Koma dziesięć
W tym samym czasie w innych wymiarach.....
Adolf nagle upadł. Kuroch i Neko podbiegli do niego.
- Shiro co sie stało?! - spytał przerażony Yatogami
Wolfman podniósł się na kolana głowę miał skierowaną na dół z przerażonymi oczami.
- To jakiś żart prawda?! Jak Heru mogła zostać tak strasznie zraniona?!
.....
Haji chwycił się za serce. Nagle poczuł gwałtowny ból.
- Heru kto Ci to zrobił?!
.......
Naru właśnie pił herbatę z klijentem
- Wypędzi pan te duchy?- zapytał gość
- Oczy....- poczuł okropny ból w okolicach serca- Heru!
- Muwił pan coś?
Poczuli to samo co inni kawalerzyści Śmierci w chwili gdy została zraniona.....
_________
Obudziła się około śiódmej. Po mimo bólu wstała i chciała zejść na dół. Zatrzymałem ją.
- A ty dokąd?- chwyciłem ją za nagdarstek
- Do....pracy. Puść....m...nie!- Spojrzała na mnie i próbowała się wyrwać. Jakby była zdrowa zrobiła to bez problemu. A teraz nawet się nie zapierałem.
- I ty chcesz iść w takim stanie do pracy?! - Pracocholiczka
- Ta..k....mus..zę - Ledwo muwi i chodzi a chce iść zabijać
- Teraz nawet człowieka będzie Ci ciężko zabić. Zostaniesz. Nic się nie stanie jeśli Shinigami sami ruszą dupy i zaczną zbierać duszę. Jestem pewien, że twoi kawalerzyści myślą tak samo.- Ale nie ona nadalsię upiera - jak osioł
- A...t..y...co m..oja..ma..tka?!- Nadal się nie poddała
- Nie. Ktoś kto Cię kocha i najwidoczniej wie lepiej co dla Ciebie dobre - Zawachała się nachwile, ale przebłysk rozumu zniknął
- Jestem...Kr...ólem....Tre..flem, Śmie..rcią, Ani..ołem..masak..ry,Kr..wawy...m k..rólem, Prz..eklętą Ka..płanką...Wła...dcą...M..ordor..u...!
- Acha, i moją narzeczoną która niechce posłuchać mnie i wracać do łóżka. Niedługo jak tak pójdzie to te tytuły będą na twoim grobie- Chwyciłem ją jak wczoraj i znaniosłem spowrotem (do łóżka). Nachyliłem się i pocałowałem ją w czoło. Spojrzała namnie morderczo-zawtydzonym wzrokiem- Pięknie wyglądasz jak się złościsz - ^^ . Zmieliła w ustach jakieś rosyjskie przeklęstwo.- Przestań bo się niepowstrzymam i pocałuję cię w usta
- Idź...so..bie!- odwróciła głowę. Widać było uszy postawione po sobie.
- Dobrze dobrze.spróbój zasnąć.- zszedłem na dół Jak dziecko. Co ty Przyrodo jej zrobiłaś tak szybko umierając? Zachowuje się jagby nie miała matki.
Zapukałem do dźwi pokoju
- Przyniosłem Ci herbatę z krwią. Dobrze ci zrobi- podszedłem do niej. Kubek położyłem na stoliku nocnym. Leżała na boku.
- Jesteś nadal na mnię obrażona? Co ja poradzę, że jestem w tobie po uszy zakochany?- pochyliłem się nad nią
- Pierdolo...ny...Masz...ynofil.
- Nazywaj mnie jak chcesz
-Dlacz..ego...niepójdz..iesz do..Ho..racego? Pew..no zła...małe..ś mu ser..ce- zarumieniłem się.Skąd ona wie, że kiedyś z nim się przespałem?!
- Skąd ty.... Nieważne. Upewniłem się o swojej orientacji gdy Cię pierwszy raz zobaczyłem bez maski - Nachyliłem się nad jej włosami. Tak ładnie pachniały. Nagle zorientowałem się że ktoś stoi za mną z nożem do papieru w ręku i ma zamiar wbić go w ranę Heduś. O nie na to Ci niepozwolę! Natychmiast wchyciłem napastnika za rekę i obazwłedniłem.
- Ever?! Co ty robisz? - hed usiadła na łóżku była wyraźnie zaskończona. W końcu to jedna z jej wyobrażeń traktowała ją jako najlepszą przyjaciółke, córkę wręcz.
- Gachen nachet nachnintinini!- Wykrzykneła dziewczyna, wysfobodziła się z mojego uścisku i złamała nóż ( swoje serce), martwa upadła. Jej stwórczyni podeszła do niej. Przytuliła martwe ciało.
- NIEEEEEEE!- Heru en' Du wydała z siebie przeraźliwy krzyk godny zranionego potwora- Ever! Moja Ever! Kto ci kazał to zrobić?! Kto kazał Ci przypóścić ten atak samobójczy?!- gdy wyobrażenie zrani celowo swojego stwórce, umiera.- Ever...- Po jej ( Hed) policzkach spływały czarne łzy.- Stworzyłam cię- muwiła - Po stracie Kinght'a... A teraz zabrano mi Ciebie? To ja powinnam zabierać innym! Przepraszam! Przepraszam!- wzniosła głowe do góry- Słyszysz mnie, jej zabójco? Zabiję Cię! Przysięgam!- zaniosła się płaczem. Podszedłem i Przytuliłem ją
- Spokojnie, znajdziesz i zabijesz sprawcę, ale nie teraz.- uspokajałem.
Niedługo po tym Hed razem z pozostałymi wyobrażeniami pochowała ją w swojej krainie, obok zamku w podobny sposób co Kinght'a - tylko że kryształ był czerwony- ulubiony kolor Ever. Po uroczystości Wyobrażenia znikneły zostawiając nas samych. Heruen niezważając na swoją ranę stała nad grobem, płacząc. Spojrzała na mnie
- Dlaczego to tak boli? Przecież niepowinnam mieć uczuć. - spojrzała na swoje ręce- tymi rekoma zabiłam biliony istot. Czyżby to była kara? - Naprawdę było mi jej żal. Podszedłem do niej, kładąc rekę na jej ramieniu.
- Nie to nie kara.- Jestem o tym przekonany, jak można dośtac karę za wypełnianię obowiązków? Prubowała się usmiechnąć. Opadła jej siła i upadłaby gdybym jej niezłapał.
- Dzię..kuje- uśmiechnąłem się do niej.
Po powrocie Heduś odrazu poszła do swojego pokoju gdzie patrzyła się na ścianę siedząc na podłodze. Nawet niezwracała uwagi na moją obecność w pomieszczeniu. Super, nie może ukrywać swoich uczuć bo jeszcze coś sobie zrobi.
W nocy znowu przyniej czuwałem. Śni ci się koszmar.- zauwarzyłem. Przyłożyłem dłoń do czoła narzeczonej by sprawdzić co jej się śni. Widziałem wszystko jako obserwator
Młoda heruen ( 18 lat) była w ogrodzie z rodziną. Grała razem z Victorem i Zabethem w pokera. Książe Mgły i Przyroda przyglądali sie swoim ''dzieciom'' siedząc w drewnianej altence.
-Ha znowu wygrałam braciszku!- Hed położyła karty na stół. Uśmiechneła się. Jej starszy brat zdenerwował się
- Kurwaaaaaaa! Znowu, ile jestem u ciebie zadłużony?!- postawił uszy po sobie i podszedł do siostry
- Tylko kilka tysięcy rubli rosyjskich- uspokoiła go hed
- Tylko?!- niewytrzymał chwycił nóż en' du i go złamał. Na trawie upadł Knight. Właścicielka uklękła obog go
- Knight!!- z oczu popłyneły czarne oczu. Ten ostatkiem sił dotknął ręką jej policzka, poruszył ustami- Niepłacz. Uśmiechnął się i zamknął oczy. Heruen wzieła ciało w ręce popatrzyła na brata wzrokiem ''braciszku jak mogłeś mi to zrobić''
- Heruś poczekaj! Ja.. ja niechciałem! Przepraszam! Nieodchodź! Siostrzyczko!- Wyciągnął do niej rekę. Ona już odeszła do nowo postałego wymiaru- Mordoru. Nagle otoczenie się zmieniło. Hed teraz jest w lesie. Nagle usłyszała głos.
- Jak mogłaś... Jak mogłaś....- Był to głos Knight'a. Odwróciła się.
- Knight!- krzkneła.
- Niechcę cię znać. Jak mogłaś zabić Ever? To twoja wina!- Z oczu heduś poleciały łzy
- To nie ja, to nie ja!
- Niemazgaj się jak człowiek potworze! Nigdy ci niewybacze.- kopał ją
- Przeztań knight! Prosze!- On zamienił się w Ever, zaczeła/ął ciąć
- No taka silna niepokonana tak? To mnie zabij. Niedasz rady? To giń!- ostatnie zdanie wypowiedziała głosem Życia zamachnął się siekierą i....
Już niemogłem na to patrzeć. Odsunełem rękę z czoła Hed.
~~~~~~~~~
No komment. Jeszcze tylko kilka takich rozdziałów i znowu będzie wylew krwii!!
Nanata nożyk Heru en' du
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro