70. Zdrada
Szatyn otworzył szeroko oczy z nagłego ataku. Odbił się od podłoża, starając się uniknąć poprzecznego cięcia Dagura. Owszem uniknął ostrza topora, ale kopnięcia już nie. Dostał w pierś. Wygiął się w łuk, a z ust wyleciało parę kropel krwi. Czkawka uderzył plecami o ścianę, stękając cicho, zsunął się po niej na ziemię. Szatyn pochylił głowę. Rudy zaśmiał się pewny wygranej tak jak reszta Berserków. Wandale zamilkli w lekkim szoku. Ella westchnęła tak jak Bork. Doskonale wiedzieli, że zaatakuję, zanim Stoik da znak, by zaczynali.
- I co Czkawuś? Zdechłeś? - pochylił się nad chłopakiem, który zaśmiał się cicho, po czym uniósł głowę, patrząc w oliwkowe zaskoczone oczy.
- Dagur, Dagur. - zaczął wstawać. Chłopak musiał się cofnąć. - To było nudne. Atak przed rozpoczęciem? Poważnie? - prychnął i splunął śliną z mieszaną z krwią pod nogi swojego przeciwnika. - Wandali może zaskoczyłeś tym, ale... - wskazał palcem na Ellę - Ona jest kompletnie znudzona. - Berserk spojrzał na dosłownie znudzoną twarz brunetki i na jej ziewnięcie. - Gdybyś zagrał według reguł, może byś u niej wykrzesał, choć drobinę zainteresowania. - westchnął i po przeciągał się lekko. Do uszu rudego doszedł dźwięk strzelania kości. - Dagurze, nawet nie wyciągnąłem broni. - spojrzał na niego z dezaprobatą. - A jeszcze jedno nie masz punktu. - wytarł krew z kącika ust. - Więc ten nędzny atak miał czemu służyć? - przechylił lekko głowę w bok, po czym minął skamieniałego Berserka, ale nie minęła sekunda, jak ponownie zaatakował. Szatyn uchylił się lekko w bok, łapiąc go za nadgarstek i przerzucając przez ramię. - Jaki przewidywalny. - cmoknął - Eh... Chyba dość szybko cię pokonam, Dagur.
- Ty pierdolony chuchrze! - ryknął, a w oczach ukazało się szaleństwo. Poderwał się na równe nogi i dysząc. Patrzył z wściekłością na spokojne i rozbawione szmaragdowe tęczówki.
- No nareszcie! - wykrzyknął i zaśmiał się - Chodź, dawaj! - wskazał na siebie - Uderz mnie, no dawaj! - Berserk z okrzykiem ruszył na niego. Czkawka płynnie, jak w tańcu unikał jego śmiercionośnych ciosów. Dagur wściekał się coraz bardziej, a z tym jego ciosy stawały się o dziwo precyzyjniejsze. Szatyn uśmiechnął się lekko. - I tak walczyć mogę! - wykrzyknął zadowolony, po kilku chwilach. - Nareszcie mogę walczyć na całego! - Te słowa zatrzymały w miejscu Dagura, który spojrzał na niego niezrozumiale, kiedy zaczął sięgać za pas. Chłopak dokładnie śledził każdy ruch Drakana, po czym spojrzał zaskoczony w jego twarz - Ty naprawdę nie widzisz tego, że muszę dopiero teraz dobyć broń? Serio tego nie wiedziałeś? Ella on serio tego nie widział? - wskazał na niego, patrząc na dziewczynę, która wzruszyła ramiona i uśmiechnęła się szeroko, kpiąc.
- Jesteś już martwy! - zaatakował go. Czkawka sparował cios sztyletem z gronkielowego żelaza. Posypały się iskry. Szatyn zatrzymał się w miejscu, kiedy Dagur próbował go przepchać za pomocą czystej tężyzny fizycznej. - Ty skończony skurwysynie zajebię cię na oczach tych wszystkich idiotów. - zaśmiał się i wymierzył cios pięścią, którą szatyn sparował łokciem.
- Myślisz, że będziesz w stanie? - wysyczał mu w twarz - Walczę tylko sztyletem, a ty imitacją topora. - kolejna zniewaga doprowadzała Dagura do białej gorączki, ponownie uderzył. Tym razem kopnął go w kolano. Szatyn syknął i odskoczył od niego.
- I co truchełko? - zakręcił toporem wokół własnej osi.
- To bolało kmiocie. - syknął, kiedy strzeliło mu w kolanie. - Ała... - uśmiech zniknął z twarzy rudego, widząc jak, ot tak sobie nastawił wybity staw.
- Jakim...
- Och, nie mówiłem ci? Jestem uodporniony na ból. No przynajmniej potrafię go olać. - wzruszył ramionami. - No dobra, zabawa w Straszliwca i szczura mi się znudziła. - uśmiechnął się lekko i natarł błyskawicznie na Berserka. Chłopak nawet nie zdążył wykonać żadnego ruchu. - Jeden zero.
- Co? - zapytał, lekko głupiejąc. Nagle poczuł na policzku ukłucie. Dotknął tego miejsca placami, po czym spojrzał na nie i zobaczył krew. - Ty?! - wściekł się i rzucił w niego toporem. Szatyn oczywiście uniknął go, ale już ciosu w szczękę nie. Do obojga dotarł dźwięk łamania kości. Dagur kopnięciem wytracił jeszcze sztylet z ręki Czkawki.
- Ty mendno! - warknął na niego, łapiąc się za obolałe miejsce. Szybkim ruchem nastawił kość, by ta się krzywo się nie zrosła. - Ty chuju. - syknął i rozmasował bolącą szczękę.
- Zabolało Czkawusia? - zrobił lekki dziubek, który zmienił się w satysfakcjonujący uśmieszek.
- Zabolało, to fakt. - zgodził się z nim. - Ale ciebie zaboli bardziej. - złowrogi ton tylko ucieszył Berserka, który, że sam wskazał na siebie.
- No dawaj truchełko. Na gołe pięści. - nim to dokończył, szatyn już wymierzał mu lewy sierpowy, którego uniknął. Sam za to wyprowadził kopnięcie, które Czkawka sparował uniesioną nogą. Szybko uderzył go w prawy bok, łamiąc mu żebra. Berserk syknął i złapał się za bolące miejsce.
- Zabolało Dagusia? - zadrwił i pstryknął go w czoło, nim się zorientował, ponownie został trafiony tym razem w szczękę. Dagura odrzuciło w tył. Upadł na plecy z syknięciem. - Ojej Daguś nam przewrócił się. Czyżby to truchełko powaliło takiego byka? - ton głosu był przepełniony kpiną.
- Muszę przyznać, że nauczyłeś się walczyć. - powiedział spokojnie. Berserkowie na widowni wiwatowali. Wandale roztropnie krzyczeli pochwały. Ella i Bork za to wypatrywali Lary i zerkali na arenę. Stoik patrzył zmartwiony na syna. Nie rozumiał, dlaczego tak przeciąga tę walkę. To wiedziało tylko trzy osoby. Jedna walczyła na arenie, dwie obserwowały go.
- Dzięki. - mruknął - Ile się będziesz wylegiwał na tym kamieniu, hym?
- Tyle... - po czym podciął go. Szatyn runął na plecy. Dagur drasnął go podjętym toporem w ramię. Krew trysnęła. Czkawka przeklął. – Jeden, jeden. - zaśmiał się - I kto teraz się wyleguje? - ponowny wybuch śmiechu. - Wygrałem! Poddaj się truchełko, a może nie zabiję cię od razu. - Szatyn zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Skupił się na ranie, która pomału się zasklepiała. Coś mu nie pasowało. Podciągnął nogi do torsu, a ręce dał za siebie, szybkim i płynnym ruchem stanął na równe nogi, po czym położył dłoń na ranie, udając, że tamuje krew.
- Aż tak szybko, chcesz mojej śmierci Dagur? - wyprostował się i okręcił rannym ramieniem, według własnej osi. To nie spodobało się jego przeciwnikowi. - Wiesz, że nie dobyłem mojego miecza, prawda? Cały czas ty wypruwałeś siódme poty, walcząc z praktycznie nieuzbrojonym truchełkiem. Ledwie byłeś mi w stanie zadać jakiekolwiek ciosy, co jest serio godne podziwu. Dawno nie walczyłem z tak utalentowanym wojownikiem. Dziękuję, ale pora skończyć tę farsę. Teraz będę śmiertelnie poważny. - Pochylił się i dobył Piekła, jeszcze go nie rozkładając. - Wiesz, co Dagur, lepiej się poddaj.
- Poddać?! - prychnął - Prędzej zginę.
- Czkawka! - wykrzyknął dziewczęcy głos, który wywołał szeroki uśmiech na jego twarzy. Dagur spojrzał na uśmiechniętą twarz Lary. Czkawka wskazał gestem dłoni ramię i głowę. Uśmiech zszedł z ust rudej, która z lekką furią spojrzała na zaskoczonego Dagura.
- Co do...
- Dagur wiem, że ostrze twojego topora jest pokryte trucizną otępiająca zmysły. - westchnął. - Ale wiesz, dzięki tej dziewczynie nauczyłem się rozpoznawać różne trucizny. - obrócił rękojeścią Piekła w powietrzu - Uodporniłem się na takie ziółka. - uśmiechnął się lekko, jak chochlik, ale nie minęła sekunda, jak jego twarz stała się poważa... śmiertelnie poważanie. - Unieś topór skurwielu. - warknął. Dagur odruchowo to zrobił. Poczuł zaniepokojenie, kiedy spojrzał na twarz przepełnioną mordem. Płynnym, ale zdecydowanym ruchem poruszył dłonią z piekłem. Ostrze wysunęło się. Berserk spojrzał na wyprostowaną i pełną powagi postać przed sobą. Zareagował odruchowo, broniąc się przed niechybną utratą głowy, ale na jednym ciosie się nie skończyło. Seria pchnięć obrotów i zamachów na nastolatka było jak gradobicie od dachy ze strzechy.
- Ty... Jak? - wydusił, kiedy skończyło się natarcie. Dagur okropnie dyszał. Był spocony i zmęczony. Czkawka praktycznie nie był spocony, jedynie jego oddech był odrobinę przyspieszony, ale w dalszym ciągu równy. Jego przeciwnik potrafi się bronić.
- Trening. - odparł i ponownie wszedł w strefę. Berserk mógł tylko się bronić. Nic więcej. Precyzja ciosów mieczem szatyna była perfekcyjna. Gizella patrzyła na to z zapartym tchem. Widziała tylko z daleka, jak włada tym orężem. Była oczarowana. Bork i Lara zgrali się w kiwaniu głową i wytykaniu, jak się okazuję kilku błędów szatyna podczas danego ataku czy pchnięcia. Wandale patrzyli na pokaz niewiarygodnych umiejętności nastolatka z podziwem. Widzieli, jak używa dodatkowej siły, ale tu chłopak nie używał jej praktycznie w ogóle. Walczył jak równy z równym. Od samego początku. - Czyżbyś się zmęczył. Taki wielki wojownik? - sarknął i odskoczył od niego, dając mu chwilę na oddech. Uśmiechnął się z wyższością, ale ten uśmiech zmienił się w niezrozumienie, kiedy usłyszał śmiech.
- Ja? Dopiero się rozkręcam. - zaśmiał się - Zaimponowałeś mi Czkawka. Twoja śmierć będzie szybka. - po czym zaatakował go. Szatyn uśmiechnął się lekko. Dwaj młodzi przeciwnicy walczyli w zwarciu. Praktycznie równy z równym. Drakan był z tego zadowolony. Mógł pokazać, że treningi bez użycia smoczej części przyniosły skutek. Lara to natychmiast wyłapała i westchnęła z tego zadowolona. Bork poklepał ją po ramieniu.
- Niesamowity jest, prawda?
- Yhym. - odpowiedziała - Idealnie się kontroluje, mimo że w jego krwi płyną zioła otępiające.
- Udało się tak w ogóle?
- Pewnie. Wandale zasną na kilka minut, potem zaczną się budzić. - posłała mu lekki uśmiech.
- Zuch Urta. - wyszeptał jej do ucha.
- Dzięki. - po czym zmieliła przekleństwo pod nosem, widząc jak Czkawka oberwał poważnie w udo. - Skończony dupek. - warknęła. - Czkawka, jak jeszcze raz dasz się trafić, to urwę ci łeb! - krzyknęła, czym sprowadziła na siebie ciekawskie spojrzenia.
- Wybacz! - chłopak zrobił w tym samym momencie gwiazdę do tyłu, unikając cięcia z dołu.
- Zajebię cię, jak jeszcze raz dasz się trafić. - zagroziła, czym zaskoczyła Dagura, który spojrzał na twarz pełną obawy u szatyna. Chłopak wybuchnął śmiechem.
- Ty boisz się jej? - ponownie zaśmiał się.
- Szczerze, to tak. - potwierdził szczerze - Lara jest bardzo dosadna w tym. Serio tylko ona jest mi w stanie zadać dość mocne ciosy i rany. Nie twoim miejscu jej nie prowokuj. Pamiętasz sztylet i twoje jaja. Gdyby nie Bork dawno byś je stracił. - nastolatek spojrzał na pełną furii twarz rudowłosej.
- Byłaby idealną kobietą dla mnie. Jak wygram, z chęcią ją sobie zgarnę. - oblizał wargi lubieżnie.
- Na to nie pozwolę. - jego głos stał się twardy. - Mamy remis pamiętasz?
- Ha! Remis? - zaśmiał - Prowadzę... - ledwie uchylił się przed lecącym w jego ramię sztyletem. Ostrze zderzyło się z kamienną ścianą. Posypały się iskry, ale poza tym nic więcej się nie stało. Czkawka skrócił odległość, kiedy Berserk starał się złapać równowagę. Syknął z bólu, kiedy ostrze przejechało mu klatce piersiowej.
- No mówiłem remis. - powiedział lekko. - Szczerze już mi się znudziła ta walka. - Czkawka uśmiechnął się lekko. Dagur spojrzał na niego podejrzanie. - Czas, żebyś przegrał. - przesunął się do przodu i zaatakował pod skosem. Przeciwnik odskoczył w bok, ale Czkawka zmienił ułożenie i kąt dłoni z mieczem i pchnął w bok. Dagur odbił miecz toporem. Szatyn obrócił się i kopnął go w klatkę piersiową. Rudy poleciał na ścianę i uderzył w nią głową. Czkawka wyczuł krew z głowy, ale słowem się nie odezwał.
- Zajebię cię! - wykrzyknął i wstał z okrzykiem bojowym, ruszył na stojącego w pełnej gotowości pozie. Obronił się przed falą ciosów Dagura. Po jego karku spływała krew. Stoik natychmiast powstał.
- Stop! - wrzasnął. - Walkę wygrywa Czkawka! - ale Dagur to zignorował i jeszcze bardziej naparł na szatyna, który w dalszym ciągu bronił się przed nim bez większych problemów. - Powiedziałem dość! - ryknął.
- Morda! - warknął i nagle topór dzierżący w dłoni zniknął. Odleciał kilka metrów i uderzył ze zgrzytem w kamień. Kiedy dotarło do niego, co się stało, zawył z bólu. Czkawka pchnął ponownie. Instynktownie złapał w dłoń ostrze, po czym wypuścił je. Szatyn spojrzał na niego, jak ma robaka. Przyłożył czubek Piekła pod szyję.
- Wygrałem. - powiedział ze spokojem. Dagur spojrzał na niego z furią i zazgrzytał zębami.
- Zamknij się... Zamknij, zamknij, zamknij! - krzyczał coraz głośniej i rzucił się na niego z gołymi pięściami. Szatyn odrzucił szybko miecz i przygwoździł do ziemi wierzgającego z wściekłości przeciwnika. Unieruchomił go. - Ty pierdolony chuju. Zabiję. Zamorduję! - krzyczał.
- Dagur. - szepnął mu na ucho - Chcesz, żeby twój lud cię wyśmiał. Gdzie twój honor Berserka?
- Milcz...
- Jesteś tchórzem, że nie potrafisz się przyznać do porażki. Wielkim śmierdzącym bez honoru tchórzem. - wysyczał mu do ucha. Dagur znieruchomiał. Czkawka puścił go i odsunął się od niego. - To była świetna walka. - wyciągnął dłoń, którą Berserk zignorował i w dalszym ciągu patrzył z jawną nienawiścią na niego.
- Tym razem wgrałeś. Podpiszę pakt. - szatyn uśmiechnął się szeroko.
- A podpiszesz, podpiszesz. - powiedział lekko. - Ale podpiszesz go na moich warunkach. Tak jak ja będę tego chciał.
- Co? - warknął przez zęby.
- Och, nie dotarło jeszcze do ciebie? Przecież nie powiedziałem, czego chcę. Sam powiedziałeś, że go podpiszesz, a ja ci przytaknąłem. Sam się na to zdecydowałeś. Wszyscy cię słyszeli.
- Ty...
- Tato, masz przy sobie pakt? - przerwał mu.
- Mam. - odpowiedział, kiedy akurat wszedł do środka arenę i podał mu go.
- Doskonale. Ten pakt napisałem ja. Zawarte w nim są pewne interesujące słowa. - rozwinął go - Strony paktu nie będą ze sobą walczyć, ani atakować mieszańców obu klanów, trzy pokolenia do przodu. - Dagur otworzył szeroko oczy - Jeśli zostanie to złamane i będą na to twarde dowody. Wódz danego klanu ma skapitulować i oddać się w ręce drugiej stronie paktu. - chłopak otworzył szeroko usta - Na dodatek, jeśli dany klan zostanie wrobiony i zostanie niesprawiedliwie ukarany, ale zostanie to odkryte, to dana strona automatycznie przechodzi we władanie oszukanej strony. Czyli jak wrobisz mojego ojca w zdradę, będziesz mu podlegać. To samo tyczy się Wandali. - Dagur zacisnął pięści i patrzył ze wściekłością na Czkawkę. - Podpisuj go tu i teraz. - warknął i podał mu rysik. Berserk wyrwał mu go z dłoni. Czkawka uśmiechnął się, kiedy chłopak złożył krzywy podpis pod imieniem wodza Wandali. - Ach, bym zapomniał. Ten pakt obowiązuję od momentu podpisu. Dagur zastygł w miejscu i spojrzał na zadowolonego szatyna. - Radzę być grzecznym. - wyszeptał mu do ucha. - No, a teraz dalsze moje żądania.
- Co?! - wykrzyknął. Czkawka udał zdziwionego.
- Myślałeś, że, to się skończy na pakcie? - podniósł jedną brew - Ależ ty głupi jesteś. - westchnął - Oszukać mnie jest naprawdę ciężko. Więc od dziś chcę, żebyś składał raporty mojemu ojcu, co trzydzieści dni o tym, co sprowadzasz i z kim zakładasz sojusze. Jeśli skłamiesz, zginiesz z moich rąk albo Lary. - wskazał na siedzącą na łańcuchu dziewczynę, która zwinnie zeskoczyła w dół, robiąc przewrót w przód. - Dodatkowo mogę, kiedy mi się żywnie podoba przypłynąć na wyspę Berserków skontrolować cię.
- Ty... Tak nie można! - warknął.
- Och, nie mój drogi kuzynie. Wygrałem z tobą walkę. Sam się zgodziłeś na taki układ. Och, wiele wikingów mnie zlekceważyło i wielu na tym ucierpiało. - zarzucił mu ręką na ramię. - Laruś opatrz mu rany, bo dość mocno walnął się w głowę i rozorałem mu klatkę piersiową.
- Jak sobie chcesz. - westchnęła i otworzyła torbę. - Ściągaj koszule. - ponagliła go ruchem dłoni. Chłopak zamrugał zdziwiony.
- Jemu nie opatrzysz pierwsza? - niebieskie oczy przejechały po sylwetce szatyna.
- Nic nawet mu nie zrobiłeś. - wzruszała ramieniem, co spotkało się z wściekłym spojrzeniem skierowanym w szatyna - Ściągaj ją no. - chłopak spojrzał na nich, ale wykonał polecenie, mieląc pod nosem przekleństwo. - Ależ mu ładnie przejechał. - zagwizdała i zajęła się oczyszczaniem rany, nie przykładała się do tego jakoś delikatnie. Co sprawiało jej radochę, kiedy przegrany syczał cicho. Kilka minut później opatrzony i ubrany Dagur patrzył na spokojnie pakującą zioła do torby dziewczynę. - Proszę bardzo nędzny podrywaczu. Brat jak żebra, kolano i głowa?
- W porządku. - odparł. - Wiesz, że na mnie nie działają niektóre zioła.
- Owszem, bo się na nie uodporniłeś. - westchnęła i spojrzała znacząco na topór Dagura. Stoik chrząknął i spojrzał z oburzeniem na rudego. Chłopak odwrócił wzrok.
- Czkawka na pewno wszystko w porządku? - spytał.
- Jasne tato. - odpowiedział lekko - Ale jestem zmęczony i zgłodniałem. - uśmiechnął się lekko.
- Rozumiem. - wódz odwrócił się do tłumu. - Berserkowie i Wandale zapraszam z powrotem do twierdzy. Kobiety z wioski przygotują strawę i poleją miód. - wikingowie zaczęli wiwatować i pomału opuszczać arenę. Dagur uśmiechnął się mściwie, idąc za nimi. Kiedy dostali do twierdzy, kobiety już uwijały się przy stołach i rozlewały wina od Berserków. Dagur po kryjomu wypił odtrutkę. Czkawka bez krępacji pił miód. Wiedział, że Lara przetarła kielichy odtrutką. Szatyn uprzednio poinformował Stoika o planie uśpienia Wandali. Nic nie dał po sobie poznać, ale bacznie obserwował Dagura, który zachowywał się nad wyraz naturalnie. Pił to samo wino i jadł normalnie. Drakan westchnął i wypił duszkiem, ku radości Berserka cały kufel. Ella natychmiast mu go uzupełniła. Podziękował skinieniem głowy.
- Więc Dagur, jak się czujesz po naszej walce?
- Zaskoczony, ale usatysfakcjonowany. - odpowiedział i upił solidny łyk z kufla. On też obserwował wikingów, którzy z pomału zasypiali w kątach twierdzy. Spojrzał na przecierającego oczy wodza i ziewającego szatyna. Lara już spała oparta o Borka, który zasłonił pięścią ziewnięcie.
- Czkawka, chyba pójdę się położyć. Za dużo miodu dziś wypiłem.
- Jasne. Weź Larę. - wskazał na nią. Brunet bez żadnego oporu wziął ją na ręce. Dziewczyna przytuliła się do niego. Chłopak opuścił twierdzę. Wrota były otwarte, więc Dagur widział, jak chłopak lekko się zatacza, po czym pada na trawę. Lara przeturlała się kawałek dalej. Szybko zwrócił uwagę na rozkojarzonego szatyna, który przymykał już oczy. Przeniósł wzrok na pochrapującego Stoika, jak i na resztę śpiących Wandali. - zaśmiał się cicho.
- Oj Czkawuś. - powiedział - Wygrałem. - podszedł do Stoika i wyjął zza pasa pakt, który podpalił, nawet nie rozwijając go. Czkawka uchylił oko i spojrzał na odwróconego plecami Berserka.
- Wodzu! - odezwał się wiking.
- Czego chcesz?! - warknął - Nie widzisz, że rozkoszuję się wygraną?
- Widzę. - odparł lekko z przestrachem - Ale musimy zaczynać wodzu.
- Kurwa mamy czas! - syknął - Związać ich! - Berserkowie natychmiast zaczęli wykonywać rozkaz. - A ciebie drogi kuzynie niech nie zmyli twoja pewność ciebie. - Czkawka nie spodziewał się nagłego ataku na niego. Nawet nie zareagował, kiedy oberwał trzonkiem topora w potylice. Jęknął i stracił przytomność. Gizella zacisnęła usta i pięści, nie dając nic po sobie poznać, ale Dagur uśmiechnął się do niej i zza pasa wyjął fiolkę z naparem nasennym. Ten był nierozcieńczony w miodzie, więc działanie odtrutki było opóźnione. Dziewczyna zasnęła. Dagur związał ją i Czkawkę. - No to pora na zabawę. - zatarł ręce - Spalę tę wiochę. - zaśmiał się.
- Spalać jej nie musisz. - odezwał się chłopak, który wstał z ziemi. Rudy zamilkł i spojrzał na opartego o kolumnę Sączysmarka. Wikingowie dobyli broni, wskazując na niego.
- Znam cię! - wskazał na niego palcem. - Sączy coś tam.
- Sączysmark tępaku. - warknął. - Mam dla ciebie propozycję. - Berserk zaśmiał się.
- Ty? Niby jaką? - prychnął.
- Wandersmok, Nocna Furia, Dzienna Furia, Gnatochrup. - uśmiech zniknął z twarzy Dagura, zastępując go zaciekawieniem.
- Gadaj dalej. - podszedł do niego i gestem nakazał, by jego ludzie opuścili broń.
- W lesie są ukryte smoki tej czwórki. - wskazał podbródkiem na Ellę i Czkawkę.
- Ich!? Oni co?!
- Zrobili z tych smoków potulne pupilki na ich rozkazy. - wzruszył ramionami.
- Puszczaj mnie ty chuju! - krzyknęła Lara, kiedy wprowadzili ją do twierdzy dwójka Berserków. Za nią ciągnęli nieprzytomnego Borka, z którego skroni ciekła krew. - Zajebię cię, jak mnie nie puścisz w tej chwili!
- No proszę bardzo. - złapał ją za podbródek, kiedy się do niej przybliżył. - Twój kolega powiedział, że jednak są tu smoki i to bardzo cenne.
- Sączysmark jesteś trupem. - Ponownie się szarpała, by uwolnić się ze stalowych chwytów dwóch Berserków. Brunet wzdrygnął, kiedy płonące błękitne oczy spojrzały na niego.
- Larcia, nie bądź taka zła. - dziewczyna splunęła mu prosto w twarz.
- Spierdalaj nędzny chuju. - po czym kopnęła go w brzuch. Dagur zgiął się w pół, po czym zaśmiał się i uderzył Larę. Z pękniętej wargi pociekła krew. - Czy ty mnie właśnie uderzyłeś? - zapytała nagle spokojna. Brunet, słysząc ten ton, cofnął się o krok. Berserkowie, którzy ją trzymali, skamienieli na dźwięk jej tonu. Dagur posłał jej zaciekawione spojrzenie.
- Panie, co mamy zrobić z tą dójką? - odezwał się mężczyzna, trzymający Borka.
- Związać i zakneblować. Kiedy to zrobicie, idziemy po smoki. - zaczął się obłąkańczo śmiać.
- Nie zapomniałeś o czymś? - odezwał się Sączysmark.
- A tak, gdzie dokładnie są?
- W dolinie jak wyjdziesz z twierdzy, miń kuźnie i skręć w stronę lasu. Idź prosto, a trafisz do Kruczego Urwiska, tam są.
- Morda ty chuju! - warknęła Lara, kiedy udało jej się uwolnić usta.
- W zamian zostawisz Berk i odpłyniesz. - dokończył.
- Stoi. - odpowiedział i ruszył do wyjścia. - A jeszcze jedno. - zatrzymał się i spojrzał na swojego człowieka. - Zwiąż go i zaknebluj.
- Co ty... - brunet został złapany i szybko związany, po czym rzucony obok Lary.
- Ty urodzony idioto. - powiedziała Lara. - Będziesz katowany wiele razy przeze mnie i Czkawkę, potem będę cię leczyć i od nowa. I tak w kółko... - w tej samej chwili Berserk zawiązał na jej ustach szmatę, by nie mogła już nic powiedzieć, ale jej spojrzenie zabijałoby, gdyby mogło. Dagur wyszedł z twierdzy, śmiejąc się głośno. Zebrał ludzi i udali się do lasu.
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Witam Państwa!
No proszę bardzo jaki pełny zwrotów rozdział. Mogłam trochę sknocić walkę, hehe. Mam nadzieję, że się podoba.
Do zobaczenia.
Wasza HQ
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro