89. (Nie)spokojna cisza
Czkawka wrócił na Berk tuż przed zachodem słońca. Wszyscy obecni zajmowali czas na względnym relaksie i treningach. Ella, Ulda i Valka podczas krótkiej nieobecności szatyna zajęły się rozprowadzaniem zapachowych opasek, które miały na celu rozpoznanie sojuszników od wrogów. Każdy smok na wyspie już znał ich zapach. Część dwunożnych mieszkańców zaprzyjaźniła się z gadami i niektórzy nawet stworzyli silne zespoły ofensywne. Szatyn był bardzo zadowolony z tego widoku, ale jeszcze bardziej z uzbrojeń obronnych zrobionych na plażach, kiedy je mijał na Szczerbatku.
- Czkawka! - Valka wybiegła mu na przywitanie. - Synku wszystko w porządku na Oris?
- Mamo. - przytulił ją szybko - Tak. Wszystko gotowe. Zdrajcą się zajmą. Lara i Bork świetnie sobie radzą. Iris żona Risa to twarda kobieta. Smoki z Berk odnalazły swoich jeźdźców. - posłał jej szeroki uśmiech. Jasnozielone oczy Valki zabłysły szczęśliwe, dodatkowo dolne powieki przymknęły się. Dało to jednoznaczny gest zadowolenia i dumy.
- Cieszę się, że mimo przykrych wspomnień udało im się znaleźć przyjaciół.
- Mnie też to cieszy. - powiedział - Problemy?
- Na Berk żadnych... - spojrzała na niego poważnie. Chłopak wyczuł od niej natychmiastową zmianę.
- Co się dzieje? - zaniepokoił się.
- Smoki wiedzą o zapachu. - poinformowała go wpierw - Ludzie i smoki są w najwyższej gotowości do ataku. Ella zrobiła krótki i ostrożny rekonesans na Kirk. - szatyn zaniepokoił się - Utrzymywała wysoki pułap. - dopowiedziała od razu. Ukrywała coś.
- Mamo... Coś jeszcze jest prawda?
- Tak... Śledzik... - westchnęła. - Biała Mgła została osaczona przez Dagura. - powiedziała. Oczy Czkawki zrobiły się pionowe, a z twarzy odpłynęły kolory.
- Wszystko z nim w porządku?
- Cały i zdrowy, ale... - wzięła głęboki oddech. - Niech ci sam opowie. - wskazała na jedną z chat. Konkretnie chatę Gothi. - szatyn z przerażaniem spojrzał na matkę. - Został ranny, ale się wyliże. - szatyn wskoczył na Szczerbatka i w kilka sekund znalazł się w środku. Była tam już Ella.
- Czkawka! - dziewczyna podźwignęła się ze stołka i przytuliła go mocno.
- Gizella... - oddał uścisk, ale zaraz uwolnił się od niego. - Śledzik?
- Cześć Drak. - z trudem usiadł - Dagur zaatakował Białą. Zniszczyłem szklarnie i Burzę. - odpowiedział od razu. - Wejścia na szczęście zostały zasypane przez kamienne smoki. - szatyn blady patrzył na owinięty lekko przekrwiony bok blondyna. Widział bandaż na jego czole i rękę w temblaku
- Kto ci to zrobił?
- Walczyłem z Dagurem. - posłał mu lekki uśmiech - Cóż stracił lewą dłoń i jedno oko. Chciał zabić Sztusię. - mruknął i syknął. - Wygraliśmy, ale kosztem zniszczenia wyspy. Dagur jest na niej uwięziony. Wszystkie smoki oprócz Zgona odleciały na moją prośbę.
- Dlaczego Zgon został? - zmarszczył brwi.
- Zasypał tunele i zniknął w górze. - odpowiedział. Gothi otarła mu spocone czoło. Mówienie go wykańczało. Szatyn to widział, ale poznał na tyle blondyna, że musiał mu przekazać wszystko. - Chaty zostały nietknięte, kuźnia mam nadzieję, że spłonęła. Zgon pewnie przekopie się na wylot z innej strony. Być może tylko dla smoków. Gady z wsypy są tutaj. Część poległa w honorowej walce. - powiedział. - Nie wiem ilu berserków przeżyło, ale było krwawo. - oliwkowe oczy wgapiły się w kredens szamanki - Wszędzie było pełno krwi. Kiedy kurz bitwy opadł. Ja oberwałem od Dagura w bok, głowę i złamał mi rękę. Wyliże się. - zaczął kaszleć. Chłopak szybko stał obok niego i podął mu kubek z wodą. - Dzięki. Nie mów Larze i Borkowi...
- Nie mamy kontaktu z nimi. Viggo zaatakował Kora. - westchnął - Co z Darko? jasnozielone oczy spojrzały na pościel.
- Obronił młode Gromogrzmoty. - szepnął - Uratował je swoim życiem. - Ella nie wiedziała o tym i zakryła dłońmi usta, a jej oczy zaszkliły się.
- Darko niech Odyn będzie ci przyjazny w Valhalli. - powiedziała z bólem.
- Drakanie musisz opanować emocje na czas nadchodzącej bitwy. - powiedział poważnie. - Ja sobie poradzę. Wiedziałem na co się piszę. - jego powaga i siła przemawiały przez oczy i ciało mimo jego osłabienia.
- Dziękuję ci Śledziku Ingermanie. - Szatyn ujął lewą rękę przyjaciela i uścisnął lekko - Odpoczywaj.
- Tak zrobię. - szatyn opuścił chatę, za nim była Ella. Kiedy tylko opuścił ją widział mały tłum ludzi i smoków. Chłopak wziął wdech i opanował się w zupełności.
- Ella, kiedy był atak na nasz dom?
- Śledzik przybył wczoraj w nocy. - odpowiedziała cicho. - Kuźnia, Szklarnia i Chmur Gradowa zostały zniszczone w pył. Część została zapieczętowana w górze. Śledzikowi udało się zabrać część rzeczy. Są w chacie wodza. - odpowiedział.
- Dziękuję skarbie. - westchnął i złapał się za nasadę nosa. Po czym uniósł wzrok na wyczekujący tłumek.
- Jeśli chodzi o atak na Oris będzie do dwóch dni. - odpowiedział. Atmosfera zgęstniała - Co do wczorajszego ataku. Nie wypowiem się. - kilku wikingów spojrzało z lekkim zaskoczeniem na szatyna - Nie wypowiem się, bo mnie nie było przy tym. - dokończył - Moje rozkazy zostały wykonanie w pełnej precyzji. Śledzik Ingerman wykonał je dokładnie i zgodnie ze słowami, jakie zawarłem w rozkazie. - powiedział poważnie - Jeden z sojuszników został uwięziony na wyspie. Kilka gwałtownych wdechów zaskoczenia przetoczyło się przez tłum. - Najważniejsze sekrety zostały zniszczone. Jeśli wróg ze chce je poznać... - przerwał na chwile - Będzie musiał się obejść z tym smakiem. - uśmiechnął się lekko. Kilku osobą przeszedł dreszcze przez kręgosłup. Ten uśmiech opisywał obietnice groźby i zemsty. Oris jest gotowa na atak. Kiedy się zakończy. Jeźdźcy wrócą z odsieczą. - powiedział. - Na tę chwilę nie będę opłakiwał mojego domu, który zniszczyli. Na to przyjdzie czas. - oznajmił. Ella była dumna. Oparła dłoń na jego plecach. - Teraz chcę poznać wszystko, co się wydarzyło podczas mojej nieobecności. - spojrzał na Stoika i Ellę.
- Czkawka. - zaczął wódz Berk, a tłum natychmiast się rozszedł. - Wybrałeś godnego obońce swojego domu. - powiedział i położył dłoń na jego ramieniu - Ris i reszta na Oris są gotowi?
- Tak. Osłabiłem siły wroga. Robiąc dziury w luku powietrznym.
- Dobra robota. - pochwaliła go dziewczyna. - Idziemy do chaty. - w trójkę ruszyli do chaty wodza. Kiedy weszli do środka i zasiedli do stoły zamilkli na chwilę.
- Synu... - odezwał się Stoik - Nasze siły są w pełnej gotowości do walki. Wilki, Wandale i smoki. Staną w każdej chwili do walki. Rozkazaliśmy... - wskazał na Ellę - Naszym ludziom, by zawsze byli w pełni uzbrojeni. Ustawiliśmy system trzech zmian. Nikt nie chodzi zmęczony. Dbamy o wypoczynek, jedzenie i sen. Smoki zasymilowały się w pełni. Pomagają we wszystkim. Owszem straciliśmy Białą Wyspę, ale nasze siły nie zmieniły. Ulda powiedziała wszystko co wie o Arku. Valka z nim niejeden raz walczyła. Porozmawiaj z nimi w spokoju. Gizella wzorowo poprowadziła swój lud. - chłopak posłał szybki uśmiech.
- Tylko czekać aż przypłyną. - westchnął.
- Tak. - zgodził się z nim. - Dziś chcemy świętować. - oznajmił.
- Oczywiście Lara przewidziała to i zostawiła dokładne instrukcje co do picia. - Stoik westchnął i pokręcił głową z lekkim uśmiechem. - Oraz to, że Ris zostawił swój trunek. Ten słabszy jak to określił.
- Miód rozcieńczony. - powiedział Ella. - Można go pić w większej ilości oraz kilka beczek ziołowego na odporność dnia następnego. - szatyn skinął głową.
- Kobiety teraz zajmują się jadłem. Pewnie już się sporo osób zebrało w twierdzy.
- Widziałem z lotu smoka, że sporo osób się tam tłoczyło. - powiedział chłopak.
- Tak część będzie na dworze. Smoki jak zechcą będą brać udział.
- Dziękuję.
- A teraz mów co się zdarzyło na Oris. - powiedziała brunetka.
- W nocy zająłem się rekonesansem do Viggo i Burke. Mają Osiem okrętów. Uszkodziliśmy trzy. Te ważniejsze. - uśmiechnął się. - Mroziprądy przedziurawili statki do luku powietrznego.
- Doskonałe posunięcie. - pochwalił Stoik. Chłopak skinął głową.
- Odwróciliśmy uwagę uderzając w burty. Dodatkowo wiemy od ojca Borka, że nadchodzi potężny sztorm. - Gizella uśmiechnęła się okrutnie. Teraz przypominał bardzo swojego ojca.
- Doskonale. - mruknęła - Trzy statki albo pójdą na dno albo ledwie dopłyną na Oris. - szatyn skinął głową.
- Jeśli chodzi o zdrajcę. - zaczął i splótł dłonie na stole i spojrzał w oczy Elli - To Eran...
- Eran! - krzyknęła. - Żartujesz, prawda?
- Nie. - pokręcił przy tym głową - Eran zdradził i donosił o wszystkim Viggo i Burke. - nagle się uśmiechnął - Iris poradziła sobie z nim od razu i wywodziła go w pole. - posłał jej szeroki uśmiech.
- To dobrze. - powiedziała z uśmiechem, ale zaraz zniknął zastąpiony smutkiem - Biedny Erm. Wie?
- Wie. Wyraził swoje zdanie, jak przystało na z krwi i kości Wilka.
- Jak go zobaczę wyściskam go mocno. - powiedziała.
- Czkawka, kiedy będzie atak na Oris?
- Jutro albo pojutrze. - powiedział poważnie - Viggo chce płynąć w sztormie mimo ostrzeżenia Erana.
- Głupiec. - mruknęła - Jeśli Beorka* łupie w kolanie to znaczy, że będzie masakryczny sztorm. - oznajmiła.
- Tak. - potwierdził jej szatyn- Ale Viggo chcę jak najszybciej pokonać Oris i ruszyć w nasze strony. Doskonale wiedzą, że Wandale, Wilki i smoki będą walczyć do upadłego. Jak Viggo i Burke przypłyną to będą liczyć na wykończenie nas. - zamilkł na moment - Jak nasze uzbrojenia? - zapytał po chwili.
- Ustawiliśmy pułapki w lesie. - oznajmiła dumna Ella. - Smoki znają ich rozłożenie. Spokojnie. Bagna też zostały odpowiednio ulepszone. - uśmiechnęła się.
- Doskonale. - powiedział spokojnie. - Chodźmy do twierdzy. Słyszę pierwszą muzykę. - powiedział z lekkim uśmiechem. - Potrzebujemy chwili relaksu.
- Też tak sądzę. - potwierdził Stoik. Po czym wstali i udali się do twierdzy. Co rusz ktoś witał się z Czkawką. Głównie to byli mieszkańcy Oris. Stoik widział jaki respekt ma między Wilkami, był przygnębiony, ale też się z tego cieszył. Nim się spostrzegli znaleźli się w środku. Szczerbatek i Grzmot byli tuż za nimi i zaczaili się na krokwiach, skąd mieli lepszy widok. Wodzowie i córka wodza zasiedli u stołu i zaczęli spokojnie rozmawiać na luźniejsze tematy, przy tym jedli i pili. Szatyn był bardzo niespokojny, co widziała Ella. Nie raz łapała go za dłoń i ściskała. Martwił się o Larę i Borka i Oris. Teraz doszedł stan zdrowia Śledzika.
- Wszystko się ułoży. Wygramy to. - szepnęła. Chłopak podniósł złączone dłonie do swoich ust. Ucałował dłoń Gizelli.
- Dziękuję kochanie. - mruknął. Posiedzieli jeszcze kilkanaście minut, nim ulotnili się powiadamiając Pyskacza, który dosiadł się do nich chwilę po ich przyjściu oraz Stoika. Szatyn machnął na gady leżące i wpatrujące się w nich, by wylecieli.
- Co robimy? - zapytała, kiedy opuścili gwar.
- Potrzebuję spokoju. - powiedział i westchnął - Za dużo kłębi mi się myśli. Dodatkowo głowa zaczęła mnie boleć.
- Chodź nad wodę. - zaproponowała. - Mamy bez chmurną noc, na dodatek ciepłą. - posła mu lekki uśmiech i chwyciła go mocnej za dłoń. Spacerem udali się na plażę. Usiedli na pniu. Gizella oparła głowę na ramieniu Czkawki. Za to on objął ją w pasie i ucałował włosy. Milczeli. Smoki pochrapywały za nimi. Korzystali ze spokoju i ciszy. Rozmyślali o nadchodzącymi walkami.
- Wiesz Elliś... - szepnął i złapał ją za dłoń - Boję się. - westchnął - Boję się bardzo. - dziewczyna ścisnęła go mocnej za rękę.
- Każdy boi się. - odpowiedziała - Nikt nie jest bez strachu. Niektórzy potrafią go zablokować na czas walk. - mówiła - Tato opowiadał, jak stracił brata podczas walki. Byli jak jeden organizm. Jakby czytali sobie w myślach. Tak jak ty i Szczerbatek. Wystarczyło im spojrzenie, by wiedzieć co zrobić. Kiedy jednak mój wuj poległ na oczach taty. Pierwszy raz tato był przerażony i spanikowany. Nie miał swojego obrońcy, tak jak on był dla niego. Ale nawet to przerażenie nie za zahamowało go i walczył dalej. Zdusił ból. - zamilkła na oddech - Walkę wygrali. Dopiero wtedy szczerze zapłakał nad ciałem. Przez kilka miesięcy był jak duch. Utracił część siebie. - odsunęła się i wyswobodziła dłoń z ucisku, kładąc obie na policzkach Czkawki - Ale zawsze. Zawsze. - podkreśliła - Wuj jest tu - przeniosła dłoń na serce - I tu. - na sztylet - Zawsze jak tato walczy ma przy sobie brata. Zawsze mu towarzyszy. - spojrzała w jego oczy - To jest pamięć Czkawka. Pamięć. Dobre wspomnienia. Złe wspomnienia. Czyny i przygody jakie razem spędzili. Napędzają mojego tatę do walki i chronią przed widokiem poległych towarzyszy. Tym mniej widzi poległych tym zażarciej walczy, bo wie, że to się udaje. Wie, że to co robi jest słuszne. Chroni swój lud, przyjaciół i rodzinę. Nawet jak jest naprawdę ciężko i strasznie. Nie wolno ci się poddać. - jej dłonie mocniej objęły jego twarz. - Kocham cię prawdziwie. Dlatego zostałam. Moja rodzina to rozumie. Nawet mnie nie zatrzymali, bo wiem, gdzie moje miejsce i siła. Jakbym wróciła do domu. Martwiłabym się o ciebie. Martwię się o rodzinę, ale wiem, że to są jedni z najtwardszych rodów wilków, których ciężko przełamać. - szatyn uśmiechnął się smutno. Przypomniał mu się Erm i jego lojalność do prawa i swojego ludu.
- Erm... - szepnął. Ella od razu wiedział o czym pomyślał, wypowiadać to imię.
- Tak. Zraniło go to, ale będzie walczył zażarcie i szczerze. - powiedziała, po czym przytuliła się do torsu chłopaka. Czkawka natychmiast objął ją ciasno i mocno. Odetchnął głęboko.
- Dziękuję ci, że jesteś ze mną Gizello. - powiedział w jej czarne pukle.
- Zawsze będę. - odpowiedziała. Odsunęły się na moment, by krótko, ale bardzo słodko się pocałować. Nagle się uśmiechnęła. - Czkawka? - chłopak wyczuł jej zmianę humoru.
- Hym?
- Rozbieraj się. - powiedziała i wstała. Zbiło go to z pantałyku. Nim się ocknął Ella była bez koszulki. Tylko w materiale owiniętym jej piersi.
- Co ty... - buty zniknęły ze stóp, tak jak spodnie i pas z bronią.
- Pośpiesz się. - weszła do wody. Ella zanurzyła się do pasa, kiedy chłopak do niej dołączył.
- Co ty robisz?
- Nie widać? Pływam. - posłała mu rozbawiony uśmiech. Szatyn widział doskonale jej umięśnione ciało. Krągłe biodra i piersi. Nagle zanurzyła się. A chłopak odwrócił wzrok i przełknął ślinę, kiedy materiał na jej piersiach jeszcze bardziej odznaczył je. Ella zbliżyła się do niego i oparła mokrą dłoń na jego piersi. Palcami muskała tatuaż Nocnej Furii. Lecz cała dłoń leżała na sercu. Czuła jego szybkość i moc. Wyczuła gorąc skóry.
- Ella... - westchnął i uniósł swoją morką dłoń na policzek. Pochylił się i zetknęli się wargami w spokojnym i długim pocałunku. Odwrócił ją do siebie plecami i przytulił do klatki piersiowej. - Kocham cię. - szepnął jej do ucha i ucałował kark. Westchnęła, rozluźniając się i odsłaniając lekko kark. Ucałował go jeszcze raz, po czym położył na nim swoją głowę, a rękami objął ją tuż nad jej piersiami. - Dziękuję. - nic nie odpowiedziała, tylko położyła dłonie na jego przedramionach i zacisnęła mocnej.
Stali tak zanurzeni do pasa, a woda co rusz opływała ich. W dali słyszeli odgłosy biesiady i śpiewy. Szatyn uśmiechnął się, słysząc typowe wilcze szanty. Chłopak wyczuł, że Elli robiło się coraz chłodniej.
- Idziemy? - szepnął i ucałował ją w lewe ramię.
- Tak. Zimno mi się robi, mimo że jestem oparta o żywy piec. - chłopak parsknął i wyszli z wody, po czym ruszyli w kierunku twierdzy.
- Super... - mruknęła - Jak tam wejdę pewnie wywloką mnie na stół bym zatańczyła. - skrzywiła się.
- Zatańczyła? - zaskoczył ją.
- No wiesz... Jako dzieciak lubiłam tańczyć. I to bardzo, ale jak podrosłam podjęłam decyzję, że będę poświęcać czas na nauki walki.
- Chcę zobaczyć, jak tańczysz. - posłał jej lekki uśmiech. Zrelaksował się i na krótka chwila samotność ze smokami i ukochaną podreperowała go psychicznie.
- Nie... Proszę. - jęknęła. Po czym przekroczyli wejście do twierdzy. Szatyn zmarszczył brwi na głośność, ale zaczął się do tego przyzwyczajać. Kiedy wyszli zza kolumny Czkawka zahamował gwałtownie i uchylił lekko usta w szoku.
- Nieźle. - skomentowała z szerokim uśmiechem Ella. Oboje zobaczyli Stoika i Valkę tańczących na środku sali. Oboje byli wpatrzeni w siebie. A od ich spojrzenia biła dawna miłość i zauroczenie. - Idziemy. - zadecydowała.
- Ella ja nie umiem... - pociągnęła go na parkiet. Szatyn zawstydził się. Stał i patrzył jak roześmiana od ucha dziewczyna staje naprzeciw niego. Ella uniosła jego dłonie i złapała za nie. Zaczęła prowadzić. Po krótkiej chwili Czkawka załapał i jego ruchy stały o wiele płynniejsze. Zaczął się szerzej uśmiechać. Ignorując każde spojrzenie czy głosy. Widział tylko rumianą na policzkach i uśmiechniętą Ellę. Nagle przyciągnął ją i okręcił dookoła jej osi. Po czym złapał w tali i podrzucił. Wysoko. Dzięczyna roześmiała się i wpadła w jego nastawione ramiona. Zakręcili się. Kilku Wilków zagwizdało z podziwem, a część przestraszyło się, że coś mogło się stać, ale Ella ufała Czkawce w zupełności. Zapomnieli się i tańczyli tak jakby byli tylko oni. Stoik Valka z szerokimi uśmiechami przyglądali się młodej parze, która mimo wielu oczu pocałowała się krótko w usta. Nawet ku wielkiemu zaskoczeniu kilku osób Astrid zatańczyła ze Sączysmarkiem. Tańczyli spokojnie bez żadnych podrywów ze stron Jorgensona. Muzyka grała, wikingowie tańczyli, jadło znikało i pojawiało się, tak jak trunki. Kiedy kolejne dwie piosenki skończyły się Ella i Czkawka zeszli z parkietu i usiedli przy stole. Po krótkiej chwili dołączyli Stoik i Valka. Trzymali się za ręce tak jak Ella i Czkawka.
- Synu cieszy mnie, że twoje serce ma kogoś na kim może polegać. - pochylił się i szepnął mu.
- Wiem. Dziękuję za nią bogom. - odparł i wbrew temu zacisnął lekko dłoń, obejmującą jej. Stoik poklepał go po ramieniu i polał mu miodu.
- Napij się i zrelaksuj. - powiedział.
- Dziękuję tato. - odebrał kufel. Szatyn wdał się w rozmowę z Pyskaczem, który będąc już lekko wstawiony opowiadał ku rozbawieniu półsmoka o jego każdej wpadce w kuźni i wygłupach. Gizella dobrze się z tego bawiła. Stoik i Valka opuścili twierdzę, udając się na spacer i wspominki.
Młodzi jeźdźcy opuścili twierdzę po dwóch godzinach biesiady. Wskoczyli na smoki i zrobili krótki rekonesans w świetle gwiazd. Wysunęli się sporo zza Berk, by na wszelki wypadek sprawdzić czy czasem Ark nie zmienił zdania. Ella krótko streściła mu co widziała, kiedy robiła lot na Kirk. Szatyn był średnio tym zachwycony. Statków przybyło. Zapowiadała się ciężka i długa walka.
- Lecimy się przywitać z Dagurem? - zapytał Czkawka. Ella usłyszała nutkę groźby i mściwości.
- Zostaw go przy życiu. - powiedziała i uśmiechnęła się z niezadowolonej miny swojego chłopaka. - Lara będzie bardziej mściwsza od ciebie. - dokończyła. Zielone smocze oczy rozbłysły zadowoleniem.
- Będzie zachwycona, że go zostaliśmy przy życiu. - powiedział.
- Więc przyśpieszmy. - Grzmot wystrzelił do przodu. Szczerbatek od razu do dogonił. Lecieli z wiatrem i wysoko. Nim się spostrzegli znaleźli się tuż nad wyspą. Szatyn pobladł, widząc zgliszcza budynków. - Wiem... Spokojnie. Przewidzieliśmy to. - powiedziała. Chłopak kiwnął głową, że zrozumiał. Obniżyli lot. Wiedzieli, że w chacie jest Dagur i być może kilku jego ludzi. Świeciło się w oknie. Wylądowali na tyłach byłej szklarni. Czkawka skupił się na zmysłach.
- Czysto. - Ruszyli.
<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Beork - jeśli pokazało imię wcześniej w opo. Proszę o jego wskazanie, bo chyba sie mignęło, ale ja nie mogę go znaleźć hehe. Z góry dzięki <3
<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<
Hejka
Kochani Czytelnicy. Mój laptop się psuje i oddaję go do naprawy. Zacznę pisać na telefonie (jesli mnie to nie wkurzy). Nie wiem kiedy będzie kolejna część. Oby z moim kochanym Złomkiem wszystko było w porządku, kiedy wróci.
Całusy
HQ
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro