Chapter 11
Ogłoszenia parafialne:
Bardzoooo wam dziękuje za 3k wyświetleń i 453 głosy! Chciałbym was gorąco zaprosić do mojej nowej książki " To nie musi się tak skończyć" Też SasuNaru i jeśli ktoś chce poczytać jak Sasek zadupia na miotle to zapraszam! ^0^ i spooooookooojnie... dalej będę pisać tą książke XD
--------------—-----------------
~Naruto~
Szybko podniosłem słuchawkę z ziemi.
- Kiedy m-moge go o-odwiedzić!? W-w którym jest szpitalu!? - dukałem nerwowo... CZUŁEM ŻE COŚ SIĘ WYDARZY!
- Panie Uzumaki, spokojnie, Pan Jiraya jest w śpiączce i można go odwiedzić dopiero za 4 dni, jest w szpitalu imienia 4 Kage - starała się mnie uspakajać kobieta z którą rozmawiałem.
- Dziękuje - odparłem i wyłączyłem się, cholera, co ja mam zrobić!? Na szczęście Kiba z Konohamaru już poszli do pokoju, lecz... mam ochotę się rozpłakać! Nienawidzę tego! Tej bezsilności i bezradności!
- Sasuke! - zawołałem zauważając bruneta gdy szedł do drzwi wyjściowych.
- Czego, młotku? - burknął tak samo oschle jak zawsze.
- Wiesz czy pan Kakashi ma prawo jazdy? - zapytałem wprost.
- Ma, bo co? - uniósł brew do góry.
- Zawiezie mnie do szpitala?
Sasuke bez słowa poszedł sobie, jaki drań! To sprawa życia i śmierci, a on bez słowa wychodzi! Bezczelny!
Przez pare długich minut chodziłem spanikowany po pokoju w te i we w te i ciągle myślałem nad Jirayą, prawa jazdy nie mam, kasy nie mam, a przecież nic Tsunade nie powiem lub innym! Przypomniało mi się jak moja matka trafiła do szpitala
~Narrator~
- Mamusiu... kiedy wyjdziesz ze szpitala? Co się stało, że tutaj trafiłaś? - zapytał chłopczyk stojący na paluszkach i podpierający się rączkami o łóżko, gdzie leżała Czerwonowłosa kobieta.
- N-Nic takiego, k-kochanie - wykaszlała krwią, i pogłaskała go po główce.
- Umrzesz? - stanęły mu łzy w błękitnych oraz dużych oczach.
- Nie... lecz jakby co... Jiraya będzie się tobą opiekował - powiedziała z przepraszającym uśmiechem, a chłopiec popłakał się.
Na zajutrz kobieta umarła, a Naruto ciągle się obwiniał się o śmierć swojej rodzicielki.
~Naruto~
Przypominając sobie śmierć matki łzy znowu napłynęły ni do oczu, mimo, że nie płakałem pięć lat... nienawidziłem tej cyfry.
- Młotku, chodź do Kaka- - Sasuke przerwał zdziwiony widząc moje łzy, a nawet słysząc mój płacz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro