XLIX
Gdy tylko dziewczyna wypowiedziała te słowa, zapadła głucha cisza. Przez pierwszych kilka chwil Newt starał się przebić wzrokiem jej czaszkę, aby wkraść się do jej mózgu i to zrozumieć, jednak, gdy to nie podziałało, zaczął intensywnie wlepiać wzrok w ziemię. Cisza, niczym komary, zaczęła kąsać duszę Remeny.
— Dlaczego tak sądzisz? — zapytał w końcu. — Dlaczego masz takie przypuszczenia?
— Po prostu... — westchnęła. — Pamiętasz, jak chciałam wbiec do Labiryntu za Thomasem?
Blondyn nieznacznie kiwnął głową, wciąż patrząc w ziemię.
— Cóż... nie wiem czy to słyszałeś, ale nim Thomas zaczął biec, zaczęłam go błagać, aby został. Mówiłam, że już to widziałam, że on zaraz wbiegnie i zostanie z Minho i Albym na noc... Krzyczałam również do powietrza, że wiem że tam jesteś i musisz coś zrobić. A to wszystko było spowodowane faktem, że przed tym, jak przestałam oddychać i moje serce nie biło, widziałam to wszystko. Byłam wtedy obserwatorem, stojącym w miejscu tego powietrza — zamknęła oczy, oczekując przypływu złości w Newt'cie. Była pewna, że zaraz zacznie na nią krzyczeć, choć nie miała pojęcia dlaczego. Może to dlatego, że nie powiedziała mu o tym wcześniej?
— Czy wiesz, jak wywołać u siebie taki stan? — zapytał, gładząc ją delikatnie po włosach. Wreszcie na nią spojrzał. Jego twarz była spokojna, opanowana.
— Niestety, nie mam pojęcia — westchnęła. — Jestem taka bezużyteczna... Ja... przepraszam, ale nie potrafię nic zrobić. Chciałabym jakkolwiek wam pomóc, ale nie potrafię. Czuję się, jakby to wszystko była moja wina.
— Nawet tak nie mów — powiedział, kładąc palec na jej ustach. — Gdyby nie ty, nie wiadomo czy udałoby nam się uratować Alby'ego. Bardzo sprawnie i szybko zajęłaś się chłopcami, masz talent w medycynie — uśmiechnął się tak, że na jego twarzy były widoczne dwa urocze dołeczki. — Wspaniale gotujesz. Prawda, jesteś odrobinkę głupiutka — pstryknął ją delikatnie palcem w nos — ale to sprawia, że jesteś nieprzewidywalna. Remeny, nie spodziewałem się nigdy, że spotka mnie tak wielkie szczęście, jakim jesteś ty. I nawet nie myśl, że jesteś bezużyteczna. Jeśli opanujesz umiejętność patrzenia w przyszłość, nasza sytuacja zmieni się diametralnie. Twoje Wspomnienia są bardzo cenne i każde kolejne jest nowym puzzlem w układance, możliwe, że dzięki nim zrozumiemy to wszystko. Remeny, ty jesteś ważna — pocałował ją w czoło. — A teraz chodź, odprowadzę cię pod Mury, do twojego hamaku. Niestety, jeszcze nie możemy spać razem. Jeszcze... — Ostatni wyraz wymruczał pod nosem, jednak Remeny zdążyła to usłyszeć. Mimowolnie jej serce zaczęło bić szybciej.
***
— Newt, nie chcę być bezużyteczna — westchnęła, spoglądając w dół i machając nogami, które zwisały z hamaku. Newt postanowił, że odprowadzi ją jedynie pod Mury, jednak wyszło jak wyszło; siedzieli razem na jej hamaku. Dziewczyna przez czas, gdy Newt wdrapywał się w górę, zdążyła go odrobinę powiększyć i wzbogacić o kolejne liany podtrzymujące go od góry. — Musisz mi pomóc. Chcę nauczyć się wykorzystywać moje umiejętności do granic możliwości, aby wam pomóc... Choć podejrzewam, że, gdy Stwórcy to spostrzegą, mogą dziać się jeszcze gorsze rzeczy, ale dopóki tutaj jestem, nie zaryzykują moją śmiercią — pogładziła włosy blondyna, który leżał na jej kolanach. Nie do końca wierzyła w swe słowa, jednak miała nadzieję, że, wymawiając je, sprawi, iż się urzeczywistnią.
— Niby jak mógłbym ci pomóc? Przecież ja nawet nie wiem czy naprawdę nazywam się Newt, to tylko moje cholerne przypuszczenia — jego oczy były zamknięte, wydawał się być niezwykle zrelaksowany. — A ty, mała samobójczyni, doszłaś do takiej ilości informacji, robiąc bardzo głupie rzeczy. Więc może po prostu wciąż je kontynuuj. Wiesz, wpadłaś sobie do jeziorka podczas pogawędki z panią Kanclerz, wbiegłaś sobie do Labiryntu, bo myślałaś, że tak będzie lepiej, rzucałaś się podczas... wygnania Bena... Po prostu odpinkalasz od samego początku skrajnie głupie rzeczy i może to jest właśnie twoja metoda na odgadnięcie tajemnicy — westchnął.
— Po pierwsze, ja wcale nie jestem małą samobójczynią, a po...
— Jesteś. — Przerwał jej. — Gdybyś nie była, nie byłabyś bliska śmierci już trzy czy cztery razy.
— Nieprawda — mruknęła, nadymając policzki. — Gdybym była, chętnie bym stąd skoczyła, a tak się składa, że życie mi wciąż miłe i nie mam zamiaru skakać!
— Nie skoczyłaś, bo trzymam głowę na twoich kolanach — otworzył oczy, spoglądając na jej skupioną twarz. Wyraźnie było widać, że poza rozmowy z nim, próbowała wymyślić jakiś sposób, aby przypomnieć sobie więcej rzeczy oraz zapanować nad swym Darem i odkryć, co jest nim dokładnie. — Poza tym za bardzo mnie kochasz — uśmiechnął się powalająco.
Remeny zarumieniła się, a następnie skierowała wzrok na blondyna.
— Ni-niby co masz na myśli — pisnęła. — Nie myśl sobie, że owinąłeś mnie sobie wokół palca, co to to nie! Może i zależy mi na tobie, ale to jednak ja pamiętam, jaką mieliśmy relację przed Labiryntem! Może cię okłamałam i tak naprawdę chcę cię tylko wykorzystać, hę? Po prostu nie możesz być te...
— Zamknij się, bo pieprzysz głupoty — westchnął, przyciągając ją do siebie za podbródek. Dziewczyna oniemiała, gdy ich usta się złączyły. Jej serce biło w zawrotnym tempie. Co on potrafi ze mną zrobić? Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję..., pomyślała. — O wiele lepiej!
— Phi — fuknęła, zakładając na siebie ramiona.
— Oj, nie obrażaj się na mnie! — Próbował stłumić chichot. — Wierzę, że uda ci się odzyskać Wspomnienia. Po prostu nie wiem, jak niby miałbym ci pomóc i...
— A może po prostu muszę się na tym naprawdę mocno skupić — zaczęła myśleć na głos, przerywając tym samym monolog Newta. — Hmm... właściwie to może trzeba jakoś to odtworzyć... A może po prostu muszę wykonać jakąś czynność, która pozwoli na połączenie się umysłów. Co takiego może zawierać w sobie, tego typu rzeczy... Czym mogłabym przekazać część mnie do kogoś... Jeśli chodziłoby o DNA, Newt już odzyskałby Wspomnienia, bo przecież przekazałam mu część mojego DNA podczas pocałunku, jednak to nie poskutkowało. A może chodzi o coś bardziej złożonego. A jeśli to polega na czymś innym. A może...
— Uspokój się — usiadł, po czym zwrócił się w stronę szatynki. Złapał ją za oba policzki, po czym zaczął je delikatnie targać. — Masz naprawdę dużo czasu na rozmyślanie. Powinnaś odpocząć.
— Ne — zaprotestowała, sepleniąc, ponieważ dłonie Newta uniemożliwiały jej normalną wymowę. — Newt, musę to dzisiaj ogalnąć. Ne przeskodzis mi w tym. A telas, weś te lęce! — Newt wycofał dłonie, robiąc naburmuszoną minę. — Od razu lepiej — westchnęła. I wtedy pomyślała o czymś ekstremalnie głupim. — Newt, masz może przy sobie nóż albo scyzoryk? Albo cokolwiek ostrego? — Jej źrenice się rozszerzyły.
— Po co ci coś ostrego? — Zawahał się, sięgając do kieszeni. — Chyba nie chcesz mnie zabić ani nic takiego, prawda? — Próbował obrócić tę sytuację w żart.
— Wpadłam na pewien pomysł dzięki tobie! Tylko musisz mi w nim zaufać — zrobiła najbardziej niewinną minę, na jaką ją było stać. Widząc jego sceptyczny wyraz twarzy, skrzywiła się, łapiąc go za rękę. — Newt, jeśli to mi się uda, możliwe, że nauczę się czegoś nowego. Czegoś, co przybliży mnie do rozwikłania zagadki. Newt... — włożyła w jego imię jak najwięcej troski i miłości. Chciała, aby brązowooki zrozumiał, że wszystko będzie dobrze.
Blondyn wziął głęboki wdech i wyjął krótki nóż z kieszeni. Miał na sobie gdzieniegdzie ślady rdzy, jednak to nie przeszkadzało nastolatce w pochwyceniu go. Remeny przymknęła oczy, po czym nacięła nieznacznie nieowinięty bandażem fragment lewej dłoni. Było to na tyle głęboko, że będzie się goić kilka dni, jednak na tyle płytko, że nie będzie blizny. Newt miał zamiar już wyrwać jej narzędzie z dłoni, jednak ona sprawnie pochwyciła go za palec i stworzyła na jego skórze delikatne nacięcie.
— Co... — zaczął, jednak nie było dane mu dokończyć.
— Cicho, muszę się skupić — wysyczała. Przez cały ten czas myślała o tym, jak trafiła do Strefy. Dokładnie o momencie, gdy blondyn otwierał pudełko. Ciągle myślała o tym, nie dopuszczając do siebie innych myśli. Krótkie, pięciosekundowe Wspomnienie. Kiedy była już pewna, że ta myśl jest w niej dość mocno zakorzeniona, chwyciła za zranioną dłoń chłopaka, sprawiając, aby ich krew się zmieszała. Kilka kropel czerwonej cieczy skapnęło na spodnie brązowowłosej, jednak ona nie przejmowała się tym. Nie zwracała w ogóle uwagi na małe rubiny, podążające po jej dłoni, brudzące odzienie. Była skupiona jedynie na tym Wspomnieniu.
Kiedy była już pewna, że odwaliła kolejne głupstwo, poczuła ogromny ból w okolicy czaszki. Przypominał on ból wywoływany przez Stwórców, gdy chcieli ją zabrać do siebie, jednak ten był w pewien sposób przyjemny. Oddech Remeny stał się nagle ciężki, jednak jedno spojrzenie na Newta sprawiło, że była pewna jednego...
Udało jej się.
— W-wow — mruknął, otrząsając się z transu. — Czy ty chciałaś mi pokazać nasze pierwsze spotkanie w Strefie? — zapytał, chcąc się upewnić.
— Tak! — Pisnęła, uwieszając się na szyi chłopaka. Newt musiał szybko złapać się jakiejś pobliskiej liany, inaczej oboje by spadli. — Wybacz... Po prostu wpadłam na to w bardzo głupi sposób i postanowiłam, że przetestuję — uśmiechnęła się. — Dzięki temu, że mówiłeś, że odpinkalam różne dziwne rzeczy i ogólnie jestem nienormalna, wpadłam na ten pomysł. Bo wiesz, krew roznosi po naszym organizmie hormony, tlen... Jest kluczowa. Jakoś tak pomyślałam, że, przekazując ci część swojej krwi, dołączając ją do twojego krwiobiegu i myśląc o pewnej rzeczy, może to sprawi, że również zobaczysz to, co ja widzę. Wiem, że to było durne, ale nie żyjemy w normalnym świecie. Czuję się, jakbym była po prostu w jakimś filmie science-fiction, a w tego typu produkcjach wszystko jest możliwe! Szczególnie, że mam Dar. Ciekawe czy w ten sam sposób będę mogła przywrócić ci Wspomnienia, w których mnie nie ma... Od jutra zaczniemy treningi i badania. Możliwe, że ja wcale nie przekazałam ci mojego Wspomnienia, tylko wysłałam impuls do twojego mózgu, który sprawił, że to sobie przypomniałeś... Jak już mówiłam, wszystko jest możliwe! — Ziewnęła, rozmasowując skronie. Przekazanie tego Wspomnienia, wykończyło ją. Wyssało wszystkie siły z jej zmęczonego i obolałego organizmu. — Widziałeś to wszystko ze swojej perspektywy czy mojej?
— Z mojej. A teraz, powiem ci, że jestem dumny — mruknął, dając jej buziaka w czoło. — Jutro wszystko omówimy dokładniej, ale teraz musimy iść spać — przerwał jej, ciągnąc ją tak, aby położyła się obok niego. Objął ją mocno, aby nie miała możliwości spaść. — Kocham cię, Rusałko. Pamiętaj o tym...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro