Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 16

Sasuke tylko czekał aż ta mała demonica coś nabroi, skulony na krześle masował swoje obrzmiałe krocze, musiał przyznać że ta mała jest cholernie siła gdyż nawet od byłych tak mocno nie dostał w jaja jak od niej.
Dziewczynka siedziała grzecznie na przeciwko niego i z wyglądem aniołka coś rysowała, możecie sobie tylko wyobrazić jak przy bramkach aby wejść na strefę Uchiha szedł skulony, a ona mówiła " przecież nic nie zrobiłam ".

- Zboczuch, przy dziecku obciągania ci się zachciało - powiedziała widząc jak masuje swoje krocze.

- Ty demonico mała, prawie mnie wykastrowałaś! - powiedział oburzony, jak ona śmie tak mówić! I skąd ona zna takie słowa?! Czy ona na prawde ma pięć lat...? Miaka w odpowiedzi uśmiechnęła się słodko.

Gdy Sasuke chciał jej wygarnąć coś jeszcze, poczuł jak ktoś go obejmuje, odruchowo wtulił się w ramie wiedząc, że to Naruto.

- Miaka - chan, pokażesz co rysujesz? - zapytał z uśmiechem. Odwróciła do nich szkicownik i obu zatkało, był to Naruto z Sasuke całujący się pod gwiazdami, był to rysunek bardzo realistyczny i nawet sam Da Vinci by się zawstydził widząc jej talent.

- Pasujecie do siebie, a że potrafię przewidywać przyszłość, No to was narysowałam - westchnęła - Ducha zobaczyliście? - spojrzała na ich blade twarze.

Cholera, na prawdę jest wyjątkowa - pomyślał Uchiha

- N-Nie... T-To jest piękne! Mogę go zatrzymać? - zapytał błagalnie blondyn.

- Jak skończe - puściła mu oczko uroczo i rysowała dalej.

Uchiha zaczął całować ukochanego po szyi, nie mógł się powstrzymać chodź by od najdrobniejszych gestów, w końcu miał go tylko dla siebie! I należał tylko do niego! Uwielbiał jego ciepło, zabójczy zapach oraz dotyk, był taki delikatny i czuły... Chciałby być przy nim zawsze, codziennie widzieć jego uśmiech, radość, chronić od smutku, a gdyby byłby smutny to by go pocieszał, całował bez końca i tak przez cały czas.

Miace nagle zadzwonił telefon, odłożyła rzeczy i pobiegła do toalety aby odebrać.

- Hai? - odebrała

- I jak z nimi? Namierzyłaś go w końcu? - po drugiej stronie odezwał się mężczyzna o niskim tonie.

- Tak szefie, lecę z nim do Paryża na Olimpiadę - odparła poważnie, stawka była zbyt wysoka aby teraz się wycofywać lub nie daj boże poddać się.

- Dobra dziewczynka, widzisz? Jak chcesz to potrafisz - zaśmiał się wrednie.

- Po co chcesz to zrobić? Przecież powinieneś go chronić oraz kochać - szepnęła, nie było dla niej pojęte żeby nie móc obdarzyć drugiego człowieka chociaż gramem miłości, a tym bardziej jak wiąże ich tyle wspólnego.

- Nie pytaj gówniaro, nienawidzę go bo przez niego straciłem wszystko - syknął oschle i rozłączył się. - Czas zrobić wizytę synkowi - zachichotał pod nosem wrednie i obrócił się do biurka - Orochimaru, Anko zbierzcie resztę ekipy i ruszamy do Francji na Stadion Olimpijski w Paryżu - powiedział patrząc na towarzysz, którzy przytaknęli i ruszyli.

Miaka schowała telefon i smutno spojrzała na Sasuke i Naruto

- Gomene... ale tu chodzi o coś ważnego, o moje i tysiąca innych ludzi życia - wyszeptała ze łzami, gdyby jej rodzice by się nie wpakowali do tego pojebanego gówna to by nie musiała robić takiego świństwa innym, nienawidziła przemocy oraz krzywdy, uważała że to nie ludzkie zachowanie i powinno być karalne, lecz była przyparta do muru gdyż albo życie jej i całej Japonii, albo życie Blondyna. - G-Gomene, Naruto-kun - rozpłakała się skulona w koncie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro