Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

58. Powrót do domu

Szatyn siedział na czubku najwyższego z dwóch masztów wilczego Wichru i wypatrywał siostry i jej smoczycy.

- Lecą?! - z dołu zawołał Ris.

- Nie! - odkrzyknął - Martwi mnie to. - po czym szybko ześlizgnął się i wylądował obok wodza. - Wiem, że chcecie już wypływać i chyba lepiej to zróbcie. My zostaniemy na plaży i poczekamy na Larę i Lumi.

- Na pewno? - upewnił się i dla pewności złapał go za ramię, ściskając lekko.

- Tak Ris. - posłał mu uśmiech - Spokojnych wód. Wyślę Darko do was. Odeślij go, jak dopłyniecie.

- Za dwa tygodnie z dobrym wiatrem, a otrzymasz wiadomość. - powiedział pewnie i poklepał go jeszcze po tym samym ramieniu. Chłopak gwizdnął i Szczerbatek podbiegł do niego.

- Schodzimy ze statku. Kieł i Wicher wracają do domu. - oznajmił. Smok warknął i potrącił Risa w brzuch, żegnając się.

- Pilnuj go gadzino. Gizella, Bork i Grzmot stanęli w oddaleniu, po czym Szczerbatek i Czkawka zeszli na ląd. Ella przytuliła ojca i życzyła mu bezpieczniej podróży. Mężczyźni pożegnali się uściskiem dłoni. Wódz jeszcze na odchodne przestrzegł Grzmota, by miał oko na córkę. Veran syknął na nich w pożegnaniu i stanął za wodzem.

- Czkawka miej dobrą passę na picie, kiedy przylecisz. - rozgrzmiał z Kła Degar.

- Oczywiście! - pomachał mu i Kieł zaczął odbijać do brzegu, dzięki ośmiu par wioseł. Korar uniósł dłoń w powietrze w geście pożegnania, to samo uczynił Erm. Oba statki odwróciły się i złapały wiatr w żagle. Ris i Stoik pożegnali się kilka godzin wcześniej. Sprawiedliwy Okrutnik podziękował za gościnę i przeprosił za ewentualne problemy. Ważki uczynił ten sam gest.

- No i odpłynęli. - westchnęła Ella i stanęła obok szatyna, który potwierdził skinięciem głowy, nie patrząc na nią.

- No ludzie! Co takie smęty? - zakrzyknął Bork i zarzucił na nich ramiona. - Ella chyba nie martwisz się o swojego ojca? To wspaniały kapitan.

- Chyba masz rację. - mruknęła i posłała mu lekki uśmiech. - A ty chyba zaraz zwariujesz z podekscytowania?

- Już się nie mogę doczekać poznania domu Czkawki i Lary oraz ich gadzich przyjaciół. - w te samej chwili cała trójka zaśmiała się. - Drak, kiedy tak mniej-więcej będzie Lara?

- Powinna już być. - westchnął i odwrócił wzrok znad wody na skały. - Usiądźmy tam. - wskazał je. Wszyscy się tan udali. Brunetka patrzyła z lekkim niepokojem na szatyna.

- Czkawka...

- Patrzą?

- Nie. - potwierdził Bork, wiedząc, o co chodzi. W tej samej chwili kolory odpłynęły z twarzy szatyna i ten zaczął kaszleć i pocić się.

- Czkawka! - zaniepokoiła się. - To Oleander tak?

- Tak... - kolejny atak kaszlu, który skończył się wypluciem krwi. - Jak Mordka?

- Nic jej nie jest, ale łuski i skóra są strasznie suche i zmatowiałe. Szczerbatek leżał i patrzył z niepokojem na szatyna. Sam czuł się nie tak źle, jak jego przyjaciel.

- Mam gorączkę? - brunetka od razu przyłożyła dłoń do spoconego i rozpalonego czoła.

- Aż parzysz. - potwierdziła. Bork zeskoczył ze skały i zamoczył szmatkę, wynajętą z małej torebki zawieszonej na swoim pasie. - Dzięki. - odebrał ją i przyłożyła ją do czoła. - Lepiej?

- O wiele. - złapał ją za dłoń.

- Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej?

- Ris i reszta by nie odpłynęła. - ponownie kaszlnął i z kącika ust wypłynęła krew.

- Czy... - wzrok poszedł na usta.

- Nie, nie. Spokojnie było gorzej. - spróbował się uśmiechnąć, ale zaraz zdał sobie sprawę, że zęby są czerwone od krwi. Od razu je zamknął.

- Aleś głupi. - mruknęła i otarła mu usta. - Szczerbek jak się czujesz? Tylko szczerze. - smok wstał i podszedł do niej. - Suchyś jak piasek w gorący dzień. Śpiący? - skinięcie łba. - Boli cię coś? - zaprzeczenie. - Gorąco ci? - zaprzeczenie – Chce ci się kichać? - skinięcie. - Na Thora... Ty się trzymasz o wiele lepiej jak ten uparty osioł. - skinięcie i fuknięcie na szatyna. - I tu się z tobą zgadzam. - poklepała go po suchym nosie.

- Lecą! - wykrzyknął nagle Bork i wskazał na białą plamę na błękitnym niebie. Kilka sekund później na piasku wylądowała Lumi. Lara od razu zeskoczyła i podbiegła do trójki przyjaciół. Rzuciła okiem na Mordkę i odetchnęła z ulgą.

- Czkawka, ty skończony... - nie dokończyła, bo już wlewała mu do gardła jad Wrzeńca. Chłopak zaczął się krztusić i parskać. - Odsuńcie się. - Ella i Bork od razu odskoczyli. W tej samej chwili Czkawka zwymiotował krwią i fioletową mazią. Lara podeszła i poklepała go lekko po plecach, by pozbył się wszystkiego. - Lepiej?

- Nie! - wycharczał i splunął resztką. Dziewczyna podała mu wodę z odpowiednimi ziołami. Wypił wszystko duszkiem i otarł usta, rozmazując krew. - Dzięki. - powiedział zachrypniętym głosem.

- Nie ma za co. - odpowiedziała z uśmiechem, po czym zajęła się Szczerbatkiem. Smok nie zareagował tak gwałtowniej, jak szatyn. Szybciej też doszedł do siebie, po wypluciu mazi. - No jeszcze z kilka minut i możemy lecieć. - stwierdziła. - Wybaczcie mi, że tak długo mnie nie było.

- Nie masz za co przepraszać. - powiedział Czkawka i przytulił ją. - Dzięki siostra.

- To moja powinność. - odpowiedziała lekko zduszonym głosem, bo jej twarzy była przyciśnięta do klatki piersiowej, gdzie serce biło mocno i równo.

- Lara, a ty jak się czujesz? - odezwał się Bork, patrząc na całą i lekko zmęczoną dziewczynę z czułością i niepokojem.

- Ze mną wszystko w porządku. - posłała mu szeroki uśmiech i podeszła do niego. Chłopak zacisnął pięści i przytulił ją. Ruda zastygała w szoku.

- Nigdy mi tak nie rób. - wyszeptał w jej pukle. - Nigdy. - oprzytomniała i objęła go w pasie, delikatnie poklepując.

- Przepraszam, że cię wystraszyłam. - W tej samej chwili Ella przytulała w ten sam sposób Czkawkę i użyła praktycznie tych samych słów jak brunet. Luminosa w tym czasie oglądała dokładnie Szczerbatka. Sprawdzała jego zapach i rozmawiała z nim, aż w końcu lekko trąciła go w bok szyi. Smok wydał pomruk, że z nim wszystko w porządku i podziękował za opiekę.

- Wracamy do domu? - odezwał się Czkawka, kiedy czułości i skargi zostały zakończone.

- Z przyjemnością. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem Urta.

- Jeszcze dwie osoby chcą się z nami pożegnać. - oznajmiła Gizella i wskazała na Pyskacza i Śledzika.

- Czkawka! - wykrzyknął kowal.

- Co tam? - odpowiedział z lekkim uśmiechem.

- Wracacie już?

- Owszem. - skinął głową. - Coś się stał... - w tej samej chwili został zmiażdżony w uścisku, który pozbawił go resztę powietrza z płuc.

- Uważaj na siebie młody. - powiedział i odstawił go na ziemię. Szatyn wziął głęboki wdech i oparł dłonie na kolanach, po czym zaczął się uśmiechać.

- Chyba to nie Lara czy smok mnie dobiją, a ty i twoja opiekuńczość. - wydyszał, po czym dostał lekko w tył głowy.

- Ma się rozumieć! Rodzinka cię prędzej wykończy. - zaśmiał się. - Ale poważnie chłopie uważaj na siebie. A ty Rudzielcu masz go pilnować, żeby się nie zabił czasem. - Lara stanęła na baczność i zasalutowała.

- Rozkaz! - po czym sama została prawie uduszona.

- No ja myślę! - po czym skierował wzrok na dwójkę z Oris. - Macie ich pilnować. - oboje z uśmiechnęli się i skinęli głowami. Zadowolony odwrócił się w stronę gadów. - Wasza trójka chyba jest najbardziej rozsądna z nich. - wskazał kciukiem na nastolatków. - Czuwajcie nad nimi, jasne? - trzy zgodne pomruki usatysfakcjonowały Pyskacza. Na dodatek Szczerbatek wyszedł i potrącił wyciągniętą dłoń z palcem. Kowal wzdrygnął się na to, ale niezdarnie poklepał go po głowie. Śledzik patrzył na to z wielką radością. Podszedł bliżej Drakana.

- Co tam? - posłał mu uśmiech.

- Czy byłoby dużym problem, abym mógł kiedyś was odwiedzić w waszym domu? - zapytał z czerwonymi uszami i spuszczoną głową.

- Ależ oczywiście, że tak Śledziku. - opowiedziała za szatyna Lara. - Twój intelekt mnie zadziwia. Podeślę ci Starszliwcem parę informacji o nowych gatunkach i starych. - mrugnęła mu z uśmiechem, kiedy spojrzał na nią.

- Miło będzie, jak skatalogujesz je w formie księgi. - dopowiedział szatyn. Oczy grubaska zabłysnęły czystym szczęściem i masą pomysłów.

- Zrobię to! Na pewno. - prawie podskoczył ze szczęścia - Dziękuję. Niech bogowie mają was w opiece. - skłonił się formalnie i z szacunkiem. Czkawka odpowiedział tym samym, po nim Lara i Bork oraz Ella.

- Dziękujemy. - opowiedział szatyn.

- Bezpiecznego powrotu. - jeźdźcy dosiedli smoków. Bork siedział za Larą i objął ją w pasie, co wywołało chichot u dziewczyny.

- Trzymaj się mocno. - przestrzegła.

- Do zobaczenia Pyskacz. - powiedział na końcu chłopak i odlecieli.

- Do zobaczenia chłopie. - odprowadził ich spojrzeniem - Chodź Śledzik.

- Myślisz, że odwiedzą nas niebawem?

- Mam nadzieję, ale teraz będą mieć ciężko. - westchnął.

- Brat Lary? - skinięcie głową.

- Niewykluczone. Na to wygląda, że Czkawka ma znacznie cięższe życie, ale równie szczęśliwe poza Berk. - blondynek skinął głową i wrócili do wioski. Po drodze spotkali Stoika, który odprowadził swojego syna wzrokiem.

- I jak? - zapytał cicho.

- Lecą do domu. Kiedyś przeleci, ale... - tu spojrzał wymownie na Śledzika. - Będą z nami utrzymywać kontakt.

- W jaki sposób? - zaintrygowało go to.

- Poprzez Straszliwce Starszliwe. - odpowiedział lękliwie.

- Przez smoki... - po czym zaskoczenie zmieniło się w lekki uśmiech - Mogłem się tego domyślić. - westchnął. - Wracajmy do swoich spraw. - kowal i nastolatek skinęli głowami i każdy udał się w swoje strony.

***Biała Wyspa***

- Już ją widać! - wykrzyknął Czkawka, a w jego głosie było można odczuć ulgę i radość. - Dom. - szepnął. Lara zaśmiała się z rozanielonej miny brata. Sama czuła podobnie. Ta wyspa była miejscem, gdzie nie musieli martwić, że ktoś ich zabije, wyśmieje czy też skrzywdzi smoki. To był azyl.

- To jest wasza wyspa?! - wykrzyknęła Gizella, kiedy ujrzał tylko i wyłącznie biel.

- Tak! - odpowiedzieli jednocześnie i przyspieszyli. Bork na nagłe zerwanie się smoka do szybszego lotu, przywarł do pleców rudowłosej. Ella ścisnęła klonami boki, by Grzmot przyśpieszył.

- Na Odyna! - wykrzyknęli w tym samym momencie mieszkańcy Oris. Zauważyli, że tuż za linią mgły widać malowniczą wyspę.

- Zatkało? - zapytała, odwracając się do bruneta.

- Oj tak! - odpowiedział, ale wzrok podążał na wszystkie strony, oglądając las, góry i zatoczkę. - Tam mieszkacie? - wskazał palcem na chaty.

- Tak. - odpowiedział i cała trójka zanurkowała. Czym spotkało się ze śmiechem Lary i krzykiem zaskoczenia Borka.

- Witamy was na Białej Wyspie. - przywitał ich oficjalnie Czkawka.

- Dziękujemy. - odpowiedziała Gizella, a jej fiołkowe oczy latały na wszystkie strony, oglądając. - Tam jest szpital?

- I stajnie. Tam jest szklarnia Lary. A tam kuźnia. Budynek przed nami to nasz dom, a wasz jest do wyboru. - pokazał po kolei budynki oraz dwie nowo wybudowane chaty. Nagle rozległy się ryki. I po sekundzie sześć smoków wylądowało przed szatynem i resztą. - Witajcie. - przywitał się radośnie ze smokami i podszedł je pogłaskać. Lara od razu doskoczyła do Wichury i Sztukamięs.

- Hej dziewczyny. - podrapała je po szyjach. - Bork, Ella, Grzmot poznajcie smoki, które były uwięzione na arenie Berk.

- Ella Hakokła i Wichurę kojarzysz.

- Tak. One nam pomogły w pokonaniu Czerwonej Śmierci. - powiedziały i podeszła do smoków. - Dziękujemy. - pogłaskała najpierw Wichurę, a potem Hakokła. Następnie podeszła do reszty smoków. Każde podeszło ostrożnie i obwąchało wystawioną dłoń. - Jestem waszą przyjaciółką. Sama mam smoka. - wskazała na Wandera - To jest mój najlepszy kumpel, Grzmot. - wywołany podszedł i zamruczał na przywitanie, ale podejrzanie łapał na obce smoki. - No weź. Nic mi nie zrobią. A i tak ty jesteś mój i tylko mój. - udobruchany smok zaklekotał i puknął pyskiem w jej plecy. Bork ostrożnie podszedł do Lary, która stała przy Wichurze.

- Czy mogę...

- Nie pytaj mnie o pozwolenie, tylko podejdź do jakiegoś smoka i niech pozna twój zapach. - Lara machnęła na niego ręką. Brunet przełknął głośno ślinę i podszedł go Wyma i Jota. Zamkogłowy spojrzał na siebie i na wystawioną dłoń, która lekko się trzęsła. Lara i Czkawka przyglądali się z lekkim uśmiechem poczynaniom Borka. Wym pierwszy dotknął ręki, co spotkało się z głośnym świtem powietrza z ust nastolatka. Potem dotknął Jym. Bork się rozluźnił.

- Hej. - szepnął zdenerwowany. - Jestem Bork i jestem z nimi. - wskazał ostrożnie dłonią na rodzeństwo. Smoki wiedziały od razu, że są w porządku. W te samej chwili na plecy bruneta wskoczył Kor.

- To jest Kor, a to Darko. - przedstawił dwa Straszliwce. - A tak przy okazji mam dla was ważną misję. - Oba smoczki od razu podleciały do szatyna, gotowe do wykonania misji. - Ty Darko polecisz do ojca Elli. - wskazał na dziewczynę. - Będziesz jako nasz łącznik pomiędzy wyspami. - czerwony gad zadrżał z podekscytowania i wleciał zadowolony na głowę szatyna. - Tak, tak... - poklepał go i ściągnął - Ty Kor, za to polecisz na Berk. - smok otworzył szeroko oczy. - Nie bój się. Akurat mój ojciec trochę otworzył oczy na smoki. - przykucnął - Ty akurat do tej roboty się najlepiej nadajesz. - uśmiechnął się - Będziesz się kontaktował z Pyskaczem, Gothi i Śledzikiem. - wstał i podszedł do torby przy siodle Szczerbatka. Smoki wiedziały, co się tam zgaduje i podleciały, siadając na siodle. Mordka westchnął, ale nie strącił ich. Czkawka poklepał go po boku, po czym wyjął z niej starannie zwinięte cztery wałki materiału. - Kor, to jest zapach Pyskacza. - podsunął pod nos zielony kawałek - To Śledzika. - zamienił szmatkę na kawałek brązowego futra. - A to Gothi. - pokazał czarną wełnę. Smoczek dokładnie zapoznał się z nimi. - Darko, to jest zapach Risa. - czerwony smok zaciągnął się. - Świetnie. Kiedy będę miał albo Lara do was prośbę z przesłaniem wiadomości, to was zawołamy. - oba smoki zadowolone z powierzonego zadania dumnie wypięły pierś i zleciały z grzbietu na Wyma i Jota.

- Załatwione? - upewniła się ruda. Czkawka skinął głową. - Doskonale. - uśmiechnęła się - A teraz jak się zapoznaliście z kilkoma mieszkańcami Wyspy, to teraz kilka zasad. - zaczęła, co spotkało się ze śmiechem ze strony pozostałych. - No ej! - podparła się oburzona pod boki.

- Wybacz, ale zabrzmiało to aż nazbyt poważnie. - poklepał ją po ramionach. - Jesteś bardzo odpowiedzialna mieszanką Białej Wyspy. Wybacz, że się zaśmialiśmy. - głową wskazał na resztę, ci od razu załapali i przytaknęli.

- Pochlebca z ciebie Czkawka. - mruknęła. - Ale tak serio, to jest kilka. Mogę? - szatyn gestem dłoni, jakby zapraszał gości do środka, zezwolił i przepuścił ją. - Więc... Nie zabijamy smoków. Nie krzywdzimy ich. Nie ranimy. Nie obrażamy i... - przerwała na chwilę - To w sumie tyle. - powiedziała lekko. Smoki parsknęły śmiechem tak samo, jak Czkawka.

- Tylko tyle? - zdumiał się - Możemy mieć przy sobie broń albo ćwiczyć z nią?! - dwa skinięcia. - Ja pierdziele. One... - wskazał na gady - Są tak pokojowo do obcych przyjazne?

- Dla waszej dwójki tak. - uspokoił go Czkawka - Bo jesteście tu z nami. - wskazał na Larę - Gdybyście wylądowali bez naszej eskorty. Otoczyłyby was. - wskazał na gady - A tak są do was przyjazne, zwłaszcza że Ella ma za przyjaciela Wandersmoka, co stoi obok Szczerbatka, jeśli chodzi o siłę, jak i klasę.

- Dobra, już rozumiem. - podniósł ręce do góry. - Dziękuję smoki, że mnie nie usmażyłyście. - jaszczury parsknęły ponownie swoim śmiechem.

- Bork Gizella zapraszam do waszego tymczasowego lokum. - wskazał na chatę, po lewej, po czym dwójka przybyszów ruszyła za Larą.

- Będę w kuźni. - odezwał się jeszcze Czkawka, zanim reszta zniknęła w środku.

- Dobra! - opowiedzieli jednocześnie.

- Chodź Mordko... - już ruszył, ale zatrzymał się w miejscu - Wiecie co... Darko, Kor wy też. Mam pomysł. - trzy smoki udały się wraz z szatynem do budynku na lewo od chaty. Grzmot i Lumi pozostały w towarzystwie reszty smoków z Berk, które z ciekawością rozmawiały o wydarzeniach dziejących się w czasie ich nieobecności. Podszyli pod ścianę chaty, gdzie najbardziej świeciło słońce i ogrzewało ów miejsce.

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

No hejka!

Chwilę nie było, bo musiałam ogarnąć wykłady i ich specyfikę online i czy je udostępniają (tak ;P)

Jak tam? Kto się ładnie broni, a kto ma to gdzieś (a nie powinien)? Kto siedzi w domu na online wykładach, a kto chodzi do szkół/uniwerków?

Ja się jak na razie trzymam w zdrowiu, mimo że zapierdalam do Rzeszowa do czerwonej strefy na ćwiczenia laboratoryjne... Zajebiście...

No to do zobaczenia <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro