86. Rozczarowanie wodza
Lara i Bork dogonili Wilcze okręty po godzinie. Na szczęście statki i smoki płynęli i lecieli z wiatrem, co dawało im jeszcze większej prędkości. Wszystko dosłownie sunęło po wodzie.
- To był doskonały pomysł. - powiedziała głośno Lara.
- Zgadzam się. Jak wasza dwójka na coś wpadnie, tworzy ogromne fiasko albo ogromny sukces. - dziewczyna się zaśmiała i gestem kolan nakazała Lumi obniżyć lot, ale zawczasu przywitała się ze smokami.
- Ris! - zeskoczyła z siodła.
- Lara, jak ma się Czkawka? - zapytał, oddając ster innemu Wilkowi.
- Zero trutki w organizmie. - Posłała mu szeroki uśmiech. Kapitan od razu stanął na mostku.
- Wilki! Drakan w pełni wyzdrowiał! - chór zadowolonych okrzyków rozszedł po oceanie. Bork powiadomił Erma na Kle, Degara na Wilczym Łupieżcu, Korar z koleli był na Wilczym Sztormie. Na wszystkich okrętach rozbrzmiały okrzyki. - Jaki masz plan co do zdrajcy?
- Masz podejrzenia?
- Pamiętasz wilka, któremu Zmienny zabił żonę? - dziewczyna skinęła głową.
- Elan albo Eran. - powiedziała.
- Eran. Chłopina z całego serducha ich nienawidzi. - westchnął - Jest jedyny, który dość często jest czemuś przeciwny. Mieszka na odludziu, że sie wyrażę. - powiedział - Jako jedyny z Oris mógł to uczynić. Mój lud raczej mnie lubi. - oparł wielkie ręce na balustradzie. - Kiedy Veran został mi kompanem. Eran stał się jeszcze bardziej zgorzkniały i uparcie odmawiał moich chęci do rozmów i czegokolwiek innego. Łowi sam, świętuje sam. Erm to jego bratanek. Jedyna rodzina, której się wypar. Jego brat zmarł i z żoną zmarli na czarną zarazę* osieracając go. Żona wiesz. - westchnął - Ale chcę się mylić. Ir wie i sama go obserwuje.
- Sama, jak to? - Larę zaskoczyły te słowa.
- Proste tylko ten maluch do niej leci i tylko ona zna całe treści wiadomości. Nagle na głowie Lary wylabował Straszliwiec.
- O wilku mowa. - powiedziała ponuro - Co masz Darko? – smoczek zleciał na balustradę. Dziewczyna wyjęła wiadomość. - Co pisze?
- Iris powiadamia, że smoki w pełni zadomowiły się na wyspie. Ma podejrzenia, że szpieg wie o zaistniałej sprawie ze smokami.
- To było pewne, kiedy wylądowały. - powiedział - Co dalej?
- Wie kim jest szpieg. Dowiedziała się przypadkiem, jak zbierała z kobietami zioła. Pisze jeszcze, że dowiesz się jak wrócisz. - Odwróciła kartkę i przeleciała wzrokiem, po czym uśmiechnęła się szeroko - Zacumujemy od tylnej strony wyspy. Przeniosła tam kilka rzeczy do zaopatrzenia i ukryła pod listowiem. Tam będziemy czekać. Rozkazuje ci byś nie wracał na razie wioski i czekał na odpowiedni moment. Kontakt wyłącznie za pomocą Darko. - po czym oddała list wodzowi.
- Nie ma problemu. Przekaż reszcie. - wskazał na Kła i Łupieżcę. Lara wskoczyła na smoka i podfrunęła. Kilka minut później zmienili lekko kurs, który miał za zadanie wydłuż czas oraz spowodować, że zacumują od tyłu wyspy pod osłoną nocy. Kiedy Darko odsapnął Lara wysłała wiadomość zwartą, w której zawarła krótką informację, żeby przekazała ludziom, że ona i Bork przylecą pomóc, co skutecznie odwróci uwagę od Okrętów. Przylecą w dniu przed nocą cumowania.
***Dwa dni żeglugi później***
- Laro?
- Tak Ris? - dziewczyna wstała od sprawdzania opasek i ziół.
- Myślę, że już powinniście lecieć na Oris. Iris was oczekuję. Szpieg kręci się w wiosce i nigdzie nie odchodzi. Czeka na was. - powiadomił.
- Ciociu Laro uważajcie na siebie, dobrze. - odezwał się Zon, a Ron przytaknął mu.
- Będziemy uważać. Nie opuszczajcie obozowiska. Pamiętajcie. - położyła im dłonie na głowach, czochrając je.
- Obiecujemy! - zaśmiali się.
- Risie do zobaczenia. Zajemy się dokładniejszymi przygotowaniami. - po czym podeszła do śpiącej na dziobie smoczycy. - Lecimy czas zrobić zamieszanie. - po czym wskoczyła na Lumi i podfrunęły na Kieł. Bork jak zobaczył działania Lary natychmiast zaprzestał sprawdzania stanu okuć.
- Już czas? - podleciał do niej.
- Owszem, czas na małą dywersję. - uśmiechnęła się szeroko i złośliwie.
- Uważajcie na sobie dzieciaki! - wykrzyknął Erm i Degar jednocześnie, a Korar uniósł dłoń w geście pożegnania.
- Jasna sprawa! - opowiedziała - Widzimy się w nocy. - pomachali i z rykami smoków wystrzelili.
***
- Iris lecą! - wykrzyknął Wilk morski, który maił wartę.
- Doskonale. - uśmiechnęła się szeroko. Kilka sekund później Bork i Lara w pełnym uzbrojeniu wylądowali. - Witamy na Oris. - przywitała się z nimi. Larę uściskała, a z Borkiem wymieniła uściski dłoni, po czym bez strachu przywitała się pogłaskaniem ze smokami. – Dobrze, że już jesteście, teraz prace pójdą wre. - zaśmiała się.
- Dobrze cię wiedzieć Iris. Strażniki zajęli swoje miejsca, jak reszta smoków. - powiedziała.
- Owszem wszystko zgodnie z instrukcjami Drakana. - skinęła głową - Chodźmy coś zjeść.
- Ris zacumuję nocą. Bliźniaki mają się doskonale. - szepnęła, kiedy kobieta objęła ją w pasie.
- Dziękuję. Szpieg to Eran. - powiedziała, czym nie zaskoczyła Lary. - No tak jak myślałam, wykończeni jesteście. Długi lot was wymęczył w tych zbrojach jeszcze tyle metalu macie na sobie. - uniosła trochę głos, czym zwróciła uwagę sporej ilości ludzi - Grel, Mara zajmijcie się smokami.
- Rozkaz. - odpowiedziała dwójka potężnych wilków. Iris głośno i radośnie ogłaszała wszystkim, że Wilkom przyszło na pomoc dwóch potężnych jeźdźców. Bork natychmiast zlokalizował sylwetkę w cieniu.
- Eran nas podsłuchuje i obserwuję. - powiadomił.
- Och, przestań już Bork wiemy, że twój brzuch żąda mojego dzika, ale musisz poczekać albo sam sobie go upolować. - Słowa zwarte w zdaniu mówiły same przez się. Mieli czekać na ruch szpiega. - Mam dla was miłą niespodziankę, po czym zagwizdała głośno. Lara usłyszała bardzo znajomy ryk. - I jak wam się podoba moja partnerka.
- Wichura!? - smoczyca szybko przymiliła się do rąk Lary.
- Wichura od razu lepsze imię. - podparła się pod boki.
- Jakim cudem? - spojrzała na kobietę.
- Jak to jakim? Polubiłam ją, a ona mnie. Jest wspaniale zręczna. Latam na oklep na niej. Było ciężko, ale się ogarnęłam. Przyuczcie mnie na szybko. - Bork spoglądał z szacunkiem na żonę wodza.
- No co tam Bork, hym skoro moje zacne dziatki mają gadziska i mój mężulek, to ja nie mogę mieć? - chłopak od razu podniósł ręce, że źle ją zrozumiał.
- Nie, nie. To wspaniale Iris. Naprawdę. - powiedział szybko. - To pomoże nam w walce w powietrzu.
- A właśnie! - wykrzyknęła nagle - Kiedy moje dzieciaka wrócą i czy wszyscy dopłynęli bezpiecznie? - Lara spojrzała dyskretnie na Erna, który aż wyszedł z cienia.
- Czkawka i Wilki ciężko pracują nad naprawa okrętów.
- Jak to naprawą?! Ris mi nic nie wspomniał. - specjalnie przerwała zmartwiona i zaniepokojona tonem głosu dziewczyny.
- Mieli sztorm, kiedy przypłynęli. Wszyscy cali i zdrowi, tylko statki trochę ucierpiały, zwłaszcza maszt Wichru. - westchnęła.
- Odynie dziękuję ci za ich ochronę. – położyła dłoń a piersi - Całe szczęście, że nic nikomu się nie stało.
- Byli niedaleko Berk jak dopłynęli.
- Całe szczęście, bo Ris był oszczędny w słowach. - mruknęła zirytowana - Laro muszę ci bardzo podziękować, jako że jesteś zastępcą wodza smoków. - powiedziała poważnie - Część ludności zajęła się kuciem na wszelki wypadek. Szczerze wątpię, że Burke teraz, czy w najbliższym czasie nas zaatakuję. Wasza przezorność mnie intryguję. - Eran cały czas trzymał się ich blisko. - Mój lud był zdumiony tak ilością smoków wysłanych do nas.
- Czkawka bardzo się martwił, zresztą i ja, że jakby coś się wydarzyło pod nieobcość tylu silnych Wilków, nie będziecie się w stanie obronić... Chcieliśmy wam pomóc jak tylko możliwe.
- Dziękuję za wszystkich mieszkańców Oris. - powiedziała - Zjedzcie coś i pewnie zrobicie obchód?
- Taki plan. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
- Więc chodźmy. - Eran opuścił ich i udał się w innym kierunku.
- Kiedy go łapiemy? - zapytała Lara.
- Kilka dni przed walką. - powiedziała – Robi się ciemno. Dacie radę ogarnąć smoki i ludzi.
- Ja zajmę się śledzeniem Erana. - powiedział Bork - Smoki mnie zakryją. Znają mój zapach i zapach Boro. 1
- Doskonale. - odpowiedziała z ulgą. Kowale kują metalowe płachty na część okrętów tutaj. Są właściwie prawie gotowe. Z początku byłam przerażona dziewięcioma Maczugowcami, jak stanęły, a za nimi Tunelozjadacze. - Lara parsknęła śmiechem na określenia smoków.
- Muszę to zapisać. – powiedziała i tak zrobiła.
- Ale co?
- Twoje nazwy smoków. Są boskie. - skończyła notować.
- Acha... Wracając jaszczury zaczęły wypluwać lawę, a tu stop metalu praktycznie do obróbki. Kiedy Giral wiązał w kleszcze to metalowe cudo człowiek zniknął dosłownie. Dostał wytyczne i hulaj dusza z młotem. Obecność smoków przestała mu kompletnie przeszkadza... - usłyszeli mały wybuch.
- Na mój kochany młot! - Cała trójka obróciła się w stronę, jak się okazało kuźni. Czym prędzej pobiegli tam.
- Nic wam nie jest!? - z budynku wypadł dławiąc się dymem siwowłosy z sadzą na brodzie i włosach niski krępy mężczyzna. - Za nim wyszedł Koszmar Ponocnik, równie zaskoczony, co osmalony.
- Giral! - krzykneła Iris i podbiegał do niego - Co się stało?
- Przesadziłem ze śluzem Koszmara. - odpowiedział i wziął głębszy wdech. - Ten nicpoń chciał przedobrzyć. - Wszystko gra jaszczur? - spojrzała na niego. Smok gapił się tępo na dym i innych. Lara podeszła do niego ostrożnie i natychmiast rozpoznała znajomą mordkę.
- Hakokieł!? - smok złapał rezon i kaszlnął dymem.
- To twój smok? - zwrócił się do niej.
- Nie. Mieszka na naszej wyspie.
- Jakże ma na imię? - spytał i stanął obok niego. - Z oczami wszystko gra? - spytał się go prosto z mostu i pochylił nad nim. Lara zamrugała i spojrzała tępo na obu.
- Hak ty też masz swojego jeźdźca. - gad spojrzał na nią i skinął łbem. - Jak się o tym Drak dowie zaraz tu przyleci, by sam się przekonać. - pokręciła głową na boki. - Giral?
- Słucham Trucicielko? - dziewczynie podniósł się kącik ust na to określenie.
- Lubisz go? – spytała.
- Przydatne to gadzisko, niech skonam. Stary jestem i miech ciężko mi się obsługuje, jak i się rozpala ogień. A ten tu daje radę i pomógł. Jak go nazwałaś?
- To jest Hakkokieł. W skrócie Hak. - odpowiedziała od razu.
- No i pasuje do niego. - zaplótł ręce za plecami. - Dobra wracamy do roboty. Rusz się gadzie. Tym razem mniej śluzu. - powiedział i wszedł do środka. - Trucicielka włazisz czy nie?! - zawołał ją.
- Idę. - drgnęła i jej oczom ukazał się niezły bałagan przy stole i miechu, ale po drugiej stronie płyty z gronkielowego żelaza leżały idealnie ułożone i gotowe do zamontowania. - Co to za znaki?
- Lokalizacją na statkach, gdzie mają być zaczepione. Wystarczy je przybić ćwiekami. - wskazał na wór. - Są z tego samego żelastwa. - powiedział - Ogień. - Hakkokieł od razu odpalił piec i ruszył miechem.
- A teraz co robisz?
- Kamieniaki rzucą bomby na statki. - odpowiedział, ale ściszył bardzo głos.
- Czemu szepczesz? - zdziwiła się.
- Jestem stary, ale doświadczony człowiek. Niektóre rzeczy wykrzykiwać inne zachować w tajemnicy, a jeszcze inne szeptać. - kaszlnął – Wódz, kiedy będzie? Wiem, że płynie, bom tego bym nie kuł. – pokręcił nosem i spojrzał na obudowę do bomby.
- Tej nocy zacumują po drugiej stronie wyspy. – odpowiedziała, pochylając się nad uchem starca – Genialne! – powiedziała głośno – Winszuję pomysłu.
- Doskonale. - poruszył wąsem i odszedł od stołu, znikając w innym pomieszczeniu. Wyszedł z pokaźnej wielkości tobołkiem. - To broń dla niego, Korara, Erma i Degara. Dostarcz je. Jeszcze dziś.
- Mogę? – wskazała na zawiniątko.
- Pewno! - dziewczyna rozwinęła skórę i ujrzała piękny miecz. Wzięła go do rąk.
- Jaki lekki. - powiedziała zdumiona - Kunszt i talent i co za praktyczność. - zamachnęła się. - Ris będzie ciął nim jak kosą.
- Też tak sądzę. - kiwnął głową - Topory są Korara. Długi młot Degara. Młot jest ciężki. Uważaj dziecko. Wielki topór i krótki miecz Erma.
- Dobrze dziękuję. Dostarczę je. – skinęła głową i zapakowała je z powrotem w skórę.
- Świetnie. Idź dziecko coś zjedz. Czekają na ciebie. – Hakkokieł strzelił lekkim płomieniem do ogniska, rozpalając je mocniej. Kowal spojrzał na niego i skinął głową, że dobrze zrobił - Ja mam sporo do roboty. Wiem, że masz listę dla mnie. - wyciągnął po nią dłoń.
- A, tak! - pogrzebała w tobołku - Proszę.
- To zrobione, to też. - mruknął – okucia na przed ramiona. To dorobię. Dzień zajmie.
- Powodzenia. - po czym opuściła kuźnię.
- I jak? - zapytał Bork.
- Dałam zadanie i pokazał mi nową broń dla kapitanów. - chłopak skinął głową, że zrozumiał. Płyty na okręty są gotowe. - odpowiedziała - Można je zakładać. Są nawet oznakowane, ale ja nie wiem...
- Ale ja wiem, gdzie co i jak pokieruję ludźmi. – przerwał jej z lekkim uśmiechem.
- Idziemy dzieci coś zjeść. - tak więc uczynili. Eran ani razu już się nie pokazał.
W środku nocy Lara wymknęła się z chaty i zakradła się do kuźni i zabrała bronie. Wcześniej Darko dał jej znać, że zacumowali.
- Ludzie na Thora ciszej! - warknął Ris - Nocą dźwięk się niesie. - Mężczyźni i smoki w jak największej ciszy wyładowywali część materiałów i broni.
- Ris. - z cienia przed nim wyłoniła się Lara z pokaźnym tobołkiem.
- Lara. Szybko się zjawiłaś. Dopiero żeśmy zacumowali. Wrzeńce i Gromogrzmoty pomogły. Lara spojrzała i aż otworzyła oczy ze zdumienia.
- Łał... - widziała jak każdy z okrętów był zacumowany tyłem do lądu. - Kto na niego wpadł?
- Erm. Głośno myślał, a gady wyraziły aprobatę do tego. - podparł się pod boki. - Oszczędzimy czasu na nawroty. Po dwa okręty z każdej ze storn. Viggo i Burek będą w kleszczach. - uśmiechnął się lekko - Co tam masz?
- Prezent od Girala. Dla ciebie, Erma, Degara i Korara. - położyła go na ziemi i otworzyła.
- Girel się spisał. Stary, ale jary z niego kowal. - Ris wziął miecz i zachłysnął się powietrzem. - Jaki lekki, a poręczny. - ledwie co musnął krawędź pokazała się krew - I piekielnie ostry potwór. Uznanie. Natychmiast zamienił miecze. – Tarcza też lekka i solidna. - dokładnie przyjrzał się jej, po czym zamienił. W tej samej chwili pozostała trójka kapitanów zeszła ze stawków i podeszła do nich.
- Co to? - zapytał Degar.
- Nowa broń od Girela. Zrobiona z Gronkielowego żelaza. - Mężczyźni od razu pochwycili w swoje szpony bronie i z westchnięciami aprobaty zamienili swoje stare. - Zaniosę te do Girela. Prócz tego skończył płyty na pozostałe statki. Wystarczy je tylko przybić.
- Laro? - Ris spoważniał. Dziewczyna wiedział, co chce usłyszeć.
- To tyczu się też Erma. - spojrzała na niego, ale Ris już wiedział. Położył dłoń na jego ramieniu.
- Co się dzieje? - zapytał zaniepokojony.
- Zdrajca jest twój wuj. - powiedział. Erm opuścił topór i spochmurniał.
- Z durniał na starość. - warknął - Jak on mógł!? - uniósł się.
- spokojnie Erm. - powiedział stanowczo wódz – Wiem, jak się czujesz. Mnie też jest przykro.
- Dlaczego? Jak on mógł? - Zacisnął dłoń na trzonie topora, a drugą złożył w pięść. Oczy nawet w ciemności pałamy smutkiem i zdradą. - Wodzu. Szanuję nasz kodeks i prawo, ale mam prośbę. Czy mogę nie być obecny na jego sądzie? - spojrzał w jego oczy. - Przynajmniej nie sam.
- Szanuję twoją prośbę Ermie Szczerodliwy. - Ris skinął głową. - Odpocznij przyjacielu. Laro zajmij się jego umysłem. Niech odpocznie.
- Poproszę Lara. - dziewczyna natychmiast zaczęła szukać odpowiednich ziół i podała mu je.
- Popij kilkoma łykami. Są dość gorzkie. - powiedziała.
- Dziękuję. Za ile zaczną działać?
- Poczujesz senność, ale nie stracisz przytomności i nie runiesz jak długi. - mężczyzna skinął głowa i odszedł bez słowa. - Poradzi sobie?
- To silny wojownik. Jest szczery i nie kłamie. Dlatego ma taki przydomek. - westchnął – Rozumiem Erna, ale żeby zdradzić. Nigdy nie nazrzucałem mu się, jak i mieszkańcy. Zawsze był mile widziany na każdej wieczerzy. Nikt z niego nawet nie drwił. - podrapał się pod hełmem. - Jak Iris?
- Rządzi doskonale, jak na kobietę wodza przystało. Wszyscy jej się słuchają bez sprzeciwu. - odpowiedziała - Martwi się o dzieci.
- Nie dziwię się jej, to bestia, jeśli chodzi o nie. - mruknął - Jutro zacznijcie uzbrajanie okrętów pod jakimś tam pretekstem. Eran niech robi swoje i donosi fałsze i pół-prawdy wrogom. Ark nie wyślę mu informacji o sytuacji jaka zaszła na Kirk. Jeśli przewidział wasz przylot tu to jasne, że będziecie patrolować granice wód. Viggo też nie jest głupi i sam ma kilka wyjść awaryjnych. Kolejne spotkanie w kolejnej nocy. Znaleźliśmy beczki z prowiantem na dwa tygodnie. Moja żona to istny skarb.
- Zgadzam się. - posłała mu uśmiech. - Wracam. Smoki już wiedzą na kogo uważać. Bork zakradł się do domu Erana i zabrał kawałek jego ubranie i rozesłał Straszliwcami jego zapach. Tylko kilka odważnych kobiet i ze czterech Wilków zapuszcza się w las. - zachichotała - Iris jest bardzo przekonująca. - zaczłą się coraz szerzej uśmiechać.
- Co się tak szczerzysz? - mruknął.
- Twoja zacna żona zaprzyjaźniła się ze Śmiertnikiem Zębaczem. – fiołkowe oczy otworzyły się do granic możliwości.
- Że co... - dziewczyna szybko zakryła mu usta.
- A tak. Ta niebieska smoczyca. Wichura, na której leciała Ella, kiedy walczyliśmy z Czerwoną Śmiercią.
- Ona i smok?! - syknął - Nie słuchane. - pokręcił głową na boki.
- Nawet Girel się zakumplował z Koszmarem Ponocnikiem. Hakokłem. - tym razem Ris zaniemówił.
- Poważnie?! - prawie krzyknął, ale ugryzł sie w język - Ten stary uparty dziadyga?
- Ten sam. – zaśmiała się.
- O mój kochany Thorze. - powiedział - I jak smoki się zachowują?
- Wzorowo. – odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
- Odynie mój. Chyba i mnie przydadzą się te proszki. - Lara już po nie sięgała i wręczyła je wodzowi. Natychmiast zażył. - Idę spać. - oznajmił - Do zobaczenia w najbliższym czasie. - powiedział.
- Dobranoc. - pożegnali się i Lara odleciała - Czujesz Erana? - smoczyca zaprzeczała. - Szybko do chaty. - nim się spostrzegły znalazły się w środku i układały się do snu, ale zbudzili przy tym Iris.
- I jak? - spytała.
- Wszystko przekazane. Ris i Erm są podbici. – westchnęła - Zwłaszcza Erm. Rodzina to rodzina.
- Współczuje mu. – powiedziała smutno i westchnęła. – Idź spać. Jutro ciężki i pracowity dzień się zaczyna.
- Dobranoc Ir. – kobiety zgasiły świece i poszły do sowich pokoi zaznać krótkiego odpoczynku.
<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>>
Lecim z kolejnym ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro