Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*11*

Obudziłam się rano. Byłam całkowicie naga przykryta jedynie cienkim kocykiem. Rolety były opuszczone, więc w pokoju panował spory mrok, ale z łazienki dochodził szum prysznica. Usiadłam, żeby zerknąć na zegar.
Na wyświetlaczu telefonu widniała 8:27. Wstałam z łóżka i przywiązałam sobie koc wokół bioder. Podeszłam do okna i podciągnęłam rolety. Pomieszczenie zalał blask słońca zza chmur. Podeszłam do wielkiej szafy Diduszko i zaczęłam przeglądać jego rzeczy. Wszytskie koszulki, bluzy, koszule, marynarki i wiosenne kurtki wisiały na swoich osobnych wieszakach. Były poukładane kolorami. Od białego po czarny, chociaż jedyny kolor jaki ty był to niebieski, czerwony i pomarańczowy.
Wybrałam jedną, bardzo dużą, białą koszulkę z jego własnym logiem. Ubrałam ją na nagą klatkę piersiową i zamknęłam przesuwane drzwiczki patrząc na lustro wiszące na nim.
Przyglądając się tak dostrzegłam, że tuż za mną do pokoju wchodzi Paweł z uśmiechem na twarzy. Podszedł do mnie bliżej i objął mnie w pasie. Spojrzał na nad w odbiciu i uroczo się uśmiechnął.

-Wyglądasz tak cudownie

-Jesteś kochany

-No wiem-pocałował mnie w szyję i wytarł wilgotne włosy w ręcznik.

-Myślałem, że dłużej Ci to potrwa. Lubisz sobie pospać.

-Wyspałam się i jestem pełna energii-odwróciłam się do niego i spojrzałam na uroczą, malutką bródkę.
-Szybko ci ona rośnie

-No też to zauważyłem. Czuję się jakbym się nie golił.

-Ja tam czuję różnice. Już tak nie kłujesz-puściłam mu oczko i podeszłam do mojego małego bagażu. Ze środka wyciągnęłam ubrania i poszłam do łazienki się przebrać.

Postanowiłam pozostać w jego pachnącej koszulce. Milusi kocyk zostawiłam na łóżku i poszłam mu po towarzyszyć w kuchni. Usiadłam na krześle i zaczęłam obserwować jak zgrabnie kroi ogórki.

-Pomóc Ci?

-Nie trzeba kochanie, dam sobie radę- uśmiechnął się nadal patrząc na deskę do krojenia
-Jak ciebie nie było dawałem sobię radę

-Jak mnie nie było, to była inna kobieta -w tym momencie Paweł odłożył nóż z trzaskiem i spojrzał na mnie

-Kochanie...-podszedł do mnie i ukucnął przed krzesłem na którym siedziałam
-Posłuchaj mnie...teraz liczysz się tylko ty. Jesteś dla mnie całym światem. To co było kiedyś się nie liczy, okej?

Kiwnęłam jedynie głową na znak, że rozumiem. Chłopak z małym uśmiechem na twarzy pocałował mnie w czoło i poszedł kontynuować swoją robotę.

**

Odwiedził nas Piotrek. Jako jedyny z całej ekipy pozostał we Wrocławiu. Przyszedł do nas z czteropakiem i małą paczuszką moich ulubionych cukierków. Przywitałam go tuląc się do niego i zaprosiłam do środka. Paweł w tym czasie kończył jeść swoje śniadanie. Odłożył pusty talerzyk po kanapkach do zmywarki, umył ręce i przywitał się z przyjacielem. Rozpakowałam swoje Lindt Lindor i usiadłam na łóżku.

-Czemu ona się na to tak rzuciła? -Piotrek ze zdziwieniem usiadł koło mnie i spoglądał jak papierek po papierku ląduje na stoliku

-To są jej ulubione. Dobrze o tym wiedziałeś

-Ale nie przypuszczałem, że się na nie rzuci. Niczym Flarek na cytryny -zaśmiał się i zabrał mi jednego

-EJ, i tak ich jest za mało w tym pudełku

-No tak, przepraszam, że Ci je kupiłem

-Przecież tylko się śmieje

-Ja też-uśmiechnął się wypuszczając powietrze z nosa
-To co Paweł...po jednym? -wyciągnął z czteropaka dwa piwa i postawił je na stole obok kupki papierków po cukierkach

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro