Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

74. Zabawa w chowanego

- Śledzik?! - wykrzyknął Sączysmark po raz kolejny. - Nie to niemożliwe! - wskazał na niego palcem.

- Tak, to ja Sączysmark. - westchnął - Czkawka może mała pomoc? - syknął do niego cicho.

- No wiesz... - zaczął szatyn, ale zaraz zamknął usta, kiedy zobaczył prośbę w oczach Ingermana. - No dobra. - wyszedł przed niego. - To tak... Śledzik wrócił cały i zdrowy na Berk. - powiedział - Nie ma w tym nic dziwnego...

- Dziwnego?! - wykrzyknął brunet - On to nie Śledzik. - blondyn westchnął i podszedł wyprostowany do Jorgensona.

- Smark, weź uspokój się. - powiedział spokojnie - Twoja scena krzyku mnie z lekka żenuję. - chłopak otworzył szeroko usta i wpatrywał się, jak głupi w coraz bardziej zestresowanego blondyna. - Czkawka, czy on się nie zepsuł? - wskazał na skamieniałego Jorgensona. Szatyn podszedł i puknął go w czoło.

- Odwal się! - warknął.

- Nie w dalszym ciągu idiota. - odparł.

- Idiota!? Ja?! - wykrzyknął - A ty to co?! Sprowadzasz nie tego trzęsącego nogami Śledzia, tylko jakąś podmiankę. - Śledzik nie wytrzymał i buchnął śmiechem, opierając się na Sztusi.

- Na Odyna Sączysmark. - odezwał się - Człowieku spędziłam rok na wyspie pełnej dzikich smoków. Czkawka i Lara nauczyli mnie wielu rzeczy o nich. Owszem zmieniłem się, ale w to wciąż ja. - puknął się w klatkę piersiową.

- No muszę ci przyznać, ale dałeś popis chłopie. - szatyn klepnął go w ramię.

- A ty, z czego widzę, masz niezły ubaw. - warknął - Bardzo ich odciągnąłeś.

- Musiałem to zobaczyć. - podniósł dłonie do góry.

- Zadowolony? - pochylił się i zawisł nad nim.

- Oczywiście. - skinął głową i uśmiechnął się lekko.

- Lara mówiła prawdę. Brak ci piątej klepki. - westchnął i się odsunął.

- A ja nie zaprzeczam. - obaj spojrzeli sobie jeszcze raz w oczy, po czym zaśmiali się głośno. - Coś czuję, że szybko się nie zobaczymy.

- Pewnie nie. - odparł - Dzięki, raz jeszcze. Jak widzisz długo zajmie mi wygadywanie się. - wskazał na niezły tłumek. - Jeszcze muszę porozmawiać z Gothi i rodzicami.

- Z rodzicami w szczególności. - mrugnął i podszedł do niego - Zwłaszcza prezent. Wyszedł ci. - szepnął i poklepał go jeszcze raz po ramieniu, po czym zwrócił się do smoka. - A ty moja droga masz go pilnować. - smoczyca zamerdała maczugą i pozwoliła się poczochrać za uszami. - I to rozumiem.

- Czkawka? - szatyn spojrzał na poważną twarz przyszłego szamana.

- Co jest? - wyprostował się.

- Uważaj na siebie. Mówię poważnie Drakan. - Śledzik użył pseudonimu, co Czkawka rozumiał, że mówi naprawdę poważnie.

- Obiecuję. - blondyn wyciągnął prawą rękę, za którą szatyn złapał i uścisnął. - Dziękuję, że nam zaufałeś.

- To ja jestem ci to winny przyjacielu. - posłał mu lekki uśmiech - Szczerbek walnij go czasem po tym łbie, jak będzie wariował. - Nocna Furia zaśmiała się po swojemu i kiwnęła pyskiem.

- No dzięki, a jak stracę mój wspaniały intelekt? - fochnął się - To co wtedy?

- Cóż, przynajmniej Lara będzie miała dobrą kukłę do strzelania. - wzruszył ramionami.

- Zdrajca. - powiedział zimno, po czym obaj zaśmiali się głośno.

- Leć do nich, bo nie dadzą ci i tak odlecieć. - szepnął, na co szatyn skinął głową.

- Trzymaj się i czekam na wieści. - powiedział Czkawka.

- Będziemy w kontakcie. - odpowiedział, po czym szatyn odwrócił się do Pyskacza i Stoika, którzy stali obok siebie. Byli równie zdumieni zachowaniem młodego Ingermana, co reszta Wandali.

- A więc wiem, że macie kilka pytań. - zaczął. - Śledzika zostawiam wam na później. Sam się stawi.

- Młody... - zaczął Stoik spokojnie i złapał go za ramie, odchodząc od zbiegowiska, które zaatakowało pytaniami młodego blondyna. Nocna Furia pożegnała się ze Śledzikiem i Sztukąmięs, po czym dołączyła do odchodzących - Co to na Odyna było?! - wykrzyknął, kiedy znaleźli się w kuźni. Szczerbek schował łeb za skrzydłem.

- Moje skrzydła? - odpowiedział niemrawo.

- Skrzydła!? - krzyknął po raz kolejny Stoik.

- Ja tam chcę je dokładnie przejrzeć i rozebrać. - powiedział Pyskacz, a w głosie była w czystej postaci ciekawość i żądanie.

- Pyskacz, co ty... - zaczął Ważki z szokiem w oczach.

- No co? - spojrzał na niego z pretensją - Młody i tak coś zawsze wywinie. Założę się na brodę Odyna, że ten smarkacz już nie raz złamał sobie coś, kiedy to tworzył. - wskazał na niego dłonią.

- No można tak powiedzieć. - mruknął chłopak. Stoik zamarł, a Gbur zaśmiał się i klepnął się dłonią w udo.

- A nie mówiłem! - wskazał na niego - Stoiku jest młody i ma niepojęty talent do robienia sobie krzywdy na każdy możliwy sposób. - kowal perfekcyjnie trafił w sedno sytuacji, w jakiej jest Czkawka. Chłopak westchnął i uśmiechnął się szeroko. Wódz spojrzał na zamyślonego syna.

- Jest wiele prostszych sposobów, by się zabić, dlaczego musisz takie wariacje tworzyć? - jeździec podniósł zielone oczy na wodza, po czym uśmiechnął się lekko.

- Lubię, jak krew buzuje mi w ciele. - odpowiedział - Szczerze, to nie mam zamiaru umierać. Spokojnie tato. - westchnął. Ważki spojrzał na niego i machnął ręką.

- Wracasz na wyspę? - spytał Pyskacz.

- Tak, ale jeszcze dam ci pooglądać skrzydła. - po czym wstał i rozłożył je i tłumacząc co, gdzie jest. Od bocznych po grzbietową oraz o mechanizm chowający ją. Kowal zasypał go pytaniami. Chłopak zaśmiał się na początku i szybko streścił wszystko. - Jako że jestem pół smokiem... - zaczął - Mając skrzydła mogę latać. - oznajmił i klasnął w dłonie, zakańczając opowieść. - Tato, Pyskacz będę już wracał. - wstał, a z nim reszta. Szczerbatek pochrapywał w najlepsze, nawet nie reagując na słowa swojego przyjaciela. - Mordko. - zwrócił się do niego, ale ten tylko odwrócił się. - Ty leniwy draniu... - zaczął i delikatnie nadepnął na końcówkę ogona. Smok poderwał się i warknął na Czkawkę, który splótł ręce na piersi. - Chcesz zostać na Berk? - Nocna Furia spojrzała zdezorientowana i rozejrzała się po nie tej kuźni. - Tak, tak to nie dom. Zapomniało ci się. - klepnął go po szyi. - Wracamy. Wypad z kuźni. - gad kulturalnie wszedł i stanął na dworze.

- Uważaj na siebie synu. - powiedział Stoik, kiedy i oni opuścili budynek.

- Oczywiście. - skinął głową. Mężczyźni wymienili uściski. - Tato proszę, nie proś Śledzika o położenie mojego domu. Bardzo cię o to proszę. - podkreślił.

- Nie miałem zamiaru. - powiedział szczerze. - A co może nam Śledzik zdradzić? - chłopak zaśmiał się.

- Na wyspie spisał nową Księgę Smoków dla was oraz uczył się zielarstwa i leczenia smoków, jak i ludzi - oznajmił - Ma talent do nauki. Wysłuchajcie go czasem, jak będzie jakaś okazja do walki albo ochrony. I może mały pojedynek z kimś zrobi mu dobrze.

- Pojedynek? Śledzik? - Zaskoczony Stoik spojrzał z szeroko otwartymi oczami na syna, który z lekkim uśmiechem wskoczył na siodło.

- A no Śledzik. - potwierdził - Sam poprosił, więc go prześcigaliśmy po wyspie. Może was zaskoczyć. Walczy maczugą.

- Maczugą, przecież tu trzeba mieć krzepy. - odezwał się zaskoczony Pyskacz.

- Może nie jest zwinny, ale siły mu nie brakuje. - powiedział z lekkim uśmiechem. - Do zobaczenia.

- Trzymaj się Czkawka. - odpowiedział kowal i machnął na niego hakiem.

- Uważaj na siebie synu. - chłopak kiwnął głową i wystartował. Z góry zobaczył Śledzika, siedzącego na Sztukamięs, która idealnie odstraszała niektórych wikingów. - Powodzenia Śledzik. - powiedział w powietrze i ruszył do domu.

***

- Wróciłem! - wykrzyknął, kiedy wylądowali w twierdzy. - Dziwne. - mruknął, kiedy nikogo nie zastał. - Nie jest tak późno. - spojrzał na Mordkę, po czym podszedł do stołu. - Hej Szczerbo, patrz. - podniósł coś - Poświeć proszę. - wskazał na żarzące się palenisko. Smok wystrzelił i plazmę i po kilku sekundach twierdzę rozświetliło żółte światło ognia. - To wiadomość od Lary. - powiedział i otworzył, zaczynając czytać. - Co za wredna zołza! - wykrzyknął. Szczerbatek spojrzał na niego niezrozumiale. - Mojej siostrzyce zachciało się bawić w chowanego i wkręciła w to całą wyspę. - przeczytał - Mam czas do jutrzejszego południa, jak nie wszystkie twoje lotki będą spalone. - smok zaskomlał, po czym warknął. - Tak, też mi się to nie podoba. - westchnął - Ale możemy się zabawić. - gad spojrzał na zielone błyszczące oczy, pełne iskierek. - Lara, jak i reszta znają nasze słabe punkty. Wie, jak zatkać nam nos. - westchnął - W jaskiniach się pewnie nie schowali, bo z twoim powracającym rykiem i słuchem będą za łatwym celem. - Szczerbatek oklapnął - Ale i tak je sprawdzimy. - powiedział i oparł dłonie na stole. - Dodatkiem są wstążki chroniące twoje lotki. - smok poderwał się - Wiedziałem, że cię to zainteresuje. Jest szansa na ocalanie twoich lotek Mordko. - poklepał go lekko po nosie - Ukryli na wyspie wstążki. Do południa, ile znajdziemy, tyle lotek się ocali. - wyjaśnił, po czym westchnął - Ale jak nie znajdziemy całej naszej paczki... To oni wybierają, jakie lądują do ognia. - Mordka ponownie załamał skrzydła - Boję się o tę czerwoną. Lara jej nie znosi, a ja uwielbiam. - westchnął - Dobra. - poderwał się - Pora na polowanie Szczerbo. - chłopak podszedł od ściany, na której wisiała broń. Szatyn wziął głównie śluz Koszmara do Piekła. Po czym zwrócił się do mapy, obok głównej, która opisywała Białą Wyspę. - To tak gdzie zaczynamy? - smok spojrzał na nią i puknął ogonem w okolicach chat. - Czyli domki. - stwierdził - No jazda. - wylecieli z twierdzy. Szatyn stanął na środku izby i zaczął się rozglądać. Nic się nie zmieniło. - Idę na górę. - chłopak otworzył drzwi do swojej sypialni i parsknął śmiechem. Wszystkie lotki zniknęły, a na jednym z haków wisiała jedna mała biała wstążka i wiadomość. - Lara jesteś perfidna. - westchnął. W liściku pisało, tylko "Żegnaj czerwień". - Tu nic nie ma, jak i nikogo! - krzyknął do smoka, który odpowiedział. Szatyn jeszcze sprawdził pokój Lary. Otworzył szafę, wysunął kosz, ale nic nie znalazł. Sprawdził też taras, gdzie smoki wlatywały do środka. Porozglądał się, póki jeszcze miał na tyle światła, po czym uśmiechnął się lekko. Zlokalizował jeszcze trzy wstążki, które z pomocą Furii zebrał. - To, co Mordko, szybki rekonesans wokół wyspy? - smok zamruczał, po czym z olbrzymią szybkością zaczęli oblatywać wyspę. Chłopak wbił pięty w boki Szczerbatka, zatrzymując go. - Widzisz to? - wskazał na jeziorko, a raczej na centrum niego. Podlecieli tam i ujrzeli mały statek ze wstążką i liścik. - Powadzenia Czkawuś. Ella i Grzmot. - przeczytał i parsknął. - Wyląduj Mordko. - gad uczynił to, po czym spojrzał na Zębacze leżące pod koronami drzew. - Moi drodzy przyjaciele... - urwał, bo wszystkie odwróciły się do niego ogonami. - Czyli jesteśmy skazani na szukanie ich we dwójkę. - poklepał Furię po boku - Dziękuję za pomoc. - sarknął i wskoczył z powrotem na Szczerbatka. - Lecimy do jaskiń Szeptozgona.

***Lara***

Dziewczyna siedziała na szczycie skały i patrzyła na latającego szatyna. Co rusz parsknęła śmiechem.

- Ciekawe, kiedy się zorientuje, że jestem we mgle. - powiedziała. - Aha znalazł statek. Ciekawe czy się odwróciły. - zachichotała. W tej samej chwili Lumi, leżąca na sieci, przywiązanej do trzech skał cicho zamruczała. - Co tam? - spojrzała na nią. - Wygodnie? - smoczyca rozłożyła się, pokazując, że tak. - Znaleźli, jak na razie pięć-sześć wstążek. - westchnęła - Bork schował się w jaskini na klifach, razem z Boro. Jego będzie najłatwiej znaleźć. Ella siedzi w twierdzy na krokwiach, ale z mojego braciszka gamoń. - westchnęła - Grzmot siedział z Zębaczami przy jeziorze. Lara poderwała lunetę. - Ha! Nie znalazł go. - zaśmiała się - Lecą do Szeptozgona. - powiadomiła - Tam mu chwilę zajmie. - i opuściła lunetę. W tej samej chwili Ella dała znać, kawałkiem lustra. Lara odpowiedział trzema mignięciami. Oznaczało to spokój.

*** Czkawka***

- Halo! - krzyknął do jaskini. W tej samej chwili pojawił się Szeptozgon. - Cześć. - przywitał się - Wiem, że Lara kazała ci nie pomagać, ale jak się zgubimy, to wyprowadzisz nas? - smok zazgrzytał zębami i przepuścił ich, samemu kładąc się przy wejściu. - Dzięki. - Czkawka dobył Piekła i je rozpalił. Kilka kroków w głąb ujrzał zwisającą wstążkę i liścik. - No prawie, chłopie. - przeczytał - Dzięki Bork. - Szczerbatek zamruczał. - Mamy siedem wstążek. I pewnie nie ma sensu wchodzić w głąb, bo... - zamilkł i szybko zgasił Piekło. - Chodź. - powiedział i szybko ruszył do przodu, kiedy skręcił i ujrzał fluoresceiny proszek w kształcie strzałki. - Ha, wiedziałem... To co idziemy? - Szczerbek przewrócił oczami i ruszył przed siebie. Kiedy minęli kolejny zakręt. Ich oczom ukazał wielki święcący na zielono napis. Chłopak zaśmiał się gorzko. - Serio myślałeś, że ukryjemy się w jaskini? Twój poczciwy kumpel Bork. - Szczerbatek zaczął się śmiać. - P.S Lara i Śledzik to uknuli. - chłopak walnął w ścianę - Co za wredni, okrutni dranie. - warknął - Wracamy. Chcą wojny, to będą ją mieć. - powiedział i ruszył do wyjścia. - Dzięki Zgon. - poklepał smoka, który zaśmiał się po swojemu i zniknął w tunelach. - Mordko do twierdzy. Wykreślmy sprawdzone miejsca. - westchnął - Ciekawe, ile to knuli. - mruknął - Dobra. - powiedział, kiedy znaleźli się w twierdzy. Ella szybko zawiązała na ustach chusteczkę, by wyciszyć oddech. - No nie! - krzyknął chłopak, a dziewczyna uśmiechnęła się lekko - Nie wierzę! Oni się przemieszczają. Popatrz, mapa zniknęła. - Ella spojrzała z góry na zirytowanego szatyna, który stukał prawą nogą w kamienną podłogę. - Dobra. - podszedł do stołu i zaczął coś zapisywać. Ella ostrożnie wychyliła się i spojrzała na odwróconego do niego plecami szatyna i jego smoka. - To tak. Jaskinie odpadają, nawet jeśli tam schowali lotki, to tylko Zgon wie, gdzie są. - Ella skinęła głową za dobrą dedukcję, ale lotek w górze nie ma - Twierdza odpada, zbyt oczywista kryjówka. Muszą mieć zwiadowcę. Pewnie Lara albo Bork. Prędzej Bork. - popukał rysikiem w stół - Chaty sprawdzone. Smoki... smoki... - mruknął - Malboro jest głośny, ale potrafi siedzieć niemoralnie długo nieruchomo, więc go zakryć i po sprawie. - westchnął - Lumi i Lara są na bank razem, bo moja cwana siostrzyczka dowodzi, więc nie będzie siedzieć na dupie. - Ella o mało nie zdradziła się śmiechem - Pytanie, gdzie jest moja ślicznotka i jej zacny druh. - powiedział - Woda odpada, bo Grzmot się jej boi. - zapisał coś na kartce - Zębacze spod jeziora są w zmowie z Larą... - westchnął i oparł głowę na stole. - Mordko masz może pomysł? - smok wycofał się i podskoczył, wskazując na chaty. - Chaty odpadły... - chłopak usiadł prosto - Klify. - Szczerbatek zamerdał ogonem zadowolony, że szatyn odgadł - Tam parka Gromogrzmotów zadomowiła się z pisklakami... - przerwał i wstał - Lećmy do jaskini. - Ella szybko dała sygnał Larze, która przekierowała go na okolice jaskini. Bork potwierdził.

***Bork***

- Bardzo dziękuję. - ukłonił się Gromogrzmotom. Większy ciemnofioletowy samiec warknął i skinął łbem. Miętowa samica otarła się o wybranka i potrąciła jedno z trzech młodych. - Czkawka nas znajdzie lada moment. - oznajmił i trzy małe smoczki podeszły do bruneta i się o niego otarły. Malboro mruknął niepocieszony. - Nie przejmuj się, stary. - poklepał go i usiadł obok niego. Fioletowe, jasnoniebieskie i miętowe Gromogrzmoty przytuliły się do niego, a rodzice mruknęły cicho. W tej samej chwili Czkawka na Szczerbatku wylądowali w jaskini.

- No witam, witam kolegów. - przywitał się i zszedł ze smoka.

- Brawo, brawo. - posłał mu lekki uśmiech - Znalazłeś nas.

- Dziękuję za słowa otuchy w jaskini Zgona. - powiedział z sarkazmem. Brunet wstał i uścisnął wystawioną rękę Czkawki.

- Ależ zawsze do usług. - ukłonił się lekko.

- Od kiedy wy to planowaliście? - spytał.

- Od jakiś trzech tygodni. - odparł. Chłopak zaśmiał się lekko.

- Dobrze wiedzieć. - mruknął - Zapraszam do więziennej twierdzy. - wskazał na wyjście.

- Rozkaz. - odpowiedział - Boro wracamy. - smok wstał - A ja wam bardzo dziękuje za gościnę. - zwrócił się do rodziny Gromogrzmotów. Lider wyszedł i dał się pogłaskać po nosie. Zaraz po nim trójka maluchów prawie zwaliła bruneta z nóg. Chłopak zaśmiał się i każdego pogłaskał na pożegnanie - No słuchać się rodziców. - powiedział i wskoczył na swojego smoka i wyleciał, a zaraz za nim szatyn.

- Dawaj wstążkę. - wyciągnął dłoń, po nią. - zauważył ją przywiązaną do jednego z rogów Bora.

- Dam ci, dam. - odparł i polecieli do twierdzy. - Proszę bardzo. - podał mu ją.

- Dziękuję. - i związał je w jedno. - Pewnie mi nie powiesz, gdzie reszta?

- Nie. - odpowiedział i spojrzał na zapiski. - Zgon dobrze się spisał. - przeczytał.

- Tak. - westchnął - Jesteś nad wyraz spokojny. - powiedział i usiadł obok niego.

- Lara przewidziała, że mnie jako pierwszego znajdziesz. - odpowiedział. - Choć liczyłem, że jeszcze chwilę będę z maluchami. - westchnął - No powiedz, ile masz wstążek?

- Siedem. - podał mu je.

- No ładnie. - przyznał - Nie siedź tu, tylko leć ich szukać. - oddał mu je.

- Nie masz dla mnie wskazówki? - westchnął.

- Mam, ale dopiero, kiedy księżyc będzie nad twierdzą. - powiedział.

- Odynie, to dopiero o północy. - przejechał dłonią po twarzy.

- Powodzenia. - poklepał go po ramieniu - Ja w obowiązku mam tu zostać i się nie ruszać stąd, tak jak moje smoczysko. - wskazał na leżącego Gnatochrupa przy palenisku - Jeszcze jedno. Mam dać sygnał dźwiękowy, że mnie odnaleziono.

- Sygnał? - brunet skinął głową.

- Żeby reszta wiedziała, że poległem. - uśmiechnął się lekko.

- Lara wszystko dokładnie przemyślała. - mruknął.

- Niestety. - klepnął się w kolana - No Boro daj głos. - smok wstał i podszedł do wyjścia, po czym zaryczał trzykrotnie. - Dziękuję. Jesteś wolny. - smok mruknął i poszedł spać. - A tobie Czkawka życzę owocnych łowów.

- Dzięki. - mruknął - Chodź Szczerbo. Mam do przeszukania, jeszcze las i zatoczkę. - smok i szatyn wylecieli z twierdzy. Bork uśmiechnął się lekko i spojrzał na Ellę, która pomachała mu z szerokim uśmiechem. Oboje słowem się do siebie odezwali, ale brunetka wskazała na drugą stronę twierdzy. Lara z pomocą Lumi i jej świecącym psykiem pokazała, że jest czysto. Słońce chwilę temu schowało się za górami.

- Czkawka poleciał nad zatokę. - odezwała się Ella - Dwa razy już tu był i mnie nie zauważył.

- Zgadzam się. - westchnął - Lepiej nic nie mówmy do siebie, ale ładnie postąpiłaś z mapą, gdzie jest?

- Siedzę na niej. - odchyliła się trochę. Chłopak parsknął śmiechem - Dobra, nie ma mnie. - powiedziała, na co brunet skinął głową

- To, co lecę się zdrzemnąć. - powiedział i poszedł w kąt, gdzie leżały poduchy z czarnej skóry wypełnione piaskiem. Chłopak rozłożył się na dwóch i zamknął oczy. Ella przez ten czas wyjęła jabłko i szybko je schrupała.

***Jakiś czas później***

- Przeklęta Lara! - warknął szatyn, który wparował pieszo do twierdzy, budząc przy tym Borka. Chłopak na jego widok zaśmiał się głośno. Mianowicie szatyn był cały z błota, trawy i liści. Do tego krwawił z lewego ramienia. Za nim wszedł Wandersmok, który jak się okazuje, był z siebie bardzo zadowolony, bo z raźnym krokiem udał się do obudzonego Bora, kładąc się obok niego.

- Gratuluję. - powiedział brunet - Kąpiel się udała?

- Morda w kubeł Bork. - warknął, ale chłopak nic sobie z tego tonu nie zrobił i parsknął krótkim śmiechem.

- Błota naniosłeś. - westchnął i pokręcił głową na boki. - Moja ruda diablica się pogniewa. - powiedział.

- Ta zacna błotna kąpiel czyim była pomysłem? - zapytał, kiedy obmył sobie twarz.

- Grzmota i Elli. - wskazał na smoka, który zaryczał.

- Dzięki. - powiedział przez zęby. - Znalazłem jeszcze jedną i zacny liścik od mojej kochanej dziewczyny. - w przedostanie się słowa wlał dużo sarkazmu. Ella zagryzła wargę i ukradkiem pokazała wyciągnięty kciuk do swojego smoka, który ucieszony niemą pochwałą, położył się i zamknął oczy. - Szczerbek jest na mnie fochnięty, bo jego biedne łuski są brudne i poszedł się wykąpać w jeziorze, gdzie znalazłem tego delikwenta. - pokazał kciukiem na Grzmota - Zębacze go zakryły. - westchnął.

- Wiem, to był pomysł Lary. - chłopak podczas wywodu swojego młodszego druha przygotował mu ciuchy na zmianę. - Proszę bardzo.

- Skąd... - zdziwił się, odbierając je.

- Lara. - odparł i wzruszył ramionami, po czym spojrzał na księżyc. - W sumie mogę ci zdradzić podpowiedź, co do wstążek.

- Wstążek?! - krzyknął, potem jęknął - No mów. - westchnął i zaczął się przebierać.

- Wybierz liczbę od jeden do pięciu. - zaczął.

- Dwa. - powiedział i zapiął spodnie.

- Dwie wstążki znajdują się śnieżnej części nad jaskinią Zgona. - zdradził położenie - Jeszcze jedno uważajcie obaj na korzenie. - dodał.

- Poważnie? - spojrzał w niebieskie roześmiane oczy.

- Tak. - chłopak westchnął i spojrzał na lądującego i mokrego Szczerbatka.

- Dwie wstążki są przy Korzeniu Mordko. - smok spojrzał na Borka, który podniósł ręce do góry i posłał mu lekki uśmieszek. - A co by było, jakbym wybrał inną cyfrę?

- Pod jedną z nich kryła się kryjówka Lary, lotek i Elli. - odpowiedział.

- Cholera. Pod jaką była Lara? - zapytał.

- Trzy. - szatyn opuścił ręce załamany.

- Chodź Mordko. - westchnął i wskoczył na zimne i jeszcze mokre siodło. Wzdrygnął się. - Wredny gad. - mruknął i pstryknął go lekko w ucho, po czym wylecieli.

- Grzmot doskonała robota. - odezwał się do gada - Winszuję ci i twojej jeźdźczyni. - zwrócił się do smoka, potem spojrzał na zadowoloną Ellę. - A teraz wracamy spać. Póki słońce mu nieświęci to nie znajdzie reszty. Szkoda, że nie wybrał piątki. Miałby możliwość zachowania dowolnej lotki przed zniszczeniem, nawet jakby przegrał. - w tej samej chwili Bork usłyszał głośne przekleństwo za sobą. - Nie podsłuchuj młody! - krzyknął.

- Pieprz się! - odpowiedział mu i poleciał po dwie wstążki.

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Witam po krótkiej przerwie (lenistwo). Jak tam komuś pisałam miał być w weekend, więc jest. Proszę bardzo ;)

Mam dla Was ogłoszenie. W czerwcu mam 10 dniowy obóz z uczelni, a po nim OD RAZU sesję KONTAKTOWĄ na uczelni, więc jestem zmuszona do większej ilości nauki... Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, ale jak się pewnie wkurzę to wstawię jeszcze w maju/początkiem czerwca rozdział.

Pozdrawiam

HQ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro