Nocne życie nieudacznika.
Odłożyłem podręczniki. Była 23: 50. Przez te studia mam za mało czasu na sen( tak jeszcze sie ucze! Trzeba skończyć studia, zdobyć tytuł doktora a może kiedyś będę profesorem?) Do trzeciej mam jeszcze ponad 3 godzinki snu, wyśpie się.
Obudził mnie mój budzik- Hatsune Miku Love is war- ręką szukałem telefonu, za daleko się wychyliłem i spadłem na twarz. Żeby było gorzej to oczywiście w taki sposób, że zrobiłem fikołka i udeżyłem karkiem w róg stoliku. Leżąc tak narzekałem na swoje życie:
-Kurwa! Nienawidze być demonem! Niedość, że musze wstawać przed trzecią i sć pracować jako najemnik to jeszcze po moich oczach wszyscy widzą moje emocje a ja ich nie... Ja mam jescze gorzej niż inni. Wszyscy zdobywają swoją miłość szybko( nawet ten pieprzony gej, pedofil i zolofil-Horacy- ma chłopaka) a ja to co. Przez ten czas zostałem podziurawiony kataną, wygoniony z domu, i to wszystko przez moją najwiekszą miłość! To cholernie niesprawiedliwe! Eto... to gdzie jest mój telefon?
Wstałem i zacząłem się rozglądac.
-Dobra, cholerne duchy! Gdzie tym razem go schowałyście?I dlaczego tylko mi sie uprzykrzacie ;(- szukałem go wszędzie- Została jeszcze kuchnia. Kici, kici telefoniku gdzie jesteś!
Zauważyłem go na blacie
- Nie tylko nie na tym blacie!- Przez to, że ślizgały mi sie po nim pazury strasznie ciężko było go podnieść , ale - odziwo- udało się. Wyłączyłem budzik zaległa cisza dobrze że nie obudziłem Hedusia. W tedy skończyło się to źle nie tylko dla mnie( zdążyłem zauważyć, że ona straszliwie ciężko znosi piosenki Vocaloidów)- Dobra która godzina? 3: 10 o cholera! spóźniłem się. Z kim dzisiaj pracuje? Z Mary o nie(!) mam przechlapane. Dobra szybko. Gdzie miecz? Mieczyku choć do mnie- pojawił się w mojej ręce- Okej to jeszcze tylko słuchawki i bluza- oczywiście idąc spowrotem do salonu udeżyłem się w mały palec u nogi o framugę dźwi- Auć! Dobrze,że nie w rogi.- wziąłem te rzeczy z kanapy, była 3: 20 chaha musze pilnować żeby rogi miałem schowanie bo najczulsze punkty się chowa szczególnie jak jesteś tak spóźniony i jesteś mną.....
W końcu wyszedłem. 3: 30 półgodzine spóźnienie. Chyba już niewróce... Jakim cudem niejestem jeszcze bogiem porażki?! A tak nieudało mi sie nim być....
~~~~~~~
Jakby ktoś się pytał to -zgadnijcie kto- kazał dodawać przeklęstwa.
Wena! Niedługo się spotkamy a w tedy zabiore cały twój zapas monthe dew!
NoName scyzoryk Heru en' du
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro