Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 | Najpiękniejszy Anioł |

Drogi pamiętniku :

Jest czwartek, zaraz wychodzę na zebranie, nie mogę się doczekać spotkania z Szymonem - mężczyzną moich marzeń a zarazem nowym Pastorem...

Od pierwszego spotkania mi się spodobał, był idealnym facetem dla mnie...

Muszę powiedzieć mu co do niego czuję. Ale to musi zaczekać, na początku chcę dowiedzieć się o nim trochę więcej...

Sara


Wstałam jak zwykle po dziesiątej.

- Zaczyna mnie denerwować to moje późne wstawanie...

Umyłam się, zjadłam śniadanie i poszłam się ubrać. Założyłam to co zazwyczaj na zebrania - długą spódnicę, białą koszulę i czarne balerinki.

Na "spotkania" zazwyczaj jadę rowerem. Tak było też dziś...

Zamknęłam drzwi od mieszkana i wyszłam. Wsiadłam na rower i pojechałam w stronę sali...

Po dwudziestu minutach dotarłam na miejsce. Weszłam do środka. W sali siedziało już parę osób. Usiadłam jak zwykle w drugim rzędzie, odkąd pamiętam obok mnie znajdowało się jedno wolne miejsce...

Przed rozpoczęciem postanowiłam pójść do łazienki poprawić makijaż...

(powrót z łazienki)

Wracając zobaczyłam, że na wolnym miejscu ktoś siedzi...

- To Szymon?! Dlaczego on usiadł przy mnie? (pomyślałam, w głębi serca płacząc ze szczęścia)

Ubrany w białą koszulę, czerwoną muszkę i do tego trzymając Biblię wyglądał niczym dziecko Boga, najpiękniejszy wśród Aniołów.

- Nie mogę po sobie dać poznać, że się cieszę. Muszę zachować spokój (pomyślałam)

Ciężko było mi być spokojna gdy obok mnie usiadł mężczyzna moich marzeń...

Usiadłam na swoim miejscu...

- Znowu się widzimy (usłyszałam)

- Coraz częściej będziemy się widywać, skoro siedzimy obok siebie

- Masz rację, tylko że to moje ostatnie zebranie w Polsce, jutro wracam do domu, do Kijowa (gdy to usłyszałam prawie zemdlałam)

- Dlaczego?! Nie podoba Ci się tutaj?

- Bardzo mi się podoba, ale muszę wracać, nie czuje się bezpiecznie

- Czegoś się boisz? (zapytałam)

- Nie, niczego. Po prostu tam jest mój dom, moje miejsce na Ziemi, a tu nie znam za wielu ludzi (powiedział, czułam, że kłamie i ma jakieś inne powody do powrotu)

- To twoja decyzja, zastanów się jeszcze, tu też poznasz dużo dobrych ludzi, którzy Ci pomogą

- Podjąłem decyzję. Naprawdę dziękuję ale musimy kiedy indziej skończyć tą rozmowę ( powiedział i poszedł na podium)

(w tle przemowa Szymona)

- Czego uczy nas Bóg? Czy nie tego żeby mówić prawdę? Bóg chce aby każdy z nas zawsze mówił prawdę i tego nas uczy...

- Jeśli Bóg chce abyśmy mówili prawdę, dlaczego ty mi jej nie wyznasz? Dlaczego wracasz? Czemu "uciekasz" z miejsca gdzie wszyscy Cię polubili? (pomyślałam)

Moje myśli przerwała Estera...

- Po co tu przyszłaś! Jeśli nie słuchasz przemowy tylko cały czas myślisz o niebieskich migdałach...

Miała rację ale wstydziłam się przyznać o czym a właściwie to o kim myślałam całe spotkanie. Nie chciałam w jakiś sposób zdradzić co czuję do Szymona więc postanowiłam wyjść wcześniej z zebrania...

- Zdaje Ci się, na mnie już pora, wracam do domu (oznajmiłam)

- Poczekaj, zaraz koniec, podwiozę Cię

- Nie dzięki, wrócę piechotą (powiedziałam i wyszłam z budynku)

(wieczór)

Szłam ulicą i myślałam o Szymonie, tak naprawdę całkiem obcym mi mężczyźnie...

- Czy już go nigdy nie zobaczę? Czemu wyjeżdża? Co o nim wiem? Kim tak naprawdę jest, że nie czuje się bezpieczny?

Całą drogę zadawałam sobie takie pytania...

Byłam już blisko domu, kiedy nagle z za rogu wyskoczyła tajemnicza kobieta...

Przestraszyłam się i upadłam na ziemię...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro