Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

90. Coś, co wydawało się nierelane

- Biedna Lara. - mruknął - Tyle emocji w nią wplotła. - Ella dotknęła jego ramienia, kiedy wylądowali za szczątkami szklarni i szpitala. Kuźnia nie do końca się spaliła. Widzieli ślad przeszukiwania. Szatyn zobaczył i usłyszał ludzi przeszukujących szczątki Chmury Burzowej. Smoki ukryły się w kuźni. Jeźdźcy podeszli do chaty.

- Pukamy? - zapytał z lekkim uśmiechem. - Bo jest sam.

- Tak. - szatyn dobył piekła i go rozłożył. Zapukał. Oboje usłyszeli nagły zryw obcego gościa.

- Kto tu jest?! - warknął. Szatyn usłyszał dźwięk dobywania broni. Pokazał na swoje piekło. Ella kiwnęła głową, rozumiejąc przekaz. Przyszykowała sztylet.

- Właściciele. - powiedział, po czym kopniakiem wywarzył drzwi. Na nieszczęście, a może szczęście Dagur poleciał razem z nimi.

- Czkawka! - jęknął. - Co za miła niespodzianka. – wstał. Obojgu jeźdźcom rzucił się widok braku lewej dłoni i prawego oka.

- Lara cię zajebie. - powiedział na wstępie. - I powiesi twój czerep na wyspie. - Rudzielec pobladł drastycznie, widząc mord i ewidentne powstrzymywanie się przed nim.

- Hym... Na pewno? – ale zaczął się uśmiechać.

- Wiemy o dwóch atakach prawie jednocześnie. - odezwała Ella i westchnęła, przewracając oczami. - Widzę, że Śledzik dał ci wycisk. - uśmiechnęła się perfidnie. Uśmiech Dagura pomału znikał.

- Chciałbym wspomnieć, że Lara zapewne za chwilę rozmiażdży flotę Viggo i Burke.

- Co? - mruknął. Kuzyn westchnął.

- Dagur. Dagur... Dagur. - położył mu rękę na ramieniu. - Atak na Oris się nie powiedzie. Atak na Berk został potrójnie wzmocniony.

- Jednak trzeba wam przyznać, że udało wam się zniszczyć dom Drakana i Urty. Winszuję tyciego sukcesu. - rudy bezoki chłopak spojrzał tępo na Ellę. Po kilku sekundach wrócił mu rezon i odskoczył od nich. Machając zabandażowanym kikutem.

- Od kiedy wiecie o atakach? - zapytał spanikowany.

- Od jakiś dwóch tygodniach. - odpowiedział spokojnie.

- Kto... - szepnął - Kto wam doniósł? - powiedział głośniej.

- A przeleciałem się na Kirk. - Czkawka usiadł i pochylił się na stołku, opierając łokcie na kolanach. Piekło spuścił ostrzem do podłogi. Ella stanęła zaraz za szatynem. Oboje byli w pełni skupieniu na każdym ruchu i dźwięku.

- Plus Ris jest już od prawie tygodnia na Oris. - dopowiedział Drakan. Dagur patrzył otępiały na szatyna i jego względną swobodę.

- Wysłałeś niedobitki swoich ludzi by pozwiedzali wyspę? - spytała Gizella. Chłopak kiwnął jej bez namysłu. - Drakan wymorduję ich. - powiedziała tylko.

- Tylko uważajcie na siebie. - chłopak na nią nawet nie spojrzał. Dziewczyna opuściła chatę. Dagur odprowadził ją wzorkiem. - A więc... - zaczął - Co powiesz mi o planach Arka? Nim spowoduje u ciebie niemożność chodzenia? - zapytał lekko. Zielone oko spojrzało na niego z lekkim przestrachem.

- Zniewolili smoki... - szepnął - Brutalnością zrobił z nich broń i żywe pułapki. - szatyn pobladł drastycznie i zacisnął szczęki. Zęby otarły się o siebie w niemiłym zgrzycie.

- Wypłynęli? - pytanie brzmiało prawie jak charkot.

- Tak. - odpowiedział. - Zaatakują może za cztery dni. - Chłopak wczuł się w serce i oddech oraz ruchy Dagura. Wierzył mu.

- Czeka cię egzekucja z rąk mojej siostry. - wstał i stanął przed nim. Pierwszy raz Dagur poczuł przerażenie o własne życie. Nie, że zabije go Lara, a postawa Drakana. Przed Rudym jeńcem nie stał człowiek, a imitacja go. Bestia głodna krwi i śmierci. Potwór łakomy na jego życie, duszę i posokę. Dagur spadł ze stołka i zaczął się cofać na czworakach, na tyle ile pozwalały mu rany. Kiedy uderzył potylicą o ścianę zrozumiał, że nie ma prawa życia. Czkawka tylko patrzył na niego smoczymi oczami. Wzrok przerażonego zjechał na otaczające rękojeść palce, z których wystawały jasno brązowe pazury. - Boisz się mnie? - zapytał i uśmiechnął się lekko, po czym przekręcił lekko głowę na bok. Dagur jeszcze bardziej pobladł. Ten uśmiech nie wróżył nic dobrego. - To dobrze. - w ułamku sekundy Dagur padł nieprzytomny.

***Gizella***

- Lecimy Grzmot. - powiedziała i poklepała go po szyi. - Czas na rzeź. - szepnęła. Wandersmok przyjął postawę cichego mordercy. Oboje wręcz emitowali śmiercią. Wystartowali. Grzmot po kilku sekundach zlokalizował w ruinach Chmury Burzowej trzech Berserków. Ella dobyła dwóch długich sztyletów. Dała znak smoku, by ten złapał w szpony najbliższego i za pomocą paszczy złamał mu kark. Sama dziewczyna w momencie lotu zeskoczyła z niego i robiąc przewrót w przód zabiła go, poprzez wbicie obu ostrzy w plecy. Berserk wypluł sporo krwi i padł martwy u stóp Wilka. Trzeci napastnik z okrzykiem zaatakował smoka. - Góra! - wykrzyknęła. Gad praktycznie natychmiast wzleciał, unikając jednego z ostrzy. Mężczyzna złapał za rękojeść wbitego centralnie w klatkę piersiową sztyletu.

- Kim ty... - z kącika ust wyciekła strużka krwi, spływając w dół brody pozostawiła burgundowy szlak. Nim padł bez życia na zniszczoną wcześniejszym starciem ziemię. Grzmot wylądował zza Ella i trącił ją lekko w plecy w podzięce.

- Do usług mój wierny druhu. - powiedziała i podeszła do truchła. Z obrzydzeniem przewróciła go nogą na plecy i wyszarpnęła sztylet. Wytarła ostrze o futro zwłok i włożyła do jednej z kabur. - Grzmot lecimy dalej. - wskoczyła na siodło i udali się w stronę góry. Po drodze zlikwidowali jeszcze cztery wrogie osoby. Ella i Grzmot byli bez czuli, na jej twarzy i na jego pysku była tylko jedna emocja gniew. Gniew zemsty na tych, którzy zniszczyli smocze Sanktuarium Wyspy Białej Mgły. Kierowali się w stronę góry, gdzie po wylądowaniu Grzmot zaryczał u stóp zasypanego przez Zgona wejścia do góry. Stali w ciszy i nasłuchiwali głosu góry. Odpowiedziała im cisza. - Lecimy od drugiej strony. - zdecydowała po minucie. Kiedy dotarli na drugą stronę zauważyli dziwny kształt góry. Jakby zaokrąglone krawędzie, ale w żadnym razie miały nie przypominać wejścia. - Leć tam. - wskazała ręką. Gad od razu zmienił kurs. Wylądowali na skarpie. - Grzmot tego, tutaj nie było. - powiedziała zaniepokojona. - Zarycz. Najgłośniej jak potrafisz. - wycofała się i zatkała uszy. Smok spojrzał na nią jednym okiem, czy jest bezpieczna od ryku. Grzmot ustawił się pewniej na nogach i zaryczał. Echo jakie powstało lekko zatrzasnęło częścią góry. Posypały się kamienie i śnieg. Po kilku sekundach dziwny kształt rozsypał się w proch. Ella podbiegła do tunelu. - Zgon! - krzyknęła - To my! Ella i Grzmot! - odczekała kilka sekund w kompletnej ciszy, aż po chwili nogi praktycznie się pod nią załamały z ulgi. Z ciemności pokazał się znajomy pysk. - Zgon! - nie myśląc rzuciła się na niego i przytuliła do okurzonych i brudnych łusek. - Odynie przemocny nic ci nie jest! - Szeptozgon zastygł zaskoczony nagłym atakiem na niego. Ruszył się lekko, a Ella odskoczyła. - Wybacz mi. Ja tylko cieszę się, że nic co się nie stało. - smok spojrzał na nią i pochylił się. Dał się pogłaskać, po czym owinął się wokół niej i lekko popchnął ją do środka. Smoki przywitały się skinieniem łbów. Lara i Grzmot weszli do środka i idąc za Zgonem udali w głąb góry. Kilka minut ostrożnego marszu w kompletnej ciemności dało rezultat. Weszli do wielkiej wyżłobionej przez Szeptozgona jaskini. - Grzmot dasz radę rozświetlić pysk? - zapytała. Gad zaczął się świecić i co jakiś czas przez jego ciało przemknęło lekkie wyładowanie. Nagle rozświetlił się. Ella zobaczyła spory stosik rzeczy. - Nie wierzę. Całe wyposażenie kuźni, szklarni i chmury. - mówiła, kiedy przeglądała rzeczy. - Zgon spisałeś się na medal.  - spojrzała na smoka. Stał lekko w cieniu. Światło go raziło. - Jest tu Czkawka i Szczerbatek. Odnajdą nas po ryku Grzmota. - Zgaś. - nastała ciemność. Ella skupiła się na słuchu. - Grzmot jestem tu... Tak, skarbie. -  zawołała go pieszczotliwe. Smok zaczął się poruszać - Tutaj. - Ella go słyszała, jak on ją. - Pomału. - po czym w jej wyciągnięte ręce trafiło chyba skrzydło. - No prawie.  - uśmiechnęła się, po czym pouczyła oddech nad sobą i język. Zaśmiała się - Brawo. Trafiłeś. - Po czym położyła dłonie na jego pysku i zaczęła delikatnie ciągnąć go w dół. Grzmot zrozumiał polecenie i się położył. Ella na czworaka przeniosła się do jego brzucha. W jaskini było przeraźliwie zimno. Grzmot od razu wyczuł, że jej przyjaciółka marznie. Otulił ją skrzydłem. - Dzięki. - utuliła się bardziej i przycisnęła do brzucha. - Jak cieplutko. - odprężała się. - Teraz czekamy. Zgon, gdzie jesteś? - Ella usłyszała ruch oraz dźwięki tarcia zębów Szpetozgona tuż przed sobą. - Słyszę cię. Naprawdę się spisałeś Zgon. Byleś bardzo odważny. Wszystkie smoki i dwunożne bezłuskowe stworzenia tej wyspy jesteśmy ci wdzięczni. - gad zrozumiał. Zakręcił zębami, powodując charakterystyczny zgrzyt. 

- Ella! Zgon! Grzmot! - echo poniosło głos, a potem głośny ryk. - Szczerbek was widzi! - Zgon odsuń się! - smok natychmiast skrył się w tunelu. - Zgon lokalizacja?! - szatyn, Ella i smoki usłyszały przyciszony zgrzyt. - Szczerbek plazma. - Dwa wystrzały i jaskinia została oświetlona fioletowawym światłem. - Cześć widzę was.

- Cześć widzę was. - skopiowała tekst. - Śledzik i Zgon odwalili naprawdę kawał wspaniałej roboty. Grzmot przesunął się odkrywając stertę ich rzeczy. 

- Nie wierze.... Lotki Szczerbatka! Moje plany budowli, szkice wynalazków. Odynie oryginał spisu ziół i lekarstw Lary! - Przycisnął książkę do piersi.-  Odynie wszystko jest! Nasiona... - nogi się pod nim. - Wszystkie nasiona... - Odkrył płachtę bardziej. - Dzienniki Lary. Jej książki historii naszych ran i wypadków. Moja księga smoków! - chłopak usiadł na tyłku. - Wszystko. Nawet mapa archipelagów. - ulga bijąca w głosie rozczuliła Ellę. Uklękła i objęła go, tak jak on ją kilka godzin wcześniej. - Zgon! Do śmierci jestem twoim dłużnikiem przyjacielu. - powiedział na lewo od siebie, gdyż Szeptozgon przemieścił się i był znacznie bliżej. Oczy przyzwyczaiły się mu do światła. - Jeszcze raz ci dziękuję. - wstał i stanął tuż przed pyskiem smoka. - Nie wiem, jak mam wyrazić swoją wdzięczność. - ukłonił się. Gad był zdumiony. Wyczuł od niego rozkaz Alfy, by go słuchali, więc szatyn ma pełne prawo nimi rozkazywać. A on pokłonił się niższemu randze smokowi. Po krótkiej chwili odkłonił mu się. - Jeszcze raz ci dziękuję Zgon. Ella wracamy mamy żywe zwłoki do transportu. - posłał jej uśmiech w półmroku. - Nasz cenny dobytek zostawmy pod okiem wykwintnego kopacza. - spojrzał na Zgona. - Zasyp nowe wejście, proszę. - smok skinął głową i odprowadził ich do wyjścia. - Do zobaczenia. - uniósł dłoń, tak jak Ella. Smoki zaryczały na pożegnanie, po czym Zgon zniknął w górze, zasypując wejście. Kiedy kurz opadł. Szatyn spojrzał oczami pełnymi szczęścia na Ellę. - Wszystko mamy do odbudowy domu! - praktycznie zaczął śpiewać i porwał ją w objęcia. Oboje zaśmiali się radośnie. 

- Też mnie to cieszy. A teraz wracajmy. Zaraz będzie świtać. - pokazała na szerzące się niebo. 

- Racja. - spojrzał na smoki - Macie na tyle sił? Mamy Dagura do przeniesienia. -  wskazał na w pełni skrepowanego, nieprzytomnego zdrajcę. Gizelli uciekł wesoły humor, zastępując go pogardą i odrazą do tego wikinga. Smoki warknęły zgodnie, że dadzą radę. - No to w drogę. wybacz Mordko, ale muszę go mieć pod ścisłą kontrolą. Leci na twoim grzbiecie. - Szczerbatek tylko odwrócił się bokiem i opuścił lekko skrzydło. To był jednoznaczny gest, by tyle nie gadał i robił swoje. - Dzięki. - chłopak bez wysiłku podniósł wiotkie ciało i osadził go na grzbiecie. Ella natychmiast podeszła od drugiej strony i przytrzymała Dagura, by ten nie zleciał. Czkawka przywiązał go do Szczerbatka mocno, dodatkowo uważając na kikuta i bok, by ten czasem się nie wykrwawił i nie zleciał ze smoka. Był całkowicie unieruchomiony. - Dobra teraz. - po czym wsiadł. Ella oprała berserka o plecy ukochanego. Ten drugą liną przywiązał go do siebie.

- Czkawka, to na pewno bezpieczne? - spytała zaniepokojona jego poczynaniami.

- Owszem. Dagur jest podwójnie przywiązany. Do mnie i do Szczerbatka. Jeśli mnie ucieknie. Nie zleci. Jak ucieknie Szczerbatkowi mnie tym bardziej nie zwieje. - posłał jej lekki uśmiech. Zrozumiała, że nic im nie będzie. Miała na myśli Szczerbatka i Czkawkę. Odeszła i dosiadła Grzmota. Wylecieli. - Niezłą miałaś jatkę. - posłał jej szeroki uśmiech.

- A miałam. Trochę się odkułam. - odpowiedział mu z równie szerokim uśmiechem. - Mają za swoje. - powiedziała i wycofała się na tył. Szatyn podniósł jej kciuk do góry, czym odpowiedział mu Grzmot. Lecieli w kompletnej ciszy. Wyczuleni na ruchy Dagura, które zaczęły się po godzinie lotu. 

- Co... - szatyn usłyszał cichy szept przy uchu. 

- Widzę, że księżniczka się ocknęła. - mruknął lekko się odwracając do niego - Ciesz się swoim pierwszym i ostatnim lotem na smoku. - powiedział - Szczerbek dwa ryki, niech Ella i Grzmot wiedzą, że Dagur się ocknął. - smok natychmiast wykonał polecenie. Szybko też zyskali odpowiedź. - Więc Dagur. Czuję twój strach, jak nie będziesz się wiercił. Będzie...

- Wy zawsze tak widzicie? - zapytał wpatrzony w horyzont. Głos Dagura był nad wyraz spokojny, bez cienia strachu, a ciało opierające się o plecy jeźdźca odprężone, wręcz nieruchome. Szatyn pomału się odwrócił. Otworzył szeroko oczy. Dagur płakał. Jego policzki zraszały łzy, jak i krew. - Piękne... - szepnął. Patrzył na wschodzące słońce. Ella podleciała i miała taki sam wyraz twarzy jak Czkawka. - Zazdroszczę wam... Jeźdźcom... Dosiadacie bestii i możecie podróżować, odkrywać wszystko... A widok oszałamia. Dziękuję, że chodź przed moją śmiercią zyskałem to. - szatyn słowem się nie odezwał. Jedynie co był wstanie zrobić to kiwnąć głową. Ella zerkała na Berserka z niepokojem, ale była lekko zaskoczona spokojem i szczęściem, przynajmniej jej się tak wydało, dopóki nie zauważyła twarzy ukochanego. Przedstawiała pustkę. Przyjrzała się Dagurowi i nagle do niej dotarło. Pobladła równie mocno jak Czkawka. Nic nie powiedziała. Utrzymała kurs. Rudy chłopak był jak zaczarowany. Łzy nie przestawały lecieć z jego oczu aż do momentu jak dolecieli na Berk. Kiedy wylądowali na środku placu. Zebrało się liczne zgromadzenie. 

- Czkawka?! - chłopak zszedł ze Szczerbatka i zaczął odwiązywać Dagura, który w dalszym ciągu miał ślady łez na policzkach.

- Nie teraz. - powiedział lekko zachrypniętym głosem. 

- Ale... 

- Wodzu Stoiku naprawdę nie teraz. - powiedziała to Ella. Wódz odpuścił, kiedy zobaczył w pełni twarze szatyna i dziewczyny. Były pokryte szokiem i niezdecydowaniem. 

- Cela. - powiedział - Gothi. - kolejne słowo. - Idziemy. - Dagur ruszył posłusznie z nim z opuszczoną głową. - Ella. Zostań. - dziewczyna skinęła głową. 

- Wyjaśnię. - chłopak skinął głową. 

- Co się dzieje? - spytał Stoik, kiedy chłopak odszedł. 

- Byliśmy na Białej. Wykończyłam niedobitki i zabraliśmy Dagura. - westchnęła i zaczęła masować skronie. - Zachowanie Dagura nas zablokowało. Umrze i tak. - powiedziała - Z rąk Lary. To już postanowione. - westchnęła - Ale najbardziej nas zszokowało zachowanie Dagura w locie. - po czym po prostu usiadła. - Dagur płakał. - powiedziała - Płakał z widoku jaki przed nim się pojawił. Lot na smoku, widok wschodzącego słońca tuż nad spokojną wodą go... Go oczyściło. - wykrztusiła. - Całą drogę tu wpatrywał się w horyzont. Jego oko, jego rozluźnione ciało mimo pełnego skrępowania i wysokości... - zamilkła i zacisnęła zęby - Pokochał to co my kochamy. - szepnęła. 

- Ale co to zmienia? - w dalszym ciągu nie rozumiał.

- Możliwość odkupienia win. - powiedziała Valka. - I odzyskania wolności. 

- Co?! - tłum krzyknął zaskoczony. Po czym spojrzeli na kiwającą głową dziewczynę. 

- Jeździec, który jest urodzony do lotu na smokach. Oczyszcza się w przestworzach. Ja to przeżyłam, kiedy Chmuroskok mnie porwał. Kiedy wylecieliśmy kawałek od Berk zobaczyłam wschodzący księżyc i spokojne wody miałam podobny wyraz twarzy jak Berserk. Pierwsza moja myśl była taka. To moje miejsce. Dagur przeżył właśnie to samo. - uklękła obok dziewczyny i położyła dłoń na jej ramieniu. - Prawda Ello? 

- Tak. Miałam to samo. - odparła słabo - Czkawka jest dziedzicem, księciem smoków. Stworzonym, urodzonym, jak zwie tak zwie, ale on to jest centrum łączący nas ludzi ze smokami. On to łącznik. On poczuł z nas to najmocniej. Już jako dwunastolatek, a może i nawet wcześniej. Nie wiem, ale Czkawka widział to najbardziej z bliska. Dagur on pogodził się ze śmiercią. Podziękował, że mógł przeżyć to samo co my! - podniosła głos. Tłum patrzył na zdruzgotaną dziewczynę. 

- Ella. - podniosła głos na dźwięk swojego imienia z ust szatyna. 

- Czkawka? - chłopak był nad wyraz blady i jakby otaczała go aura smutku, szoku, niepewności, strachu. Nie wiedział co robić. - Co się dzieje?

- Moja krew, moje dziedzictwo, położył dłoń na tatuażu. Nie wiem co robić... - wszyscy patrzyli na człowieka wypełni zagubionego. - Ella... nie mogę być przy egzekucji... Żaden z nas nie może... - dziewczyna widziała załamanie. 

- Wiem... - wszyscy jak jeden raz zobaczyli w Czkawce wystraszone, kruche dziecko. Nastolatek z błaganiem spojrzał na Valkę. 

- Mamo... - załkał. Valka przygarnęła go do piersi. Nastolatek zapłakał głośno. Jego pazury pojawiły się na plecach kobiety, nie raniąc jej. Oczy zmieniły się w pionowe. Kły wydłużyły się. 

- Zarycz. - szepnęła. - Zarycz synku, jak smok. - pogłaskała go po głowie i zaczęła się odsuwać. Chłopak wyprostował się i zacisnął pięści. Oczy się zamknęły, a klatka piersiowa zwiększyła objętość poprzez głęboki wdech. Najpierw pojawił się krzyk, potem przeistoczył się smoczy ryk. Każdy smok, który go usłyszał wiedział, że ich wódz jest strapiony i zagubiony, jednocześnie oznajmił, że trafiła się dusza godna jeźdźców, tylko o tym nie wiedział. Na krótką chwilę nastała cisza, po czym smoki zaczęły odpowiadać. Szatyn otworzył oczy, kiedy zobaczył jak stada smoków zlatywały się do przywódcy, by go pocieszyć. Chłopak poczuł więzi i siłę z nich płynącą. Odzyskiwał kolory i spokój ducha - Lepiej synku?

- Lepiej. Dziękuję. - wytarł policzki i przytulił się do Szczerbatka, który czekał cierpliwie i spokojnie - Dziękuję bracie. - oprał czoło o czoło smoka. - Dziękuję bracia i siostry! - krzyknął do smoków. - Dziękuję wam bardzo. Już mi lepiej. - posłał im uśmiech pełny wdzięczności. Wandale i Wilki patrzyli oszołomieni na potęgę, jaką dzierży Czkawka i co sobą reprezentuje. Poznali choć odrobinę, czym jest więź między jeźdźcem a smokiem. Z czym to się wiąże i to, że nie każdy może to przeżyć. - Przepraszam was Wandale i Wilki. Miałem chwilowe załamanie poglądów, ale Dagur popełnił zbyt wielkie zło, by mógł żyć, ale wyrok zostanie złagodzony. Umrze łagodnie i bezboleśnie. - wydał werdykt. - Wie już o tym. Nie będzie walczył, ani uciekał. Wiem to. Jedynie o co mnie poprosił tuż przed śmiercią, to jeszcze jeden lot. I to zostanie spełnione. - rzekł poważnie. Nikt się nie sprzeciwił. 

- Dobrze postąpiłeś synku. - podeszła do niego Valka i oparła dłoń na policzku, delikatnie go głaskając - Jestem z ciebie dumna. Ella i ty powinniście odpocząć. Smokami zajmę się ja. 

- Dobrze. - Ella podeszła do chłopaka i wzięła go za rękę. Tłum wikingów, jak i smoków się rozsunął. Smoki lekko się kłaniały Czkawce. Na co on im się odkłaniał lekko albo przejeżdżał dłonią po pysku. Od czasu do czasu szepcząc podziękowania. Kiedy je mijali odlatywali albo zostawały wśród dwunożnych bez łuskowych towarzyszy. Ella i Czkawka udali się w stronę lasu. Do Kruczego Urwiska. Grzmot i Szczerbatek im towarzyszyli. Jeźdźcy nie odzywali się do siebie słowem. Tylko trzymali się za ręce. Pomału spacerem z uwagą z tyłu głowy o pułapkach dotarli do Kruczego Urwiska. Szatyn zeskoczył na dół. 

- Złapię cię. - dziewczyna zaczęła się zsuwać na dół, po czym wylądowała w ramionach swojego chłopaka. 

- Jak się masz? - spytała wtulona w jego pierś.

- Lepiej. Ryk spuścił ze mnie emocje. Nawet nie spodziewałem się, że tak potrafię.

- Też byłam zaskoczona. - odpowiedziała zduszonym głosem. Relaksowała się w jego objęciach. Jego zapachu. A pachniał powietrzem, oprawioną skórą, bryzą morską i po prostu Czkawką. - To było imponujące. Dzierżysz naprawdę wysoki stołek. Alfa wybrał godnego przywódcę armii. - chłopak zaśmiał się lekko.

- Odynie, jak dobrze mieć cię tu. Przy mnie. - odsunął ją od siebie, po czym pocałował. Ella zaskoczona nagłym atakiem na jej usta z opóźnieniem oddała głęboki, pełny pasji, miłości a przede wszystkim gorąca. Wszystko zaczęło podnosić jej temperaturę. Pożądanie zaczęło się budzić, ale nie czas było na to. Szatyn sam przerwał to. Ku lekkiemu rozczarowaniu i nie zgodzie Elli, która jeszcze przeciągnęła to, wkładając ręce pod kombinezon i stając na palcach, zaczęła całować go po szyi. - El... - syknął - Szlak by to... - ponownie wpił się w jej usta. Nim się spostrzegła obejmowała go nogami w pasie. Ich pocałunki zyskiwały na żarliwości. Ella przegryzła mu dolną wargę, czym zaskarbiał sobie niski jęk, połączony z pomrukiem. - Co ty ze mną robisz, kobieto? - ich oddechy się zmieszały.

- Najgorsze rzeczy. - szepnęła i ponownie go pocałowała, tym razem lekko. Delikatnie i słodko. - Kocham się mój smoku. - przytuliła się do niego bardziej. 

- Ja ciebie też. Bardzo. Mój niebie. - ucałował ją jeszcze jeden raz w szyję, po czym nogi dziewczyny dotknęły trawy. Szczerbatek i Grzmot dyskretnie przefrunęli na drugą stronę jeziora i zwinęli się w kłębek. 

- Mądre z nich gadziny. - parsknęła śmiechem, widząc odwrócone do nich plecami smoki. 

- Wiedzą, kiedy potrzeba nam prywatności. - zgodził się z nią. - Niech odpoczywają należy się im. 

- Masz racje. - po czym pociągnęła go na trawę. Położyli się na niej. Szatyn podłożył swoje ramię po jej głowę, a ta prychnęła na nią i położyła głowę na jego klatce piersiowej. 

- Hej widzę tylko twoje włosy. A chcę buzię. - mruknął niepocieszony.

- A ja chcę twoje bijące serce i zapach. - od mruknęła i powierciła się bardziej, zarzucając nogę na jego brzuch. Szatyn parsknął i objął ją mocniej. Gizella praktycznie na nim leżała, co było bardzo dla niej wygodne. Po krótkiej chwili oboje zasnęli głęboko. Grzmot i Szczerbek zauważyli śpiącą parkę i otoczyli ich. Ich ciała stworzyły barierę przed wiatrem i po części zimnem. I tak dwa smoki, dwaj jeźdźcy regenerowali siły. Jedynie co umknęło ich uwadze to to, że zapomnieli powiadomić ich o zniewolonych smokach i mniej więcej przewidzianym czasie przybycia Arka i jego armii.

<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<,

No hejka!

Mamy rozdział jeden po drugim. O wiele więcej opisałam na kompie, niż na telu. hehe i przede wszystkim w trybie speed niż snail na telefonie. 

Jak tam Wasze reakcje na Dagura? Lekki szok, co? hehe 

Do czytania w następnym. 

HQ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro