37
Rozdział niesprawdzony ( sprawdzę jak znajdę chwilę czasu :))
Dni mijały, a czas nieubłaganie zbliżał się do świąt Bożego Narodzenia, oraz do końca roku.
Przez przeziębienie, które w dalszym ciągu nie odpuszczało Florenci, młoda pani profesor przesiedziała dokładnie dwa tygodnie na zwolnieniu lekarskim. Oczywiście Sam nie był pocieszony faktem iż jego dziewczyna jest nieobecna na uczelni, gdyż zastępstwo za nią miał profesor Chang, za którym chłopak szczerze nie przepadał. Na szczęście wykłady ze starszym mężczyzną nie trwały długo, a tuż po nich, Sam bez problemu mógł wrócić do swojej ukochanej.
Temat Javiera był na ten moment zapomniany. Mąż Florenci od czasu niespodziewanej wizyty w jej mieszkaniu, nie dał żadnego znaku życia, dzięki czemu dziewczyna mogła spokojnie oddychać. Wprawdzie przez jej głowę kilka razy przewinęła się obawa iż w każdej chwili On ponownie może się pokazać, jednak na całe szczęście Sam zazwyczaj zajmował jej myśli czymś zupełnie innym... Znacznie przyjemniejszym i miłym. Kiedy tylko w oczach Flor pojawiała się choćby iskra bólu, czy smutku, brunet z niesamowitym ciepłem podchodził do Martinez i rozkładając ramiona po bokach, przytulał ją mocno do siebie, chcąc w ten sposób dać jej namiastkę bezpieczeństwa i pewność że dopóki przy niej jest, to żadna krzywda jej się nie stanie. Florencia uwielbiała troskę, którą otaczał ją Sam, bo dzięki temu miała świadomość tego iż nie jest w tym wszystkim sama. Mogła na niego liczyć i wiedziała, że w każdym wypadku przyjdzie jej z pomocą.
Wigilia czaiła się tuż za rogiem, dlatego też, Flor wraz z Samem ostatnie dni spędzili na ustalaniu szczegółów odnośnie nadchodzących świąt. Dla całej trójki ten czas był magiczny i wyjątkowy, dlatego chcieli aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Rodzeństwo, pierwszy raz miało spędzić święta bez ukochanej babci – nad czym ubolewali - , zaś Flor po raz pierwszy od kilku lat wreszcie mogła cieszyć się towarzystwem bliskich jej osób. Do tej pory, spędzała ten czas samotnie, przed telewizorem. Był to dzień szczególnie smutny, dlatego też Flor nie przywiązywała do niego większej uwagi. Każdego roku, marzyła o tym aby dwudziesty czwarty grudnia, skończył się jak najszybciej. Nie miała z kim go świętować, dlatego najzwyczajniej w świecie nie przepadała za nim. Oczywiście, ów podejście do tego święta nie towarzyszyło jej od zawsze. Wcześniej, kiedy jeszcze jej życie nie było walką o przetrwanie każdego dnia, czas ten wydawał jej się najlepszym w całym roku. Razem z mamą przygotowywały kolację, piekły pierniczki, a z tatą ubierała świeżą, pachnącą choinkę. Kiedy na niebie zaświeciła pierwsza gwiazdka, całą trójką zasiadali do stołu i po złożeniu sobie najszczerszych życzeń, zabierali się za jedzenie, a później za odpakowywanie prezentów. Były to wyjątkowe chwile, które kilka lat temu bezwzględny los, okrutnie im odebrał. Rodzicom zabrał ukochaną córkę, a Florenci beztroskie, pełne miłości życie u boków mamy i taty. W zamian za domowe ciepło, otrzymała ból, smutek i upokorzenie...
*
Lilly, siedząc na podłodze w pokoju gościnnym, z zamyśloną miną, zastanawiała się jak poprowadzić sznurek światełek, aby sztuczna choinka, którą Sam wygrzebał z otchłani piwnicy wyglądała idealnie. Ten niecodzienny proces twórczy dziewczynki, przerwała Florencia, która mając na uwadze fakt iż w dalszym ciągu nie ma prezentu dla swojego chłopaka, z maślanymi oczami podeszła do siedmiolatki i kucając przy niej spytała cicho
- Nie wiesz co mogłabym kupić Samowi pod choinkę? – spojrzała z nadzieją na Lilly, a kiedy dziewczynka uśmiechnęła się szeroko, ukazując tym samym nieco wybrakowany rządek białych zębów, Flor odetchnęła z ulgą, wiedząc już, że Lil z pewnością chętnie jej pomoże.
- Kiedyś Sam rozmawiał z Willem i mówił mu, że chciałby sobie kupić takie słuchawki bezprzewodowe... Takie wiesz, bez kabla – powiedziała, na co Flor pokiwała głową, dając znać, że wie o co chodzi – No, więc... Chciałam mu je kupić na urodziny, ale były strasznie drogie i nie starczyło mi pieniążków – wzruszyła ramionami, po czym wzdychając ciężko wykrzywiła usta w grymasie. Flor widząc minę siedmiolatki zachichotała pod nosem i wyciągając dłoń w stronę dziewczynki, ułożyła ją na jej głowie, po czym poczochrała jej gęste włosy – Myślę, że on dalej chciałby je dostać, więc możesz mu je kupić – dodała.
- A poszłabyś ze mną do sklepu? Pomożesz mi je wybrać, co?
- No jasne... Nie ma sprawy, tylko musisz wymyślić coś dobrego, żeby Sam się nie zorientował, że coś kombinujemy – oświadczyła, na co Florencia posłusznie się zgodziła. Poinformowała dziewczynkę, że powie Samowi iż jeszcze tego dnia, popołudniu wybierze się z Lilly do centrum handlowego, dokupić kilka rzeczy potrzebnych do kolacji, a kiedy siedmiolatka pokiwała głową, zgadzając się z jej pomysłem Flor nie zwlekając skierowała się do swojego chłopaka.
Nie pukając, weszła do łazienki w której Sam kilka minut wcześniej brał prysznic po wyczerpującym treningu i uśmiechając się lekko, stanęła za opierającym się o umywalkę brunetem. Bez słowa ułożyła dłonie na jego nagich plecach, po czym zaplotła ręce wokół jego talii, przytulając policzek do jego ciepłej, miękkiej skóry. Sam odwrócił się w jej objęciach przodem do dziewczyny i spoglądając na jej piękną twarz z góry, uśmiechnął się promiennie, a następnie pochylając się do Florenci, złożył pocałunek na jej pełnych, różowych ustach
- Idziemy z Lilly do sklepu – oznajmiła dziewczyna, na co Sam pokiwał głową – Jedziemy do centrum, więc może nas nie być przez kilka godzin. Dokończysz ubieranie choinki? – spytała
- Po co jedziecie? – odpowiedział pytaniem na pytanie, sprytnie omijając poruszony temat ubierania świątecznego drzewka. Flor zaśmiała się uroczo wiedząc że chłopak ze wszystkich sił będzie próbował uwolnić się od wyznaczonego przez nią zadania. Kilka dni wcześniej mała Lilly powiedziała jej, że ubieranie choinki to najbardziej znienawidzony przez jej brata świąteczny obowiązek. Sam wolał przygotować potrawy na wigilijny stół, niż bawić się w rozwieszanie splątanych łańcuchów, światełek, czy kolorowych bombek. Każdego roku zostawiał przywilej ubierania choinki swojej młodszej siostrze, która z niesamowitym entuzjazmem i niewyobrażalną radością potrafiła spędzić pół dnia przy strojeniu świątecznego drzewka.
- Musimy dokupić kilka rzeczy – powiedziała, a Sam na szybko przeanalizował w głowie czego im jeszcze brakuje. Wydawało mu się, że poprzedniego dnia zdołał kupić wszystko, co Florencia wypisała mu na kartce. Nie przypominał sobie, aby opuścił choć jeden wyznaczony przez nią punkt, dlatego też, w tym momencie nie mógł zrozumieć po co właściwie tam jadą i dlaczego akurat do centrum, a nie do marketu na rogu ich ulicy. Nie chciał jednak zagłębiać się w szczegóły, dlatego pokiwał jedynie głową, tym samym zgadzając się na słowa swojej dziewczyny.
- Tylko błagam... Nie chcę widzieć, że Lilly wraca z torbą nowych ciuchów – ostrzegł, na co Flor uśmiechnęła się lekko – Mówię serio, nic jej nie kupuj. I tak już wystarczająco wiele od ciebie dostała – dodał. Flor mimo tego iż teraz przytaknęła swojemu chłopakowi, wiedziała, że nie spełni jego prośby. Miała w planach kupić również prezent dla Lilly, bo ten który dała jej kilka tygodni temu, wydawał się jej odległy i niewystarczający. Wprawdzie nie miała zamiaru kolejny raz obsypywać dziewczynki następną góra ubrań, ale postanowiła, że kilka spinek do włosów, czy jakiś zestaw kosmetyków przeznaczony dla dzieci z pewnością jej się przydadzą.
Wspinając się na palcach pożegnała Sama buziakiem w policzek, po czym z uśmiechem na ustach wróciła do w dalszym ciągu siedzącej przy choince Lilly.
Dziewczyny ubrały się ciepło, zabrały pieniądze i torbę na zakupy, po czym wyszły z domu kierując się w stronę przystanku autobusowego.
- Wiesz, cieszę się że z nami jesteś – odezwała się Lil, kiedy siadały na ławeczce przystankowej. Flor słysząc słowa dziewczynki spojrzała na nią i patrząc uważnie w jej ciemne oczy uśmiechnęła się ciepło - Teraz jak nie ma już babci, byłoby strasznie smutno gdybyśmy mieli spędzić te święta tylko we dwoje – dodała szczerze, a serce Florenci podskoczyło ze szczęścia, na to co powiedziała siedmiolatka. Choć przez większość czasu Flor przeklinała swój marny los za to co dla niej zgotował, tak w takich chwilach jak ta, cieszyła się, że postawił na jej drodze tak wspaniałych ludzi jakimi są Sam i jego młodsza siostra. Nie wyobrażała już sobie życia bez nich i naprawdę dziękowała niebiosom, że te dwa tygodnie temu nie zdecydowała się opuścić tego miasta, a za namową swojego chłopaka, porzuciła dotychczasowe miejsce zamieszkania i przeniosła się do niego. Dzięki temu mogła spędzać z nimi więcej czasu i wreszcie poczuła iż znalazła się w odpowiednim miejscu, przy niesamowicie dobrym i przystojnym brunecie, który rozświetlił jej jak dotąd szare życie.
Florencia wyciągając rękę do dziewczynki ułożyła ją na jej ramieniu, po czym przyciągając ją do swojego boku, ucałowała czubek jej głowy, następnie rozchylając usta
- Ja też się cieszę, że z wami jestem, Lil. Jesteście dla mnie bardzo ważni i nie wyobrażam sobie spędzić tego dnia bez was – powiedziała pewnie, a wtulona w jej ciepłe ciało Lilly uśmiechnęła się pod nosem.
- Jesteś super, naprawdę. Chciałabym żebyś już zawsze z nami była...
- I będę, skarbie. Nigdzie się nie wybieram – obiecała pewnie, na co Lilly wyciągając szyje, ze szczęściem wypisanym w niesamowicie ciemnych oczach i niewypowiedzianą wdzięcznością, pocałowała Flor w policzek. Cieszyła się, że jej brat zyskał osobę z którą może dzielić swoje smutki i radości, a ona siostrę, która z dnia na dzień staje się dla niej coraz bardziej ważna
*
Dziewczyny lawirowały między sklepami, najczęściej zaglądając do tych mających w swojej ofercie przeróżne akcesoria. Lilly wiedziała jakie słuchawki chciał dostać jej brat, jednak nie miała pojęcia gdzie takowe można dostać, dlatego też zwiedzanie centrum handlowego zajęło im więcej czasu niż to na początku zakładały. Oczywiście, przechadzając się tłumnie obleganymi alejkami, nie omieszkały wstąpić do jednej z kawiarni na słodkie ciastko i kawę – w przypadku Florencji, oraz sok pomarańczowy, który był ulubionym napojem Lilly. Odpoczęły chwilę od poszukiwań prezentu dla bruneta, po czym na nowo weszły w wir zakupów świątecznych. Ponownie odwiedziły kilka sklepów, aż w końcu natrafiły na taki, w którym już na wystawie zauważyły to po co tak właściwie tu przyszły. Lilly widząc wyeksponowane na specjalnym podwyższeniu słuchawki, zapiszczała radośnie, po czym bez słowa pociągnęła Florencie do środka.
- Znalazłaś? – spytała Flor, spoglądając na uśmiechniętą twarz dziewczynki z wysoko uniesionymi brwiami
- Tak! Są tam, chodź – oznajmiła entuzjastycznie i trzymając Martinez za rękę, skierowała ją do sekcji z akcesoriami muzycznymi. Stanęła przed dziesiątkami zawieszonych na wieszakach słuchawek i wspinając się na palcach, wskazała model o którym marzył jej brat. Flor wyciągając dłoń, ściągnęła sprzęt, a kiedy zobaczyła widniejącą na metce cenę, przełknęła głośno ślinę. Wydawało jej się, że nigdy wcześniej nie widziała aż tak drogich słuchawek. Trzy kolejno ułożone cyfry biły swoim blaskiem po jej oczach, wołając głośno, aby mimo niewielkiego budżetu wzięła właśnie je.
- Nie podobają ci się? – spytała Lil, kiedy wpatrując się w starszą koleżankę zauważyła jej wyraźnie skwaszoną minę
- Nie, są ładne... Tylko strasznie drogie – przyznała szczerze i wzdychając ciężko, spojrzała na siedmiolatkę. Lilly momentalnie posmutniała słysząc słowa Florenci. Chciała aby jej starszy brat dostał to o czym marzył już od jakiegoś czasu, jednak jej samej nie było stać na to, by sprezentować mu tak drogi prezent. Miała nadzieję, że może Flor uda mu się je kupić, ale zważywszy na jej niemrawą minę, nadzieja prysła niczym bańka mydlana.
- To zostaw je. Wybierzemy coś innego – powiedziała cicho, jednak Florencia pokiwała głową na boki, po czym posłała dziewczynce ciepły uśmiech
- Nie. Zasłużył na to by je dostać – oznajmiła i nie zważając na reakcję dziewczynki, ruszyła w kierunku kasy. Stanęła w rzędzie czekających na obsługę klientów, a kiedy przyszła jej kolej, z szerokim uśmiechem na ustach podała ekspedientce sprzęt. Usłyszawszy nieco niższą niż na metce kwotę podziękowała kobiecie stojącej za ladą za udzielony jej rabat, po czym podała jej swoja kartę kredytową. Kątem oka, zauważyła jak Lilly przegląda zawieszone w dziale dziecięcym kolorowe bransoletki. Po minie dziewczynki wywnioskowała, że jest ona nimi zachwycona, dlatego też, zaraz po uiszczeniu opłaty za wcześniejszy zakup, postanowiła podejść do siedmiolatki i pozwolić sobie jej wybrać jedną z tych rzeczy. W momencie gdy sprzedawczyni podziękowała Florenci, życząc na koniec miłego dnia i wesołych świąt, od razu ruszyła w stronę zafascynowanej bibelotami małej brunetki. Bez słowa stanęła za jej plecami i z lekkim uśmiechem na ustach, w ciszy obserwowała jej reakcje na poszczególne świecidełka. Kiedy Lilly westchnęła wymownie podczas oglądania zestawu złożonego z wisiorka, oraz ładnych jak na dziecięce wymagania kolczyków, wiedziała już, że będzie on najlepszym prezentem dla małej. Tym razem jednak nie chciała, by Lilly wiedziała co od niej dostanie, dlatego też, obeszła wieszak z drugiej strony, po czym ściągnęła zestaw identycznie podobny do tego, który jeszcze przed chwilą siostra Sama trzymała między palcami. Widząc że dziewczynka nie zwraca na nią najmniejszej uwagi, odwróciła się na pięcie i ponownie podeszła do kasy. Kolejny raz użyła swojej karty kredytowej, a kiedy znów usłyszała od sprzedawcy świąteczne życzenia, podziękowała, po czym niezwłocznie udała się do wyjścia sklepu
- Chodź, Lilly – zawołała dziewczynkę, na co ta w podskokach podbiegła do starszej koleżanki – Mamy już chyba wszystko. Możemy wracać – oznajmiła i łapiąc Lil za rękę, z uśmiechem na ustach opuściła sklep, a następnie centrum handlowe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro