Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 14

Narrator.

Blondyn siedział na pobliskiej łące skulony pośrób maków, rękami oplótł kolana i wpatrywał się w błękit nieba, oraz w pare chmur.
Łzy już nie napływały do jego powiek, już nie myślał o niczym...
Nie chciał nawet o niczym wspominać gdyż miał dosyć łez, wiedział że teraz musi wsiąść w garść i załatwić sprawy sam, mimo że to do najłatwiejszych nie należało.

Gdy wiatr przeczesywał blond kosmyki Uzumakiego, to chłopak usłyszał zbliżające się kroki pewnej osoby, automatycznie spojrzał tam odrywając się od obserwowania nieba.
Ku jego wzrokowi ukazał się Sasuke, który usiadł obok niego oddychając szybciej i płyciej.
Uchiha uniósł wzrok ku niebu i obserwował kształty, które tworzyły chmury.
W takich chwilach ciemnooki cofa się do czasów dzieciństwa i rozpamiętuje kiedy to chodził ze swoim bratem na różnorakie łąki, pola, lasy i wpatrywali się godzinami w niebo

- Itachi! Itachi! Patrzy jaka śliczna łąka! - wołał radośnie pięciolatek ciągnąc swojego starszego brata za sobą.

Mimo różnicy wieku obaj bracia bardzo się kochali i przebywali każdą wolną chwile ze sobą, a takich mieli nie wiele, ponieważ Itach po 2 razy dziennie jeździł na różne zajęcia dodatkowe.
A to tenis, a to konie, a to pływaniw i inne rzeczy... a Sasuke? Sasuke wyczekiwał z niecierpliwością na starszego o 7 lat brata. Maluch tryskał energią i czasem jak na coś się nakręcił, to nie było przebaczy i tak długo robił coś, aby to dostać, najbardziej to odczuwała opiekunka Uchihy, Dana, która miała 40 lat i jej rodzina wychowywała Uchihów od pokoleń.

- Taaak braciszku - zaśmiał się Itachi. Lubiał widzieć uśmiech na jego bladej twarzyczce, zawsze się starał aby Sasuke uśmiechał się jak najwięcej. - Zaraz nas przewa-! - w tym momencie wywalił się na niego, lecz mimo to śmiali się na całe gardło z tego.

Gdy uspokoili śmiech, to usiedli wygodnie... znaczy Itachi siedział, a pięciolatek wymachiwał z chichotem patyk pośród maków i habrów, krzycząc: " będę najlepszy! Pokonam cię!".
Brunet obserwując jak młodszy Uchiha parodiuje szermierkę, nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu na ustach.

- Sasuke, jakie jest twoje marzenie? - zapytał żując kawałek trawy.

Słysząc słowa brata przerwał na moment wykonywaną czynność i patrząc w niebo zastanawiał się przez chwile, marszcząc lekko brwi.

- Szermierzem! Bo oni są jak rycerze! - zawołał radośnie, siadając obok niego. Wiedział, że w tych czasach nie ma rycerzy, ale uwielbiał oglądać potyczki ze średniowiecza. Itaś w odpowiedzi poczochrał go po główce.

- Gomene za Kakashiego - szepnął po dłuższej chwili Sasuke. Nie wiedział akurat co się stało z jego rodzicami i czemu to jest taki czuły punkt Uzumakiego, ale musiał go przeprosić w imieniu fotografa. - Czemu od razu jesteś smutny gdy ktoś wspomni o twoich rodzicach? - zapytał wprost.

Chłopak zmrużył oczy i urywając kawałek trawy, zaczął go rzuć, myśląc jak zacząć tą historię.
- A więc... nie znam mojego ojca... nigdy go nie poznałem, ponieważ gdy się dowiedział o ciąży  to odszedł od matki...ponoć nazywał się Minato Namikaze - zaczął powoli. - A matka... - zaszkliły mu się oczy.

Sasuke go obserwował uważnie, nigdy by nie pomyślał, że Naruto nie miał ojca... chwila, a co z Jirayą? Chłopak myślał że jego trener to ojciec i nie wiele się pomylił, bo nim był... ale chrzestnym.
Niebieskooki wytarł napływające łzy i wziął pare głębszych wdechów, bardzo był zżyty z mamą i nie raz obwiniał się o jej śmierć.

- Moja mama miała na imie Kushina, zmarła gdy miałem pięć lat, ponieważ chorowała na cukrzyce. Po jej śmierci Jiraya mnie przygarną do siebie i żeby nie obwiniając się o śmierć matki, zacząłem trenować pływanie - powiedział z lekkim uśmiechem.
Nagle z pod rękawa odkryły się blizny po cięciach na nadgarstkach, co mocno zdziwiło bruneta.
Czemu ich wcześniej nie widział? Przecież to powinno mu się rzucić w oczy!
Westchnął ciężko i skulił się ponownie.

- Moi rodzice zgineli w katastrofie ekonomicznej... - westchnął ciężko chłopak.
- Moja rodzina wydałała się " idealna" ale... tak nie było. Matka chlała, ojciec bił, a Itachi mu pomagał - wyszeptał.

Naruto zamurowało... TA rodzina Uchihów była patologią?! Przecież oni byli tacy mili oraz serdeczni dla każdego! A jednak... przysłowie : " nie oceniaj książki po okładce " w tym przypadku się sprawdza.

- Itachi po śmierci rodziców udaje "idealnego" brata, jednak gdy jesteśmy w domu sami... zaczyna się piekło - uniósł bluzke i pokazał ogromną rane na swoich plecach.

Blondyn automatycznie dotknął tej rany, co w efekcie słyszał cichy syk Uchihy. Był przerażony tym, że ktoś może robić komuś krzywdę... taką okropną. I tak... każda kara jest okropna, ale takiej to żaden człowiek o zdrowych zmysłach nie robi!

- Jesteśmy tacy sami... - wyszeptał Naru.

Sasuke spojrzał mu w oczy i pocałował go czule. Nie wiedział czemu to robi, ale musiał... czuł się jakby świat by nie istniał tylko oni dwaj.
Naruto zdziwiony odwzajemnił odruchowo, od jakiegoś czasu czuł, coś do niego więcej niż tylko przyjaźń ale nie był gotowy na to!
Mrużąc oczy ich pocałunek pogłębiał się i stawał namiętny.
Ich języki razem tańczyły w zgrany układ, a stróżka śliny leniwie ściekała pomiędzy ich warg.

- Kocham cię, Młotku - wymamrotał mu w ustach, a Naruto zamurował przerwał automatycznie i patrzył mu w oczy z niedowieżaniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro