Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

75. Satysfakcja

***Dwie godziny do świtu***

 Czkawka znalazł jeszcze trzy wstążki, łącznie z tymi ze śnieżnej góry. Ostatnią znalazł w miejscu, gdzie odprowadzili Starego Wodza na miejsce wiecznego spoczynku. Łącznie miał już dwanaście, kiedy Bork spytał, czy Grzmot oddał mu wstążkę, chłopak zrobił zdziwioną minę a smok, który jak się okazało, ukrył wstążkę, po czym schował się za Szczerbatkiem i Malborem przyłapany na gorącym uczynku. Szatyn po tym incydencie latał coraz bardziej sfrustrowany, bo nie mógł znaleźć ani swojej dziewczyny, ani swojej siostry. Klął co rusz na lekko uśmiechniętego Borka i smoki, które spały w kącie. 

- Wiesz, co... - zaczął Drakan - Zleciałem całą wyspę czterokrotnie. I to dwa na lądzie, a Szczerbek w locie. - westchnął - Powiedz mi barcie, gdzie jest Ella. - zielone oczy błagalnie spojrzały na w dalszym ciągu uśmiechniętego bruneta. 

- No Czkawka. - powiedział i wstał z puf, przeciągnął się lekko - Niecałe dwie godziny do świtu. Możemy zakończyć zabawę w chowanego, kosztem wszystkich lotek. - w tej samej chwili Szczerbatek jęknął załamany i ze stłumionym uderzaniem położył psyk na kamieniu. Smok patrzył błagalnie na swojego jeźdźca, by się nie zgadzał. 

- Mordko za cholerę nie znajdę Elli, Lary i Lumi. - westchnął - Zresztą ty też się nie popisałeś kolego. - smok spojrzał na niego zirytowany i syknął. - Nie znalazłeś swojej smoczycy, a ja swojej. - Szczerbatek warknął i położył się plecami do niego obrażony. Bork prychnął i spojrzał kątem oka na Ellę na krokwi. Dziewczyna uśmiechała się szeroko. Szatyn odwrócił się do bruneta. - Bork myślę, czy się nie poddać, ale dobrze wiesz, że nie chcę Larze robić zbyt dużej satysfakcji, bo będzie mi wypominać przez wieki.

- Tu masz racje. - westchnął - Powiem jej, żeby pozwoliła ci zachować lotki, ile masz wstążek. Kiedy już wszyscy wybierzemy, które mają iść do zniszczenia. - na tyłach było słychać jęk i skamlenie.

 - Mordko, jakbyśmy skończyli o czasie, to wynik byłby ten sam. Musimy się przyznać do porażki. Wygrali. - smok wstał i podszedł do swojego jeźdźca załamany. Czkawka pogłaskał go lekko po pysku. 

- Więc... Poddajecie się? - upewnił się. Szatyn skinął głową. - Słownie i głośno młody. - Bork uśmiechnął się.

- Poddajemy się. - powiedział, a w głosie był zawód do samego siebie. Mordka spuściła psyk smutna. - Ella słyszałaś? - Bork uśmiechnął się szeroko i pomachał równie zadowolonej dziewczynie. Szatyn wybałuszył oczy i otworzył szeroko oczy z szoku, po czym błyskawicznie się odwrócił. W tej samej chwili Ella pomachała swojemu chłopaki i ze zwycięskim uśmieszkiem zaczęła bujać nogami w te i z powrotem. 

- Co... - wykrztusił i pokazał na nią palcem - Ty cały czas... ty byłaś tu? 

- Owszem. - skinęła głową uśmiechnięta - Lara i Śledzik wykonali spory kawał roboty. 

- Kurwa mać, ty byłaś tu przez cały czas?! - wykrzyknął odzyskawszy rezon. 

- Tak byłam. - potwierdziła i przewróciła oczami - A teraz już czas, by ci powiedzieć, gdzie jest twoja siostra. 

- Ale jest tu na wyspie, prawda? - spojrzał błagalnie na bruneta. 

- Tak. Bez obaw. - poklepał go po ramieniu. Przez ten czas z krokwi zeszła brunetka i przytuliła się do niego. - Lara jest na skalnych kolumnach. Rozwiesiła tam białą sieć, na której leży Lumi. Sama siedzi pewnie na szczycie i doglądała twoje ruchy. 

- Ja się zajęłam informowaniem jej, póki było jeszcze słońce, gdzie lecisz. - wtrąciła Ella i pokazała lusterko. 

- Ja pierdole taka oczywistość. - złapał się za nasadę nosa - Przyznaję się poniosłem sromotną klęskę. - westchnął. Gdyby taki plan miał Viggo, poległbym. 

- A właśnie, że nie. - oburzyła się - Viggo nie współpracuje ze smoki, one je zabija i wykorzystuje. My mamy nad nim druzgocącą przewagę. - położyła mu dłoń na bladym policzku. - To był trening dla ciebie, jak i dla nas. Smoki tu odegrały kluczową sprawę. My im zaufaliśmy i żaden z nich nie zdradził położenia nas. Rodzina Gromogrzmotów, gdzie schował się Bork i Boro jest tu całkowicie nowa. To im daliśmy największy kredyt zaufania. 

- Wybacz, że się wtrącam, ale rodzinka była bardzo pomocna. - powiedział Bork - Bardzo przyjemnie było mi z nimi siedzieć. - Ella zachichotała, a Czkawka uniósł kąciki ust do góry.

- Reasumując. Ładnie ci poszło. Znalazłeś z dwanaście wstążek. - pogłaskała go po dłoni, którą złapała - Tylko siedem pójdzie pod podstawkę. - W tym czerwona. - Ella posłała mu współczujący uśmiech i lekko kiwnął głową. 

- Lotki, gdzie są? - czarnowłosi uśmiechnęli się lekko. 

- Lara ci powie. - odparł - Ella wezwij ją. - dziewczyna skinęła głową. 

- Grzmocik, daj sygnał. - smok podniósł się i podszedł do wyjścia. Zaryczał trzykrotnie, po czym stanął obok Elli po nagrodę w postaci drapanka pod bródką. - Zuch. - Kilka sekund później w twierdzy pokazała się zadowolona ruda. 

- No i nasz Czkawuś poległ. - wyrzuciła ręce do góry - Jestem bardzo, bardzo z tego zadowolona. - stanęła naprzeciw niego. Chłopak spojrzał na nią z góry. Był zły, rozgoryczony i zawiedziony. - Co pewnie chcesz swoje lotki, hym? - Czkawka westchnął. 

- Chcę. - odpowiedział i cofnął się. W ten Lara zaśmiała się i minęła go. Udała się do skrzyń i otworzyła je. Szatyn po raz drugi tego ranka spojrzał zszokowany. 

- Wy sobie jaja kurwa ze mnie robicie?! - warknął, co odpowiadało smokowi. 

- Tak. - odpowiedzieli wszyscy chóralnie. 

- No nie... - jęknął - I złapał się za głowę, ciągnąc lekko za włosy - Wszystko było tutaj?! 

- Dokładnie tutaj braciszku. Jak to mówią pod pochodnią najciemniej. - po czym wyjęła wszystkie lotki. - No zbieramy się ludzie, wybierajcie, które idą do spalenia. - tu uśmiechnęła się mściwie i wyjęła czerwoną z podobizną Nocnej Furii. Szczerbatek oklepał i położył się zrezygnowany na kamiennej podłodze. Luminosa trąciła go lekko w łapę, ale ten nawet nie drgnął. Schował głowę pod skrzydłem i odwrócił się od ogniska. Nie chciał patrzeć na jego ulubioną lotkę, znikającą w ogniu. Reszta podeszła do stosu i wzięła lotki. - No to teraz do ognia. 

- Lara proszę... - zaczął szatyn cichutko. 

- Cicho. Przegraliście. Teraz konsekwencje. - przerwała mu. Szatyn załamał ręce. 

- Nie przejmuj się Szczerbatek. Wykuję ci lepsze. Musimy się pogodzić, tę rundę przegraliśmy, ale następnym razem się odegramy. Nie będą mieć z nami szans. Co nie Mordko? - smok uniósł głowę i położył ją na skrzyżowanych nogach Czkawki. Oboje siedzieli tyłem do reszty. Lara i reszta uśmiechnęli się lekko do siebie. 

- Ile lotek ocaliłeś? - zapytała jego siostra. 

- Dwanaście. - odparł, nie odwracając się i wciąż głaskając uspokajająco smoka. 

- Niezły wynik. Ocaliłeś jedenaście lotek Mordki. - zaczęła poważnie - Co do reszty... Cóż możesz je zachować nietknięte. - skończyła już wesołym tonem. Smok i jeździec zamarli, po czym obaj zerwali się na równe łapy i nogi. 

- Co?! - jeden zaryczał, a drugi krzyknął zszokowany. Obaj latali wzorkiem po Larze i reszcie. 

- Nigdy nie mieliśmy w planie zniszczyć twoich małych dzieł sztuki dla Mordki. - odezwała się Ella. 

- Zwłaszcza kiedy robiłeś je z oddaniem i sercem. - dodał Bork. - To było tylko ćwiczenie dla ciebie i Szczerbatka. - powiedziała Lara i razem z Borkiem poukładali lotki na dwa równe stosiki, po czym związali liną. 

- Śledzik i ja zaplanowaliśmy ci poszukiwania i tropienie pod presją. Sam przyznaj, byłeś wkurwiony, zestresowany i zagubiony. - powiedziała.

- Owszem byłem. - skinął głową - Ale to... Wy naprawdę nic z tym nie zrobicie? 

- Nie skarbie. - powiedziała Ella z lekkim uspokajającym uśmieszkiem. 

- A tak z drugiej strony. Skalne kolumny i moja biała sieć dla Lumi, to był wyryw. Zrobiliśmy małą platformę, na której siedziałam. 

- Ale ja tam leciałem. - jęknął i opuścił złamany ramiona.

- Nie widzisz, w co ja jestem ubrana? - rozłożyła szeroko ręce. Dopiero teraz szatyn zwrócił uwagę na strój, który był całkowicie biały z szarymi plamami. Do złudzenia przypominała skałę otoczoną mgłą, po czym założyła kaptur i maskę. Zakryła tym swoją piegowatą twarz i rude loki.

- Mgła zakryła was to jedno, drugie kamuflaż masz zajebisty. - powiedział ze szczerością.

- Wiem, dziękuję. - posłała mu szeroki uśmiech. Jak się nie mylę, trzy razy mnie mijałeś. Raz prawie mnie miałeś, ale Kor mnie ocalił. - w tej samej chwili z krokwi zleciał ów smoczek i wylądował na jej ramieniu, za co dostał mizianko pod bródką.

- Dzięki Kor. Wielkie dzięki. - sarknął szatyn i delikatnie pstryknął smoczka w nos, po czym szeroko się uśmiechnął do niego - Dobra robota. Wykiwałeś mnie. - zadowolony smok zamerdał ogonem i odleciał z powrotem na krokwie.

- Dobra gady wy moje wszystkie. - odezwał się Bork i zaklaskał w dłonie. - Nie wiem jak wy, ale jestem głody i śpiący. Lara musi jeszcze wypocząć. Mimo że jesteś ciepło ubrana, to stąd widzę, że włosy masz wilgotne od mgły. - skarcił ją wzorkiem, kiedy już chciała się odezwać - Proponuję, wręcz zalecam udanie się do chat i pójście na spoczynek w ciepłym łóżku okrytymi futrami.

- Słuchajmy się naszego najstarszego jegomościa. - powiedziała Urta i związała loki w kucyk, po czym założyła kaptur - Lumi i reszta gadzin. - zwróciła się do smoków - Możecie tu zostać, my się przejdziemy. - gady ochoczo posłuchały Urty i wszystkie zwinęły się w kuli przy sobie, grzejąc się nawzajem. Nie minęła minuta, a już pochrapywały słodko. - To, co idziemy?

- Tak. - odpowiedział jej Czkawka.

- Ty nie. - powiedziała ostro - Sprzątasz błoto, które naniosłeś. - wskazała na nie palcem - Jak skończysz, wtedy przyjdź. - chłopak już chciał jej przerwać - Wciąż mogę wrzucić czerwoną lotkę do ognia. - dokończyła złowrogo. Szatyn oklapł i do szurał się do kąta twierdzy, gdzie oparta była miotła z brzozowych witek. - Mój grzeczny braciszek.

- Wal się Lara. - warknął i zaczął zamiatać. Reszta z lekkimi uśmiechami udała się na śniadanie i do łóżka. Ella, będąc dobroczynną, zostawiła w kociołku porcję dla szatyna, który zjawił się kilka minut później. Szybko zjadł swoją część śniadania i poszedł do sypialni, gdzie na łóżku już leżała i zasypiała jego dziewczyna. Ściągnął zielony sweter, buty i pas, po czym przytulił się do jej pleców i objął ją w tali. Gizella złapała go za rękę i ułożyła się wygodniej w jego objęciach. Niedługo potem oboje twardo spali.

***Popołudnie***

- Czkawka! - wykrzyknęła zdenerwowana Urta i walnęła w drzwi - Mamy problem! - chłopak gwałtownie obudzony zerwał się na równe nogi i otworzył na oścież drzwi. Ella wstawała.

- Co jest? - zaniepokoił się.

- Statki krążą wokół wyspy. - odpowiedziała. Ubrana była już pełny rynsztunek, na który składał się łuk i kołczan, składany topór i pas z ziołami. Ubrana była w ten sam kombinezon, co wcześniej. Był zrobiony ze smoczej skóry, którą Luminosa zrzuciła. Szatyn błyskawicznie zaczął się ubierać w ten sam strój, tylko że czarny. Dobył Piekła i pas ze sztyletami oraz uzupełnił magazynki w mieczu. Z biurka chwycił maskę i założył na ten moment na głowę. Lara miała swoją półmaskę na boku. Ella, po usłyszeniu wiadomości wybiegła z pokoju Czkawki bez słowa i pobiegała do sąsiedniej chaty, gdzie Bork już kończył się zbroić w jednoręczny miecz u boku oraz topór na plecach. Ubrany był szaro-biały kombinezon z metalowymi wstawkami na przedramionach oraz barkach. Na dłoniach miał rękawiczki bez palców z metalowymi ćwiekami na kłykciach. Pod brodą zwisała szara chusta z pyskiem Gnatochrupa. Na nogach miał ciężkie skórzane buty wzmocnione gronkielowym żelazem metalem na czubkach, piętach i podeszwie. Dziewczyna wpadła do pokoju i ubrała czarno-niebieski kombinezon ze skóry Wandersmoka. Założyła pas na biodra oraz do kabur włożyła swoje ulubione dwa miecze. Kolejnym był długi sztylet przyczepiony na prawe udo. Zmieniła buty z miękkiej skóry na wzmocnione tym samym metalem co Bork wstawkami na czubkach, piętach oraz na piszczelach wysokie ciężkie.

- Ella! - zawołał ją Bork z dołu.

- Biegnę! - odpowiedziała i nałożyła ciężki kaptur, zasłaniający jej pół twarzy. Kilka sekund później oboje wybiegli z chaty.

- Gotowi? - zapytał Czkawka, po czym zagwizdał sekwencję. Nie minęła sekunda, jak usłyszał znajomy ryk Szczerbatka, a zaraz za nim reszty. Smoki wylądowały za swoimi jeźdźcami. - Na smoki. Ja i Ella dołem. Lara, Bork wy górą. - grupy kiwnęły głowami - Rekonesans. Nie wychylamy się zza mgły. - wszyscy zasłonili twarze, po czym wystartowali. Lawirowali między skalnymi kolumnami i obserwowali. Kiedy dolecieli do ostatnich skał, ujrzeli to, czego się obawiali. To był Burke Łamacz Karków. Smoki czepiły się skał.

- Jak myślicie, przepłynie? - zapytał Bork.

- Wątpię. - powiedział szatyn - Cmentarzysko, Piekielny przesmyk są o wiele prostsze do przepłynięcia niż tu. Mgła i wiry. Podwodne kolumny. Nie ma szans. I obym się nie mylił. Odynie błagam nie pozwól na to. - wyszeptał modlitwę. Pierwszy statek z innym kapitanem zaczął wpływać do środka.

- Czkawka? - odezwał się Lara - Co widzisz? - zapytała. Chłopak ściągnął maskę i zmienił oczy. Wszystko stało się wyraźniejsze dla szatyna.

- Jak za piętnaście sekund nie odbije na lewo, nabije się na podwodną kolumnę. - jak tylko skończył mówić, statek wpłynął centralnie w nią. Skała przebiła kadłub, a zmieniający się silny prąd tylko pogarszał sprawę. Statek nabierał szybko wody.

- Będzie sprzątania. - mruknęła smętnie brunetka. Czkawka uniósł kącik ust do góry. Spojrzał w dal i ujrzał wściekłego głównego kapitana Burke. Obok niego stał Viggo.

- Viggo jest rozczarowany, ale spokojny. - powiedział. Cała czwórka spojrzała na niego - Coś do niego mówi. - zaczął obserwować resztę okrętów. - Bork leć na w lewo. Trzymaj się średniego poziomu. Lara w prawo. To samo. - dwa jasne smoki odleciały na rekonesans.

- Co robi Viggo? - zapytała Ella.

- Wypatruję nas czy czasem nie wylecimy do ataku. Smoki są już w pogotowiu. Pułapki ostatnio sprawdzaliśmy. Działają. - odpowiedział. Grzmot zamruczał.

- Co jest mały? - smok uniósł psyk od góry. Czkawka spojrzał w tym samym kierunku. Niebo stawało się coraz ciemniejsze od chmur.

- Zbliża sie burza. - powiedział zaskoczony.

- Grzmot to wyczuł. - pogłaskała smoka zadowolona - Moja zdolna bestyjka. - pochwaliła go.

- Na prawo od nas wpływa kolejny statek. - szatyn zagryzł wargę - Jak tak dalej pójdzie, odkryją sposób.

- Co chcesz przez to powiedzieć Czkawka? - ton głosu ukochanego zaniepokoił ją.

- Poświęcają statki i ludzi, by odnaleźć drogę.

- Nie wzięli pod uwagę jednej rzeczy. - powiedziała zdumiona, tym, że ta myśl do niej przyszła.

- Co? - spojrzał na nią zaniepokojony.

- Dlaczego Viggo jest tu? I jak się dowiedział, że nasz dom jest tutaj. Przecież Oris, Berk nie mają zielonego pojęcia o położeniu wyspy. Za wcześnie, by Śledzik zdradził.

- Prawda. - po czym usłyszeli dźwięk łamanego drewna i krzyki agonii. - Kolejna łajba na dno. - mruknął posępnie. Przeniósł wzrok z powrotem na Viggo. - Dlaczego on się uśmiecha?

- Czkawka! - z lewej pokazała się Lara - Siedem okrętów uderza z prawej. Dwa już zatopione. - przekazała raport. W tej samej chwili nadleciał Bork.

- Pięć statków z lewej trzy zatopione. Szukają luk w naturalnej obronie. - powiedział.

- Kurwa. - syknął - Miałem rację. Viggo ma w dupie załogę Burke, który zapewne klnie teraz.

- Co robimy? - zapytał brunet.

- Nic. Jak wylecimy z ukrycia. Viggo będzie w stu procentach pewny, że to nasz dom.

- Czyli siedzimy na tyłkach i czekamy, aż się wszyscy potopią? - podniósł jedną brew do góry.

- Na to wygląda. - odparł.

- Będzie masę sprzątania. - westchnęła cierpiętniczo Lara i położyła głowę na szyi smoczycy.

- Wolę to, niż spalenie naszego ukrycia. - powiedziała Ella - Zresztą niech się topią. Mniej wrogów mniej kłopotów.

- Też prawda. - zgodziła się z nią ruda.

- Słuchajcie, nie podoba mi się ten uśmiech na twarzy Viggo... - Czkawka wybałuszył oczy - Odynie... - chłopak zbladł gwałtownie, po czym warkot opuścił jego usta - Ark tu jest. - powiedział przez zaciśnięte zęby.

- Co tu rob mój chujowy ojciec?! - wykrzyknęła zdumiona, po czym zaczęła grzebać w torbie przy siodle - Gdzie ona jest... Jest! - wyjęła lunetę i spojrzała przez nią. - Świetnie. - w jej głosie było doskonale słyszeć pogardę i gniew - Wypalanie jeszcze Talard. - jęknęła.

- I co teraz? - Ella latała wzrokiem po rodzeństwie.

- Więcej trupów, więcej rozpierodolonych łajb. - warknął przez zęby.

- Ark, Burke i Viggo. - mruknął Bork i złapał się za podbródek - Kontra Czkawka, Stoik i Oris. Marnie. - westchnął.

- Taa... - zgodzili się wszyscy jednogłośnie.

- Lećcie jeszcze raz. - spojrzał na bruneta i rudą. Ci bez ociągania wykonali ponownie obchód.

- Czkawka, a jeśli Johan Kupczy coś wygadał? - szatyn zmarszczył czoło.

- Nie przypominam sobie... - zamyślił się - Może chodzi o jakieś pogłoski, legendy o... Nie wiem... O ukrytej wysępię wśród chmur, gdzie są skarby i tak dalej. To mi tylko do głowy przychodzi, ale jak spojrzeć na intelekt Viggo i Arka, to oni nie mogą wierzyć w takie przesądy. - westchnął.

- Ale załóżmy, że wierzą, co wtedy? - brnęła dalej.

- Wtedy może być ciężko się wybronić. Biała Wyspa spłynie krwią. - powiedział gorzko.

- Krwią ludzką i smoczą. - szepnęła Ella blada i pogłaskała swojego przyjaciela, po czym zamilkli. Czkawka dokładnie obserwował każdy statek w zasięgu jego wzroku. Kilka minut później dwójka jasnych jeźdźców powróciła.

- To tak wszystkie statki zatonęły. - odezwał się Bork - Dwa zawróciły i płyną złożyć raport. Szybie Szpice już wyławiają pierwszych topielców.

- Widziałam jak grupa Zębaczy i Koszmarów też to robi. Koszary pokrywają swoim śluzem zwłoki. Nie palą ich.

- Mądre gadziny. - szepnął szatyn - Płyną. - wskazał na dopływające statki. - Wody stają się coraz bardziej niespokojne. Jak teraz nie odpłyną, fale zmiotą całą flotę. Bardzo mnie by to ucieszyło. - powiedział i westchnął. - Ark i Viggo są niezadowoleni, ale spokojni. Burke się wykłóca. - przekazał - Lara Ark ma niezły cios. - wódz Kirk celnym lewym sierpowym powalił Burke na ziemię. - Teraz już wiem, po kim masz ten cios.

- Morda brat. - warknęła, w dalszym ciągu obserwując kłótnie na głównym statku - Chyba szykują się do odwrotu.

- Cała ulga. - westchnęła Ella, a Bork rozluźnił spięte ramiona.

- Odpływają. - powiedział Czkawka, kiedy statki robiły zwrot - Całe szczęście. Przelecę się nad nimi. Robi się coraz ciemniej. Chmury mnie dobrze zasłonią. - powiadomił ich.

- Uważaj na siebie. - powiedziała Ella i delikatnym uderzeniem pięt nakazała smokowi, by ten wzleciał w powietrze. Lara i Bork też odlecieli.

- No Mordko masz siły? - smok zaryczał i oderwał się od skały - I to rozumiem. - poklepał go po boku szyi. Wlecieli po kilku sekundach w chmury. Szatyn obserwował, jak trzech dowódców rozmawia przy sterze. - Dałbym wiele by ich słyszeć. - westchnął - Wracamy.

***

- I jak? - szatyn po wylądowaniu na plaży przy zatoczce został zaatakowany pytaniem od siostry.

- To tak. - zaczął, kiedy usiadł - Cała trójka ewidentnie jest wściekła. - powiedział - Kolejną rzeczą jest ilość zwłok. - wskazał na siedem stosów nad zatoczką. - Ilu poświęcili?

- Załoga liczy przeciętnie około dwudziestu chłopa. - zaczął Bork - Trzynaście statków poszło na dno. - zamilkł na moment - Może wyjść około trzystu chłopa. - powiedział, a kiedy liczba do niego dotarła zacisnął dłonie w pięści - Kurwa mać. - zaklął przez zęby. Dziewczyny stały blade, a Czkawka patrzył wściekły na leżące zwłoki, ale ta złość nie była skierowana na zwłoki, a raczej na kapitanów.

- Pochowajmy ich godnie. Ich śmierć była niepotrzebna. - powiedział szatyn cicho. Wszyscy w milczeniu przyłączyli się do robienia masowego grobu. Smoki również pomagały i co rusz przylatywały z nowymi. Czkawka z pomocą Koszmarów i pokrył zwłoki ich śluzem i podpalił. Cała czwórka złożyła modlitwy do Odyna, by ten miał w opiece niesłusznie zabite dusze oraz ukarał tych, którzy sprowadzili nieszczęście na nich.

***

Cała czwórka siedziała posępnie chacie. Atmosfera była ciężka. Każdy myślał co teraz będzie, kiedy wrogowie połączyli siły. Czkawka wysłał Kora i Darko do Oris i Berk z wiadomością o zaistniałej sytuacji. Czekali na odpowiedź zwrotną.

- I co teraz zrobimy? - odezwała się Ella.

- Na razie nic. - odpowiedział jej szatyn - Mamy misję do wykonania. Lecimy na wschód w okolice Kirk.

- Jutro? - zapytała Lara?

- Za dwa dni. - odpowiedział po zastanowieniu - Musisz jeszcze wypocząć. - ruda nie sprzeciwiła się, tylko skinęła głową, że się zgadza.

- Odynie... - szepnęła Ella, kiedy w oknie ujrzała, jak dwa Zębacze mają w szponach dwa ciała.

- Jeszcze znajdują? - zapytał Bork, mimo że znał odpowiedź.

- Yhym. - mruknęła smutna. Czkawka objął ją ramieniem i przytulił.

- Lara zaparzyłabyś zioła na sen i na uspokojenie? - zwrócił się do siostry, która skinęła głową i zniknęła w kuchni. Kilka minut później wszyscy sączyli napar i pomału się wyciszali.

- Chodźmy. - odezwał się brunet i wstał, a z nim reszta.

<<<<<<<<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>>>

Hejka 

Mamy rozdział... Jest! 

Zdradzę wam, że w kolejnym będzie nowa postać ;) 

Do zobaczenia w kolejnym 

Wasza zmęczona sesją HQ

PS. Nareszcie skończyłam sesję!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro