Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

86. Rozczarowanie wodza

Lara i Bork dogonili Wilcze okręty po godzinie. Na szczęście statki i smoki płynęli i lecieli z wiatrem, co dawało im jeszcze większej prędkości. Wszystko dosłownie sunęło po wodzie.

- To był doskonały pomysł. - powiedziała głośno Lara.

- Zgadzam się. Jak wasza dwójka na coś wpadnie, tworzy ogromne fiasko albo ogromny sukces. - dziewczyna się zaśmiała i gestem kolan nakazała Lumi obniżyć lot, ale zawczasu przywitała się ze smokami.

- Ris! - zeskoczyła z siodła.

- Lara, jak ma się Czkawka? - zapytał, oddając ster innemu Wilkowi.

- Zero trutki w organizmie. - Posłała mu szeroki uśmiech. Kapitan od razu stanął na mostku.

- Wilki! Drakan w pełni wyzdrowiał! - chór zadowolonych okrzyków rozszedł po oceanie. Bork powiadomił Erma na Kle, Degara na Wilczym Łupieżcu, Korar z koleli był na Wilczym Sztormie. Na wszystkich okrętach rozbrzmiały okrzyki. - Jaki masz plan co do zdrajcy?

- Masz podejrzenia?

- Pamiętasz wilka, któremu Zmienny zabił żonę? - dziewczyna skinęła głową.

- Elan albo Eran. - powiedziała.

- Eran. Chłopina z całego serducha ich nienawidzi. - westchnął - Jest jedyny, który dość często jest czemuś przeciwny. Mieszka na odludziu, że sie wyrażę. - powiedział - Jako jedyny z Oris mógł to uczynić. Mój lud raczej mnie lubi. - oparł wielkie ręce na balustradzie. - Kiedy Veran został mi kompanem. Eran stał się jeszcze bardziej zgorzkniały i uparcie odmawiał moich chęci do rozmów i czegokolwiek innego. Łowi sam, świętuje sam. Erm to jego bratanek. Jedyna rodzina, której się wypar. Jego brat zmarł i z żoną zmarli na czarną zarazę* osieracając go. Żona wiesz. - westchnął - Ale chcę się mylić. Ir wie i sama go obserwuje.

- Sama, jak to? - Larę zaskoczyły te słowa.

- Proste tylko ten maluch do niej leci i tylko ona zna całe treści wiadomości. Nagle na głowie Lary wylabował Straszliwiec.

- O wilku mowa. - powiedziała ponuro - Co masz Darko? – smoczek zleciał na balustradę. Dziewczyna wyjęła wiadomość. - Co pisze?

- Iris powiadamia, że smoki w pełni zadomowiły się na wyspie. Ma podejrzenia, że szpieg wie o zaistniałej sprawie ze smokami.

- To było pewne, kiedy wylądowały. - powiedział - Co dalej?

- Wie kim jest szpieg. Dowiedziała się przypadkiem, jak zbierała z kobietami zioła. Pisze jeszcze, że dowiesz się jak wrócisz. - Odwróciła kartkę i przeleciała wzrokiem, po czym uśmiechnęła się szeroko - Zacumujemy od tylnej strony wyspy. Przeniosła tam kilka rzeczy do zaopatrzenia i ukryła pod listowiem. Tam będziemy czekać. Rozkazuje ci byś nie wracał na razie wioski i czekał na odpowiedni moment. Kontakt wyłącznie za pomocą Darko. - po czym oddała list wodzowi.

- Nie ma problemu. Przekaż reszcie. - wskazał na Kła i Łupieżcę. Lara wskoczyła na smoka i podfrunęła. Kilka minut później zmienili lekko kurs, który miał za zadanie wydłuż czas oraz spowodować, że zacumują od tyłu wyspy pod osłoną nocy. Kiedy Darko odsapnął Lara wysłała wiadomość zwartą, w której zawarła krótką informację, żeby przekazała ludziom, że ona i Bork przylecą pomóc, co skutecznie odwróci uwagę od Okrętów. Przylecą w dniu przed nocą cumowania.

***Dwa dni żeglugi później***

- Laro?

- Tak Ris? - dziewczyna wstała od sprawdzania opasek i ziół.

- Myślę, że już powinniście lecieć na Oris. Iris was oczekuję. Szpieg kręci się w wiosce i nigdzie nie odchodzi. Czeka na was. - powiadomił.

- Ciociu Laro uważajcie na siebie, dobrze. - odezwał się Zon, a Ron przytaknął mu.

- Będziemy uważać. Nie opuszczajcie obozowiska. Pamiętajcie. - położyła im dłonie na głowach, czochrając je.

- Obiecujemy! - zaśmiali się.

- Risie do zobaczenia. Zajemy się dokładniejszymi przygotowaniami. - po czym podeszła do śpiącej na dziobie smoczycy. - Lecimy czas zrobić zamieszanie. - po czym wskoczyła na Lumi i podfrunęły na Kieł. Bork jak zobaczył działania Lary natychmiast zaprzestał sprawdzania stanu okuć.

- Już czas? - podleciał do niej.

- Owszem, czas na małą dywersję. - uśmiechnęła się szeroko i złośliwie.

- Uważajcie na sobie dzieciaki! - wykrzyknął Erm i Degar jednocześnie, a Korar uniósł dłoń w geście pożegnania.

- Jasna sprawa! - opowiedziała - Widzimy się w nocy. - pomachali i z rykami smoków wystrzelili.

***

- Iris lecą! - wykrzyknął Wilk morski, który maił wartę.

- Doskonale. - uśmiechnęła się szeroko. Kilka sekund później Bork i Lara w pełnym uzbrojeniu wylądowali. - Witamy na Oris. - przywitała się z nimi. Larę uściskała, a z Borkiem wymieniła uściski dłoni, po czym bez strachu przywitała się pogłaskaniem ze smokami. – Dobrze, że już jesteście, teraz prace pójdą wre. - zaśmiała się.

- Dobrze cię wiedzieć Iris. Strażniki zajęli swoje miejsca, jak reszta smoków. - powiedziała.

- Owszem wszystko zgodnie z instrukcjami Drakana. - skinęła głową - Chodźmy coś zjeść.

- Ris zacumuję nocą. Bliźniaki mają się doskonale. - szepnęła, kiedy kobieta objęła ją w pasie.

- Dziękuję. Szpieg to Eran. - powiedziała, czym nie zaskoczyła Lary. - No tak jak myślałam, wykończeni jesteście. Długi lot was wymęczył w tych zbrojach jeszcze tyle metalu macie na sobie. - uniosła trochę głos, czym zwróciła uwagę sporej ilości ludzi - Grel, Mara zajmijcie się smokami.

- Rozkaz. - odpowiedziała dwójka potężnych wilków. Iris głośno i radośnie ogłaszała wszystkim, że Wilkom przyszło na pomoc dwóch potężnych jeźdźców. Bork natychmiast zlokalizował sylwetkę w cieniu.

- Eran nas podsłuchuje i obserwuję. - powiadomił.

- Och, przestań już Bork wiemy, że twój brzuch żąda mojego dzika, ale musisz poczekać albo sam sobie go upolować. - Słowa zwarte w zdaniu mówiły same przez się. Mieli czekać na ruch szpiega. - Mam dla was miłą niespodziankę, po czym zagwizdała głośno. Lara usłyszała bardzo znajomy ryk. - I jak wam się podoba moja partnerka.

- Wichura!? - smoczyca szybko przymiliła się do rąk Lary.

- Wichura od razu lepsze imię. - podparła się pod boki.

- Jakim cudem? - spojrzała na kobietę.

- Jak to jakim? Polubiłam ją, a ona mnie. Jest wspaniale zręczna. Latam na oklep na niej. Było ciężko, ale się ogarnęłam. Przyuczcie mnie na szybko. - Bork spoglądał z szacunkiem na żonę wodza.

- No co tam Bork, hym skoro moje zacne dziatki mają gadziska i mój mężulek, to ja nie mogę mieć? - chłopak od razu podniósł ręce, że źle ją zrozumiał.

- Nie, nie. To wspaniale Iris. Naprawdę. - powiedział szybko. - To pomoże nam w walce w powietrzu.

- A właśnie! - wykrzyknęła nagle - Kiedy moje dzieciaka wrócą i czy wszyscy dopłynęli bezpiecznie? - Lara spojrzała dyskretnie na Erna, który aż wyszedł z cienia.

- Czkawka i Wilki ciężko pracują nad naprawa okrętów.

- Jak to naprawą?! Ris mi nic nie wspomniał. - specjalnie przerwała zmartwiona i zaniepokojona tonem głosu dziewczyny.

- Mieli sztorm, kiedy przypłynęli. Wszyscy cali i zdrowi, tylko statki trochę ucierpiały, zwłaszcza maszt Wichru. - westchnęła.

- Odynie dziękuję ci za ich ochronę. – położyła dłoń a piersi - Całe szczęście, że nic nikomu się nie stało.

- Byli niedaleko Berk jak dopłynęli.

- Całe szczęście, bo Ris był oszczędny w słowach. - mruknęła zirytowana - Laro muszę ci bardzo podziękować, jako że jesteś zastępcą wodza smoków. - powiedziała poważnie - Część ludności zajęła się kuciem na wszelki wypadek. Szczerze wątpię, że Burke teraz, czy w najbliższym czasie nas zaatakuję. Wasza przezorność mnie intryguję. - Eran cały czas trzymał się ich blisko. - Mój lud był zdumiony tak ilością smoków wysłanych do nas.

- Czkawka bardzo się martwił, zresztą i ja, że jakby coś się wydarzyło pod nieobcość tylu silnych Wilków, nie będziecie się w stanie obronić... Chcieliśmy wam pomóc jak tylko możliwe.

- Dziękuję za wszystkich mieszkańców Oris. - powiedziała - Zjedzcie coś i pewnie zrobicie obchód?

- Taki plan. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.

- Więc chodźmy. - Eran opuścił ich i udał się w innym kierunku.

- Kiedy go łapiemy? - zapytała Lara.

- Kilka dni przed walką. - powiedziała – Robi się ciemno. Dacie radę ogarnąć smoki i ludzi.

- Ja zajmę się śledzeniem Erana. - powiedział Bork - Smoki mnie zakryją. Znają mój zapach i zapach Boro. 1

- Doskonale. - odpowiedziała z ulgą. Kowale kują metalowe płachty na część okrętów tutaj. Są właściwie prawie gotowe. Z początku byłam przerażona dziewięcioma Maczugowcami, jak stanęły, a za nimi Tunelozjadacze. - Lara parsknęła śmiechem na określenia smoków.

- Muszę to zapisać. – powiedziała i tak zrobiła.

- Ale co?

- Twoje nazwy smoków. Są boskie. - skończyła notować.

- Acha... Wracając jaszczury zaczęły wypluwać lawę, a tu stop metalu praktycznie do obróbki. Kiedy Giral wiązał w kleszcze to metalowe cudo człowiek zniknął dosłownie. Dostał wytyczne i hulaj dusza z młotem. Obecność smoków przestała mu kompletnie przeszkadza... - usłyszeli mały wybuch.

- Na mój kochany młot! - Cała trójka obróciła się w stronę, jak się okazało kuźni. Czym prędzej pobiegli tam.

- Nic wam nie jest!? - z budynku wypadł dławiąc się dymem siwowłosy z sadzą na brodzie i włosach niski krępy mężczyzna. - Za nim wyszedł Koszmar Ponocnik, równie zaskoczony, co osmalony.

- Giral! - krzykneła Iris i podbiegał do niego - Co się stało?

- Przesadziłem ze śluzem Koszmara. - odpowiedział i wziął głębszy wdech. - Ten nicpoń chciał przedobrzyć. - Wszystko gra jaszczur? - spojrzała na niego. Smok gapił się tępo na dym i innych. Lara podeszła do niego ostrożnie i natychmiast rozpoznała znajomą mordkę.

- Hakokieł!? - smok złapał rezon i kaszlnął dymem.

- To twój smok? - zwrócił się do niej.

- Nie. Mieszka na naszej wyspie.

- Jakże ma na imię? - spytał i stanął obok niego. - Z oczami wszystko gra? - spytał się go prosto z mostu i pochylił nad nim. Lara zamrugała i spojrzała tępo na obu.

- Hak ty też masz swojego jeźdźca. - gad spojrzał na nią i skinął łbem. - Jak się o tym Drak dowie zaraz tu przyleci, by sam się przekonać. - pokręciła głową na boki. - Giral?

- Słucham Trucicielko? - dziewczynie podniósł się kącik ust na to określenie.

- Lubisz go? – spytała.

- Przydatne to gadzisko, niech skonam. Stary jestem i miech ciężko mi się obsługuje, jak i się rozpala ogień. A ten tu daje radę i pomógł. Jak go nazwałaś?

- To jest Hakkokieł. W skrócie Hak. - odpowiedziała od razu.

- No i pasuje do niego. - zaplótł ręce za plecami. - Dobra wracamy do roboty. Rusz się gadzie. Tym razem mniej śluzu. - powiedział i wszedł do środka. - Trucicielka włazisz czy nie?! - zawołał ją.

- Idę. - drgnęła i jej oczom ukazał się niezły bałagan przy stole i miechu, ale po drugiej stronie płyty z gronkielowego żelaza leżały idealnie ułożone i gotowe do zamontowania. - Co to za znaki?

- Lokalizacją na statkach, gdzie mają być zaczepione. Wystarczy je przybić ćwiekami. - wskazał na wór. - Są z tego samego żelastwa. - powiedział - Ogień. - Hakkokieł od razu odpalił piec i ruszył miechem.

- A teraz co robisz?

- Kamieniaki rzucą bomby na statki. - odpowiedział, ale ściszył bardzo głos.

- Czemu szepczesz? - zdziwiła się.

- Jestem stary, ale doświadczony człowiek. Niektóre rzeczy wykrzykiwać inne zachować w tajemnicy, a jeszcze inne szeptać. - kaszlnął – Wódz, kiedy będzie? Wiem, że płynie, bom tego bym nie kuł. – pokręcił nosem i spojrzał na obudowę do bomby.

- Tej nocy zacumują po drugiej stronie wyspy. – odpowiedziała, pochylając się nad uchem starca – Genialne! – powiedziała głośno – Winszuję pomysłu.

- Doskonale. - poruszył wąsem i odszedł od stołu, znikając w innym pomieszczeniu. Wyszedł z pokaźnej wielkości tobołkiem. - To broń dla niego, Korara, Erma i Degara. Dostarcz je. Jeszcze dziś.

- Mogę? – wskazała na zawiniątko.

- Pewno! - dziewczyna rozwinęła skórę i ujrzała piękny miecz. Wzięła go do rąk.

- Jaki lekki. - powiedziała zdumiona - Kunszt i talent i co za praktyczność. - zamachnęła się. - Ris będzie ciął nim jak kosą.

- Też tak sądzę. - kiwnął głową - Topory są Korara. Długi młot Degara. Młot jest ciężki. Uważaj dziecko. Wielki topór i krótki miecz Erma.

- Dobrze dziękuję. Dostarczę je. – skinęła głową i zapakowała je z powrotem w skórę.

- Świetnie. Idź dziecko coś zjedz. Czekają na ciebie. – Hakkokieł strzelił lekkim płomieniem do ogniska, rozpalając je mocniej. Kowal spojrzał na niego i skinął głową, że dobrze zrobił - Ja mam sporo do roboty. Wiem, że masz listę dla mnie. - wyciągnął po nią dłoń.

- A, tak! - pogrzebała w tobołku - Proszę.

- To zrobione, to też. - mruknął – okucia na przed ramiona. To dorobię. Dzień zajmie.

- Powodzenia. - po czym opuściła kuźnię.

- I jak? - zapytał Bork.

- Dałam zadanie i pokazał mi nową broń dla kapitanów. - chłopak skinął głową, że zrozumiał. Płyty na okręty są gotowe. - odpowiedziała - Można je zakładać. Są nawet oznakowane, ale ja nie wiem...

- Ale ja wiem, gdzie co i jak pokieruję ludźmi. – przerwał jej z lekkim uśmiechem.

- Idziemy dzieci coś zjeść. - tak więc uczynili. Eran ani razu już się nie pokazał.

W środku nocy Lara wymknęła się z chaty i zakradła się do kuźni i zabrała bronie. Wcześniej Darko dał jej znać, że zacumowali.

- Ludzie na Thora ciszej! - warknął Ris - Nocą dźwięk się niesie. - Mężczyźni i smoki w jak największej ciszy wyładowywali część materiałów i broni.

- Ris. - z cienia przed nim wyłoniła się Lara z pokaźnym tobołkiem.

- Lara. Szybko się zjawiłaś. Dopiero żeśmy zacumowali. Wrzeńce i Gromogrzmoty pomogły. Lara spojrzała i aż otworzyła oczy ze zdumienia.

- Łał... - widziała jak każdy z okrętów był zacumowany tyłem do lądu. - Kto na niego wpadł?

- Erm. Głośno myślał, a gady wyraziły aprobatę do tego. - podparł się pod boki. - Oszczędzimy czasu na nawroty. Po dwa okręty z każdej ze storn. Viggo i Burek będą w kleszczach. - uśmiechnął się lekko - Co tam masz?

- Prezent od Girala. Dla ciebie, Erma, Degara i Korara. - położyła go na ziemi i otworzyła.

- Girel się spisał. Stary, ale jary z niego kowal. - Ris wziął miecz i zachłysnął się powietrzem. - Jaki lekki, a poręczny. - ledwie co musnął krawędź pokazała się krew - I piekielnie ostry potwór. Uznanie. Natychmiast zamienił miecze. – Tarcza też lekka i solidna. - dokładnie przyjrzał się jej, po czym zamienił. W tej samej chwili pozostała trójka kapitanów zeszła ze stawków i podeszła do nich.

- Co to? - zapytał Degar.

- Nowa broń od Girela. Zrobiona z Gronkielowego żelaza. - Mężczyźni od razu pochwycili w swoje szpony bronie i z westchnięciami aprobaty zamienili swoje stare. - Zaniosę te do Girela. Prócz tego skończył płyty na pozostałe statki. Wystarczy je tylko przybić.

- Laro? - Ris spoważniał. Dziewczyna wiedział, co chce usłyszeć.

- To tyczu się też Erma. - spojrzała na niego, ale Ris już wiedział. Położył dłoń na jego ramieniu.

- Co się dzieje? - zapytał zaniepokojony.

- Zdrajca jest twój wuj. - powiedział. Erm opuścił topór i spochmurniał.

- Z durniał na starość. - warknął - Jak on mógł!? - uniósł się.

- spokojnie Erm. - powiedział stanowczo wódz – Wiem, jak się czujesz. Mnie też jest przykro.

- Dlaczego? Jak on mógł? - Zacisnął dłoń na trzonie topora, a drugą złożył w pięść. Oczy nawet w ciemności pałamy smutkiem i zdradą. - Wodzu. Szanuję nasz kodeks i prawo, ale mam prośbę. Czy mogę nie być obecny na jego sądzie? - spojrzał w jego oczy. - Przynajmniej nie sam.

- Szanuję twoją prośbę Ermie Szczerodliwy. - Ris skinął głową. - Odpocznij przyjacielu. Laro zajmij się jego umysłem. Niech odpocznie.

- Poproszę Lara. - dziewczyna natychmiast zaczęła szukać odpowiednich ziół i podała mu je.

- Popij kilkoma łykami. Są dość gorzkie. - powiedziała.

- Dziękuję. Za ile zaczną działać?

- Poczujesz senność, ale nie stracisz przytomności i nie runiesz jak długi. - mężczyzna skinął głowa i odszedł bez słowa. - Poradzi sobie?

- To silny wojownik. Jest szczery i nie kłamie. Dlatego ma taki przydomek. - westchnął – Rozumiem Erna, ale żeby zdradzić. Nigdy nie nazrzucałem mu się, jak i mieszkańcy. Zawsze był mile widziany na każdej wieczerzy. Nikt z niego nawet nie drwił. - podrapał się pod hełmem. - Jak Iris?

- Rządzi doskonale, jak na kobietę wodza przystało. Wszyscy jej się słuchają bez sprzeciwu. - odpowiedziała - Martwi się o dzieci.

- Nie dziwię się jej, to bestia, jeśli chodzi o nie. - mruknął - Jutro zacznijcie uzbrajanie okrętów pod jakimś tam pretekstem. Eran niech robi swoje i donosi fałsze i pół-prawdy wrogom. Ark nie wyślę mu informacji o sytuacji jaka zaszła na Kirk. Jeśli przewidział wasz przylot tu to jasne, że będziecie patrolować granice wód. Viggo też nie jest głupi i sam ma kilka wyjść awaryjnych. Kolejne spotkanie w kolejnej nocy. Znaleźliśmy beczki z prowiantem na dwa tygodnie. Moja żona to istny skarb.

- Zgadzam się. - posłała mu uśmiech. - Wracam. Smoki już wiedzą na kogo uważać. Bork zakradł się do domu Erana i zabrał kawałek jego ubranie i rozesłał Straszliwcami jego zapach. Tylko kilka odważnych kobiet i ze czterech Wilków zapuszcza się w las. - zachichotała - Iris jest bardzo przekonująca. - zaczłą się coraz szerzej uśmiechać.

- Co się tak szczerzysz? - mruknął.

- Twoja zacna żona zaprzyjaźniła się ze Śmiertnikiem Zębaczem. – fiołkowe oczy otworzyły się do granic możliwości.

- Że co... - dziewczyna szybko zakryła mu usta.

- A tak. Ta niebieska smoczyca. Wichura, na której leciała Ella, kiedy walczyliśmy z Czerwoną Śmiercią.

- Ona i smok?! - syknął - Nie słuchane. - pokręcił głową na boki.

- Nawet Girel się zakumplował z Koszmarem Ponocnikiem. Hakokłem. - tym razem Ris zaniemówił.

- Poważnie?! - prawie krzyknął, ale ugryzł sie w język - Ten stary uparty dziadyga?

- Ten sam. – zaśmiała się.

- O mój kochany Thorze. - powiedział - I jak smoki się zachowują?

- Wzorowo. – odpowiedziała z szerokim uśmiechem.

- Odynie mój. Chyba i mnie przydadzą się te proszki. - Lara już po nie sięgała i wręczyła je wodzowi. Natychmiast zażył. - Idę spać. - oznajmił - Do zobaczenia w najbliższym czasie. - powiedział.

- Dobranoc. - pożegnali się i Lara odleciała - Czujesz Erana? - smoczyca zaprzeczała. - Szybko do chaty. - nim się spostrzegły znalazły się w środku i układały się do snu, ale zbudzili przy tym Iris.

- I jak? - spytała.

- Wszystko przekazane. Ris i Erm są podbici. – westchnęła - Zwłaszcza Erm. Rodzina to rodzina.

- Współczuje mu. – powiedziała smutno i westchnęła. – Idź spać. Jutro ciężki i pracowity dzień się zaczyna.

- Dobranoc Ir. – kobiety zgasiły świece i poszły do sowich pokoi zaznać krótkiego odpoczynku.

<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>>

Lecim z kolejnym ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro