Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

62. Czarny Targ

- Czkawka jesteśmy! - zawołał Bork, kiedy stanęli przed budynkiem.

- Słyszę. Wchodźcie. - do ich uszu dostały się stłumione słowa. Obaj weszli i ujrzeli duże pomieszczenie. Na prawo od wejścia był wielki piec z miechem i paleniskiem. Kawałek dalej kowadło i zawieszone na ścianie narzędzia. Patrząc w stronę prawą brunet, ujrzał wielki stół, na którym leżała skóra i rysunki siodeł. Na półkach nad stołem były porozstawiane pojemniki, pędzle i rysiki. Po boku stołu były rolki skóry i papieru. Ostatnim miejscem w kuźni, zamieszczonym całkiem na prawo, była kamienna płyta, na której aktualnie leżał Szczerbatek i patrzył, co robi szatyn i goście. Malboro od razu podszedł do gada i usiadł obok niego.

- Żeś się urządził. - powiedział brunet.

- Dzięki. - uśmiechnął się. - Lara dała wam przeszkolenie i zbadała?

- Owszem. - westchnął - Trochę tego było.

- Nie wątpię. - posłał mu lekki uśmiech zrozumienia. - Jak się nazywa? - wskazał dłonią na gada.

- Malboro w skrócie Boro. - szatyn skinął głową.

- Więc Malboro, zapraszam na środek. Trzeba dobrać ci skórę i zebrać miary. - wezwany smok wstał i stanął we wskazanym miejscu. Czkawka wyjął z kieszeni skórzanego fartucha długi czerwony sznurek ze oznaczonymi czarnymi kreskami, które były od siebie rozmieszczone w równych długościach. Chłopak bez krępacji mierzył smoka i zapisywał długości w podręcznym kajeciku. Boro wykonywał każde polecenie bez sprzeciwu i z ciekawością. - Bork masz może jakiś konkretny kolor na siodło?

- Tak. Chcę, aby był podobny do umaszczenia Malboro.

- Nie ma problemu. - uśmiechnął się - Podejrzewam, że jako chłopak Lary, zażyczyła sobie kieszeń na zioła. - stwierdził, co spotykało się z parsknięciem.

- Tak, dokładnie. - szatyn zapisał coś, po czym zamknął go.

- Boro, czy tu i tu będziesz planował doczepić jakieś kości? - spytał gada i pokazał wskazane miejsca. Gnat syknął potwierdzająco. - Dobra. W sumie to tyle. Na razie. - poklepał go po szyi i wskazał na płytę. - Brok, dam ci proste zadanie, jakim będzie wymieszanie odpowiedniego koloru na siodło i twój kombinezon.

- Dobrze... Czekaj, mój co?! - kiwnął głową, po czym zmarszczył brwi.

- Kombinezon. - uśmiechnął się szeroko. - Smoki zioną ogniem. Przyda się coś przeciw temu, prawda? - podniósł lekko brew z kącikiem ust.

- Faktycznie! Racja. Ale nie masz skóry smoka...

- Łuski wystarczą. Szczerbek i Lumi oddali swoje. - wskazał na dwa worki w kącie kuźni. - Tam jest moździerz. Szczerbo użyczy ci śliny. Miłego kruszenia. - poklepał go po plecach. Brunet westchnął, ale przyciągnął do siebie worki, siadając na płycie pomiędzy smokami i zaczął robić ognioodporną farbę. Czkawka zajął się projektem siodła, bo szkic prostego kombinezony już miał. Był bardzo podobny do stroju samego szatyna.

***

- Chłopaki!? - zawołała Ella, ale odpowiedzią była cisza. - Ej! Matoły!? - krzyknęła głośniej, ale i tym razem nie przyniosło to skutku.

- Szanuj głos. - odezwała się Lara i stanęła obok niej. - Jak tego młotka coś pochłonie, nie reaguje. Na to wygląda, że złapał w swoje szpony Borka. - westchnęła. - Zanieśmy im jedzenie, bo i tak przesiedzą całą noc w kuźni. - Ella już chciała coś powiedzieć, ale uniesiona ręka ją uciszyła. - Spokojnie, to normalne i nudne... Na dodatek już jutro Bork będzie się uczył latać.

- Będą wyczerpani. - stwierdziła tylko i westchnęła.

- Owszem i wiesz mi, będziemy mieć ich z głowy na cały dzień. - Masz ochotę na zakupy? - obie dziewczyny uśmiechnęły się do siebie szeroko, po czym we dwie z tacami w rękach ruszyły do kuźni. - Smacznego! - Lara położyła swoją tacę dość mocno na stół. Szatyn stanął z uniesionym młotem w bezruchu.

- Hej... - przywitał się cicho i z lekkim przestrachem w oczach. - To dla nas?

- Owszem. - powiedziała tym razem Ella, kładąc swoją tacę. - Już wam nie przeszkadzamy.

- Dzięki Gizella. - odezwał się umorusany farbą brunet i chwycił za szmatkę, wycierając dłonie. Smoki patrzyły na całe zajście z ciekawością i pobłażliwością. Dziewczyny westchnęły i jednocześnie kiwnęły głowami na boki.

- Jak zgłodniejecie w nocy... Wiecie, gdzie kuchnia. Nie budźcie nas. Zresztą będziemy w tunelach. - machnęła ręką Lara.

- Lecicie wykupić trochę rzeczy?

- Brakuję nam skór. - wskazała na stertę nieudanych siodle. Szatyn schował się za miską z gulaszem. - Plus musimy kupić trochę futer na wypad na Mroziczorta.

- Ah... Tak... - mruknął cicho Czkawka.

- Dlatego muszę zabrać trochę klejnotów z tunelu. - westchnęła, ciągnąc dalej listę zakupów. - Nie mamy czasu na sprzedaż moich mieszanek zielnych i mikstur.

- Jak znajdziesz smocze atrybuty...

- Kupuję, a potem je godnie pochowam. Umiem poznać zrzuconą skórę od ściągniętej.

- Wiem, że wiesz. Tylko uważaj na siebie. Zwłaszcza na Viggo. Nie wiadomo czy ktoś z jego ludzi cię nie pozna. - Ruda zamyśliła się, łapiąc za podbródek. Jej wzrok spoczął na czarnej farbie.

- Masz rację. - westchnęła. - Ale jak zmienię kolor włosów i zmienię naszą Elle w jasnowłosą. Nikt naszej dwójki nie pozna. Maski będą niekonieczne.

- Genialne! Grzmot i Lumi mogą schować się w jaskiniach.

- Trzeba jeszcze ukryć drobną broń. - odezwała się fiołkowooka.

- Po dwa sztylety na łebka. Mogę je podrasować w trucizny. Jedno draśniecie i pa, pa.

- Dobra. - odezwał się Bork - Kiedy lecicie, bo chyba nie dziś?

- Jutro z samego rana. Wasza dwójka i tak będzie siedziała tutaj.

- Lara ma racje. - podrapał się w tył głowy, lekko zawstydzony - Mam tyle pomysłów, ale póki co żaden nie pasuje na Malboro. - westchnął i spojrzał na ów smoka.

- Pokaż. - Lara wyciągnęła dłoń, a szatyn podał szkicownik i kilka wydartych kartek. Podeszła do stołu i odsunęła tace z naczyniami. Rozłożyła podarte kartki i zaczęła wydzierać kolejne. Dwójka nowych przybyszów patrzyła z lekką konsternacją na poczynania ich przyjaciółki. Po poukładaniu okazało się, że Czkawka wykonał dziewięć szkiców siodeł dla Gnatochrupa. - Dobra. Mamy inne spojrzenie na projekty. - mruknęła i rozejrzała się po kuźni, po czym podeszła do smoków i wzięła stołek, na którym siedział wcześniej Bork. Postawiła go pół metra od mebla, po czym stanęła na nim. - Od razu lepiej. Popatrzmy... - przeleciała wzrokiem po kartkach. - Pierwszy rząd, drugi. - szatyn zabrał pogięty szkic. - Trzeci rząd, pierwszy i trzeci. - kartki zniknęły. - Drugi rząd, drugi szkic. Reszta na bok. - Czkawka od razu to wykonał i porozkładał cztery wybrane szkice. - To tak... - zaczęła - W każdym coś zobaczyłam, może je jakoś połączysz? - spojrzała na brata, który miał zamyśloną minę. - Tu i tu podoba mi się kształt siodła. A tu kieszenie. W tym za to strzemiona. Bork walczy wieloma broniami. Dobrze rzuca i macha toporem, ale tez ma świetny refleks przy walce dwoma krótkimi mieczami. Szerokie strzemiona dadzą mu stabilizację dla stóp. Te kabury tutaj, będą idealne dla mieczy. Topór na plecach i sztylety przy pasie, łydkach i w butach. Boro kiedy będzie miał kość do pancerza w okolicach szyi, brzucha będą dodatkowymi umocnieniami dla siodła. Można dodać...

- Szybkie ściąganie. - zgadł szatyn - W każdej chwili Bork może do mocować siodło do nowej części pancerza, nie powodując uszkodzenia go. Genialne! Dzięki siostra. Pewnie wpadłbym na to dużo później.

- Oczywiście, że tak. Pamiętaj o...

- Lodzie i zimnie. Pamiętam. Topię gronklowe żelazo z dodatkami. Sztukamięs jak zwykle ma doskonałe wyczucie. - rudowłosa zaśmiała się. - Dobra, z tego co widzę, jest już dość późno, a wasza dwójka musi się wyspać.

- Dokładnie. - zgodziła się z nim Lara. - Ella, ucałuj swojego młotka, ja swojego i lecimy. - obaj lekko się zarumienili na te słowa, a dziewczyny zaśmiały się głośno, ale zrobiły to.

- Dziewczyny skocze z Borkiem i smokami do tuneli już się nie kłopoczcie. - Ella i Lara skinęły głowami i wyszły z kuźni, udając się do chaty, tym razem do jednej.

- Myślisz, że ci dwaj głąby będą siedzieć całą noc?

- Pewnie! A mamy całą noc na obgadywanie każdego. - obie zachichotały. - Ellcia, co powiesz na przekąski?

- Jestem bardzo za. - uśmiechnęła się szeroko - To kto idzie jako pierwszy pod osąd?

- Mam lepszy pomysł obgadajmy naszych dotychczasowych wrogów, a potem przejdziemy do naszych ulubieńcowi.

- Stoi. - obie udały się do kuchni, by zrobić jedzenie do pogaduszek i obgadywania.

- Dobra, to od kogo zaczynamy? - zapytała Lara, kiedy usadowiły się w towarzystwie swoich smoków przy palenisku, gdzie podgrzewał się napar z ziół.

- Od twojego brata, może być?

- Stoi. - uśmiechnęła się szeroko i lekko sadystycznie. - Talard prócz ładnej gęby, ma talent do walki mieczem i tropienia. Jest aktualnie bezdusznym chujem.

- Tu się zgodzę, ale to fakt przystojny jest. - westchnęła brunetka - Ale i tak to idiota. - uśmiechnęła się lekko - Ale i tak jego mina kiedy Czkawka rozbroił jego ludzi, była bezcenna, niby maska całkowitej obojętności, ale jednak wkurw na maksa. - Lara buchnęła śmiechem.

- O tak! - i włożyła do ust kilka jagód. - Dobra, teraz Viggo i Ryker. U Viggo podziwiam jego intelekt. Nieźle zaskakuje. - stwierdziła Ella.

- No. Na dodatek jest świetnym strategiem. Z wyglądu podoba mi się jego broda. Ładnie o nią dba. - upiła łyk ciepłego naparu. Brunetka skinęła potwierdzająco na jej słowa. - Ryker ma szpetną gębę i brak mózgu. Łatwy do zmanipulowania.

- Ale siłę ma niezłą. - dopowiedziała.

- Taa... Kiedy są razem, tworzą dość zgrany zespół. - mruknęła - Niebezpieczny zespół.

- Ładnie powiedziane. - zgodziła się z nią.

- A co powiesz na temat Burke? Nie znam go za bardzo.

- Burke Łamacz Karków. - westchnęła - Drań i zabijaka sam w sobie. Ale jedno mogę o nim powiedzieć, jest doskonałym żeglarzem i kapitanem. Równa się tatkowi w żegludze. Czkawka pewnie potrafił nim ładnie manipulować i doprowadzić do szału. Łatwo wpada w gniew, jak ktoś go lekceważy.

- Prawda. - Lara zgodziła się z jej słowami. Po skończeniu opowiadań o wrogach zajęły się obgadywaniem swoich chłopaków i ich smoków. Teraz w chacie Furii było głośno od śmiechu i pomruków.

***

- O ho... - zaczęła Lara, kiedy usłyszała szum skrzydeł na dworze. - Czkawka leci po coś do siodła.

- Skąd wiesz, a może po klejnoty?

- Kiedy przelatuje nad domem, leci do Szeptozgona po metal, ale pewnie też po klejnoty na jutro.

- Brakło mu?

- Na to wygląda. Nie przejmuj się. - machnęła ręką, po czym ziewnęła głośno. Spojrzała na księżyc. - Ella lepiej się już połóżmy, bo nie wstaniemy.

- Masz rację. - potwierdziła, kiedy spojrzała na prawie cały srebrzysty talerz. - Daleko jutro lecimy?

- Pięć godzin na zachód. - przetarła oczy.

- W sumie nie tak daleko. - mruknęła i ziewnęła.

- Yhym. - kiwnęła głową lekko i ułożyła się na kamiennej płycie przy Lumi, która od razu otoczyła ją skrzydłami. - Jak milutko. - smoczyca zamruczała na to. Grzmot, nie będąc gorszym również okrył swoją jeźdźczynię skrzydłami i przyciągnął ją do ciepłego brzucha.

- Dzięki smok. - poklepała go po nim i trochę się powierciła, znajdując dobre miejsce dla siebie. - Branoc Lara, Lumi, Grzmot.

- Branoc Ella, Grzmot, Lumi. - smoki mruknęły, a dziewczyny westchnęły, po czym pomału zasypiali.

***Ranek***

- ...Obra! Tak trzymaj! Wyrównaj Bork! - do uszu Lary dostały się poszczególne niezrozumiałe słowa. Otworzyła zaspane oczy i podniosła głowę, znad białych skrzydłem swojej smoczycy. Luminosa otworzyła błękitne oko i spojrzała na zaspaną dziewczynę. Potraciła ją nosem.

- Cześć mała. - mruknęła zachrypniętym głosem. Furia odwinęła skrzydła, uwalniając rudowłosą. Dziewczyna przeciągnęła się i spojrzał na przytuloną do Wandersmoka Ellę, potem na okno. - Gizella, Grzmot wstawajcie. - powiedziała głośno. Brunetka stęknęła, tak jak jej smok, po czym otworzyli oczy.

- Dobry. - ziewnęła i się przeciągnęła. Grzmot uczynił to samo. - Która godzina?

- Bardzo wcześnie. Spokojnie zjemy śniadanie i się spakujemy. - posłała jej uśmiech. Dziewczyny rozpoczęły przygotowania do lotu na targ. Ella Lara zafarbowały włosy, po czym zajęły się broniom i śniadaniem. Smoki ryby, przygotowane przez przefarbowaną zielarkę.

- Gotowa? - spytała blondynka o fiołkowych oczach, kiedy przełknęła ostatni kęs ryby.

- Jasne. Jaszcze tylko szybkie odwiedzenie kuź... - w tej samej chwili drzwi otworzyły się gwałtownie. Dwaj od ucha do ucha uśmiechnięci przybysze weszli do środka.

- Hejka! - powiedzieli jednocześnie.

- Dobry. Co wy tacy szczęśliwi? - zapytała Lara.

- Bork świetnie dogaduje się z Borem. - oznajmił Czkawka i klepnął go po ramieniu. - Szybko się zgrali.

- To super! - w tej samej chwili do środka wleciała dwójka gadów. Zrobiło się trochę tłoczno w środku. Lara przecisnęła się do Gnatochrupa, by obejrzeć siodło. - Dobrze leży? - zapytał smoka, na co ten syknął potwierdzająco. - Świetnie. - poklepała go po szczęce.

- Lara?

- Co tam? - w tej samej chwili na stół wylądował mieszek. - Dzięki Czkawka.

- Co to?

- Nasze pieniążki. - uśmiechnęła się szeroko i rozwiązła rzemyk, by pokazać zawartość.

- Pokaźny ten mieszek. - mruknęła z żartem Gizella.

- W takim razie my lecimy. A wasza czwórka odpoczywa. Przyda wam się kąpiel. - Lara zatkała ostentacyjnie nos i powachlowała się. Wszyscy wybuchli śmiechem się. Chłopcy skinęli głowami na rozkaz.

- Dobra. - odpowiedział Bork i przy akompaniamencie jęków i wyzwisk przytulił do siebie Larę i cmoknął ją w policzek. Czkawka uczynił podobnie z Ellę i wyszeptał jej coś do ucha, na co dziewczyna uderzyła go w ramię i zaśmiała się. - Laro paskudnie ci w czerni.

- Wiem. Dziękuje. - posłała mu chochlikowaty uśmiech. - A tobie w bieli, staruszku. - złapała za kosmyk i podstawiła mu pod nos.

- Wiem, dzięki. - uśmiechnął się szeroko. - Uważajcie na siebie.

- Będziemy. - powiedziała Ella i cmoknęła jeszcze szatyna w policzek, po czym wyleciały na smokach z chaty.

- Co stawiasz, że wpadną w kłopoty? - Bork parsknął śmiechem, ale zamyślił się.

- Będę ci służył do końca naszego pobytu tu, jeśli im się uda w nie nie wpaść.

- Dobra. Będę robił to samo. - nastolatki podali sobie dłonie i ścisnęli mocno. - Dobra, co powiesz na odpoczynek i kąpiel?

- Najlepszy plan, na jaki wpadłeś Czkawka.

- Też tak sądzę. - posłał mu szeroki uśmiech. Bork i Czkawka zajęli się sobą, czyli wzięli porządną kąpiel i zjedli pożywny posiłek, zanim udali się spać. Szczerbatek i Malboro położyli się na kamiennych płytach już dużo wcześniej i zasnęli.

***Sześć godzin później***

Lot dziewczynom przeleciał szybko i bez żadnych niedogodności. Trochę po ścigały się i pośmiały. Po sześciu godzinach zauważyły zarysy wyspy, gdzie miały nabyć materiały do lotu do Mroziczorta i na tereny znacznie zimniejsze i śnieżne niż dotychczas.

- Jak teraz lecimy? - zapytała Ella.

- Wysoko, jak najwyżej się da i okrążymy górę od ciemnej strony. Tam płynie mało statków. Mamy fart, bo są chmury. - powiedziała i obie wleciały w obłoki. Spokojnie i bez pośpiechu okrążyły wyspę i wylądowały u stóp góry. - Tam jest jaskinia. - wskazała palcem kierunku. - Tam chowamy nasze smoki i co najlepsze jest stamtąd doskonały widok na port. - wskazały przeciwny kierunek, ale ten był zakryty przez skały i drzewa. Cała czwórka ruszyła we wskazane miejsce. - No i jesteśmy. - oznajmiła, stając przed skałą, porośniętą lianami i inną roślinnością. - Zapraszam. - uśmiechnęła się szeroko i odsunęła zieleninę, odkrywając ciemne wejście. - Lumi poświeć. - pysk smoczycy rozjaśnił się na jasny fiolet.

- Niezła kryjówka. - przyznała i się odwróciła na widok portu i cumujących statków. - Smoki mają na nas oko.

- Dokładnie. - potwierdziła - Luminosa zostajesz i masz być cicho. - pogłaskała smoczycę po szyi i szybko się do niej przytuliła.

- To samo tyczy się ciebie, Grzmot. - poklepała go po nosie. - Spokojnie będziemy uważać.

- Dokładnie. Szybko kupimy, co trzeba i wracamy. - tymczasowa bruneta pomachała smokom i wyszła z jaskini. Zaraz za nią była Ella, która szybko rozpuściła włosy z warkoczy i zwięzłą dwa pierwsze pasemka przy twarzy z tyłu.

- Może być? - spytała.

- Całkowicie do ciebie niepodobne podróbko Astrid. - posłała jej uśmiech, za co dostała kuksańca.

- To dobrze. - uśmiechnęła się lekko. - W drogę. Co ma robić?

- W sumie rozglądaj się z ciekawością po straganach i czasem weź jakiś produkt do ręki i zapytaj o niego sprzedawcę. Unikach ludzi w kapturach, płaszczach i dziwnie na ciebie spoglądających. Jak cię zaczepi, to wiesz dokładnie co robić. Jak coś jesteś Kara, a ja Risa. - obie dziewczyny z lekkim zadziornymi uśmieszkami i błyskiem w oczach, ruszyły na targ. Już z dobrych kilkunastu metrów usłyszały gwar i krzyk kupców.

- Masz narzędzia do obrony? - zapytała Lara.

- Oczywiście! - poklepała plecy sobie plecy. Dziewczyny buchnęły śmiechem. To przyciągnęło wzrok kilku mężczyzn, którzy z lekkim zaciekawieniem spoglądali na nie. Dziewczyny podeszły do pierwszego ze straganów i przywitały się ze staruszkiem.

- Co podać tak pięknym paniom?

- Dziękujemy za komplement. - Lara posłała mu lekki uśmiech - Ma pan może skóry na futra?

- Nie mam, ale ma dobra skórę na buty. - wskazała czarne kawałki.

- Kara, ładne co? - Lara zwróciła się do Elli.

- Podoba mi się i jest milusie. - uśmiechnęła się szeroko. - Bierzemy czy raczej się jeszcze rozglądamy?

- Mógłby pan to dla nas odłożyć. - wskazała na kosz czarnej miękkiej skóry.

- Oczywiście panienko. - posłał im szeroki uśmiech i zamienił kosze.

- Bardzo dziękujmy. - po czym odeszły, podchodząc do straganu już wypełnionymi futrami.

- Risa, patrz! - zawołała Ella, kiedy spostrzegła idealne cztery futra. - Są piękne i na pewno ciepłe. Prawda? - pytanie skierowała do grubego kupca z rudą brodą.

- Ależ oczywiście, a po co wam takie ciepłe futra?

- Wybieramy się razem z naszymi braćmi na małe polowanie. - Gizella posłała mu szeroki uśmiech.

- No to dobrze wybrałyście. - podstawił bliżej nich szare futro z wilka.

- Mięciutkie i szorstkie jednocześnie. Dla Borka będzie idealne. - powiedziała Lara, na co Ella skinęła głową. - Jaki koszt?

- Trzy kruszce złota.

- A za te cztery? - zapytała brunetka.

- Dziesięć.

- Dobra cena. - mruknęła zafarbowana łuczniczka i wyjęła z mieszka dwa rubiny. - Dobiliśmy targu? - pokazała kamienie, na co kupcowi zabłysły oczy.

- Skąd to panie mają takie kamienie? - szybko pochwycił je do grubych dłoni i zaczął je oglądać, zamykając jedno oko.

- Od taty. - skamłała Ella. - Kazał nam kupić wszystko, co potrzeba na wyprawę i wracać.

- Gdzieś się tu kręci? - obie dziewczyny od razu załapały o, co chodzi.

- Tak. - błysk w oczach kupca zniknął, ale fałszywy uśmiech pozostał.

- Więc proszę bardzo. - kupiec szybko zawinął i związał skóry.

- Dziękujemy bardzo. Miłego dnia!

- Uważajcie na siebie panienki. - odkrzyknął. Dziewczyny kiwnęły na te słowa głowami i z uśmiechami na twarzach ruszyły do następnego stoika, tym razem tam znalazły różne bronie i metale do ich wykucia.

- Co sprowadza tak piękne panie do mojego skromnego straganiku? - powiedział z lekkim uśmieszkiem.

- Szukajmy broni, bądź metali odpornych na przeraźliwe zimno i lód. - odpowiedziała poważnie Lara. Gizella zaczęła oglądać inne bronie.

- Te dwa miecze i kosz ze sztabami pod nimi są dobre na zimno, ale są dość ciężkie. - wskazał dłonią. Zielarka podniosła jedną sztabkę i obejrzała ją dokładnie oraz sprawdziła wagę.

- Ciężki, to fakt. - mruknęła, po czym wyjęła sztylet i uderzyła lekko ostrzem o sztabkę. Posypały się iskry oraz metale wydały zgrzyt. - Dobry stop. - pochwaliła. - Sam pan to wykonuje?

- Nie, mój brat. Jest na tyłach. - wskazał kciukiem za siebie. - Cho no to Jurg! - zwałował go. Po kilku sekundach za drzwi ze skóry wyłoniła się praktycznie ta sama twarz, co sprzedawcy.

- Czego Nurg? - warknął na brata bliźniaka.

- Ta tu dziewczyna zna się na metalach i chce ci zadać parę pytań, co do tego. - wzruszył ramionami.

- Ach tak. - zaplątał potężne i owłosione ramiona na piersi. - Więc, co taka drobinka chce wiedzieć na temat moich stopów i broni?

- Bronie są dobrze wyważone i zgrabne. - zaczęła - Ale mnie chodzi o cztery takie sztabki. - podniosła jedną. - Mogę wiedzieć, jakie zmieszałeś ze sobą kruszce?

- A skąd wiesz, że akurat są zmieszane, co?

- Bardzo łatwo. - wyjęła ponownie sztylet. - To jest żelazny sztylet zmieszany ze stalą. - po czym uderzyła o sztabkę - Z tego co słyszę i widzę, jest tu stal, ale coś jeszcze. Chciałabym wiedzieć, co to za kruszec.

- Zaimponowałaś mi maluchu. - podszedł do niej i zabrał sztabkę. - Mogę zobaczyć. - wskazał na sztylet. Dziewczyna wręczyła go rękojeścią do kowala - Doskonale wyważony i lekki. Ostry też. Może znam kowala?

- To mój brat. Wykuł go dla mnie.

- Musisz mnie z nim poznać. - oddał jej broń. - Nurg, zapakuj jej cztery sztaby i jedną stalową.

- Nada ładnego koloru i ostrości? - zagadała.

- Szybko łapiesz. - posła jej uśmiech za czarnego wąsa.

- Dziękuję.

- Przepraszam bardzo? - odezwała się Gizella. - Za ile ta pochwa?

- Masz dziewczyno dobry wzrok. - powiedział Nurg. - Siedem.

- Są takie dwa?

- Zaraz popatrzę. - powiedział sprzedawca. Kowal przejął pakowanie kruszców i podał je Larze. - Jest, tylko w czarnym odcieniu.

- Zaklepuję! - wskazała na niego Lara.

- A bierz, ja chcę brązowy. - pomachała nim i od razu przywiązała do uda. Mężczyźni zaśmiali się. Łuczniczka odliczyła sumę siedmiu rubinów i jednego dużego szafiru.

- Duże zakupy co? - Jurg odebrał kamienie i schował do kieszeni na piersi

- Tak. Dziękujemy bardzo! - odpowiedziały jednocześnie i opuściły sklep.

- Mamy wszystko?

- Tak. - odpowiedziała Lara. - Czas zająć się smoczymi rzeczami. - powiedziała już poważnie. - W środku lasu tam. - wskazała kierunek - Viggo, a raczej jego ludzie czasem handlują częściami z ciał smoków i broniami skutecznie mordujących je.

- Czarny targ? - westchnęła z odrazą.

- Tak. - potwierdziła. - Zanieśmy zakupy i udajmy się tam.

- Dobra. - dziewczyny skierowały się do kryjówki, po drodze kupując jednak czarną skórę na buty. W jaskini ubrały czarne peleryny z kapturem i udały się w stronę czarnego targu. Szły lasem dla bezpieczeństwa.

- No to wchodzimy. - powiedziała Ella i już miała wyjść na ścieżkę, ale Lara ją zatrzymała cała pobladła.

- Stój. 

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

No hejka!

POLSAT i know 

Ale HQ miała na niego ochotę i chciała was troszkę podręczyć. 

Pytanie:
Kogo Lara usłyszała, że tak pobladła? 

Do napisanie w następnym chapterze <3 

HQ-ś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro