Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 12

~Sasuke~

Czemu młotek pytał się o prawko Kakashiego? - pomyślałem zdziwiony.
Drżące dłonie, strach zmiechany ze łzami w oczach i te dziwne pytanie, coś się musiało stać... Naruto nigdy taki nie był, przynajmniej ja go takiego nie widziałem. Do kakashiego szedłem zamyślony, martwiłem się o Naruto... CHWILA! Ja i słowo " Martwić się"?! O cholera... POWINIENEM IŚĆ JUŻ DO CZUBKÓW!

- Ooo... miałem iść do ciebie, Uchiha! - powiedział do mnie Kakashi, wyrywając mnie z myśli.

- Kakashi, mam sprawe - mruknąłem.

- Jaką?

- Zawieziesz gdzieś Naruto? - zapytałem co sprawiło zdziwienie u Hatake. Facet kiwnął głową.

Z westchnieniem poszedłem do Naruto i nadal czułem zdziwiony wzrok Hatake. Chciałem być miły!
Ch-chwila... Miły?...JA?!... Kurwa, na prawde musze iść do wariatkowa.
Gdy otworzyłem drzwi, usłyszałem płacz. Weszłem powoli do środka, chciałem być nie zauważony lecz skrzyp paneli zdradził moje ruchy, prwnie i tak osoba która płakała mnie nie usłyszała. Szedłem ku źródle łez i szukałem dodatkowo Naruto.

- Młotku, chodź do Kaka- - zatkało mnie widząc, że to jednak on urania łzy. Podeszłem do niego i usiadłem obok, lecz i tak mnie nie zauważył.
Westchnąłem ciężko i nie wiedziałem co zrobić, on płacze jak dziecko a ja patrzyłem na to.

- Czemu wyjesz? - zapytałem

- J-Jiraya... o-on u-umiera...w szpitalu- wyszlochał ledwo.

- Kakashi ciebie podwiezie do niego - wyszeptałem i wstałem.

- Dziękuje... Draniu - wymamrotał i przytulił mnie od tyłu, przez niego upadłem na blondyna.

5 dni później...

Droga, zaczynająca się wiosna oraz Naruto siedzący obok mnie w aucie... szkoda że nie byliśmy sami.

- Kakashi... ile jeszcze do celu? - przerwał cisze Naruto.

- Z... - myślał. - 9 godzin - odparł i włączył radio.

Patrzyłem i podziwiałem widoki zza oknem. Cisza trwała godzine, aż przyjechaliśmy na stacje paliwową. Z młotkiem poszliśmy sobie kupić coś do jedzenia i picia, oczywiście on kupił sobie słodycze i słodkie napoje, dziwie się, że jest taki chudy jak on tyle wpierdala słodyczy! No cóż... materie lepszą ma niż inni.

- Tylko tyle kupujesz?! - zdziwił się blondyn widząc w moich rękach jakiegoś energetyka, wode gazowaną litrową, oraz paczkę solonych orzeszków. - Nie za mało?!

- A ty się z rzygach po tych słodyczach - zgrymasiłem widząc cały koszyk słodyczy, który trzymał w ręku. Było lekko chore by kupować tyle słodyczy.

- Eh... masz racje, będę zajadać tylko stres, a jak Jiraya wyjdzie i się dowie że przytyłem 5 kilogramów to mnie zabije - westchnął i odłożył koszyk. Po chwili przyszedł z napojem dla sportowców, paczką żelek i kanapką.

- Co cię łączy z Jirayą? - spytałem.

- Jiraya to mój trener jak zarówno i  chrzestny, traktuje go jak dziadka bo jest jedyną osobą którą znam, moja matka nie żyje, a ojca nie znam - odparł smutno i nagle się uśmiechną promiennie. - Bardzo go kocham... tak jak moją matkę.

- A co się stało twojej matce?

- Narazie nie chce o tym gadać - wymamrotał płacą i wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza.
Ciekawe co się stało z jego matką, i nie ukryłem faktu, że się zdziwiłem że Naruto jest chrześniakiem swojego trenera. Kupiłem dwie kawy i wychodząc usiadłem przy nim na chodniku i dałem kawe.

- Dzięki... - mruknął patrząc w dal i upijając łyka kawy. - Życie jest bardzo kruche, prawda? Tracimy osoby, które najbardziej kochamy... na których nam zależy najbardziej i później zapominamy o nich... jak jakieś złe wspomnienie. - powiedział i wzrok zatopił w napoju.

- Gdy byłem mały, moi rodzice zgineli w wypadku samolotowym, nie pamiętam nic... jedyne co mam po nich to zdjęcia, od zawsze mnie wychowywał brat. - wyszeptałem.

Ten jedynie się zaśmiał. Co było w tym zabawnego? Uzumaki spojrzał na mnie swoimi błękitnymi jak niebo teńczówkami. Przyglądał się mi uważnie, a ja patrzyłem zamyślony w błękit nieba. Blondyn prychnął śmiechem.

- Z czego ryjesz, młotku? - burknąłem spoglądając na niego.

- Niby jesteśmy różni, lecz tak na prawde jesteśmy tacy sami - zachichotał zapinając neonową, pomarańczową bluze. - Kim jesteś dla mnie? - wyszeptał do siebie.

- Naruto... moge cię o coś spytać?

- Tak? - uniósł brew nie pewnie.

- Nosisz soczewki? - zapytałem.

Chłopak śmiał się jak idiota.
- N-Nie - wychichotał i ledwo nie polał się gorącą kawą.

- Chłopaki, chodźcie! - zawołał Kakashi do nas, machając ręką.

- Czemu on nosi maske? - zapytał zaciekawiony Uzumaki, patrząc na Hatake.

- Nie wiem - wzruszyłem ramionami i poszliśmy do auta.

------------------------------------------------

Mam pytanko do was, czy chcecie rozdziały krótsze, ale szybciej, czy dłuższe, ale wolniej? :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro