*2*
Kolejnego dnia pojechaliśmy do Rafała. Chłopacy umówili się na nagranie jakiegoś filmu. U niego w domu. Także zostałam zaproszona.
Będę z nimi za kamerą...z drugiej strony...pilnowała fokusa....
-Hej Rafał- przytuliłam go i ściągnęłam kurtkę wieszając na wieszak.
-Hej Baranku- odpowiedział i razem z Pawłem poszli do salonu.
Pomieszczenie to było urządzone...ładnie. Wszystko miało swoje miejsce, nie tak jak u Pawła.
Ładna, duża kanapa w kolorze ciemnego kasztana, na której znajdują się białe futrzaste poduszki.
Na przeciwko umieszczona już została kamera i miska z chipsami, kilka paczek leżało na ziemi a na tej całej kupce kartonów mały nożyk.
-Będziecie nagrywać paczki od fanów? -zapytałam siadając na swoim miejscu, czyli na czarnym, składanym krześle za kamerą.
-Dokładnie tak, mam nadzieję, że jest tam dużo cytryn.
-Jak będą to zrobimy sobie drineczki.
-Paweł prowadzisz
-A no tak-skrzywił się i podszedł do mnie szybko całując kiedy Flarek nie widział
-Ile będziemy to ukrywać? -poprawiłam mu koszulę w której wyglądał tak uroczo...
-Ile trzeba będzie -pocałował mnie szybko w czoło i usiadł na kanapie
-To co-Rafał klasnął w ręce
-Zaczynamy? -zajął miejsce obok Pawła i kazali mi włączyć kamerę.
Z jednej strony jestem na nich zła, że muszę tu siedzieć i wszystkiego pilnować, nawet odzywać się nie mogę. Ale za to z drugiej strony mogę poznawać sekrety skasowanych ujęć, mam okazję patrzeć im prosto w oczy i czuć się jakbym mówili tylko do mnie.
**
Po całym nagraniu dwóch filmów pod rząd, Flarek zaprosił nas na obiad na miasto. Ubraliśmy kurtki i pojechaliśmy samochodami do wybranego przez niego miejsce. Wrocław to naprawdę niesamowite miejsce. Zawsze chciałam tutaj przyjechać, te wszystkie spotkania z yt-berami...
Pod restauracją byliśmy dobre 20 minut później. Przez całą drogę szperałam w telefonie i nie zwracałam na nim innego uwagi.
Gdybym to zrobiła prawdopodobnie Paweł miałby teraz cały samochód obrzygany. Przejażdżki samochodami nigdy się dla mnie dobrze nie kończą.
-Wychodzisz?
-A to już? -wyłączyłam telefon i spojrzałam przed siebie. Staliśmy na dosyć sporych rozmiarów parkingu. Przed nami zaparkował Flarek, właśnie wysiadł ze swojego wozu i do nas pomachał. Odcięłam więc pas i wysiadłam zabierając ze sobą swój worek. Założyłam go na plecy i trzasnęłam drzwiczkami idąc w jego stronę.
Usłyszałam charakterystyczny dźwięk alarmu w samochodzie Pawła więc razem z Flarkiem poszliśmy przed siebie. W końcu dobiegł do nas Bladii chowając kluczyki do kieszeni.
-To co będziemy jeść? -zapytał Paweł
-Pójdziemy na lemoniadę z cytryny-odpowiedział mu i sie uśmiechnął prowadząc nas w mała uliczkę w której czułam zapach świeżego pieczywa. Momentalnie poczułam jak zaczyna mi burczeć w brzuchu.
-Ktoś jest tu głodny - spojrzał na mnie i przyspieszył kroki
-Daleko to? -zapytałam rozglądając się po alejce
-Umm...już jesteśmy -stanął przed jednymi z wielu drzwi prowadzących do tajemniczych pomieszczeń. Spojrzałam na logo restauracji na której widniała cytryna. No tak, no bo gdzie indziej Rafał mógł nas zabrać?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro