Chapter 4
- To wszystko dla kariery, to wszystko dla kariery, to wszystko dla kariery... - mamrotał bez końca pod nosem i kiedy uchylił drewniane drzwi od domku i widząc z kim ma go dzielić... dostał Furii w środku siebie. - NOŻ KURWA JEBANA MAĆ! - krzyknął w myślach.
- Ooo... cześć Sasuke! - powiedział wesoło Uzumaki patrząc na niego.
- cześć - burknął i od razu poszedł zająć łóżko przy oknie. Miał ochote wpierdolić Kakashiemu za ten szantaż , który odbył się pare godzin temu.
Mężczyzna westchnął.
- Jesteś jak pięcio latek! Wysiadaj z auta!
Sasuke jedynie z grymasem mamrotał coś.
- wracam do domu - powtórzył po raz setny.
Ten spojrzał na niego groźnie.
- WYSIADAŁ DO KURWY NĘDZY! - krzyknął do niego, a w odpowiedzi zobaczył środkowy palec Uchihy.
W końcy nie wytrzymał i wyciągnął go siłą.
- Jeśli jeszcze raz usłysze od ciebie że wracasz lub coś innego związanego z powrotem, to pożegnasz się ze swoją karierą na amen - rzekł poważnie do niego.
Bruneta zatkało, nigdy, ale to nigdy by nawet nie podejrzewał że fotograf byłby taki zdolny do szantażu, jakie jeszcze czekają go niespodzianki w tym miejscu?
Chłopak w odpowiedzi zabrał torbe i ruszył nad jezioro, aby się uspokoić.
Ciągle wpatrywał się w okno... dopiero pierwszy dzień, a tyle niespodzianek. Czuł że Hatake wiedział o tym przyjeździe pływaków, tylko co on kombinuje?
- na jak długo jesteście tutaj? - spytał przerywając cisze.
- Trener załatwił nam tydzień - odparł wypakowywując swoje rzeczy.
Uchiha spojrzał na niego, znowu poczuł się dziwnie... nie rozumiał tego dlaczego tak się dzieje akurat przy Naruto.
Patrzył jak szybkimi ruchami układał je do szafy, kiedy po chwili skończy blondyn spojrzał na niego.
- Coś nie tak ze mną? - uniósł brew do góry
- N-nie... wszystko porzątku - nie mógł uwierzyć, on się jąkał! Odczuł fale gorąca, która przechodziła jego ciało, była dosyć przyjemna i to jeszcze bardziej zdziwiło chłopaka. Co się z nim dzieje?! - Czemu tu przyjechałeś? - próbował się troche uspokoić.
- W końcu mamy wypoczynek, olimpiady są naprawde męczące - zaśmiał się nerwowo drapiąc po karku - a ty?
- Sesja w plenerze - odparł odwracając wzrok.
- Dzisiaj robimy ognisko, Kiba przemycił coś do jedzenia i Alkohol... przyłączysz się? - spytał z uśmiechem.
- Zobacze... - burknął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro