18. Szkatułka
- Co?! - wykrzyknął zszokowany szatyn. - Jak to nas widziałaś? Kiedy? - Gothi ze spokojem narysowała trzy znaczki. Czkawka spojrzał na nie - Dziś zbierałaś zioła koło Kruczego Urwiska. - mruknął i nogi się pod nim ugięły. Zakrył twarz rękoma. Po sekundzie spod nich zaczęły wypływać łzy. - Gothi, ja cię błagam. Nie mów o tym nikomu. Błagam. - jego głos był przepełniony bólem i prośbą. - Jak się oni dowiedzą. Zabija go. - podciągnął głośno nosem. Gothi podeszła do niego i położyła swoją pomarszczoną dłoń z długimi paznokciami na jego ramieniu. Chłopak podniósł wzrok. Starucha uśmiechnęła się do niego lekko i starła z policzka płynącą łzę. Pokręciła przecząco głową. - Dziękuję ci. - powiedział z ulgą i wdzięcznością. - Dziękuję. - Kobieta nabazgrała szybko na piasku wiadomość. - Jeszcze nie wiem, co zrobię, ale już mam zalążek planu. Gothi dziękuj... - nie dokończył, bo zaczęła rysować coś jeszcze - Proroctwo? - odczytał - Że ja... - kiwnęła twierdząco głowa. - Ja mam połączyć oba światy?! - wykrzyknął i poderwał się na równe nogi. Gothi westchnęła i podeszła do szafki. Zaczęła w niej grzebać. Co jakiś czas wyrzucała z niego puste flakoniki, szmatki... Aż w końcu wyciągnęła czarne zakurzone, drewniane pudełko z wieczkiem. Przekazała je Czkawce. Gestem kazała mu je otworzyć. Chłopak ostrożnie otworzył metalowe, lekko zardzewiałe klamry. Jego szmaragdowym oczom ukazał się zwój. Wziął go do ręki, a szkatułkę odłożył. Przełknął głośno ślinę i otworzył go. Gothi dotknęła jego przedramienia, zwracając na siebie uwagę. Kiedy chłopak spojrzał na nią, wskazującą Sączysmarka. - Rozumiem, pomogę ci z nim. - powiedział i zwinął z powrotem zwój, którego nawet nie przeczytał. Odłożył go na szafkę obok pudełka. Kobieta zaczęła oglądać rannego, a Czkawka zaczął przygotowywać opatrunki i maści. Starucha stuknęła laską w drewno, przywołując Czkawkę z potrzebnymi rzeczami. Gothi nałożyła zioła na twarz Jorgensona i dokładnie obandażowała. Z kolei Czkawka zajął się złamanym nadgarstkiem. Wziął go do ręki, trochę mało delikatnie, obrywając od szamanki otwartą dłonią w tył głowy. - No dobra. Będę delikatny. - westchnął i powrócił do oględzin, kiedy wyczuł źle ułożoną kostkę stanowczo, acz w miarę delikatnie ją nastawił. Sączysmark poderwał się do siadu i wydał z siebie głuchy krzyk. Gothi zadbała, aby nie ruszał szczęką. Z oczu bruneta pociekły łzy bólu, ale zaraz oprzytomniał i pobladł, kiedy ujrzał swoją dłoń w dłoniach Czkawki. - Gothi mogłabyś go... - wzruszył ramionami. Starucha westchnęła i przytrzymała go laską. Haddock szybko nałożył maść i zabandażował ranę. Brunet siedział zamrożony i przyglądał się jego poczynaniom. - Ciesz, że nie mam jeszcze skamieniałego serca idioto. - warknął i laska zaczęła zmierzać w stronę szatyna, ale ten szybko ją złapał. - Nie tym razem. - uśmiechnął się do niej. - Dziękuję Gothi. - powiedział, a w głosie było słyszeć wdzięczność. - Ja już pójdę i zostawię ci tego bezmózga. - szatyn szybko spakował szkatułkę i wyszedł jak nigdy nic z domu szamanki. Kiedy drzwi się za nim zamknęły, wypuścił głośno powietrze. Emocje uderzyły w niego dwukrotnie mocniej niż w chatce. - Bogowie, co ja wam takiego do cholery zrobiłem? - szepnął i zeskoczył na dół ze schodów. Cóż było to jakieś cztery metry, ale jakoś chłopakowi nie robiło to różnicy. Warknął pod nosem, kiedy spostrzegł, że nie może się puścić swoim nowym biegiem do chaty, więc ruszył truchtem do niej.
***
Kiedy dotruchtał do chaty wodza, szybko odłożył czarną szkatułkę w swoim pokoju. Przebrał się szybko z brudnych i zakrwawionych ubrań, a w kuchni przemył twarz lodowatą wodą. Kiedy uznał, że jest gotowy do rozmowy z kowalem, opuścił chatę. Skierował się do kuźni. Wikingowie zerkali na Czkawkę, który z dumnie uniesioną głową i hardym spojrzeniem kroczył przed siebie. Przechodząc przez tak jakby główny plac, zauważył w końcu te ukradkowe spojrzenia. Kliknął językiem i przegrabił się lekko, spuszczając głowę.
- Cześć Pyskacz. - przywitał się, wchodząc do budynku.
- Trochę ci to zajęło. - burknął Gbur.
- No wybacz. - zaśmiał się troszkę nerwowo. - Pomóc? - spojrzał na stertę zepsutych narzędzi i broni.
- Jak ci się chcę.
- A bardzo mi się chcę. - uśmiechnął się szeroko i ubrał swój fartuch, biorąc się od razu do pracy.
- Jak ci idzie trening?
- A dobrze. - odpowiedział - Biegi przez las nieźle uczą koordynacji ruchowej.
- Szybszy refleks?
- Dokładnie. - potwierdził.
- Szkoda, że od początku taki nie byłeś. - westchnął - Nikt by ci nie podskoczył.
- A ja to widzę troszkę inaczej Pyskacz. Gdybym pozostał wiosce i nie uciekał do lasu, nie osiągnąłbym tego, co teraz. Ta ucieczka dała mi więcej, niżbym chciał. Chcę pozostać przy tym.
- Dobrze młody, tylko w tym lesie nie zapuszczaj się zbyt głęboko. Wbrew wszystkim są tam dzikie zwierzęta, a w szczególności smoki. - ostrzegł go.
- Spokojnie. Tyle lat już tam siedzę, że nic mnie złego nie spotkało. - odparł z nutką radości w głosie. Nigdy nic tam mu nie groziło, zwłaszcza że teraz w tym lesie siedzi największy postrach wśród wikingów, notabene, ów postrach jest jego przyjacielem. Już u Gothi wiedziała, że nie pozwoli go skrzywdzić. Powstrzyma każdego, kto ośmieli się choćby zranić Nocną Furię.
- Mam taką nadzieję młody. Dziś też będziesz siedział w kuźni? - spytał i odłożył naprawiony topór.
- Chyba tak, a co?
- To ja sobie robię wolne. - wstał nagle i z lekkim uśmiechem spojrzał na młodego Haddocka. - Twoja kara za spóźnienie. - wskazał kciukiem za siebie. Czkawka powędrował wzrokiem i westchnął cierpiętniczo. Umarzał trzy pokaźne stosy narzędzi i broni, które zasłaniał sobą Pyskacz. - Te dwie do naprawy, a trzecia do przetopienia na nowe.
- Dzięki Pyskacz. - odparł - Wielkie dzięki. - dodał troszkę sarkazmu. Gbur zaśmiał się.
- Przyniosę ci coś do jedzenia. - po czym wyszedł z kuźni. Szatyn ponownie spojrzał na sterty metalu i na drzwi. Chłopak wzruszył ramionami i zabrał się do pracy. Zajął się zepsutymi narzędziami i bronią. Po około godzinie zjawił się Pyskacz z późnym obiadem, któremu było bliżej do kolacji. - Chłopie, jak ty to tak szybko robisz? - zapytał zdumiony, kiedy zobaczył prawie pustą stertę jednej z dwóch stosów do naprawy.
- Dzięki Pyskacz. - nastolatek uśmiechnął się za komplement i posiłek, na który składała się lekko zwęglona, ale upieczona w środku ryba, pajda chleba i ciepłe mleko.
- Wcinaj. Nie gadaj. - potarmosił go za rozczochrane jak zawsze kasztanowe włosy. - Dodałem ci miodu do mleka.
- Nie jestem czasem na to za stary? - podniósł brew do góry, ale skosztował białego napoju. Uśmiechnął się lekko, bo przypomniały mu się czasy, kiedy Stoik jeszcze traktował go jak swojego syna, ale to były już odległe czasy. - Dzięki Pyskacz. - mruknął tylko i w ciszy zjadł wszystko. Pyskacz był pewny, że zje dosłownie nic. A tu pochłonął szybko całość.
- Zmieniłeś się młody. - szepnął cicho, ale słyszalnie dla ludzkiego słuchu.
- Wybacz, ale musiałem. - odparł smutno - Ale w dalszym ciągu jestem tym sarkastycznym chuchrem. - po czym obaj zaśmiali się.
- Wracaj do roboty. - powiedział poważnie i rozkazująco - Ja idę przygotować arenę. - westchnął - Jutro będzie Straszliwiec. Mały drań. - mruknął, po czym wstał i udał się do drzwi. - Jak zrobisz to wszystko, masz wolne.
- Dzięki Pyskacz. Do zobaczenia. - pożegnał się, a kowal wyszedł. Czkawka szybko zabrał się za przerwaną pracę, z którą uporał się w kilka godzin. Zadowolony, że słońce zaszło i zrobiło się późno, zaczął robić dla siebie strzemię, dzięki której będzie mógł lepiej sterować lotką. Swoją pracę rozpoczął od przetapiania metalu na odpowiednie części. Wcześniej, po karze Pyskacza naszkicował plany, które ułatwią mu konstruowanie ów fragmentów lotki. Całkowicie zapomniał o zwoju, leżącym pod łóżkiem w chacie. Pomoc dla smoka okazała się tak ważna, że stracił poczucie czasu. Robił to nie z przymusu, a z chęci pomocy i przyjemności. Zwój mógł poczekać i tak się właśnie działo. Czekał na wybrańca.
<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>><<<<<
Hejka jak obiecałam mamy niedzielny rozdział. Gothi jednak stoi po stronie naszego Czkawki, to jeszcze okazuje się, że nasz Czkawka jest wybraniec do połączenia dwóch światów. Zapowiada się interesująco. Resztę tajemnicy dowiecie się w kolejnych częściach.
Do zobaczenia za parę dni
Wasza HQ
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro