Rozdział 2 | Najpiękniejszy Anioł |
Drogi pamiętniku :
Jest czwartek, zaraz wychodzę na zebranie, nie mogę się doczekać spotkania z Szymonem - mężczyzną moich marzeń a zarazem nowym Pastorem...
Od pierwszego spotkania mi się spodobał, był idealnym facetem dla mnie...
Muszę powiedzieć mu co do niego czuję. Ale to musi zaczekać, na początku chcę dowiedzieć się o nim trochę więcej...
Sara
Wstałam jak zwykle po dziesiątej.
- Zaczyna mnie denerwować to moje późne wstawanie...
Umyłam się, zjadłam śniadanie i poszłam się ubrać. Założyłam to co zazwyczaj na zebrania - długą spódnicę, białą koszulę i czarne balerinki.
Na "spotkania" zazwyczaj jadę rowerem. Tak było też dziś...
Zamknęłam drzwi od mieszkana i wyszłam. Wsiadłam na rower i pojechałam w stronę sali...
Po dwudziestu minutach dotarłam na miejsce. Weszłam do środka. W sali siedziało już parę osób. Usiadłam jak zwykle w drugim rzędzie, odkąd pamiętam obok mnie znajdowało się jedno wolne miejsce...
Przed rozpoczęciem postanowiłam pójść do łazienki poprawić makijaż...
(powrót z łazienki)
Wracając zobaczyłam, że na wolnym miejscu ktoś siedzi...
- To Szymon?! Dlaczego on usiadł przy mnie? (pomyślałam, w głębi serca płacząc ze szczęścia)
Ubrany w białą koszulę, czerwoną muszkę i do tego trzymając Biblię wyglądał niczym dziecko Boga, najpiękniejszy wśród Aniołów.
- Nie mogę po sobie dać poznać, że się cieszę. Muszę zachować spokój (pomyślałam)
Ciężko było mi być spokojna gdy obok mnie usiadł mężczyzna moich marzeń...
Usiadłam na swoim miejscu...
- Znowu się widzimy (usłyszałam)
- Coraz częściej będziemy się widywać, skoro siedzimy obok siebie
- Masz rację, tylko że to moje ostatnie zebranie w Polsce, jutro wracam do domu, do Kijowa (gdy to usłyszałam prawie zemdlałam)
- Dlaczego?! Nie podoba Ci się tutaj?
- Bardzo mi się podoba, ale muszę wracać, nie czuje się bezpiecznie
- Czegoś się boisz? (zapytałam)
- Nie, niczego. Po prostu tam jest mój dom, moje miejsce na Ziemi, a tu nie znam za wielu ludzi (powiedział, czułam, że kłamie i ma jakieś inne powody do powrotu)
- To twoja decyzja, zastanów się jeszcze, tu też poznasz dużo dobrych ludzi, którzy Ci pomogą
- Podjąłem decyzję. Naprawdę dziękuję ale musimy kiedy indziej skończyć tą rozmowę ( powiedział i poszedł na podium)
(w tle przemowa Szymona)
- Czego uczy nas Bóg? Czy nie tego żeby mówić prawdę? Bóg chce aby każdy z nas zawsze mówił prawdę i tego nas uczy...
- Jeśli Bóg chce abyśmy mówili prawdę, dlaczego ty mi jej nie wyznasz? Dlaczego wracasz? Czemu "uciekasz" z miejsca gdzie wszyscy Cię polubili? (pomyślałam)
Moje myśli przerwała Estera...
- Po co tu przyszłaś! Jeśli nie słuchasz przemowy tylko cały czas myślisz o niebieskich migdałach...
Miała rację ale wstydziłam się przyznać o czym a właściwie to o kim myślałam całe spotkanie. Nie chciałam w jakiś sposób zdradzić co czuję do Szymona więc postanowiłam wyjść wcześniej z zebrania...
- Zdaje Ci się, na mnie już pora, wracam do domu (oznajmiłam)
- Poczekaj, zaraz koniec, podwiozę Cię
- Nie dzięki, wrócę piechotą (powiedziałam i wyszłam z budynku)
(wieczór)
Szłam ulicą i myślałam o Szymonie, tak naprawdę całkiem obcym mi mężczyźnie...
- Czy już go nigdy nie zobaczę? Czemu wyjeżdża? Co o nim wiem? Kim tak naprawdę jest, że nie czuje się bezpieczny?
Całą drogę zadawałam sobie takie pytania...
Byłam już blisko domu, kiedy nagle z za rogu wyskoczyła tajemnicza kobieta...
Przestraszyłam się i upadłam na ziemię...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro