzebę opiekowania się nim.

— I jedno i drugie — wysapał. Odkąd regularnie uprawiali seks, Leo nie potrzebował już dziesięciominutowego przygotowywania. — Pieprz mnie, Cristiano — poprosił.

Błagania Argentyńczyka były jak muzyka dla uszu Crisa, dlatego niewiele myśląc, po prostu zaufał swojemu partnerowi i pozbył się dolnej części garderoby. Lionel obserwował wszystko dokładnie w lustrze, cały drżąc i myśląc sobie, jak bardzo ich widok już teraz był gorący, a wiedział doskonale, że to dopiero początek.

   Cristiano mocno złapał biodra Messiego i rozchylił jego nogi, aby ułatwić sobie dostęp do dziurki. Splunął na swojego kutasa, rozprowadzając na nim ślinę i gotowy przycisnął jego główkę do wejścia małego piłkarza. Nogi pod Leo ugięły się i pozwolił sobie oprzeć rękę zaraz obok lustra, aby nie upaść.

— To chyba jedna z najbardziej niewygodnych pozycji, w jakiej uprawialiśmy seks — stwierdził, zanim poczuł, jak Ronaldo zaczął otwierać go swoją wielkością, a jakiekolwiek słowa ugrzęzły mu w gardle. Jedyne, co był w stanie ze siebie wyrzucić, to ciche sapnięcia, próbując przyzwyczaić się do palącego uczucia, jakie zawsze towarzyszyło mu na początku.

— Mi się podoba — zaśmiał się lekko Cristiano, w końcu dosuwając się do samego końca i mocno zaciskając palce na bladych biodrach partnera.

Oh, oczywiście, że taka pozycja podobała się Ronaldo. W końcu miał widok na ich dwójkę i mógł podwójnie podziwiać, jak Messi zacznie się pod nim rozpadać.

— Spokojnie, kochanie, będę Cię trzymał przez cały czas — szepnął mu do ucha.

Leo cicho mu podziękował, ponieważ nie wyobrażał sobie bez pomocy Cristiano ustać na nogach. Już teraz były jak z waty, ale to było nic przy tym, co czekało go później.

Cris wsunął palce we włosy Argentyńczyka i szarpnął nimi delikatnie w tył, aby zmusić piłkarza do oparcia pleców o jego tors. Jednak to, co chciał dostać Cristiano, to słodkie usta swojego chłopaka, więc kiedy tylko odnalazł do nich drogę, bez zastanowienia je pocałował. W międzyczasie zaczął się powoli poruszać, bo mimo że to miał być tylko szybki seks, ten nie wyobrażał sobie wprowadzić Leo w dyskomfort już na samym początku. Zawsze chciał, aby początkowy ból całkowicie zniknął, a Lionel przestał zaciskać na nim swoje mięśnie. Chciał go rozluźnić.

Muskał delikatnie wargi mniejszego mężczyzny, równie delikatnie poruszając biodrami. Zjadał jego ciche jęki, które wydobywały się z zaciśniętego gardła Messiego. Pomimo że oboje mężczyźni byli umięśnieni i wysportowani, Leo nadal wyglądał na małego przy Cristiano, szczególnie teraz, kiedy starszy trzymał go blisko siebie, zmuszając do pochylania.

Cris przeszedł pocałunkami na szyję Argentyńczyka, nie zaprzestając swoich ruchów, a Messi wzdychał i jęczał na przemian, domagając się więcej i więcej. Cristiano kilkakrotnie przyszczypał skórę młodszego z nich, jednak nie pozostawił za sobą żadnych śladów i zaczął obcałowywać jego ramiona i kark, aż w końcu odsunął się od niego, zmuszając Leo do mocniejszego pochylenia się, tak aby znowu oparł jedną z dłoni o ścianę. Przesunął rękoma wzdłuż jego talii, idealnie wyczuwając krzywiznę ciała piłkarza, a na sam koniec zacisnął dłonie na jego pośladkach, rozchylając je i przyspieszając ruchy bioder.

— Jesteś taki idealny, Lio — wymruczał, wsuwając się w niego i wysuwając w idealnym początkowym tempie.

Messi mimowolnie zaczerwienił się na twarzy, mimo że to nie pierwszy raz, kiedy Cristiano go komplementował podczas seksu. Zawsze to robił i jeszcze nigdy nie nazwał go w degradujący sposób. Zawsze chciał, aby czuł się doceniany i kochany, nawet jeśli pieprzył go w najbrudniejszy sposób.

Zawsze był dla niego piękny i idealny.

— Popatrz na siebie. Spójrz, jaki jesteś ładny — poprosił Ronaldo, wbijając paznokcie we wrażliwą skórę Leo.

Messi z trudem podniósł podbródek w górę, niemal od razu spotykając się z bliskim odbiciem ich dwójki. Jednak to, co najbardziej przykuwało jego uwagę, to on sam na pierwszym planie. Jego włosy były potargane, mimo że, podobnie jak koszulka, powinny zostać nietknięte, twarz zaczerwieniona, oczy przymrużone, a usta mokre od pocałunków i rozchylone, przez które wydobywały się sprośne dźwięki nadchodzące z każdym następnym pchnięciem. Wyglądał jak zupełne zniszczenie, a Cristiano wydawał się być zadowolony z tego powodu. Stał za nim, stabilizując z łatwością jego ciało i uśmiechał się pod nosem, również przyglądając się ich odbiciu.

— Widzisz? Zawsze tak wyglądasz, taki piękny bałagan...

Ruchy Cristiano wzmocniły się, a jęki Leo stały się głośniejsze. Oboje nie wiedzieli, jak grube albo jak cienkie były ściany hotelu, ale dawno przestało ich to obchodzić. Jeśli mieliby za każdym razem ukrywać się ze swoimi pragnieniami, nigdy nie czuliby się zadowoleni. Wyjątkowo często uprawiali seks w pokojach hotelowych, dlatego nie dbali już o to, czy ktoś ich usłyszy czy nie. Jeszcze nigdy nikt nie przyszedł, aby zwrócić im uwagę. Zawsze mógł być ten pierwszy raz, ale dlaczego mieli się tym przejmować na przyszłość, niż cieszyć się swoją obecnością? To było skrajnie nieodpowiedzialne, ale cóż...

— Podoba Ci się ten widok? — zapytał nagle Ronaldo, pieprząc go nieprzerwanie w szybkim tempie.

Leo nie będąc w stanie wydusić ze siebie żadnego słowa prócz jęków i westchnięć zadowolenia, pokiwał jedynie głową. Jednak taka odpowiedź najwidoczniej nie zadowoliła starszego piłkarza.

— Użyj słów, kochanie.

— T–tak — wymamrotał z trudem, krztusząc się powietrzem. Miał wrażenie, jakby z każdym pchnięciem Cristiano zostawał mu odbierany tlen.

Tak co?

Mimo że Portugalczyk w łóżku najczęściej robił coś dla Leo, czasami lubił się z nim podroczyć i dla odmiany zrobić coś przeciwko niemu. Musiał tylko wyczuć dobry moment, chociażby teraz, kiedy Lionel był praktycznie pozbawiony kontaktu z rzeczywistością i ledwo oddychał.

— Tak... tak, podoba mi się, o Boże! — zapłakał, kiedy kutas Cristiano trącił jego wrażliwy punkt.

Jak przez mgłę usłyszał śmiech starszego mężczyzny, podczas kiedy w jego oczach zebrały się łzy z narastającej przyjemności.

— Dalej, Leo, chcę Cię słyszeć — nie przestawał naciskać, uderzając teraz regularnie prostatę Argentyńczyka.

— C–co? — wystękał, spuszczając głowę w dół w bezładzie.

Ręka zaczynała go już boleć od podpierania się, a nogi drżały mu jeszcze bardziej niż na początku. Jak zawsze był taki, jakiego Cristiano lubił oglądać go najbardziej podczas seksu. Zniszczonego, zapłakanego, całkowicie mu podporządkowanego. Więc czego chciał więcej?

— Chcę Cię słyszeć — powtórzył. — Chcę wiedzieć, jak bardzo Ci się podoba.

— Przecież...

— Jak bardzo podoba Ci się to, co z Tobą robię — przerwał mu natychmiast, nie zaprzestając ruchów bioder ani na moment. Leo widział gwiazdy, zaciskając oczy, a jego ciało zaczęło działać wbrew jego woli.

— Bardzo — szepnął, zagryzając dolną wargę niemal do krwi.

— Nie słyszałem.

— Kurwa, Cristiano — jęknął znowu, tym razem głośniej, tak żeby usłyszał.

— Oh, tak chcesz się bawić? — spytał retorycznie Cris i Leo mógł doskonale wyczuć, jak uśmiechał się przy wypowiadanych słowach. — Lubisz być nieposłuszny, huh? — w jednej chwili spowolnił swoje biodra, wywołując u uległego mężczyzny zdziwione skomlenie. — Chyba nie jesteś taki grzeczny, za jakiego Cię uważałem.

— Ż–żartujesz sobie? — Messi zebrał siłę, by parsknąć, jednak głowę nadal miał spuszczoną, a oczy zamknięte. — Doprowadź mnie do orgazmu, Cristiano, nie mam czasu.

— Mhm... szkoda — odparł teatralnym głosem, jakby z nutką zmartwienia, ale nie, wcale go to nie martwiło. W ogóle nie obchodziły go w tej chwili potrzeby Leo. — Widzisz, kochanie, nie zawsze dostajemy tego, czego chcemy — dodał.

— Jesteś– oh — zaczął Lionel, ale w tym samym momencie Cristiano wykonał jeden, mocniejszy ruch biodrami i zadrapał jego bladą skórę. — Jesteś... — wysapał znowu z trudem.

— No co? Kim jestem, Leo, hm? A może jaki jestem? — wyższy piłkarz zasypywał go pytaniami, a kiedy odpowiedź na żadne z nich nie nastała, chwycił włosy Argentyńczyka i pociągnął za nie do tyłu. Z łatwością zmusił go do wyprostowania się i oparcia o jego spocone ciało. — Co? Znowu nie umiesz mówić? — droczył się z nim.

Cristiano poruszał się tym razem delikatnie i bez pośpiechu, jakby Leo faktycznie nie musiał być niedługo na stadionie, prezentując się przy tym nienagannie. A cóż... jego obecny wygląd nie był zbyt obiecujący.

— Jesteś złośliwy — powiedział wreszcie Messi, odchylając głowę do tyłu i kładąc ją na ramieniu Crisa.

— Tylko tyle? — zaśmiał się.

— I mnie wkurwiasz — bo tak, robił to. Jedyne, czego Leo potrzebował teraz, by być spełnionym, to porządny seks.

— Oh, a to już ciekawsze — jego śmiech zamienił się w chichot.

Wreszcie puścił włosy swojego chłopaka i kiedy wciąż trzymał boleśnie jego biodro, drugą ręką powędrował do jego przyrodzenia, aby następnie ująć je w dłoń i zacząć masować w tempie swoich wciąż powolnych ruchów.

— I myślisz, że teraz, po powiedzeniu tego wszystkiego, pozwolę Ci dojść? Oh, kochanie — pokręcił rozbawiony głową.

— Myślę, że Rodrigo nie miałby z tym żadnego problemu — rzucił wreszcie Leo, ponieważ jemu nie było ani trochę do śmiechu.

Wiedział, że przekroczył granicę. Oh, doskonale to wiedział. A kiedy Cristiano pchnął go gwałtownie do przodu, zmuszając do ponownego pochylenia, tylko utwierdził się w swoim przekonaniu. Ledwo zdążył złapać równowagę i oprzeć ręce o ścianę.

— A ja mam nadzieję, że Ty nie będziesz miał problemu z utrzymaniem się sam na nogach — syknął niemiłym tonem głosu, brzmiąc na wyraźnie zdenerwowanego.

Leo otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale zamiast słów, z jego gardła wydobył się niekontrolowany krzyk. Portugalczyk wrócił do wcześniejszego tempa, chociaż Messi miał wrażenie, jakby zdecydowanie przyspieszył, chcąc tym samym pokazać mu, gdzie było jego miejsce. Wbrew pozorom, nie żałował swoich słów. Chciał tego. Chciał, aby Cristiano przeszedł do konkretów, a nie tylko się z nim droczył.

— Cris... Cris, Cristiano! — wyrzucał ze siebie, próbując desperacko łapać przy tym oddech, ale to wydawało się być zbyt trudne.

Mężczyzna wbijał się w niego szybko i agresywnie, może nawet trochę brutalnie, a Leo mógł poczuć jego złość. Nieprzerwanie uderzał prostatę mniejszego piłkarza, drapiąc przy tym jego mleczną skórę na biodrach, po czym najpewniej zostaną czerwone ślady, które będą goić się kilka dni. Ale Ronaldo ani trochę to nie obchodziło. Był wyraźnie zdenerwowany słowami, które usłyszał, dlatego teraz cały hotel miał słyszeć jęki zapłakanego, bezbronnego Argentyńczyka proszącego go o litość.

— B–błagam, o–oh, kurwa — jęczał płaczliwie, coraz trudniej stojąc na nogach, a tym razem Cristiano faktycznie nie miał zamiaru mu pomóc.

— Teraz błagasz, huh? Jesteś taki sprzeczny, Lionel — parsknął między dźwiękami odbijającej się skóry o siebie. — Mówisz o Rodrigo w momencie, kiedy Cię pieprzę, a potem błagasz? — pokręcił głową rozbawiony, nie przestając się poruszać. Jakby chciał całkowicie zniszczyć Leo i wyrzucić mu innych facetów z głowy.

— R–Ronnie... — wydusił prawie niesłyszalnie, z całych sił próbując utrzymać równowagę przy mocnych pchnięciach Portugalczyka.

Nie nazywaj mnie tak, nie teraz — warknął, wbijając kciuki w dołeczki na dole pleców Leo. — Jesteś małą, rozpieszczoną kurwą. Czasem wystarczy być miłym, wiesz, kochanie?

— Cristiano, o Boże! — Messi zacisnął oczy, pozwalając jeszcze wypłynąć ostatnim łzom i doszedł na tyle mocno, aby dostrzec gwiazdy za zamkniętymi powiekami.

Poczuł, jak Cristiano docisnął swoje biodra do samego końca, osiągając szczyt głęboko w Lionelu. Mimo słów, przytrzymał mocno Leo, aby nie upadł przy intensywnym orgaźmie, ale ten miał zbyt zamroczony umysł, aby w ogóle to zauważyć. Bolało go całe ciało, czuł się brudny i spocony, a w dół jego ud cieknął biało–przeźroczysty płyn.

W ogóle nie wyglądał, jakby zaraz miał prezentować się przed tysiącami kibiców.

   Po raz kolejny tego popołudnia ręka Crisa złapała za jego włosy, tym razem nieco delikatniej, i odciągnęła go do tyłu. Wciąż mając zamknięte oczy, poczuł na swoich ustach wargi Portugalczyka, a ich pocałunek był subtelny i czuły. Zupełne przeciwieństwo tego, co zrobił z nim starszy mężczyzna kilka sekund temu.

— Cris... spóźnię się — westchnął cicho, a Ronaldo kiwnął tylko głową i odsunął się od Leo, jednocześnie wychodząc z jego wnętrza. Mniejszy z nich sapnął, próbując utrzymać się na nogach bez niczyjej pomocy.

— Wytrzyj się — Cristiano podał mu ręcznik, a Messi złapał za niego i natychmiast zaczął pozbywać się resztek jego spermy.

Ruchy Leo były flegmatyczne i ostrożne. Całe jego ciało nadal drżało, dlatego nie był w stanie zrobić czegoś szybciej. Spojrzał na zegar i zagryzł policzek od środka; teoretycznie za dziesięć minut powinien wyjść, aby zdążyć na czas. Tymczasem... wyglądał jak siedem nieszczęść.

— Moje włosy — jęknął niezadowolony, spoglądając w lustro. W dodatku jego twarz była zmęczona i zaczerwieniona.

— Przynajmniej koszulka jest cała — zachichotał Ronaldo, który już ubrany otworzył okna w pokoju, aby wywietrzyć charakterystyczny zapach.

— Śmieszy Cię to, bo to nie Ty musisz za kilka minut wyjść przed tysiące ludzi.

— Cóż... prawda — uśmiechnął się.

Leo wywrócił oczami, mimowolnie odwzajemniając uśmiech. W końcu ubrał dolną garderobę, spojrzał w lustrze, czy aby na pewno jego koszulka była w nienagannym stanie i wrócił do włosów, musząc coś z nimi zrobić.

— Przepraszam — powiedział nagle Cristiano, a Messi spojrzał na niego w odbiciu i uniósł brew, łapiąc za żel do włosów. On powinien mu pomóc.

Ale za co przepraszał Cris?

— Co? Dlaczego?

— No... za to, jak Cię nazwałem — mruknął nieśmiało.

— Nie rozumiem — odparł, biorąc trochę żelu na ręce i zaczynając poprawiać odstające kosmyki.

— Nie, Leo, nie każ mi tego znowu mówić — jęknął.

— Cris, ale ja naprawdę nie mam pojęcia, o czym mówisz.

— Nazwałem Cię... kurwą — wyszeptał prawie. — Małą... rozpieszczoną... cholera, słyszysz jak okropnie to brzmi? N–naprawdę przepraszam — zaczął się jąkać, a Lionel odwrócił się w jego stronę. — Powiedziałem to w emocjach, nie myślę tak, Leo...

— Cris...

— Nigdy bym Cię tak nie nazwał, nie chciałem tego mówić, ale...

— Cris.

— ... ale zdenerwowałem się i...

— Cristiano! — Argentyńczyk podniósł głos, podchodząc bliżej swojego chłopaka.

Wyglądał na tak bardzo przejętego. Dlaczego w ogóle się tym przejmował?

— Przepraszam — wymamrotał znowu.

— Nie przepraszaj mnie, Ronnie, nie masz za co — powiedział tym razem spokojnie, wzdychając cicho.

— Ale...

— Rozumiem, o co chodzi, ale nie jestem zły. Nie... nie przeszkodziło mi to — przyznał. — Znaczy, o wiele bardziej wolę, gdy nazywasz mnie kochaniem czy coś w tym stylu, ale rozumiem, że powiedziałeś to w emocjach. To nic wielkiego — posłał mu pocieszający uśmiech. — Ja też przepraszam. To z Rodrigo było nietrafione, ale... oh, chciałem, żebyś przestał się ze mną bawić. Wiem, jaki ten temat jest dla Ciebie wrażliwy, dlatego nie powinienem tego mówić.

Cristiano wreszcie się uśmiechnął i kiwnął głową.

— Nie zostawisz mnie nigdy dla niego? — zapytał starszy mężczyzna.

— Nie, głuptasie — parsknął cicho i stanął na palcach, aby szybko cmoknąć usta swojego chłopaka. — Przestań się o to martwić.

— Po prostu... Cię kocham i nie chciałbym, żeby...

— A ja kocham Ciebie, Ronnie, dlatego proszę, nie podważaj moich uczuć do Ciebie — nie zamieniłby go nigdy na nikogo innego.

— Okej... nie będę już, przepraszam — uśmiechnął się ponownie i potarł delikatnie policzek Leo. — Chyba powinieneś już iść.

— Oh, tak... ale wyglądam okropnie — westchnął ciężko.

— Myślę, że raczej nikt nie pomyśli, że przed chwilą uprawiałeś seks — zaśmiał się Ronaldo.

— Oby — zachichotał Argentyńczyk. — Będę do dwóch godzin — powiedział, po czym wziął jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy i skierował się do drzwi.

— Powodzenia, Lio, dasz sobie radę, pamiętaj.

Messi poszerzył swój uśmiech i machając na pożegnanie Cristiano, wyszedł na korytarz, gdzie ciężko westchnął i przybrał pokerowy wyraz twarzy.

Tak bardzo nie chciał nigdzie jechać. A tym bardziej na Parc des Princes.

 
_____

mialo byc o 15, ale spalam i zapomnialam XD nie moglam zasnac w nocy, wybaczcie haha. ale lepiej pozniej niz wcale.

mam nadzieje, ze nie ma jakos duzo bledow, bo przeczytalam tylko do polowy bo juz nie mialam sily:/ jak cos, to piszcie!!

czekam na komentarze i milego dnia ❤️❤️

twitter: @ smieszkujemy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro