Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[1] Decydujące spotkanie



- W następnym tygodniu gramy mecz z Hydrą.

North dobrze wiedział, co dalej powie Trener. Hydra jest znana z ponadprzeciętnej wytrzymałości i prędkości. Niejedna drużyna traciła grunt pod nogami przez ich niebezpiecznie szybkie zagrywki. Typowe pierdolenie. Przecież z góry wiadomo, że na Supa Strikas nie ma mocnych, a przeciwnicy są skazani na porażkę. Głównym przekazem tej całej pogadanki była przestroga typu: obrońcy trzymajcie się na baczności. Trening, obrona, jeszcze więcej treningu. Świetnie, wszystko o czym marzył. Jedyna rzecz, która minimalnie interesowała blondyna to okazja załapania się na wielkie fale, nadchodzące w stronę Pływającego Stadionu. Dla niego był to raj na ziemi i największa motywacja do zbliżającej się gry. Tak naprawdę jedyna motywacja. Tydzień wyczekiwania był bolesny dla Australijczyka, ale postarał się nie myśleć za dużo o surfowaniu. Jakoś musi przebrnąć. Wreszcie nastał dzień przed rozgrywką z Hydrą. North zabrał ze sobą deskę surfingową na pokład. Liczył, że będzie miał chociaż chwilę na spotkanie sam na sam z dzikim oceanem.

Gdy drużyna dotarła na miejsce zastał go wyjątkowo nieprzyjemny dla oczu widok. Tylko jedna osoba oddziaływała na niego w ten sposób. Morska gnida z niebieską czupryną. North starał się nie patrzeć w jego stronę jak mógł, lecz obelgi zawodnika Hydry były na tyle głośne, że trudno było je zignorować. Blondyn czuł jak krew go zalewa. Już planował odpowiedzieć natrętnemu gadowi, ale obca ręka na jego ramieniu powstrzymała blondyna. Był to nikt inny jak kapitan jego drużyny. Rasta spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.

- Nie mamy czasu na Twoje przekomarzania, North. Potrzebujemy Ciebie w pełni opanowanego. Pamiętasz co mówił Trener?

North wyrzucił z pamięci słowa Trenera tuż po zakończeniu konferencji. Nic dziwnego, że miał ochotę spuścić łomot Liquido bardziej niż zazwyczaj.

- On ma rację, bracie. Umawiaj się na randki po meczu. Nie chcemy żebyś znowu zniknął z niewyjaśnionych przyczyn.

W tym momencie Luźny Joe stał się głównym powodem Northa do złości.

- Ale jesteś kurwa zabawny.

Blondyn spiorunował wzrokiem kolegę z drużyny, który podśmiechiwał się z jego reakcji.

Chwilowo zapomniał o zawodniku Hydry. Starał sobie przypomnieć po co tak naprawdę tutaj przypłynął. Świeże powietrze, ogromne fale, gładka powierzchnia wody. Coś, co pozwala mu zapomnieć o rzeczywistości i wejść w zupełnie inny wymiar. Jednak nawet na to nie mógł sobie pozwolić. North i pozostali w czerwonych koszulkach spędzili prawie całe popołudnie na boisku, trenując zagrania przygotowane na jutrzejszy mecz. Mężczyzna był wyraźnie niezadowolony z przymusowego treningu, ale dał z siebie wszystko. Największą zaletą takiej rozgrzewki było unikanie konfrontacji z Liquido. Już swoim istnieniem wystarczająco doprowadzał go do szału. Blondyn nie miał ani chęci, ani siły by wdawać się z nim w kłótnię. Mimo tego nie przestawał o nim myśleć. Podczas gry bez przerwy widział przed sobą niebieską czuprynę z tym charakterystycznie wstrętnym uśmieszkiem. Słyszał, jak kpi ze stylu gry blondyna. Czy to już obsesja? North sam tego nie wie. Trener zauważył, że coś go trapi. Zawodnik w czerwieni wiedział, że dzisiaj nie grał wystarczająco dobrze. Przełożony kazał mu zostać na boisku, gdy reszta mogła swobodnie je opuścić. Jego koledzy rozmawiali o planach na spędzenie reszty dnia. North oddałby wszystko, aby stąd uciec i pójść z nimi. Jednak wiedział, że Trener go prędzej czy później znajdzie i prawdopodobnie zabije.

- Co to miało być? Czy to był Twój pomysł na wygłupy?!

Spodziewał się tego. Australijczyk musiał przyznać, że wcale nie był skupiony na grze, myśląc o rywalu z niebieską czupryną. Nic dziwnego, że Trener był wściekły. Postanowił schować dumę w kieszeń, żeby nie pogorszyć swojej sytuacji.

- Przepraszam, Trenerze. Już więcej się to nie powtórzy.

- Weź się jak najszybciej w garść, bo inaczej skończysz grzejąc ławę! I nawet nie myśl o surfowaniu! Jak tylko zobaczę, że gdzieś się wymykasz to Ci nogi z dupy powyrywam!

- Co?! Ale ja się relaksuję surfując!

- Żadnych „ale"! Główny obrońca ma być w stu procentach głową w grze a nie poza nią! Wbij to sobie w końcu do tego zakutego łba! A teraz zejdź mi z oczu zanim naprawdę cię ściągnę z boiska.

North miał ochotę uderzyć pięścią w ścianę. Obmyślił wszystkie możliwe kary, ale ta była zdecydowanie najgorsza. Tak bardzo pragnął poskramiać nieokiełznany żywioł jakim jest ocean. Mecz też był dla niego ważny, ale taka okazja mogłaby się nie powtórzyć. Cały wyjazd stracił sens. Zszedł z boiska nerwowym krokiem. Przez chwilę zastanawiał się nad opcją wymknięcia się, by wskoczyć na deskę. Wystarczył tylko moment. Jednak przypomniał sobie, że już raz wywinął coś takiego. Wystawił swoją drużynę na lód. Wyrzuty sumienia przejęły kontrolę nad jego myślami. Stwierdził, że nie warto powtarzać tamtej sytuacji. Blondyn odtrącił natrętne myśli, zmierzając prosto do pokoju. Stracił energię na wszystko po ostrej reprymendzie od przełożonego. Na ten mecz dzielił pokój ze Skrętnym Tygrysem. On nie był na tyle natarczywy jak inni koledzy z drużyny. Już dawno zostałby zasypany pytaniami od takiego Shakera czy El Matadora. Będąc w pokoju z Japończykiem mógł sobie pozwolić na siedzenie w ciszy. Jednak na jego nieszczęście nie zaznał wyczekiwanego spokoju. W drodze natrafił na osobę, której za wszelką cenę nie chciał zobaczyć. Oczywiście, że to był on. Giorgio pierdolony Liquido. North zesztywniał na jego widok. Natomiast Liquido, w przeciwieństwie do blondwłosego mężczyzny, był całkowicie rozluźniony. Szedł podejrzanie chwiejnym krokiem. North nie miał ochoty na rozmowę, lecz wyglądało na to, że jego rywal miał inne plany.

- No proszę, proszę... Kogo moje oczy widzą? Przecież to mój ulubiony rywal, North Shaw. Zapomniałeś rękawków, że idziesz w drugą stronę?

Zbliżał się do niego z szerokim i złowieszczym uśmiechem. Northa absolutnie nie ruszało zachowanie niebieskowłosego. Zazwyczaj dał się łatwo sprowokować, ale dzisiaj wydarzyło się wystarczająco dużo nieszczęść, żeby cokolwiek go obchodziło.

- Daruj sobie Liquido, poważnie. Nie mam nastroju na Twoje zaczepki.

- Ojej, księżniczka nie w sosie? Jak mi przykro, że przegapiłeś największą falę stulecia. I co, teraz przechodzisz bunt nastoletni i wracasz do pokoju, by odciąć się od wszystkich?

Zawodnik Hydry roześmiał się donośnie i paskudnie. North wiedział, że jeśli da się sprowokować nie będzie odwrotu. Przeklęta morska gnida...! Z bólem w sercu powstrzymał się przed odpowiedzią zwrotną na złośliwe komentarze i szybkim krokiem wyminął przeciwnika. Liquido ruszył prosto za Australijczykiem. Najwyraźniej nie spodobało się, że został zignorowany.

- Wracaj, nie skończyłem z Tobą-

North odwrócił się w tym samym momencie, gdy niebieskowłosy urwał zdanie. Był świadkiem czegoś nietypowego. Liquido zachwiał się i stracił balans w nogach. Gdyby nie szybki refleks blondyna wylądowałby twarzą na zimnej podłodze. Zawodnik w czerwieni w ostatniej chwili złapał rywala i go objął, chroniąc przed upadkiem. Przez chwilę stali w bezruchu, przyciśnięci do siebie. Liquido był gorący. Dosłownie. Jego ciało było niebezpiecznie rozgrzane, a on sam ociężale wydostawał się z uścisku Northa. Ponadto blondyn dałby głowę, że poczuł od niego znajomy, ale również nieprzyjemny zapach. Coś było nie tak i nie wróżyło to nic dobrego.

- Człowieku, co Ci jest?! Wyglądasz jakby woda siłą cię wyrzuciła na brzeg!

Australijczyk pomógł drugiemu się podnieść.

- A Tobie co? Martwisz się o mnie? Niesłychane, że masz w sobie resztki sympatii...

Liquido zaśmiał się słabo. Miał rację. North naprawdę zaczął niepokoić się o jego stan. To prawda, że jest jego największym przeciwnikiem i najchętniej ukręciłby mu kark. Jednak to też człowiek. Człowiek, który pilnie potrzebował pomocy. Obaj porzucili swoją rywalizację na bok.

- Raczej normalnie nie wypierdoliłbyś się przede mną na prostym korytarzu. Gadaj co cię doprowadziło do takiego... stanu.

Zawodnik Hydry stał chwilę w milczeniu, po czym zaczął nucić coś pod nosem, ignorując pytanie blondyna. Uśmiechnął się głupawo i dał krok w przód. Znowu zaczął się chwiać, a North musiał szybko go złapać i wziąć pod ramię. Australijczyk zastanawiał się za jakie grzechy musi go to spotykać.

- Powiedzmy, że... Zabawiłem się przed meczem. W końcu i tak was pokonamy, patrząc na Twoją formę i nastrój. Dlatego świętowałem trochę wcześniej.

- Do rzeczy.

- Litr Brandy.

- Co?

- Jajco, poczęstowałem się trochę.

Blondyn zamrugał ze zdezorientowaniem zanim zrozumiał przesłanie wypowiedzi Liquido. W końcu go olśniło. Liquido napił się przed meczem. Mina niedowierzania zagościła na jego twarzy. Chwycił rywala za koszulkę, żeby nim potrząsnąć i ustawić go do pionu.

- Czy ty do reszty zdurniałeś?! Wiesz, jak bardzo będziesz mieć przejebane, gdy zobaczą cię najebanego na murawie?!

- Oj tam, oj tam... Nie spinaj dupy, perełko.

- Nazwij mnie tak jeszcze raz a dostaniesz w pysk.

Liquido znowu się zaśmiał, tym razem trochę głośniej. Niebieskowłosy wcale nie myślał o konsekwencjach, dotyczących jego zachowania. Wyraźnie miał nastrój do żartów. Za to North nie za bardzo. Nadal nie mógł uwierzyć, że Liquido, jego największy rywal, stoi wstawiony dosłownie obok niego. Gdyby nie miał okropnego humoru pewnie inaczej by wykorzystał sytuację. Mógłby się zemścić za upokarzający poranek. Jednak North szybko ugryzł się w język. Poniżanie pijanego Liquido i tak nic nie da. W końcu do jutra zdąży zapomnieć o całym incydencie. Zawodnik Hydry uwiesił się mocniej na ramieniu blondyna, obciążając jego barki.

- Hej, North.

- Czego?

- Ponieś mnie na plecach.

- Pozdradzałeś zmysły?! Po cholerę miałbym to robić?

- Jeśli mnie nie zaniesiesz to obiecuję Ci, że cały Pływający Stadion dowie się o tym jak mnie odurzyłeś przed meczem. Będziesz miał prze-je-ba-ne!

Niebieskowłosy celowo wysylabizował ostatnie słowo, podśmiechując się z siebie. Zawodnik w czerwieni westchnął ze zrezygnowaniem i pomógł wejść drugiemu na plecy. Liquido chwycił się szyi blondyna.

- Dokąd idziemy w takim razie?

- Do portu. Powinniśmy zdążyć na zachód słońca.

- Niech Ci będzie...

- Czekaj, idź w prawo. Znam skrót.

North posłusznie skręcił w prawo. Szli w ciszy. Co jakiś czas blondyn pytał się o kierunek. Jego towarzysz odpowiadał jak iść, aby przypadkiem nie zostać zauważonym przez personel albo co gorsza kogoś z drużyny zawodników. Zdarzało się, że Liquido celowo poprowadzi go błędnie, na co blondyn wybuchał gniewem, a niebieskowłosy głupim śmiechem.

Po przejściu przez multum niekończących się korytarzy dotarli na miejsce. North zorientował się, że skorzystali z jednego z tylnych wyjść. Liquido miał rację. Słońce zbliżało się do zetknięcia z horyzontem. Byli w samą porę.

- Jesteśmy. A teraz złaź ze mnie.

- Zanieś mnie do brzegu.

- Przestań odstawiać sceny i tak nikogo tu nie ma! Możesz już iść samemu.

- Ale jest mi tu tak wygodnie.

Liquido uśmiechnął się głupawo i celowo objął mocniej blondyna. Nie chciał, żeby tamten „przypadkowo" go upuścił. North zorientował się co kombinuje niebieskowłosy, więc westchnął z narastającą irytacją i zgodził się na jego prośbę. Jednak nie powstrzymał się od komentarza, dotyczącego zapachu wódki.

- Przy okazji umyj się potem, jebiesz jak skunks!

- Mów za siebie.

Zawodnik w czerwieni miał wielką ochotę go zrzucić, lecz stwierdził, że nie będzie znęcać się na kaleką. Gdy dotarli na miejsce North pomógł zejść drugiemu mężczyźnie. Obaj usiedli na skraju portu przy wodzie, żeby mieć lepszy widok na zachodzące Słońce. Krajobraz zapierał dech w piersiach. North zastanawiał się, jak często Liquido ma okazję przysiąść i popatrzeć w horyzont. Zgadywał, że rzadko skoro uparł się, by tu przyjść.

- Świetny widok, co? Pewnie nie masz takich na co dzień.

- Trudno się nie zgodzić. Szczerze mówiąc, zazdroszczę Ci dostępu do oceanu...

- W takim razie... Bierz deskę, przepłyniemy się!

- I mam ryzykować, że spróbujesz mnie utopić po raz trzeci? Nie ma takiej opcji.

W tym przypadku to prędzej Liquido zacząłby się topić. Jednak North trzymał się na baczności i pilnował każdego gestu niebieskowłosego. Nigdy nie wiadomo co przyjdzie mu do głowy, tym bardziej wstawionemu. Nastała cisza. Każdy zachwycał się pomarańczowym niebem i rozpływającą się w oceanie gwiazdą. Blondyn co jakiś czas spoglądał na niebieskowłosego. Liquido zauważył, że jest obserwowany, przez co North szybko odwrócił wzrok w przeciwną stronę. Zawodnik Hydry parsknął i powiedział coś pod nosem. Wyglądał tak spokojnie i delikatnie, gdy siedział zamyślony. Światło padające z horyzontu podkreślało jego boczny profil. Musiał przyznać, że był całkiem przystojny.

- Wiesz co, zazdroszczę Twojej drużynie.

North podniósł brew ze zdziwienia, lecz pozwolił mu kontynuować wypowiedź.

- W zasadzie to... Mają widok na coś znacznie lepszego niż zachód słońca.

- Niby na co?

- Na Ciebie.

Gdyby North miał przy sobie napój wyplułby go i zacząłby się krztusić. Jak najszybciej odwrócił głowę. Jeśli Liquido zobaczyłby jego rumieniec nie dałby mu spokoju. Dobrze, że jest pijany. Blondyn powtarzał to sobie w głowie jak mantrę. Przecież na trzeźwo nigdy by tego nie powiedział, prawda?

- Dobra na dzisiaj starczy alkoholu, bo zaczynasz pierdolić głupoty.

Liquido nie speszył się uwagą, wręcz przeciwnie. Dalej ciągnął temat dosyć krępujący dla Northa.

- Mów co chcesz, ale masz coś w sobie takiego... Kurwa, nie wiem - ponętnego?

North miał ochotę wskoczyć do oceanu. Nie tylko jemu potrzebny był zimny prysznic.

- Zresztą, laski na pewno kleją się do Ciebie jak muchy do miodu. To dziwne, że nadal nie masz nikogo.

Blondyn zastanawiał się nad znaczeniem tych ostatnich słów. Nie ukrywał, że ciekawość rywala zbiła go z tropu. Po cholerę Liquido interesował się jego życiem miłosnym? Czy było w tym jakieś drugie dno? Zawodnik w czerwieni przyznał, nigdy nie uznawał swojej historii randkowania za wartościową. Prawda, w przeszłości zdarzyło się parę razy zaliczyć numerek na szybko. Przez jakiś czas nawet miał dziewczynę. Jednak to nie było coś, czym mógłby się pochwalić. Jeśli chciał się dowiedzieć, jak kogoś poderwać to powinien zwrócić się do El Matadora. Ten człowiek jest w stanie owinąć wokół palca każdą buzię. Tok myślenia Northa został gwałtownie przerwany, gdy Liquido zbliżył się do jego twarzy.

- A może coś ukrywasz?

Ich usta dzieliły zaledwie centymetry. Liquido posłał drugiemu mężczyźnie namiętne spojrzenie. North instynktownie zamknął oczy. Jednego się nie spodziewał. Zamiast pocałunku otrzymał pstryczek w nos. Blondyn skrzywił się z bólu, na co Liquido zareagował donośnym śmiechem hieny.

- Co jest?! Popierdoliło cię?!

- Nie mogłem się powstrzymać! Wyglądałeś tak ponuro, że sam się o to prosiłeś. A co, myślałeś, że na serio cię pocałuję? Nie wytrzymam!

Niebieskowłosy skręcał się ze śmiechu, czego North nie mógł zupełnie pojąć. Alkohol jednak czyni cuda. Mężczyzna za nic w świecie nie przyznałby się do motylków w brzuchu, które zagościły podczas tak bliskiej styczności ze swoim rywalem. Czy on też tracił zmysły? Australijczyk postanowił zrzucić winę na nadchodzący mrok i towarzystwo zdecydowanie trzeźwego Liquido. Blondyn musiał uciszyć roześmianego zawodnika Hydry, żeby przypadkiem nie przyciągnął niepotrzebnej uwagi ochrony.

- Boki zrywać...

- No weź! Najebałem się specjalnie dla Ciebie.

North znieruchomiał. Czy on znowu planował go upokorzyć? Liquido ponownie zbliżył się do zawodnika w czerwieni, dotykając palcem jego policzka.

- Było mi przykro, gdy mnie tak bezczelnie zignorowałeś. Wiesz, chciałem się z Tobą zabawić dzisiaj.

Niebieskowłosy puścił mu oczko, na co North zareagował wyrazistym rumieńcem. Odepchnął ręką rywala i wstał, ignorując nadal podśmiechującego się mężczyznę.

- Dobra, koniec tej zabawy, wracamy do pokojów.

Liquido jęknął z niezadowolenia. Zachowywał się teraz jak rozwydrzony dzieciak, który za nic w świecie nie chciał opuszczać parku rozrywki. Blondyn uznał jego protest za ukrytą manipulację do poniesienia go w drodze powrotnej. Wyglądało na to, że North nie miał wyboru.

- Zaniosę cię pod Twój pokój...

Mężczyzna z niebieską czupryną natychmiast zmienił nastawienie, słysząc te słowa. Ta morska gnida go kiedyś wykończy.

- Umowa stoi!

Australijczyk starał się robić jak najmniej hałasu w drodze powrotnej. Czasami zapytał się Liquido o kierunek, gdy pamięć go zawodziła. Niebieskowłosy był na skraju zasypiania, więc North był na tyle łaskawy i nie zaczepiał go tak często. Gdy dotarli na miejsce Liquido już dawno odpływał w świat snów. Zawodnik w czerwieni musiał siłą go obudzić.

- Wstawaj, Śpiąca Królewno! Jesteśmy na miejscu.

Cisza. Położył go na kanapie przed pokojami. Gdyby Liquido nie był jego największym wrogiem powiedziałby, że wygląda całkiem uroczo jak śpi. North uderzył się w głowę, by odtrącić niepożądane myśli. Potrząsnął lekko śpiącego z nadzieją, że jeszcze kontaktuje. Liquido leniwie otworzył oczy.

- Ja pierdolę, człowiek nie ma chwili spokoju na tym stadionie...

- Ty lepiej idź spać jak najszybciej. Umyj się przy okazji. I błagam, wytrzeźwiej do rana.

- Dobrze mamo.

North powstrzymywał się od wpierdolenia mężczyźnie w twarz za ostatni komentarz. Liquido już wchodził do środka pokoju, gdy nagle zawrócił. Oparł się o obramowanie drzwi.

- North?

- Co znowu?

- Dzięki... Do jutra.

- Ta, do jutra.

Blondyn kiwnął mu głową, po czym zawodnik Hydry zamknął drzwi. Teraz North musiał odnaleźć drogę wzdłuż ciemnych, długich korytarzy. Na szczęście pokoje gości nie znajdowały się tak daleko od pokojów gospodarzy. Podczas drogi powrotnej North cały czas powtarzał sobie jedno zdanie.

- Kurwa mać, co ja najlepszego zrobiłem...

————————————————————————

Rozpisałam się jak na pierwszy raz xdd Jeśli ktokolwiek dotrwał do końca to gratulacje! Zasługujesz na order wytrzymałości po tym długim gównie. Czy będzie część druga? Sama nie wiem, zobaczymy czy matka inspiracja mnie pobłogosławi ponownie. Mam nadzieję, że się lekturka podobała. Życzę wszystkim miłego dnia i ciepłej kawusi, herbaty lub innych ciepłych napojów.

Peace out <33

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro