31. Nowe Życie
***Dwa lata później***
Młody Czkawka Haddock III zmienił się. Dzięki propozycji Lary, która zaproponowała, że go podszkoli w paru rzeczach. Chłopak zdobył nowe umiejętności. Nauczył się walczyć wręcz, z czego za pierwszym razem był bardzo zaskoczony, kiedy Lara powaliła go w paru ruchach. Prócz tego nauczył się władać pierwszorzędnie toporem. Ruda łuczniczka opowiadała, że topór to jej druga ulubiona broń, a na jej wyspie odpowiednie szkolenie młodych wikingów było codziennością jej życia. Najważniejszym sukcesem Czkawki była technika ochrzczona przez Larę jako „Naparzaniem z łuku we wszystko, co popadnie". Młody (nie)wiking potrafił wystrzelić w trzy sekundy cztery strzały. Co za pierwszym popisem Lary wywarło na nim olbrzymi szok, kiedy do ustawionych w różnych miejscach i wysokościach tarcz. Dziewczyna wyjęła z kołczanu na raz cztery strzały. I wszystkie cztery dosięgły prawie jednocześnie czterech celów. Chłopak przyrzekł, że nigdy jej nie rozwścieczy. I tak chłopak przez dwa lata spędził tylko na ćwiczeniach i doskonaleniu umiejętności. Nie wyznał, kim tak naprawdę jest. Lara słowem się nie odzywała, że wie. Nie dawała również żadnych sygnałów, że może coś się domyślać. Ale wiedziała i czekała odpowiedni czas dla niego, by ten mógł jej zdradzić największy sekret, za który może umrzeć.
Czkawka z kolei pokazał młodej łuczniczce kilka sztuczek z kowalstwem, w wybudowanej kuźni, która stała zaraz obok chaty. Przebudowanej wspólnymi rękami i skrzydłami. Prócz tego wybudowali szklarnię, w której do reszty mogła się zagłębić ruda Lara i małą stajnię, połączoną ze smoczym szpitalem. We wszystkich budowlach swój udział miały smoki z wyspy, którą nazwali Wyspą Białej Mgły. Dzięki niej była wręcz nie do zdobycia z drogi morskiej. Tam, gdzie sięgała mgła, były olbrzymie skalne kolumny. Rozmieszczone w nieregularnie i losowo. Ta naturalna bariera chroni wszystkie smoki oraz dwóch ludzi przed obcymi statkami. Czkawka wraz z kilkoma gatunkami gadów opracował pewien system ochrony, dzięki któremu, nawet jeśli jakiemuś statkowi się uda przebić przez pierwszą barierę, będzie czekała go niemiłe powitanie ze strony gadów. Lara też miała w tym swój udział. Znalazła na wyspie parę ciekawych ziół, które po wysuszeniu produkują pyłek paraliżujący. I tak za pomocą Luminosy rozwiesiła je na niektórych kolumnach. O tyle dobrze, że ów pyłek nie działał na smoki. Obrona doskonała, ale cały czas się rozwijała. Prócz tego Czkawka, który otrzymał od dziewczyny przydomek Drakan, czyli dosłownie smok. Idealnie pasowało do jego nowego stroju* z łusek Szczerbatka. Podobny strój, tylko z białych łusek Furii zrobił dla Lary, delikatnie go modyfikując na plecach, tak aby mogła bez przeszkód zakładać kołczan, również zrobiony przez nastolatka. Jako że łuski smoka są ognioodporne, to szatyn wpadł na pomysł stworzenia ognistego miecza, który zrobiony jest z gronklowego żelaza, wynalezionemu przez całkowity przypadek był bardzo lekki, a dzięki śluzowi Koszmara Ponocnika, oraz specjalnemu zapalnikowi mógł płonąć. Czkawka nie byłby Czkawką, gdyby nie wymyślił czegoś jeszcze... Na końcu rękojeści umieścił kapsułki z gazem Zębiroga Zamkogłowego. Jak to ujął pewnego wiekopomnego dnia stworzenia tego całego ustrojstwa. Mała dywersja nie jest zła. I tak o to Drakan stał się podobny jeszcze bardziej do smoka, swojego najwierniejszego czarnego jak noc towarzysza. Ale i tu trzeba wspomnieć, że pomysłowość nastolatka doprowadziła do skonstruowania automatycznej lotki. Próby lotu Szczerbatka bez sterującego nim człowieka stały się bardzo niebezpieczne dla nich obu. Wypadek, jaki spowodowali, był łamiący w skutkach dla ich obu. Obaj złamali po jednej nodze. I obaj leżeli twardo na tyłkach pod srogimi spojrzeniami dwóch płci pięknej. Od tego czas, czyli od pół roku skupiali się bardziej na ostrożnych treningach i popisach. Takim jednym z ulubionych popisów młodego jeźdźca był skok z wysokości dwustu stóp {ok. 60m} do morza. Zwykły człowiek, by tego nie przeżył, ale co to dla pół-smoka. Lara o tym doskonale wiedziała, ale słowem się nie odezwała, kiedy ujrzała ten wyczyn.
Smoki Wyspy Białej Mgły całkowicie zaakceptowały dwóch nietutejszych dwunożnych mieszkańców. Po kilku tygodniowych nie zawsze przypadkowych spotkaniach smoki nie atakowały, wręcz przypatrywały się poczynaniom młodych ludzi. Pierwszą zgodą od ludzi była stajnia połączona ze szpitalem. Kolejną było sprowadzenie rannego Szeptozgona, którego przygniotła o dziwo pokaźna liczba skał. Lara opatrzyła mu zraniony ogon i złamane skrzydło, po czym przez dobre kilka dni się nim opiekowała. Smoki nie miały już żadnych obaw co do tej dwójki. Nosili broń, ale nigdy nie podnieśli jej na gadzich mieszkańców. Ona tylko tam była.
Przez ten cały czas odezwał się tylko raz do Pyskacza i Gothi. Chciał ochłonąć od Berk, mimo listu Pyskacza, że Stoik żałuje. Chłopak nie mógł ot tak wybaczyć tych słów. Musiał odpocząć od całej wyspy i jej mieszkańców. Nie winił Pyskacza za to. Tęsknił za nim, ale dokonał według niego słusznego wyboru, opuszczając Berk oraz ratując smoczych przyjaciół tam poznanych. Nie żałował.
***
- Dawaj! - wykrzyknął z radością młody chłopak. Smok mu zawtórował. Obaj lecieli z zawrotną prędkością w dół. Szczerbatek przy okazji zrobił parę korkociągów, ku ucieszę jeźdźca. - Jeszcze trochę. - mruknął do siebie, kiedy ujrzał szybko zbliżającą się morską wodę. Kilka metrów i... - Teraz! - wykrzyknął i smok natychmiast rozwinął skrzydła. Z tą czynnością towarzyszyły im olbrzymie fale. - Mordko udało się nowy rekord! Juhu! - wykrzyknął i padł na grzbiet uradowanego smoka, zamykając oczy. - Jeszcze dwa metry i mogiła! - po czym wybuchnął śmiechem. Wyczuł wibracje na grzbiecie. On też się śmiał.
- Czyś ty do końca oszalał!? - warknęła Lara, która akurat znalazła się nad nim. Zwisała do góry nogami. Dzięki specjalnemu siodłu, zrobionemu przez Czkawkę, mogła zablokować nogi i bez problemów i zbędnych kłopotów strzelać z łuku. - Już całkiem ci padło na ten głupi czerep! - krzyczała na niego, ale on tylko w dalszym ciągu się uśmiechał. - Ty... - i zdzieliła go łukiem w brzuch. Chłopak zgiął się nagle w pół i stęknął z bólu.
- Ej! To...
- Miało boleć skończony matole! - warknęła - A teraz mnie łap. - syknęła i odpięła blokady na nogach, od razu spadając w szybko nadstawione ramiona szatyna.
- Wariatka! - ochrzanił ją - Byłem nie przygo...
- Och, zamknij się. - przerwała mu i rozsiadła się w siodle Szczerbatka, spychając Czkawkę do tyłu, tym samym chłopak musiał się jej złapać, bo jego nogi wyszły ze strzemion. Na ich miejsce wylądowały dziewczyny. - Te smok na wyspę, już. - zwróciła się do niego i szybko zmieniła ułożenie półautomatycznej lotki na automatyczną. Jaka była różnica, a taka, że w półautomatycznej Szczerbek mógł lecieć tylko do przodu.
- Wiesz, że sam...
- Powiedziałam, żebyś się zamknął. - syknęła. - A ty, na co czekasz? - zwróciła się do smoka. Gad mruknął coś pod nosem, ale posłuchał się łuczniczki i potulnie zawrócił na wyspę. Kiedy wylądowali jego pasażerowie zeszli na piasek.
- Widziałaś... - nagle musiał zrobić unik przed wysokim kopnięciem. - Hej... - szybka garda ocaliła przed złamanym nosem. - Lara! - krzyknął i zablokował kopnięcie z dołu. - Co ci się dzieje? - szybki odskok, ale nie na tyle. Lara szybko zeszła do parteru i podcięła Czkawkę, który wylądował na tyłku. Pięść znalazła się kilka centymetrów od nosa, podnoszącej się ofiary ataku wściekłej rudej młodej kobiety. - Lepiej?
- Idiota. - westchnęła - Głupi popieprzony, mający nierówno pod kopułą idiota. - powiedziała i podała mu dłoń. - Nie radzę, bo cię połamię. - warknęła, kiedy Czkawka szykował się do podcięcia.
- W czym zawiniłem, że aż tak wściekła na mnie jesteś? - zapytał, kiedy wstał i otrzepał się z piasku.
- Z jednego powodu... - przerwała na chwilę, aż chłopak spojrzy w jej oczy. - Mianowicie wystarczy poprosić, żebym cię zabiła. - powiedziała spokojnie, ale za tym spokojem kryła się czysta furia. Czkawka już wiedział, że dziewczyna jest bliska wybuchu i zrobienia z niego żywej tarczy.
- Laruś... - zaczął słodko - Znasz swojego świrniętego braciszka i jego równie niezrównoważonego smoka. - Szczerbek warknął na chłopaka i już miał go zdzielić, ale biały ogon lądujący na jego pysku był jednoznacznym ostrzeżeniem, że i jemu reprymenda się należy.
- Oj, znam, znam i to dobrze... Od dwóch lat. - skinęła głową - Ale nie znałam samobójców. - warknęła. - Pięć metrów jeszcze przeżyję, ale dwa! - wykrzyknęła ostatnie - Wyście powariowali!? Kiedy zobaczyłam, że lecicie sobie w dół i nie zwalniacie... Przestraszyłam się i od razu wystartowałam na Lumi. Jesteście bandą skretyniałych wariatów! - Szczerbatek coś tam mruknął pod nosem, co doskonale słyszała Lara - A ty, lepiej zamknij swój pyszczek, bo ci urwę łeb! - warknęła i a czerwone włosy tylko dodawały jej gorącego temperamentu. - Obaj podkreślam, obaj jesteście szaleńcami!
- My, a ty i wspinaczka po skałach przy wodospadzie?! - odezwał się zirytowany krzykami Czkawka.
- Mnie przyjemnej asekurowała Luminosa i pilnowała mojego treningu. - oboje pochylili się nad sobą głowy. Efektowniej, by to wyglądało, gdyby byli równego wzrostu, ale Czkawka przewyższał o głowę Larę, która musiała podnieść ją. Wiedziała, że już wygrała, bo Darkan warknął i się cofnął.
- Na Młot Thora! Wygrałaś! - wykrzyknął i podniósł ręce do góry. - Dobra dwa metry, to jednak trochę niebezpieczne... - znaczące chrząknięcie przerwało tyradę. - Dobra bardzo niebezpieczne, ale ufam Szczerbatkowi, a on mnie. Wiemy obaj, że jakbyśmy nie dali rady, to byśmy tego nie robili. Prawda? - Lara pomału uginała się pod słowami.
- Co się mówi? - zapytała i zaplątała ręce na piersi oraz stanęła w lekkim rozkroku.
- Przepraszam siostrzyczko. - i podszedł, by przytulić krnąbrną dziewczynę.
- Mam nadzieję, że się to już nie powtórzy. - mruknęła. Chłopak odsunął się i złapał ją za ramiona.
- Obiecuję. - uśmiechnął się szeroko. - Mordko? - smok podszedł do Lary i trącił ją nosem w bok. Przy okazji wymruczał smocze przeprosiny.
- No ja myślę. - pogłaskała Szczerbatka za uszami. - Luminiosę przeprosiłeś? - spytała i otrzymała potakujący pomruk. - Dobry smoczek. - I tak było, kiedy Czkawka przepraszał Larę, Nocna Furia zajęła się przeprosinami Białej.
- Skoro kryzys zażegnany...
- O nie mój kochany. - chłodny ton głosu Lary zatrzymał w miejscu odwróconego i odchodzącego nastolatka. - Masz do zreperowania dach stajni, wybudowanie jeszcze dwóch chat, bo podejrzewam, że władca wyspy Ris. Oris wraz jego żoną, córką i synami przylecą podpisać z nami Pakt Przyjaźni. Czy czasem oni się nie zobligowali się, żeby po nich przylecieć? - z każdym ciętym jak stal słowem Czkawka stawał się mniejszy.
- Rozkaz! - zasalutował i czym prędzej wdrapał się na smoka. - Do Drzewokosów. - mruknął i Szczerbek ze świętem, towarzyszącym Furiom wystrzelił w powietrze.
- No i pięknie. - mruknęła - Tych dwóch gamoni mamy za sobą, co nie? - zwróciła się do smoczycy, która poparła jeźdźczyni - Mały trening i strzelanko? - zadowolony pomruk wyszedł z ust Luminosy - Też jestem za. - po czym obie poleciały w drugim kierunku.
***Kilka godzin później***
Czkawka z ukrycia przyglądał się Larze, która z doskonałą precyzją wystrzeliwuję drewniane pociski wprost w środki tarcz. Przy tym ona nie stała na ziemi, tylko cały czas siedziała w siodle swej przyjaciółki, która dzięki pracy innych smoków, stworzyli sobie odpowiedni tory przeszkód, by doskonalić swoje, jak i partnerki umiejętności. Chłopak otwarcie mówił jej, że ją podziwia i nigdy nie opanuję takiej perfekcji w tak młodym wieku. Chłopak westchnął z dumy i podziwu, wtedy nagle coś świsnęło mu koło lewego ucha. Spojrzał tam, w drgającą jeszcze strzałę z niebieskim piórem na lotce.
- Powiedz mi? Jak ty to na Odyna robisz? - spytał - Chwilę temu patrzyłaś się w całkowicie inną stronę. Wystarczyło ci ledwie muśnięcie mnie wzrokiem, gdzie stoję.
- Może dlatego, że w gapisz się we mnie jak coś do zjedzenia? - zapytała ironicznie. Chłopak zarumienił się. - To mnie rozprasza i irytuję.
- Wiem, wybacz, ale ciężko odwrócić od was wzrok, kiedy wy dosłownie tańczycie, między przeszkodami. - zaśmiał się i wyszedł z cienia. Sam.
- Gdzie Mordka? - zdziwiła się jego samotnym przybyciem.
- Wyleguję się na kamieniach. - odpowiedział jej z lekkim uśmiechem.
- Przebyłeś cały kawał wyspy do mnie? - uniosła lewa brew w górę.
- Wiesz, po drodze urządziłem sobie mały trening. - wzruszył ramionami.
- Stajnia, chaty? - zmrużyła oczy groźnie i napięła lekko cięciwę z nałożoną strzałą.
- Dałem smokom przerwę, nich odpoczną. Stajnia i jedna chata w pełni wybudowane. Nie wiem, dlaczego wcześniej tego nie zrobiliśmy, a dopiero teraz. - mruknął i stał w pełnym słońcu, obok siostry.
- A może dlatego, że nie było potrzeby. - uśmiechnęła się i położyła się na trawie. Chłopak poszedł w jej ślady.
- Trzymaj. - podał jej bukłak z wodą.
- O, dzięki. - odpowiedziała z ulgą i szybko wypiła kilka dużych łyków. Otarła wierzchem dłoni usta - Zimna i krystaliczna. Podlizujesz się?
- Nie skąd! - odpowiedział szybko, za szybko według Lary.
- Yhym... Dobra. Skoro jesteś rozgrzany... Twoja kolej. - wręczyła mu tuzin strzał i łuk. - Bez smoka. Lumi i ja teraz leniuchujemy.
- Rozkaz! - wstał i ściągnął przepoconą koszulkę z biegania.
- To na mnie nie działa! - wykrzyknęła, kiedy eksponował swój idealnie umięśniony brzuch, plecy, ramiona. Tatuaż był doskonale widoczny na ramieniu i łopatce. Chłopak tylko prychnął, ale napiął delikatnie zarysowane muskuły.
- Na Gizellę też nie działa! - ponownie podniosła głos, kiedy chłopak już wypuszczał cięciwę. Drgnął lekko na ten przytyk i zamiast grotu wbitego w czarny środek, pozostał w białym polu.
- Zrobiłaś to specjalnie. - mruknął.
- Może. - szepnęła. - Może w końcu wyznacie sobie uczucie. - ponownie przyciszyła głos. Wiedziała, że ją słyszał. Chłopak opuścił łuk i spojrzał na nią i jej zamknięte oczy. Zacisnął zęby.
- Lara... - zaczął i wziął wdech - Lara domyśliłaś się? - dziewczyna usiadła i spojrzała znudzona na brata i przyjaciela w jednym.
- Ja...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No hejka!
Witam po długiej przerwie, ale już wskoczył rozdział. Mały time skip, bo myślę, żeby ruszyć z kopyta i wprowadzić więcej dynamizmu. Jak pewnie zauważyliście wyspa Ris i władca Oris. Tak pojawią się nowe postacie. W trakcie pojawią się wyjaśnienie spotkanie ich.
Dobra wstęp mamy za sobą... Teraz czy są tu osoby, którym tak szybki time skip nie pasuje? Jak tak proszę o komentarz, bo tak jak w przypadku „Naruto - Nowe Życie" chcę tworzyć książkę wraz z czytelnikami i ulepszać ją pod ich pomysły i prośby. Nie widzę problemu w opisaniu przebiegu zaprzyjaźnienia się i treningu Lary i Czkawki.
Dobra rozwinięcie jest... Na zakończenie chcę powiedzieć, że... a raczej Was przeprosić za moją nieobecność sesja, praca uniemożliwiły mi spokojne pisanie. Bardzo Was przepraszam za to i mam nadzieję, że mnie w, choć małym stopniu rozumiecie <3
Do usłyszenia Wasza (szczęśliwa, że w końcu wróciła na swe miejsce) HQ-ś
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro