Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40. Smocze Oko czy Piekielny Przesmyk

- Dobrze cię widzieć, synu. - powiedział Ris z uśmiechem, obejmując w iście ojcowskim uścisku chłopaka, kiedy w końcu doszło do ich spotkania i uwolnienia się spod rąk dwóch kobiet i łap czarnego smoka. Sam Czkawka zażądał to od Lary, Elli i samego radosnego Szczerbatka, któremu po kilkuminutowych smoczych fochach obiecał pełny kosz czerwonego rybiego mięsa tuńczyka.

- Też się cieszę wodzu. - wydusił. - Możesz mnie puścić, bo jeszcze żebra mi się nie zrosły. - Ris zastygł skamieniały i natychmiast go puścił, dokładnie oglądając. - Spokojnie. Wylądowałem na wyspie, tam się opatrzyłem i zregenerowałem większość sił, ale żebra potrzebują ręki Lary. - uśmiechnął się krzywo. Był zły na siebie, że musiał skłamać, ale tym mniej osób wie o jego przydatnych mocach tym lepiej.

- Dlaczego od razu tego nie powiedziałeś?! - warknął zły, ale z troską jednocześnie. - Co za nie odpowiedzialny dzieciak. - podrapał się po głowie, przesuwając lekko hełm, po czym od razu go ustawił na środku głowy tam, gdzie znajdował się sekundy temu. - Czego tu chcesz, zamiast leżeć przykuty przez Larę? - chłopak zaśmiał się i lekko skrzywił. Grał połamanego chłopaka, więc musiało go coś boleć.

- Viggo i Burke połączyli siły. - przybrał od razu powagę na twarz i usiadł na drewnianej ławie w izbie domu wodza. - Viggo próbował ode mnie wyciągnąć informacje na temat Smoczego Oka.

- Ziele Głupca? - przerwał mu Ris, zaskakując go.

- Skąd... - zaczął.

- Nasi ludzie lubią tę niegroźną truciznę, do własnych potrzeb.

- Rozluźnienie mięśni. - odgadł, co pokryło się z potwierdzającym skinięciem.

- A i owszem. Po walkach, żeby nie zniszczyć swoją destrukcyjną energią wszystkiego i wszystkich, wciągają sproszkowanego Głupca i idą zazwyczaj spać. - wzruszył ramionami - Są to tutejsze zioła. Sam je stosuję, a co!

- Toś mnie teraz szczerze zaskoczył wodzu. - jego szeroko otwarte oczy powróciły do normalnej wielkości. - Ale wracając, Viggo popróbował wyciągnąć informacje o twoich i wyspy słabych punktach, o naszym sojuszu i jak tresować smoki. Nawciskałem mu kity, na które Burke, jak sądzę, uwierzył. Tępy okrutny idiota. - mruknął na koniec.

- Ale na Thora dobry wilk morski. - westchnął - Jego statki też złoto.

- W to nie wątpię. - westchnął - Ludzie też się go słuchają, ale ma wybuchowy charakter i łatwo go z prowokować. - uśmiechnął się przy tym lekko.

- Dałeś mu popalić?

- Cóż Viggo był z lekka wstrząśnięty moją inteligencją i sprytem oraz jak to przekabacić smoki nie używając praktycznie niczego do obrony. - wódz wybuchł śmiechem.

- Ilu poległo z twych patykowatych rączek? - w fiołkowych oczy pojawiły się psotne iskierki, które Czkawka zauważył od razu.

- Kilku z pewnością. - odparł z tymi samymi iskierkami - Viggo wie, gdzie jest Smocze Oko, ale żeby się tam dostać, potrzebuje smoków. - Wódz zmarszczył brwi i się zamyślił, szukał lokalizacji, gdzie potrzebne są skrzydła.

- Jakieś wysokie skały? - odezwał się niepewnie.

- Raczej cmentarzysko statków w skałach. - westchnął.

- Nie znam żadnego. - pokręcił głową na boki.

- Ja za to znam jedno. I jest kilka godzin statkiem za Berk.

- Piekielny Przemyk?! - wykrzyknął.

- Nie, przeciwnie. W drugą stronę. Stoik mi opowiadał o tym miejscu, gdzie statki są nabite na skały, przypominające włócznie wystające z wód.

- Wiry! - wykrzyknął Ris, dochodząc do tego samo wniosku. - Na Odyna, wszystkie statki w tych miejscach są po prostu nabijane. Jeden sztorm i jakiś pechowiec zbłądzi, i po nim.

- Dokładnie. Viggo nie chce ryzykować statkami. Szkoda mu ludzi.

- Ta, chociaż sojusz z Burke może mu w tym pomoc. Ten Wilk potrafi przepłynąć przez wiry...

- A ty potrafisz? - przerwał mu. Wódz zmarszczył brwi i się zastanowił.

- Dałbym radę, ale jeden błąd i kończy się śmiercią. Nawet przy bezwietrznej pogodzie, woda się rusza i wali o skały - westchnął i splótł pokaźne ręce na równie wielkiej piersi. - Jeśli Viggo przekona Burke, to przepłynie, ale musi mieć skubaniec wyjście awaryjne. Dlatego byłeś mu potrzebny.

- Tylko pytanie, skąd on wiedział, że będę tutaj na Oris. - westchnął.

- I tu jest smok pogrzebany, bo ja też nie mam pojęcia.

- Tym zajmiemy się później. Działo się coś podczas mojego porwania?

- Całkiem sporo młody. - na pochmurnej twarzy zagościł uśmiech. - Mam smoczego gada za sojusznika. - Czkawkę to bardzo zaskoczyło, że aż otworzył usta i wpatrywał się tępo w wodza.

- Na Thora co?! - Ris wybuchł tubalnym śmiechem.

- A no mam. Jest ranny i urzęduje na arenie. Lara się doskonale zajęła smoczyskiem. Zdolną masz siostrę.

- Jasna cholera! Z jednej szokującej wieści w drugą. Jeszcze powiedz, że twoja piękna żona uznała dwa Potrójne Ciosy w domu.

- Co ja mogę, dwie pary oczu synali zadziałały. Bardzo przypominały oczyska twojego Szczerbatka. - ręce Czkawki, trzymające na nogach opadły bezwładnie wokół łydek.

- Szczerze Viggo i Burke nie byli tacy źli. Iris ich przebiła dwukrotnie. - po raz kolejny tubalny śmiech pokrył izby domu, po kilku sekundach dołączył Czkawka.

- Odpocznij synu. Niech Lara się tobą zajmie. Należy ci się i twojej podwózce.

- Dziękuję ci Risie. - wstał, udając skrzywienie. - Nawet już nie boli, aż tak.

- Wiem, że tego nie lubisz, ale Lara cię zasztyletuję albo zrobi z ciebie tarcze do strzelenia. - przez kręgosłup Czkawki przeszedł nieprzyjemny ziemny dreszcz.

- Masz całkowitą rację. - potwierdził i krótkim pożegnaniem udał się do siostry, która jak się okazało, siedziała w arenie w towarzystwie sześciu smoków i czterech jeźdźców. - No witam. - odezwał się do dziewczyn i bliźniaków.

- Czkawka! - rozbrzmiało chóralnie.

- Jak się czujesz? - zapytała lekko zirytowanym głosem Lara.

- Opatrzysz mi żebra? - zapytał bez ogródek. Znał ten ton i wolał nie ukrywać tego.

- Matoł. - warknęła, ale przygotowała odpowiednie maści i opatrunki. Nawet jeśli miały być tylko przykrywką. - Połóż się. - wskazała na poduszkę ze swojej torby. Chłopak posłusznie wykonał polecenia i dał się opatrzyć. Po kilku chwilach wszytko było zrobione, a Czkawka napił się wody z ziołami przeciwbólowymi.

- A teraz gadaj wszystko. - odezwała się Gizella.

- Viggo poszukuje Smoczego Oka. - zaczął od razu. Lara syknęła pod nosem.

- Co to? - zapytały bliźniaki jednocześnie. Czkawka przejechał po nich wzorkiem, po czym spojrzał na takie samo spojrzenie u Gizelli.

- Smocze Oko zawiera ważne informacje na temat ras smoków i ich naturalnych legowisk, słabe i mocne punkty. Taka księga smoków.

- Skąd to wiecie?

- Od historii kupców. - odparła Lara, odpowiadając jednoczenie na pytania innych, łącznie Gizeli.

- Viggo prawdopodobnie wie, gdzie ono jest. Zapewne znajduje się na północ od Berk, tam jest cmentarzysko statków, nabite na skały.

- Na Thora! - wykrzyknęła córka wodza. - Niech zgadnę, wiry.

- Owszem. Podpisał umowę z Burke. Chce go wyostrzać do przepłynięcia ich.

- Tatulo opowiadał, że on i Burke Łamacz Karków jest w stanie przez nie przepłynąć. - Czkawka skinął głową.

- Tak, ale to jest na tyle samobójcze, że Viggo musi mieć alternatywę.

- Alternatywę? - powiedziała Lara i zmarszczyła brwi - Jaką?

- Smoki. - odparł po prostu - Próbował na mnie użyć ziela Głupca. - po tych słowach trójka mieszkańców wyspy wciągnęła głośno powietrze, już wiedziała dlaczego.

- Dzięki Odynowi, że zrobiłyśmy ci porządny wykład na temat ziół i trucizn. - odetchnęły ulgą.

- Właściwie to mnie ocaliło. - schylił lekko głowę - Mieli pokaźną ilość uwięzionych smoków. Wśród nich był ten Zębiróg, na którym przeleciałem. Był mi winny przysługę za uratowanie życia. Odleciał?

- Nie. Jest gdzieś na wyspie. Widziałam, jak lądował w lesie.

- Dziękuję, później pójdę mu podziękować.

- Wujku jak się uwolniłeś? - zapytał Ron.

- Sami mnie wyprowadzili na pokład. Byli pewni, że byłem nieprzytomny. Informacje, jakie chciałem, uzyskałem. Viggo był zbyt pewny siebie. Zrobiłem z jego brata swoją tarczę, pognałem paru krnąbrnych wikingów i oswoiłem Zębacza, ale zjawił się Zębiróg i zwolniłem drugiego smoka.

- Nie unikaj szczegółów wujku. - wytknął mu Zon z łobuzerskim uśmiechem.

- Dobra macie mnie. - podniósł ręce do góry. - Rozkazałem, aby uwolnić wszystkie smoki ze wszystkich statków albo Ryker i Burke zostaną zabici, po dwóch wikingach leżących na pokładzie i małej prośbie, Zębiróg przeleciał się po statkach i dał mi kilka sygnałów. Vigo był niepocieszony, że nawet to nie umknęło mi. Za nie wykonanie warunków, odpadło kolejnych dwóch. Potem odleciałem na wyspę w akompaniamencie wściekłych krzyków i starzał. - Czkawka pominął przesłuchanie Burke, które Lara i Gizella doskonale zadawały sobie sprawę z tortur.

- Chłopcy leczcie do matki i powiedzcie jej, żeby coś ugotowała pożywnego. Czkawka po tak wielu godzinach musi być głodny i wyczerpany, ale nie okazuje tego, bo jest głupkiem. - powiedziała Lara, a bracia zachichotali, ale bez oporów wskoczyli na smoki i oddalili się.

- Resztę prosimy. - oznajmiła Gizella i zwęziła trójkąt. Smoki leżały i pochrapywały, ale Szczerbatek w pełnym skupieniu słuchał swojego przyjaciela i przez całą historię ucieczki nie ważył się odrywać od szatyna. Nie odstępował go od momentu wejścia do areny. Kiedy usiadł, owinął się wokół pleców chłopaka. Stworzył tym samym ochronną barierę ze swojego ciała.

- Cóż poza żebrami nic mi nie jest. Viggo ostrzegł, że jak chce informacje o Risie i Oris musi pozostawić mnie przy życiu i sprawności do mówienia. - westchnął, a Szczerbatek mruknął przepraszająco i położył swoją głowę na nogach szatyna. Czkawka od razu przystąpił do uspokajającego głaskania. - Kiedy za pierwszym razem poddali ziele, a raczej poznałem jego smak w wodzie. Skosztowałem ją wpierw na wargach, po czym udałem, że wypiłem to, co mi podał. Woda ściekała mi po bokach.

- Przyjemniej tyle, że zmyśliłeś dobrą bajeczkę. - uśmiechnęła się Lara szeroko.

- Kiedy Viggo zapytał mnie, jak wytresować smoka powiedziałem, że trzeba z nim walczyć, ale tylko pokrewne dusze się odnajdą i zaakceptują. - chwila ciszy i dwa perliste śmiechy pokryły ściany areny.

- On w to uwierzył? - brunetka otwarła łzę z oczu.

- Yhym. - chłopak również się uśmiechnął. - Wyciągnąłem od niego wiadomość o Oku, co mnie bardzo satysfakcjonowało. Teraz obmyślić plan i ruszać po nie.

- A co z Piekielnym Przesmykiem? Oba są właściwe przy Berk.

- Wiem Lara, wiem. Krucze Urwisko na naszą trójkę będzie słabą kryjówką, jeśli nam się coś stanie. - westchnął.

- Tróję? - zdziwią się Ella. - Chcesz mnie zabrać?

- I tak byś się wykłócała, a w konsekwencji poleciała. - na jej twarzy zagościł satysfakcjonujący uśmieszek.

- I super. Grzmocik będziemy mieć zabawę. - mruknęła zadowolona i pogłaskała smoka po skrzydle, ten coś mruknął i spał dalej. Lara za to spojrzała na posępny wyraz twarzy oraz smutek w zielonych oczach.

- Czkawka wiem, że będzie ci ciężko, ale...

- Lara nie było mnie na Berk ponad dwa lata. Więcej razy otarłem się o śmierć niż inni. Muszę bronić smoków i osób, na których mi zależy. Nie mogę kryć się przed Stoikiem. Wyrzekł się mnie na oczach Wandali. Jest mi przykro, ale taka wola Odyna, a ja nie będę się z nią spierał. Nadejdzie czas, że się spotkamy. Będę to przeciągał, jak się da, ale w końcu nie będzie jak. Dziękuję ci i ludziom z Oris za danie mi tego ciepła, którego nie miałam. Do końca życia będę za to wdzięczny. - złapał obie dziewczyny za dłonie i ścisnął je. - Kocham was obie i nawet moje prośby, żebyście zostały, nie podziałają, ale proszę i tak uważajcie na siebie i smoki.

- Obiecuję braciszku.

- Ja też Czkawka. - obie dziewczyny były pewne słów.

- Dzięki. A teraz powiedzcie, co się działo z nowym smokiem. - wskazał na czarownego Zmiennoskrzydłego, który przez cały czas ukrywał się, ale bandaż był bardzo dobrze widoczny na tle skalnej ściany.

- To Veran. Tato uratował go. Był poważnie ranny i ma złamane skrzydło. - oznajmiła Gizella - Lara się nim zajęła i wykonała wspaniałą robotę.

- Już mi tak nie słodź. - machnęła lekceważąco ręką, ale szeroki uśmiech zagościł na twarzy.

- Niech zgadnę, za kumplowali się.

- Yhy. - odpowiedziały jednocześnie dziewczyny.

- W takim razie przydałoby się przedstawić. - wstał i wyswobodził się z ciała swojego smoka. - Witaj. - zwrócił się do ściany. Stał plecami do dziewczyn, więc pokazał swoje smocze oczy - Jak widzisz i czujesz, nie mam złych zamiarów. - uśmiechnął się i wyciągnął rękę. Na skórze poczuł powiew powietrza oraz samego smoka, który zdjął kamuflaż. - Witaj Veran, jestem Czkawka, a ten czarny smok, to mój dobry towarzysz i przyjaciel. Smok bez żadnych już więcej niedomówień pozwolił się pogłaskać. - Odpoczywaj Veranie. Miałeś ciężkie dni ostatnio. - poklepał smoka i na odchodnym pociągnął pieszczotliwe lianki. Smok mruknął zadowolony i wrócił do leżakowania, ale już nie pokrył się kamuflażem.

- Jak ty to robisz? - mruknęła z lekkim zawodem Ella.

- Talent skarbie. - mrugnął i z lekkim grymasem usiadł z powrotem. - Omówmy sprawę Oka i Przesmyku razem w twierdzy. Jesteśmy dzieciakami ze smokami i przydałyby się rady dorosłych i doświadczonych wojowników. - Dziewczyny westchnęły, ale zgodziły się. - Moje zdanie jest podzielone. Najlepiej ja bym zrobił obie rzeczy.

- Ustalisz spotkanie, kiedy się wykurujesz. Teraz o tym tak nie rozmyślaj. - Czkawka już otwierał usta, by zaprotestować. - Bez dyskusji. - warknęła łuczniczka. Nastolatek westchnął cierpiętniczo, ale kiwnął głową. - A teraz idźmy do Iris. - powiedziała i wstała, a z nią Lumi, po czym odleciały.

- Veran?

- Nie wychodzi, ale arena jest otwarta, więc może wyjść, kiedy będzie gotowy. - wzruszyła ramionami - Wstawaj śpiochu. - poklepała Wandersmoka po czubku głowy, ten z ziewnięciem i przeciągnięciem się wstał i po prostu odleciał, zostawiając Elle samą. - Drań! - wrzasnęła w jego smoczy zad, ale tylko wzruszyła ramionami. - Podrzucisz mnie?

- Jasne. - uśmiechnął się i ostrożnie wskoczył na Szczerbatka, robiąc miejsce córce wodza, która objęła go w pasie, uważając na żebra.

- Martwiłam się głupku. - mruknęła mu w plecy.

- Wiem. Przepraszam. - pogłaskał ją po dłoni i wystartowali.

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Hejka

Wiem, trochę długo czekaliście. Wybaczcie, ale natłok zajęć i zaliczeń przedmiotów (męczarnia i oczy mnie bolą), ale trzeba sobie radzić.

Rozdział z lekka sielankowy, ale kolejny będzie ciekawy, bo już mam jego zarys w główce.

Do zo Smoczki <3

Wasza HQ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro