*11*
Obudziłam się rano. Byłam całkowicie naga przykryta jedynie cienkim kocykiem. Rolety były opuszczone, więc w pokoju panował spory mrok, ale z łazienki dochodził szum prysznica. Usiadłam, żeby zerknąć na zegar.
Na wyświetlaczu telefonu widniała 8:27. Wstałam z łóżka i przywiązałam sobie koc wokół bioder. Podeszłam do okna i podciągnęłam rolety. Pomieszczenie zalał blask słońca zza chmur. Podeszłam do wielkiej szafy Diduszko i zaczęłam przeglądać jego rzeczy. Wszytskie koszulki, bluzy, koszule, marynarki i wiosenne kurtki wisiały na swoich osobnych wieszakach. Były poukładane kolorami. Od białego po czarny, chociaż jedyny kolor jaki ty był to niebieski, czerwony i pomarańczowy.
Wybrałam jedną, bardzo dużą, białą koszulkę z jego własnym logiem. Ubrałam ją na nagą klatkę piersiową i zamknęłam przesuwane drzwiczki patrząc na lustro wiszące na nim.
Przyglądając się tak dostrzegłam, że tuż za mną do pokoju wchodzi Paweł z uśmiechem na twarzy. Podszedł do mnie bliżej i objął mnie w pasie. Spojrzał na nad w odbiciu i uroczo się uśmiechnął.
-Wyglądasz tak cudownie
-Jesteś kochany
-No wiem-pocałował mnie w szyję i wytarł wilgotne włosy w ręcznik.
-Myślałem, że dłużej Ci to potrwa. Lubisz sobie pospać.
-Wyspałam się i jestem pełna energii-odwróciłam się do niego i spojrzałam na uroczą, malutką bródkę.
-Szybko ci ona rośnie
-No też to zauważyłem. Czuję się jakbym się nie golił.
-Ja tam czuję różnice. Już tak nie kłujesz-puściłam mu oczko i podeszłam do mojego małego bagażu. Ze środka wyciągnęłam ubrania i poszłam do łazienki się przebrać.
Postanowiłam pozostać w jego pachnącej koszulce. Milusi kocyk zostawiłam na łóżku i poszłam mu po towarzyszyć w kuchni. Usiadłam na krześle i zaczęłam obserwować jak zgrabnie kroi ogórki.
-Pomóc Ci?
-Nie trzeba kochanie, dam sobie radę- uśmiechnął się nadal patrząc na deskę do krojenia
-Jak ciebie nie było dawałem sobię radę
-Jak mnie nie było, to była inna kobieta -w tym momencie Paweł odłożył nóż z trzaskiem i spojrzał na mnie
-Kochanie...-podszedł do mnie i ukucnął przed krzesłem na którym siedziałam
-Posłuchaj mnie...teraz liczysz się tylko ty. Jesteś dla mnie całym światem. To co było kiedyś się nie liczy, okej?
Kiwnęłam jedynie głową na znak, że rozumiem. Chłopak z małym uśmiechem na twarzy pocałował mnie w czoło i poszedł kontynuować swoją robotę.
**
Odwiedził nas Piotrek. Jako jedyny z całej ekipy pozostał we Wrocławiu. Przyszedł do nas z czteropakiem i małą paczuszką moich ulubionych cukierków. Przywitałam go tuląc się do niego i zaprosiłam do środka. Paweł w tym czasie kończył jeść swoje śniadanie. Odłożył pusty talerzyk po kanapkach do zmywarki, umył ręce i przywitał się z przyjacielem. Rozpakowałam swoje Lindt Lindor i usiadłam na łóżku.
-Czemu ona się na to tak rzuciła? -Piotrek ze zdziwieniem usiadł koło mnie i spoglądał jak papierek po papierku ląduje na stoliku
-To są jej ulubione. Dobrze o tym wiedziałeś
-Ale nie przypuszczałem, że się na nie rzuci. Niczym Flarek na cytryny -zaśmiał się i zabrał mi jednego
-EJ, i tak ich jest za mało w tym pudełku
-No tak, przepraszam, że Ci je kupiłem
-Przecież tylko się śmieje
-Ja też-uśmiechnął się wypuszczając powietrze z nosa
-To co Paweł...po jednym? -wyciągnął z czteropaka dwa piwa i postawił je na stole obok kupki papierków po cukierkach
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro