25
Kochani, Wattpad ostatnio mocno wariował, więc jest możliwość, że przez to przegapiliście 24 rozdział. Jeśli ktoś jeszcze go nie czytał, to zapraszam najpierw do przeczytania tamtej części, a dopiero później tej :)
W dalszym ciągu mam depresję twórczą, ale udało mi się coś naskrobać, dlatego wrzucam kolejny rozdział i mam nadzieję, że nie wyszedł z niego totalny gniot.
Gwiazdki i komentarze mile widziane ;)
- A teraz podzielę was na grupy i napiszemy sobie kolokwium z trzech ostatnich tematów, które przerabialiśmy – oznajmiła Flor i chwytając stos równiutko ułożonych na kraju biurka kartek, uniosła je, po czym schodząc z podestu ruszyła między ławkami.
Po sali rozległ się jęk protestu, który profesor Martinez skwitowała jedynie lekkim uśmiechem. Po kolei rozdawała wymieszane grupami testy, a kiedy doszła do ostatnich rzędów, przełknęła głośno ślinę wiedząc, że już zaraz spotka się z tymi cholernie cudownymi ciemnymi tęczówkami. Wręczyła Jonesowi jedną z kartek i na miękkich nogach przeszła do ławki, przy której siedział Sam. Chłopak spojrzał z wymalowaną na twarzy nadzieją na swoją byłą już dziewczynę, ale ta nie obdarzyła go nawet krótkim zerknięciem. Drżącą dłonią podała mu test, przełykając przy tym ślinę, po czym, czym prędzej odwróciła się od wpatrzonego w nią bruneta i kierując się do swojego biurka, nie zwlekając, ruszyła w jego stronę.
Opadła na krzesło i uświadamiając sobie, że jest już w bezpiecznej odległości, odetchnęła z ulgą. Dwadzieścia minut siedziała naprzeciwko swoich skupionych studentów i założonymi na piersiach rękoma, obserwowała uważnie czy żaden z nich nie sięga po jakiekolwiek pomoce, z których już na samym początku roku definitywnie zabroniła korzystać. Niby wszystko wydawało się być w porządku, jednak w pewnym momencie zauważyła jak Samuel Smith schyla się po coś do swojego plecaka. Chłopak grzebał w nim przez chwilę, po czym wyprostował się na krześle, a następnie wrócił do testu. Widząc jak brunet od czasu do czasu rozluźnia palce zaciśniętej pięści i raz po raz zerka na to co w niej trzyma, Flor westchnęła ciężko, po czym odsuwając się na krześle, wstała na równe nogi a następnie ruszyła w stronę końcowego rzędu ławek.
Nie chciała robić mu wstydu przed kolegami z grupy, dlatego też, jak gdyby nigdy nic, powolnym krokiem przemieszczała się między studentami i z lekkim uśmiechem na ustach spoglądała przez ramię praktycznie każdego swojego ucznia. Zauważyła, że kilku z nich spięło się gdy podeszła zbyt blisko, co dało jej do zrozumienia, że nie tylko Smith ściąga, ale nie przyłapawszy ich na gorącym uczynku, nie miała prawa by zwrócić im uwagę. Jeszcze przez chwilę obserwowała z boku grupę, a już następnie, ponownie zrobiła kilka kroków przed siebie i przygryzając wnętrze policzka, podeszła do wlepiającego wzrok w kartkę bruneta.
- Oddaj mi to... Przecież masz to wszystko w głowie – powiedziała cicho i pochylając się do chłopaka, wyciągnęła dłoń po ściągę którą ściskał w pięści.
Sam westchnął ciężko wiedząc już że w najmniej odpowiednim momencie został przyłapany, ale nie sprzeciwiając się, zrobił to o co prosiła Flor. Spojrzał z dołu na dziewczynę i wyciągając przed siebie rękę, rozluźnił palce, po czym ułożył delikatnie zwiniętą w harmonijkę kartkę na dłoni Martinez. Nim Flor zdążyła zacisnąć pięść, Sam opuszkami palców przejechał po wewnętrznej stronie jej otwartej dłoni. Czując jego delikatny, ciepły dotyk sapnęła pod nosem, przymykając przy tym dosłownie na ułamek sekundy powieki. Przyjemny dreszcz rozszedł się wzdłuż jej kręgosłupa, przez co mały, prawie niewidoczny uśmiech wkradł się na jej usta. Nie chciała by ktoś zauważył to co w tym momencie oboje wyprawiali, dlatego też otworzyła szybko powieki i posyłając Samowi karcące spojrzenie, odepchnęła jego rękę i nie patrząc za siebie, wróciła na swoje miejsce.
Kiedy cała grupa równo z końcem testu oddała swoje prace, Flor pożegnała się ze studentami i z lekkim uśmiechem na ustach, zaprosiła ich na kolejne zajęcia. Zgarnęła z biurka swoje rzeczy i mimo iż przed sobą miała ostatnie zajęcia – czyli korepetycje z Samuelem – zasunęła swoją torbę, a kiedy ostatni uczeń opuścił salę, ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych. Flor zdawała sobie sprawę z tego, że Sam potrzebuje tych dodatkowych lekcji – a już zwłaszcza z tego względu iż niedługo miał napisać kolokwium z tematu który dzisiejszego dnia mieli przerobić z profesor Martinez – jednak jej urażona duma i nieprzemijający żal do chłopaka, były od niej silniejsze. Wiedziała, że jeśli spotka się teraz z brunetem, ten nie będzie się skupiał na wiedzy, jaką miała zamiar mu przekazać, a na tym co się wydarzyło w ostatnim czasie. Domyślała się, że Sam będzie chciał porozmawiać o tym co powiedział i jak się zachował, ale ona nie miała siły słuchać jego tłumaczeń. Wychodziła z założenia iż mógł pomyśleć wcześniej...
W pośpiechu opuściła grube mury uniwersytetu i czym prędzej ruszyła przez parking w kierunku przystanku autobusowego. Miała w planach wstąpić po drodze do supermarketu, by – z racji tego że jej lodówka od wczoraj świeciła pustkami – zrobić małe zakupy spożywcze. Nim jednak Flor całkowicie opuściła teren uniwersytetu, usłyszała za sobą wołanie, a kiedy się odwróciła, zauważyła biegnącego w jej stronę Williama Jonesa. Zmarszczyła brwi w zdziwieniu, nie wiedząc czego blondyn może od niej chcieć.
- Pani profesor, możemy porozmawiać? – zapytał oddychają szybko, na co Flor uśmiechając się lekko, delikatnie skinęła głową
- Jasne, a o czym? – tym razem to ona zadała pytanie.
Jones nie wiedząc jak rozpocząć rozmowę, uniósł dłoń i przesuwając po karku opuszkami palców, spojrzał na nauczycielkę z rosnącym zakłopotaniem wyraźnie malującym się na jego twarzy. Przełknął głośno ślinę i wzdychając ciężko, gestem ręki poprosił dziewczynę, aby się przeszli.
- Więc? Powiesz mi w końcu o czym chciałeś ze mną porozmawiać? – odezwała się ponownie, kiedy Will w dalszym ciągu nie mówił o co chodzi. Jones odetchnął ciężko i przygryzając wnętrze policzka pokiwał głową, po czym rozchylił usta
- O Samie... W zasadzie chciałem pomówić o Samie i o tym, co go z panią łączy
Flor słysząc słowa blondyna, zatrzymała się w miejscu i z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami, wlepiła w niego zaszokowane spojrzenie. Nie mogła uwierzyć w to, że Sam złamał daną jej obietnicę i przy pierwszej lepszej okazji wyśpiewał przyjacielowi wszystko to co wydarzyło się między nim a profesor Martinez. W tej chwili nie dość że była zła na bruneta, to jeszcze dodatkowo poczuła się oszukana. Sam zawiódł ją na całej linii...
- Powiedział ci? – spytała niewiele głośniej od szeptu, na co blondyn od razu zaprzeczył kiwnięciem głową na boki
- Nic mi nie mówił... To znaczy, właściwie do dzisiejszego poranka nic mi nie powiedział, ale wie Pani... Znamy się od dzieciaka i dobrze wiem kiedy Sam coś przede mną ukrywa – wyjaśnił, a Flor w milczeniu analizowała słowa Jonesa.
Will postawił krok do przodu i łapiąc delikatnie przedramię Martinez pociągnął ją za sobą, po czym kontynuował
– W ostatnim czasie zachowywał się zupełnie inaczej niż zwykle. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, non stop był zamyślony, a jak poruszałem Pani temat to strasznie się spinał. Nie trudno było się domyślić, że coś jest na rzeczy... parę dni temu, dostał od Pani smsa, którego przez przypadek przeczytałem – powiedział, na co Flor zmarszczyła brwi w zdziwieniu.
Spojrzała na chłopaka spod przymrużonych powiek, a kiedy zauważyła zmieszanie malujące się na jego twarzy, domyśliła się, że wiadomość którą wysłała Samuelowi nie została odczytana - tak jak o tym mówił Jones - przez przypadek
Flor przewinęła w pamięci wszystkie smsy jakie napisała do Sama, zastanawiając się przy tym, co takiego przeczytał Jones. Miała nadzieję że chłopak nie trafił na jedną z tych wiadomości, które powinien widzieć wyłącznie Sam, bo ich treść była mocno pikantna i zarezerwowana jedynie dla bruneta.
- Kiedy to zobaczyłem, miałem już pewność, że macie romans – dodał po chwili, tym samym wyrywając Flor z zamyślenia.
Dziewczyna pokręciła głową na boki i oddychając ciężko, spojrzała na towarzyszącego jej chłopaka
- Początkowo mówiłem mu, że powinien to przerwać, bo jeśli ktokolwiek by się o was dowiedział, to oboje mielibyście niezłą jazdę... Ale rano, kiedy z nim rozmawiałem, zrozumiałem, że naprawdę wpadł po uszy – oznajmił szczerze i spoglądając przez ramię na idącą za nim Flor, posłał jej lekki uśmiech, którego zamyślona Martinez nie odwzajemniła.
Blondyn kolejny już raz westchnął ciężko, zdając sobie sprawę z tego, że rozmowa z Florencią nie będzie należała do najłatwiejszych, ale w związku z tym, że Jones nie należał do osób które zbyt łatwo się poddają, ponownie rozchylił usta, kontynuując temat
- Wczoraj strasznie się pokłóciliśmy. Sam nie chciał słuchać tego co do niego mówię, przez co oboje się na siebie wkurzyliśmy. Był na mnie zły, a Alex, wypowiadając się o Pani w dość nieprzyjemny sposób dolał oliwy do ognia...
- Co mówił o mnie Alex? - zapytała zaciekawiona Flor, przerywając wypowiedź chłopaka. Blondyn spojrzał na nią pytającym wzrokiem i zaglądając uważnie w jej oczy, chciał wyczytać z nich pewność tego, że Flor rzeczywiście chciałaby usłyszeć zdanie jakie ma o niej jeden ze studentów. Kiedy skinęła lekko, dając mu tym samym pozwolenie na mówienie, westchnął cicho i zaciskając dłonie w pięści, opowiedział o całej sytuacji
- Początkowo, po prostu chwalił Pani... pupę – zaczął nieśmiało, na co Flor skrzywiła się lekko.
Domyślała się, że przez to iż jest naprawdę piękną kobieta, może wzbudzać zainteresowanie wśród płci przeciwnej, ale liczyła również na to, że poza kawałkiem idealnego ciała, ta męska część społeczności dostrzeże w niej przede wszystkim jej intelekt. Oczywiście, nie raz specjalnie kusiła swoim wyglądem, jednak jeśli chodziło o pracę, starała się dobierać jak najmniej wyzywające stroje, odpowiednie do jej stanowiska. Chciała uniknąć właśnie takich komentarzy jakie wystosował za jej plecami Alex, ale jak widać, nie udało jej się to. Żeby nie zwracać na siebie uwagi musiałaby założyć długi do kostek habit, a jak można się domyślić, prawdopodobnie nawet to by nie pomogło. Była wystawiona na śliniących się na jej widok facetów i już nic nie mogła na poradzić na to, że matka natura hojnie obdarowała ją niesamowitą urodą...
- Później zaczął pieprzyć, że zaciągnąłby Panią w ciemny kąt no i tam... No wie Pani – powiedział zawstydzony, na co Flor kolejny raz skinęła głową, doskonale rozumiejąc co chłopak ma na myśli – Widziałem jak w Samie krew się gotuje, no a potem, po prostu wstał i mu przywalił. Próbowałem go powstrzymać, mówiłem żeby przestał, ale do niego kompletnie nic nie dochodziło. Puściły mu hamulce i tyle... Federson może się pożegnać z prostym nosem – zaśmiał się cicho, a Flor zauważając jego reakcję, momentalnie skarciła go groźnym spojrzeniem.
Jones natychmiast zamknął buzię i odchrząkując, przeprosił cicho za swoje zachowanie, po czym wrócił do mówienia
- Teraz już Pani rozumie, że Alex nieświadomie, sam poprosił się o porządny wpierdol... Smith bez powodu nie rzuca się na ludzi z pięściami – skończył oddychając głęboko, a Flor marszcząc brwi westchnęła ciężko.
Przez chwilę wpatrywała się w rozciągające się pod ich stopami nierówno rozłożone płytki chodnikowe, a już po chwili rozchyliła swoje usta i wypuszczając głośno powietrze, zabrała w końcu głos
- Ja nie mam do Sama pretensji o to, że go pobił... Zrobił źle, ale naprawdę, po tym co przed chwilą od ciebie usłyszałam, jestem w stanie to zrozumieć. Jednak, nie o to w tym wszystkim chodzi – sapnęła cicho i przymykając powieki, opuściła nisko głowę.
Ta rozmowa nie była dla niej przyjemna, bo domyślała się, że Jones wie już wszystko na temat jej przeszłości, przez co było jej cholernie wstyd. Nie wiedziała jednak o tym, że Will nawet przez sekundę nie zamierzał naśmiewać się z głupoty dziewczyny – jak to sama z resztą zwykła nazywać – a wręcz przeciwnie, współczuł jej że po dziś dzień, musi mierzyć się z konsekwencjami nie najlepszych decyzji jakie podjęła za młodu. Niestety Flor od zawsze była dla siebie zbyt surowa, dlatego też, uważała, że każdy kto spotka się z jej przypadkiem, wyciąga pochopne wnioski i nie chcąc zagłębić się nawet w szczegóły jej marnego życia sprzed kilku lat, już na samym początku skreśli ją, stwierdzając że sama jest sobie winna. Tyle, że w tym wszystkim nie ma jej winy... Po prostu, najzwyczajniej w świecie zaślepiła ją miłość. Źle ulokowała swoje uczucia i teraz musi za to płacić...
- Jeśli masz na myśli to, jak zachował się w stosunku do ciebie, to uwierz w tamtym momencie miałem ochotę nogi mu z dupy powyrywać – skomentował szczerze, na co Flor zaśmiała się cicho.
Nie przejęła się nawet tym, że chłopak pod wpływem emocji, bez wcześniejszego zapytania przeszedł ze swoją nauczycielką na Ty. Prowadzili w zasadzie luźną rozmowę, poza terenem szkoły, wiec nie miało to dla niej takiego znaczenia, jak gdyby była to rozmowa związana z zajęciami, czy przeprowadzona w murach uniwersytetu.
– Nie rozumiałem za bardzo co miał na myśli, ale kiedy widziałem to przerażenie w twoich oczach, to wiedziałem już że zdecydowanie przesadził. Nie miałem pojęcia w zasadzie, dlaczego aż tak bardzo zareagowałaś na jego słowa, ale kiedy dziś opowiedział mi o twoim mężu, stwierdziłem że miałaś do tego prawo. Naprawdę cię rozumiem... Pewnie teraz obawiasz się, że to co przydarzyło się przed laty może się powtórzyć, ale uwierz... Sam nie jest taki jak on – powiedział nieśmiało, na co serce Florenci zabiło dwa razy mocniej.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Sam rzeczywiście nawet w najmniejszym stopniu nie jest taki jak jej mąż, jednak nagła agresja chłopaka, dała jej sporo do myślenia. No w końcu, Javier z początku też wydawał się kochającym chłopakiem... Dopiero później wyszedł z niego uśpiony w środku potwór. Jaką więc miała teraz pewność, że historia się nie powtórzy?
- Sam jest dobrym chłopakiem. Widzę, że świata poza tobą nie widzi i naprawdę... On cholernie żałuje tego co się stało, dlatego też, proszę cię. Nie skreślaj go. – poprosił nieśmiało, ale Flor nie odpowiedziała na słowa blondyna.
Musiała to wszystko raz jeszcze przemyśleć i choć serce podpowiadało jej by wybaczyła, rozum mówił, by jeszcze się wstrzymała. Z racji tego, że już raz posłuchała durnego, ślepo zakochanego serca, postanowiła że tym razem posłucha tego co wydaje się w tej sytuacji mądrzejsze...
- Daj mu szansę, a jestem pewien, że już więcej cię nie zawiedzie – skończył swoją wypowiedź i stając w miejscu, spoglądnął na panią profesor, próbując cokolwiek wyczytać z jej twarzy.
Przez chwilę Flor bezmyślnie wpatrywała się w ruchliwą ulicę przed którą się zatrzymali, ale kilka sekund później, spojrzała na chłopaka i wyciągając do niego dłoń, ułożyła ją lekko na jego ramieniu
- To nie jest takie łatwe, Will – uśmiechnęła się smutno i wzdychając ciężko, spuściła wzrok na swoje buty, czując jak łzy cisną się pod powiekami – Zależy mi na nim, wiesz? Ale minie trochę, zanim ponownie mu zaufam... Na razie po prostu nie mam ochoty o nim myśleć. Zbyt wiele mnie to kosztuje – powiedziała, po czym pochylając się do chłopaka cmoknęła przyjacielsko jego policzek, a następnie żegnając się z blondynem, odsunęła się na kilka kroków i rozglądając się na boki, przeszła na drugą stronę jezdni.
Jones opuścił ramiona zrezygnowany i wpatrując się w oddalającą się sylwetkę pani profesor, pokiwał głową na boki, uzmysławiając sobie fakt iż ta cała rozmowa, którą przed chwilą przeprowadził, nie dała takiego efektu jakiego oczekiwał. Oczywiście nie twierdził, że Flor zaraz po wysłuchaniu tego co miał do powiedzenia poleci do Sama z otwartymi ramionami, ale nie myślał też, że młoda profesor, będzie aż tak uparta. Rozumiał ją, bo znał już jej niesamowicie przykrą przeszłość, jednak miał nadzieję, którą niestety Flor w mgnieniu oka zdmuchnęła niczym chmurę dymu...
Nie mając już większego wyboru, odwrócił się na pięcie i poprawiając na ramieniu ucho plecaka, skierował się z powrotem w stronę uczelni. Musiał jak najszybciej porozmawiać z przyjacielem, by przekazać mu niezbyt dobre wieści.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro