...
Giyuu pov.:
Stałem w miejscu i patrzałem na moją dłoń. Tylko źle się poczułem. A to... przebija całe moje życie. Kwiat, właśnie to wyplułem. Nie wiedziałem co robić, jedyną opcją było pójście do Kochou. Gdy zapukałem najwidoczniej coś mówiła pod nosem aż w końcu powiedziała:
-Proszę wejdź.
Tak jak powiedziała, tak i zrobiłem.
- Co się stało Tomioka-san? Przecież jesteś zdrowy jak źle się czujesz to mi powiedz.
Nie powiedziałem ale wyciągnąłem z kieszenie kwiat i położyłem go na jej biurku.
-To się stało 10 minut temu.
Gdy na nią spojrzałem zobaczyłem że jest zestresowana i się... bała?
-Kochou? Wszystko git?
Spojrzała ma mnie i zrobiła uśmiech.
-Tak, tak czuje się dobrze. Dziękuję że się pytasz.
Znałem jej taki uśmiech. Coś jest nie tak.
-Shinobu... widzę że jest coś nie tak... proszę powiedz.
Popatrzała na mnie i zdjęła uśmiech z twarzy.
-Zbadam ten kwiat i jutro dam ci wyniki. Tylko idź się połuż i jak się znowu źle się poczujesz zawołaj mnie albo Aoi. A teraz dobranoc Tomioka-san.
Powiedziała z czego się odrobinę bałem, aby wołać ją albo któraś z jej dziewczynek?
-Dobranoc.
Powiedziałem I następnie położyłem się spać. To była najgorsza noc.
Next Day ranek 12:38 spotkanie filarów
Shinobu pov.:
-Dzień dobry moje dzieci przepraszam że się spóźniłem ale znowu przez
chorobę miałem problemy. Czy wiecie dlaczego nie ma Giyuu?-Oyakata-sama rozglądnął się po nas wszystkich aż zatrzymał wzrok na mnie- Shinobu czy ty coś o tym wiesz?
Powiedział a każdy popatrzał na mnie.
-Tak... po misji z Sanemin postanowiłam aby został na kilka dni w mojej rezydencji. Wczoraj wieczorem przyszedł on do mojego gabinetu więc spytałam co się stało on nic nie odpowiedział tylko... wyciągnął zakrwawiony kwiat z kieszeni a ja zamarłam. To jest... choroba... Hanahaki... nie wiem czy przeżyje.
Każdy zamarł a Oyakata-sama myślał co by tu zrobić. Uczyłam się o tej chorobie. Choroba która ma korzenie w płucach i rosną w nich kwiaty co jest śmiercią przez uduszenie. Bałam się że nie zdążę znaleźć leku na tą chorobę i że Giyuu umrze, każdy milczał, nikt nie miał odwagi przerwać tą ciszę. Kanjori się rozpłakała a Rengoku i Iguro próbowali ja uspokoić, Muichiro stał i się nie odzywał, Tengen za to zamknął oczy i za czymś myślał, Himejima-san modlił się i prosił aby znowu był zdrowy jak dawniej. Jedynie wiedziałam że Shinazugawa da radę powstrzymać tą ciszę co z tym miałam rację bo właśnie to zrobił.
-JAK TO MA CHOROBĘ HANAHAKI!? PRZECIEŻ ON NIKOGO NIE KOCHA I NIKT GO NIE LUBI!?
Shinazugawa stanął przede mną a każdy się na niego popatrzał.
-Shinazugawa nie mam pojęcia jak jej dostał ale w krótce się tego dowiem i proszę Cię przestań robić różne afery.
Powiedziałam i zamknęłam oczy aby go wogóle nie widzieć.
-AHA ROZUMIEM CZYLI TERAZ BĘDZIESZ ZAMYKAĆ OCZY ABY MNIE WOGULE NIE WIDZIEĆ?!
Otworzyłam delikatnie oczy. Wyciągnął rękę i dostałam z liścia, miałam czerwony ślad na policzku. Tak bolało. Nie potrafiłam mu oddać.
-Sanemi... proszę przeprosz ją. Zaraz pójdziemy odwiedzić Giyuu.
Powiedział Oyakata-sama a każdy był cicho
-Dobra... przepraszam Kochou że Cię uderzyłem...
Powiedział wogule beż manier szkoda że Gyomei mu ręki nie połamał albo... Tomioka...
---------------
Daj eszybkie info o co chodzi z tąd ręką i że Giyuu mógłby by mu połamać. Ogółem jak jeszcze Kanae żyła poprosiła Tomioke aby zawsze bronił ją ponieważ wiedziała że nie będzie wystarczająco silna jak ona i się zgodził a Sanemi jest w top 3 najsilniejszych filarów to już o tym wiadomo.
Długi wyczekiwany rozdział. Sorry że musieliście tyle czekać ale jak zwykle w poniedziałek mam spr z info i muszę się uczyć i macie już rozdział w obamitsu
PAPATKI
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro