Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38

Jesteście tu jeszcze? :) 


Następnego dnia rano, Florencia wstała jako pierwsza, by zdążyć z zapakowaniem prezentów zanim rodzeństwo się obudzi. Robiła wszystko na największych obrotach, mając w świadomości fakt, iż wigilijna kolacja miała rozpocząć się już za klika godzin. Musiała szybko uporać się z kolorowym papierem świątecznym, by później poświęcić już czas wyłącznie na przygotowywanie dwunastu potraw.

Tuż przed wejściem Sama do kuchni, schowała prezent dla niego i dla Lilly do jednej z szuflad, do których - jak już zdążyła zauważyć - chłopak nigdy nie zaglądał. Nim jego stopa przekroczyła próg, Flor wyprostowała się w mgnieniu oka i odwracając się przodem w stronę bruneta, spojrzała na niego, uśmiechając się konspiracyjnie.

- Co robisz? – spytał, zauważając dziwną minę, oraz niecodzienne zachowanie swojej dziewczyny. Widział jak zaglądała do zapomnianej już dawno szuflady, jednak nie miał pojęcia czego tam szukała.

- Nie mogę znaleźć drewnianej łyżki – powiedziała, naprędce wymyślając powód, na co Sam z grymasem na ustach i wysoko uniesionymi brwiami podszedł do dziewczyny, po czym wpatrując się uważnie w jej błyszczące, niebieskie tęczówki, wyciągnął dłoń, następnie sięgając za jej plecy

- No przecież wisi – oznajmił i ściągając przedmiot z wieszaka, podstawił jej go pod nos. 

Flor miała ochotę pacnąć się w czoło za tak mało wyszukaną wymówkę. Bała się, że Sam mógł się domyślić, że coś kombinuje, jednak jego twarz nie wskazywała na to, aby cokolwiek podejrzewał. Flor odetchnęła z ulgą wiedząc już że jej chłopak nie widział tego co robi, po czym uśmiechając się szeroko, wyciągnęła ręce i zawieszając je na jego szyi, przytuliła się mocno do bruneta, następnie całując krótko jego usta

- Co ja bym bez ciebie zrobiła? – spytała, a z jej ust wydobyło się teatralne westchnienie. 

Sam spojrzał na nią z politowaniem, ale już po chwili uśmiechnął się ciepło, po czym wpił się namiętnie w jej słodkie usta

- Zapewne do tej pory szukałabyś drewnianej łyżki – odpowiedział między pocałunkami, a jego słowa spotkały się z parsknięciem ze strony młodej profesor. – Tak w ogóle, to dzień dobry – przywitał się wreszcie, na nowo całując jej pełne wargi. 

Florencia uśmiechnęła się szeroko i odpowiadając tym samym, przytuliła policzek do klatki piersiowej swojego chłopaka. Trwali tak w miłym uścisku jeszcze przez długą minutę i dopiero kiedy w kuchni pojawiła się Lilly, oderwali się niechętnie od siebie.

- Cześć, co jemy na śniadanie? – zapytała dziewczynka, nie czekając nawet na powitanie ze strony starszej dwójki. Usadowiła się na krześle i opierając łokcie o blat, podparła brodę ściśniętymi piąstkami. Sam słysząc słowa siostry zachichotał pod nosem, po czym kręcąc głową na boki, podszedł do lodówki.

- Jajka, omlety, czy kanapki? – zapytał swoich dziewcząt, na co te jednomyślnie postawiły na kanapki z szynką, pomidorem i ogórkiem.

Wyciągnął potrzebne składniki, a potem pod baczną obserwacją swoich towarzyszek, zabrał się za przygotowanie jedzenia.

Po sytym i przepysznym śniadaniu, cała trójka wzięła się za porządki. Lilly w skupieniu sprzątała swój pokój, Sam sypialnię, oraz salon, a Flor wzięła się za łazienkę i kuchnię. Dzięki podzielonym obowiązkom, uwinęli się ze wszystkim do godziny piętnastej. Później poświęcili czas wyłącznie na kolację do której mieli zasiąść wraz z błyskiem pierwszej na niebie gwiazdki.

Podczas gdy Martinez wraz z Samem zajmowali się doprawianiem potraw, Lilly siedząc na szerokim parapecie z podkulonymi pod brodę kolanami, wpatrywała się w jak na tę chwilę puste niebo. Czekała niecierpliwie na choć jedną, malutką gwiazdeczkę, a dochodzące z kuchni niesamowicie kuszące zapachy, nie pomogły w przyspieszeniu czasu, a wręcz przeciwnie... 

Przez smażone na patelni filety rybne, oraz struclę jabłkową z przepisu ich niedawno zmarłej babci, po brodzie Lilly spłynęła ślinka. Dziewczyna nie mogła się już doczekać kiedy wreszcie zasiądą do stołu. Oczywiście nie chodziło wyłącznie o chęć zjedzenia już tego, co przygotowali Flor razem z Samem, ale przede wszystkim, mała brunetka nie mogła doczekać się odpakowywania prezentów. Była ciekawa zarówno tego co dostanie, jak i reakcji swojego brata i jego dziewczyny, na prezenty które dla nich przygotowała. Nie było to nic wielkiego, jednak miała cichą nadzieję, że jej praca nie poszła na marne i upominki się im spodobają.

Lilly uśmiechnęła się ciepło, widząc jak jej starszy brat pochylając się do Florenci kradnie jej całusa. Cieszyła się ich szczęściem, ale nie chciała ukradkiem obserwować ich czułych, kierowanych do siebie nawzajem gestów, dlatego też, odwróciła ponownie głowę w stronę okna i wtedy zobaczyła... 

Wielka, jasna gwiazda raziła po oczach dziewczynki swoim niesamowitym blaskiem. Mała brunetka rozchyliła usta i zeskakując z parapetu wyciągnęła dłoń, po czym palcem wskazała na długo wyczekiwany znak

- Jest! – wykrzyczała radośnie, co zwróciło uwagę krzątającej się po kuchni dwójki – Już jest! Pierwsza gwiazdka! – piszczała przeskakując niecierpliwie z nogi na nogę. 

Sam uśmiechnął się szeroko widząc swoją rozradowaną siostrę i zacierając ręce, podszedł do małej Lilly. Stanął za jej plecami i układając dłonie na szczycie ramion dziewczynki, pochylił się, po czym musnął czule jej policzek

- To, co? Chyba możemy zaczynać? – spytał na tyle głośno by również Florencia usłyszała jego słowa, a kiedy obie dziewczyny z uśmiechem na twarzy pokiwały ochoczo głowami, wziął siostrę za rękę i podprowadzając ja do stołu, usadził ją na drewnianym krześle. 

Odwrócił się do Flor i posyłając jej ciepłe, pełne miłości spojrzenie, skinął głową, prosząc w ten sposób aby podeszła, a gdy dziewczyna bez chwili zastanowienia wykonała jego polecenie, złapał ją za rękę, po czym rozchylił lekko usta

- Życzę wam obu szczęścia i radości... Aby marzenia się spełniały, a cele były łatwiejsze do zrealizowania – wyliczał świąteczne życzenia, a Flor ze łzami wzruszenia w niesamowicie niebieskich oczach, słuchała jego pięknych, szczerych słów. Wpatrzona w brata Lilly uśmiechała się szeroko i machając nogami, czekała na swoją kolej

- Życzę wam, abyście zawsze chodziły uśmiechnięte, a wszelkie troski były tymi najmniejszymi, którymi nie warto się przejmować – dodał, po czym z uśmiechem na ustach odwrócił się do swojej dziewczyny i łapiąc jej obie dłonie, spojrzał głęboko w jej zaszklone oczy – Życzę ci abyś w następnym miesiącu została okrzyknięta najlepszą wykładowczynią na naszym uniwersytecie, bo w pełni na to zasługujesz – powiedział, mając na myśli coroczny plebiscyt na najlepszego profesora NNY, na co Flor zachichotała po nosem – No i oczywiście tego, by z tych twoich pięknych oczu, w których przepadłem kilka miesięcy temu zniknął wreszcie smutek, a na jego miejsce wstąpiła radość z nawet tych najmniejszych rzeczy – tym razem wyszeptał słowa.

Florencia uniosła dłoń i wypuszczając z ust cichy szloch, zmniejszyła dzielącą ich odległość, po czym przytuliła się do Samuela, ręce owijając wokół jego talii. Wzruszenie nie pozwalało jej na wydobycie choć jednego, krótkiego słowa. Już dawno nikt tak pięknie do niej nie mówił. Nikt tak szczerze nie życzył jej wszystkiego co w życiu najlepsze. Nikt nie patrzył w jej oczy, oczami pełnymi miłości, ciepła i troski. Naprawdę nikt dawno nie powiedział czegoś, co poruszyło jej zranione przed laty serce.

Podniosła głowę i wpatrując się w oczy Samuela, wspięła się na palcach, po czym przycisnęła usta do jego pełnych warg

- Cieszę się że cię mam, Sam – powiedziała między pocałunkami, wywołując tym samym jeszcze szerszy uśmiech na ustach bruneta – Cieszę się, że was mam – dodała po chwili, odwracając się w ramionach chłopaka w stronę małej Lilly – Naprawdę nie mam pojęcia co bym bez was zrobiła. Jesteście najlepszym, co mnie w życiu spotkało... Nie jestem dobra w składaniu świątecznych życzeń, bo naprawdę bardzo dawno tego nie robiłam, ale życzę zarówno wam jak i sobie, aby los w końcu stanął po naszej stronie. Abyśmy już zawsze tworzyli kochającą i wspierającą się rodzinę... I aby nic nie stało nam na drodze do szczęścia – skończyła cicho, po czym westchnęła ciężko. 

Sam ponownie przycisnął ją do swojego ciała, a Lilly wstając ze swojego miejsca przytuliła się mocno do boku Florenci.

- A ja wam życzę, abyście już zawsze byli razem i mieli dużo, ładnych dzieci – powiedziała radośnie, na co oboje wybuchli śmiechem. Spojrzeli najpierw po sobie, po czym skierowali wzrok na dziewczynkę, a następnie kucając obok niej, złapali ją za dłonie. Flor po jednej stronie, a Sam po drugiej

- Tobie życzę zawsze uśmiechniętej buzi i abyś nie dorastała za szybko... Najlepszych ocen w klasie i samych pochwał od wychowawczyni. Prawdziwych przyjaciół, oraz tej góry słodyczy, o której skrycie marzysz... – powiedział Sam, a Lilly z rumieńcami na policzkach podziękowała za życzenia skinieniem głowy – Kocham cię najbardziej na świecie, Lilly – dodał, po czym pochylając się do dziewczynki ucałował czule jej czoło, a następnie oba policzki. 

Kiedy Sam oderwał się od siostry, Florencia rozchyliła usta

- Życzę ci żebyś nigdy nie miała zmartwień, a twoje beztroskie dzieciństwo trwało jak najdłużej. Świadectwa z wyróżnieniem, radości z czerpania wiedzy i przyswajania jej z łatwością. Aby wszystkie marzenia się spełniły, no i w końcu... Aby Matt zaprosił cię wreszcie na tą randkę... - powiedziała, a Lilly słysząc ostatnie zdanie wypowiedziane z uśmiechem na ustach przez starszą koleżankę, zachichotała uroczo, po raz kolejny oblewając się rumieńcem. Sam zaś na słowa Florenci skrzywił się, po czym z wysoko uniesionymi brwiami spojrzał pytająco na swoją młodszą siostrę

- Co to za Matt? Jaka randka? – pytał zaskoczony, na co obie dziewczyny się zaśmiały.

Florencia nie chcąc dopuścić do tego, aby przez życzenia skierowane do Lilly Sam ciągnął ten temat, wstała na równe nogi i łapiąc dłoń brunetki, pociągnęła ją za sobą do suto zastawionego stołu. Kiedy zajęły swoje miejsca, kiwnęła głową na - w dalszym ciągu wpatrującego się w nie podejrzliwie - Samuela. Kiedy chłopak otrząsnął się wreszcie z letargu, westchnął ciężko i kręcąc głową na boki, podszedł do dziewczyn, po czym, zasiadając naprzeciwko nich, rozłożył ręce ze zrezygnowaniem. Jako pierwszy sięgnął do misy z mięsem i pytając Florencie na jaką część świątecznego indyka ma ochotę, nałożył jej danie na talerz. To samo po chwili zrobił z młodszą siostrą, a dopiero później nałożył porcję sobie. Życzyli sobie smacznego, po czym z uśmiechami na ustach i przy towarzyszącej w tle, cicho puszczonej, muzyce, zabrali się za jedzenie. 

Konsumując wigilijne dania wspominali święta jakie obchodzili ze swoimi bliskimi. Flor opowiadała rodzeństwu o swoich rodzicach tradycjach panujących w ich domu, oraz o radości jaka towarzyszyła im przy bożonarodzeniowym stole. Posmutniała nieco kiedy weszła na temat późniejszych lat, podczas których była zmuszona do spędzania tych wyjątkowych dni w towarzystwie człowieka, który zmienił jej życie w piekło, jednak Sam szybko poprawił jej wisielczy humor. Łapiąc jej dłoń uniósł ją lekko, po czym składając delikatne muśnięcie na jej wierzchu, zapewnił, że te czasy minęły, a w ich miejsce weszły te radosne i spokojne. Pełne miłości i szczęścia... 

Lilly z uśmiechem mówiła jak razem z babcią tuż po skończonej kolacji śpiewały kolędy, a kiedy na zegarze wybiła dwudziesta trzecia, ubierały się ciepło, po czym szły do kościoła, by razem z sąsiadami z osiedla uczcić narodziny Dzieciątka Jezus. Sam zaś opowiadał o tym, jak razem z Jonesem, każdego roku po wigilijnej uczcie, spotykali się z innymi znajomymi i całą bandą szli na lodowisko, gdzie rozgrywali wigilijny mecz hokeja. Oczywiście nie omieszkał powiadomić o tym, iż to dzięki niemu za każdym razem jego drużyna wygrywała ów mecz... 

Wspominkom nie było końca. Mogliby tak siedzieć i rozmawiać do samego rana, jednak mała Lilly, która już wcześniej nie mogła doczekać się prezentów ustawionych pod choinką, przerwała interesujący temat i kiedy tylko zjadła ostatnie już danie, wymusiła na bracie pozwolenie na odpakowanie choć jednego, małego upominku.

- Dobra – westchnął Sam widząc błagające oczy swojej siostry, po czym spoglądając na Florencie uśmiechnął się ciepło – Chodźmy najpierw odpakować prezenty, a później zajmiemy się sprzątaniem – powiedział, na co Flor energicznie pokiwała głową. 

Mimo iż była już dorosłą kobietą, również nie mogła doczekać się momentu w którym zobaczy co dostała od swojego chłopaka i małej Lilly.

Całą trójką usiedli przy mieniącej się różnymi kolorami światełek choince i zacierając ręce, z uśmiechem na ustach rozpoczęli długo wyczekiwane odpakowywanie.

- Lilly pierwsza – powiedziała Flor, na co dziewczynka odwracając głowę w jej stronę posłała jej pełne politowania spojrzenie, dokładnie tak jakby słowa pani profesor były zupełnie niepotrzebne, a zarazem całkowicie jasne. 

Lilly zawsze jako pierwsza otwierała świąteczne paczki, dlatego też, normalnym był dla niej fakt, iż tego roku ta czynność również będzie wyglądała w dokładnie ten sam sposób i naprawdę nie było jej potrzebne pozwolenie Florenci do tego, by jako pierwsza z całej trójki sięgnęła po podpisany jej imieniem prezent. W mgnieniu oka rozerwała czerwony papier w bałwanki, a potem wieko kartonowego pudełka. Uśmiechnęła się szeroko i piszcząc radośnie wyciągnęła z opakowania nowiusieńki plecak z nadrukowaną na przodzie ulubioną postacią z bajki

- Olaf – szepnęła uradowana, przytulając do piersi bałwanka z Krainy Lodu, w którym od czasu obejrzenia po raz pierwszy ów bajki zakochała się bez pamięci – Jest piękny, dziękuję – powiedziała, po czym cmoknęła policzek brata, wiedząc doskonale, że to on podarował jej ten wyjątkowy prezent

Kiedy pierwsze emocje opadły, schyliła się po kolejny prezent, który tym razem był prezentem od Florenci. Tak jak za pierwszym razem, rozerwała kolorowy papier, a następnie przedarła się przez ozdobne pudełeczko chowające w swoim wnętrzu zestaw koralików, oraz kolczyków, na widok których dzień wcześniej zabłysnęły jej ciemne oczy.

- O, Boże... - sapnęła zaskoczona trzymanym między palcami kompletem, po czym uśmiechając się szczerze, rzuciła się na szyję starszej koleżanki – Dziękuję. Skąd wiedziałaś, że mi się podobały? – spytała, jednak Flor nie zdradziła dziewczynce sposobu w jaki się dowiedziała, że komplet świecidełek przypadł jej do gustu. 

Po prostu wzruszyła ramionami i milcząc jak grób, posłała Lil ciepły uśmiech. Dziewczynka była zadowolona z tego co sprezentował jej brat i jego dziewczyna. Nie mogła się już doczekać kiedy pochwali się koleżankom jaki plecak dostała od Samuela, oraz tego kiedy założy koraliki z pasującymi do nich kolczykami. Wyściskała wpatrującą się w nią z uśmiechem dwójkę, po czym odłożyła otrzymane rzeczy na bok i siadając z powrotem na swoim miejscu, czekała aż Sam i Flor otworzą swoje prezenty. 


Dajcie znać, czy się podoba :)

Za chwilę ( w ramach rekompensaty za nieobecność ) dostaniecie jeszcze jeden :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro